Counterattack [PL] - Rozdział 143: Czeka go śmierć

 

    Jak tylko Guo Chengyu odprawił Wu Suo Weia spod drzwi kliniki, kazał Li Wangowi polecieć do Szanghaju i zdobyć jak najwięcej informacji o Meng Tao. Dzień później dostał wiadomość: „Pochodzi z Szanghaju, w tym roku skończy 31 lat, ożenił się w wieku lat 28 z kobietą starszą od siebie o 12 lat, rozwiódł się po niespełna trzech. Pracuje jako kierownik ds. marketingu w międzynarodowej korporacji.
    Po kilku dniach Li Wang wrócił do Pekinu i od razu spotkał się z Guo Chengyu.
    - Ożenił się z bogatą, starszą kobietą, pewnie dla pieniędzy. Co za pijawka.
    Guo Chengyu patrzył w przestrzeń uderzając palcem o blat biurka.
    - Jestem pewien, że Shuai nie znienawidziłby go tylko z tego powodu, nie sądzisz?
    - To prawda. Na homoseksualistów wywierana jest presja społeczna. Większość jej ulega i bierze ślub. Mało kto ma jaja, żeby się ujawnić ze swoją orientacją.
    Guo Chengyu myślał, że Li Wang pociągnie temat, jednak ten zamilkł. Był zaskoczony, wiedział, że ma w Szanghaju sporo kontaktów i na pewno zdobył o wiele więcej istotnych informacji. Przyjrzał mu się i zauważył, że jego pracownik próbował coś przed nim ukryć.
    - Słyszałem, że zanim Meng Tao się ożenił, pokłócił się z Shuaiem. I to właśnie było przyczyną ich rozstania, dopiero po tym Meng Tao się ożenił - powiedział Guo Chengyu patrząc bacznie na Li Wanga. - Wiesz, o co im poszło?
    Li Wang momentalnie zbladł, po czym poddał się presji, jaką wywarł na nim jego szef.
    - Jiang Xiao Shuai wrócił po studiach do Szanghaju, żeby żyć razem z Meng Tao. I na początku bardzo dobrze się im układało. Chwilę przed ślubem Meng Tao coś się wydarzyło, a ich związek się zakończył. A dokładnie to on zerwał z doktorem i się ożenił.
    - To nie ma sensu. - Ton Guo Chengyu był zimny i bezwzględny. - Zadam ci, kurwa, pytanie i lepiej na nie odpowiedz. Co takiego przytrafiło się Shuaiowi, zanim Meng Tao go rzucił?
    Oczy Li Wanga pociemniały i wycedził z siebie z bólem.
    - On… został zgwałcony… to był gwałt zbiorowy…
    Wyraz twarzy Guo Chengyu nagle się zmienił. Li Wang znał go od wielu lat i nigdy nie widział u niego takiej miny. Chociaż... być może widział go takiego lata temu, kiedy pokłócił się z Chi Chengiem. Zwykle był obojętny na wszystko i wszystkich.
    Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Po chwili ciszy Guo Chengyu zapytał lekko drżącym, cichym głosem.
    - Kim byli ludzie, którzy to zrobili?
    Li Wang wziął głęboki oddech, po czym położył na stole teczkę z dokumentami.
    - Tu masz wszystkich.
    Guo Chengyu otworzył ją i wyciągnął z niej zdjęcia Meng Tao w towarzystwie innego mężczyzny. Data na zdjęciach była sprzed dwóch lat, a to znaczy, że Meng Tao związał się z nim po zerwaniu z Shuaiem, zaraz po swoim ślubie.
    - To przyjaciel doktora - powiedział Li Wang. - Byli sobie bardzo bliscy, jednak kiedy Meng Tao zerwał z Shuaiem, on zerwał kontakt z doktorem. Dlatego myślę, że ten gwałt był zaplanowany i doktor o tym wiedział.
    - Myślisz, że ten człowiek jest za to odpowiedzialny? - zapytał Guo Chengyu.
    - Na tę chwilę to właśnie jego podejrzewam, nikt inny nie przychodzi mi do głowy. Myślę, że on wtrącał się w ich związek i im przeszkadzał. Chciał zniszczyć ich miłość, dlatego tak to rozegrał.
    Guo Chengyu milczał.
    - Musisz wiedzieć, że Meng Tao ma silne zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. I zapewne ta obrzydliwa scena, jaką zobaczył, dość mocno na niego podziałała, pewnie poczuł…
    Li Wang nie był w stanie mówić dalej. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa „zbrukany”, bo nie spodziewał się, że dożyje chwili, kiedy te słowa będą pośrednio dotyczyć jego szefa. Również Guo Chengyu nie spodziewał się, że coś wprawi go w taki emocjonalny chaos. Czuł w sobie gorycz i nienawiść, gdy tylko pomyślał o całej tej sprawie.
    - Może powinniśmy zabrać Meng Tao od Wu Suo Weia? - zapytał Li Wang.
    - Nie ma takiej potrzeby.
    - Dlaczego pozwalasz, żeby go u siebie przetrzymywał?
    - Chi Cheng jeszcze o nim nie wie.
    Li Wang nagle wszystko zrozumiał.
    - Kiedy zobaczę go następnym razem, pewnie będzie już martwy - odpowiedział spokojnie Guo Chengyu.


