SCI Mystery - tom 1 [PL] - Nieludzkie morderstwo / Rozdział 90: Z życia kota i myszy

 


    Tuż po zamknięciu sprawy Bai Yutang i Zhan Zhao wzięli sobie krótki urlop. Od jakiegoś czasu mieszkali razem, jednak pokój w policyjnym internacie był dla nich za mały, dlatego kupili trzypokojowe mieszkanie, które znajdowało się bardzo blisko mieszkania Gongsuna, a tym samym Komisariatu. Do pracy mieli teraz niecałe dziesięć minut samochodem, co okazało się bardzo wygodne. I swój krótki urlop wykorzystali na przeprowadzkę.

Dzień przeprowadzki.

    Zhan Zhao spojrzał na pokój pełen pudeł i ludzi, którzy się w nim zgromadzili.
    - Yutang, co się dzieje, dlaczego są tu wszyscy z SCI? Nawet Zhao Wei z Lizboną.
    - Poprosiłem bliźniaków, żeby zorganizowali kogoś do pomocy…
    - Im nas więcej, tym lepiej - powiedzieli bliźniacy i krzyknęli do zgromadzonych. - A teraz bierzemy pudła i dajemy z siebie wszystko!


    Dziesięć minut później.

    - Lizbona, co tam żujesz?
    - To kawałek sofy ze wzorem zebry. Chyba pomyślał, że to prawdziwa zebra.
    - Gongsun, przestań segregować noże, to nie skalpele!
    - A co w tym złego?
    - Oddzielasz je od reszty sztućców.
    - Gongsun, kochanie, chodź mi pomóż.
    - Bracie, dlaczego włożyłeś buty do pralki?
    - Jesteście beznadziejni w pracach domowych.
    - Cholerne bliźniaki, nie dotykajcie naszych ubrań!
    - Rany, jedwabna piżama w Hello Kitty!
    - Nie komentujcie piżam innych ludzi!
    - Bai Chi, nie wieszaj plakatów Doraemona, to nie pokój dziecięcy.
    - I co z tego, są takie słodkie.
    Zhan Zhao nie mógł już tego znieść i krzyknął:
    - Chłopaki, idźcie do gabinetu posegregować książki!
    Jak im kazano, tak zrobili. Zhao Hu właśnie przyniósł ostatnie pudło z książkami i ustawił