    Meng Tao nie jadł od pięciu dni, ale przestał wyrzucać jedzenie, które przynosił mu Wu Suo Wei.
    - Hej, nie masz dość? - zapytał chłopak.
    Meng Tao milczał, prowadząc wewnętrzną walkę, czy wytrwać, czy też rzucić się na jedzenie, dlatego pozwalał chłopakowi drażnić się z nim, bo całkowicie się tym nie przejmował.
    Za to cierpliwość Wu Suo Weia była już na wyczerpaniu i sam widok tego mężczyzny podnosił mu ciśnienie. A widząc jego nastawienie, cisnął w niego bułką, którą Meng Tao złapał w locie, po czym rzucił ja na ziemię i podeptał. Chłopak znalazł kawałek listewki, nabił na nią brudną od kurzu bułkę i przytknął do ust Meng Tao.
    - Zjedz to.
    Mężczyzna zmierzył go lodowatym spojrzeniem. Wu Suo Wei pomyślał, że się waha, dlatego powoli cofnął rękę. Meng Tao złapał bułkę i włożył ją sobie do ust, uśmiechając się przy tym bezczelnie, czym dodatkowo rozjuszył chłopaka. Gdy zjadł bułkę, odezwał się:
    - Coś ci powiem, nie ma co zwracać uwagi na czystość. Nawet najczystsza osoba w końcu siądzie na kiblu, żeby się wypróżnić. Wystarczy się przystosować. A wszystko, czego dotkniesz, jest nic niewartym gównem. Wolę zjeść tę bułkę z podłogi, niż prosto z twojej ręki.
    Wu Suo Wei zdał sobie sprawę, że każda ich rozmowa wyprowadzi go z równowagi.
    - Uważasz mnie za gówno?
    - A jak myślisz?
    - W porządku. Na szczęście nie jesteś bliską mi osobą i nie muszę być dla ciebie miły. Już od naszego pierwszego spotkania w szpitalnej toalecie miałem ochotę na ciebie nasikać. Niestety ze względu na stan zdrowia nie mogłem tego zrobić, za to dzisiaj szczodrze ci to zrekompensuję.
    Meng Tao spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Wu Suo Wei już zamierzał ściągnąć spodnie, ale uświadomił sobie, że nie ma ochoty, żeby ten drań oglądał jego fiuta. Odwrócił się i napełnił moczem plastikową butelkę. Po chwili odwrócił się z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.
    - Oto twój poczęstunek, wybacz, że taki skromny.
    Oblał Meng Tao od stóp do głów moczem, a sporą część wylał za jego kołnierz.
    Mężczyzna, choć tak upokorzony, nadal próbował trzymać fason.
    - Zamiast odwalać ten cyrk i demonstrację siły, lepiej przekonaj Shuaia, żeby o mnie zapomniał. To by mnie o wiele mocniej dotknęło. Niestety na to jesteś za cienki.


    Chi Cheng udał się na inspekcję razem z jednym z inspektorów, a kiedy wrócił do biura, ktoś zapukał do jego drzwi.
    - Wejść.
    Do biura weszła kobieta o promiennym uśmiechu. To była ta sama, niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, którą zobaczył Wu Suo Wei, kiedy ostatnio przyjechał odebrać Chi Chenga z pracy. Szła wtedy w towarzystwie starszego mężczyzny, którym był pan Li, szef Działu Finansów. A dziewczyna, Li Zhi Ling, była jego córką.
    Odkąd poznała Chi Chenga, wykorzystywała swoją pozycję, żeby jak najczęściej odwiedzać komisariat. Za każdym razem próbowała zagadać do niego i chociaż nie zachowywała się zbyt ostentacyjnie, to i tak każdy wiedział, że podkochuje się w Chi Chengu. Oczywiście on był wobec niej chłodny i zdystansowany, ale ona i tak miała nadzieję na szybki rozwój ich związku.
    - Co robisz? - zapytała patrząc na niego.
    Chi Cheng przeglądał dokumenty i nawet na nią nie spojrzał. Li Zhi Ling usiadła po drugiej stronie biurka i oparła głowę na dłoniach.
    - Czytasz to? Niesamowite - zadrwiła.
    Spędziła wiele godzin sprawdzając jego przeszłość i była świadoma jego wad, statusu rodzinnego i bogatych życiowych doświadczeń. Dowiedziała się, że bywał brutalny, ale i tak nie zmieniła o nim zdania. Za każdym razem, kiedy go odwiedzała, on czytał i przeglądał dokumenty, co było dla niej zaskakujące.
    - Zaczynasz czytać nowy akapit ze względu na mnie?
    To dziwne pytanie sprawiło, że na nią spojrzał, ale nic nie odpowiedział, tylko bacznie się jej przyglądał.
    - Mój ojciec chce cię zaprosić w ten weekend na kolację. Masz czas?
    - Później o tym porozmawiamy.
    Po tych słowach zebrał dokumenty, schował je do teczki i wyszedł. Li Zhi Ling biegła za nim aż do windy. Do tej pory nikt nie odważył się tak jawnie do niego uderzać. A ona pomyślała, że Chi Cheng na pewno jest nią zainteresowany, bo przecież nie wyrzucił jej z pokoju. Uważała go za dość chłodną osobę, która każdego, kto się zbliży, zabije wzrokiem i od siebie odpędzi. A prawda była taka, że nawet, jeśli Chi Cheng wsiadłby do windy pełnej seksownych kobiet, na żadną nie zwróciłby uwagi.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze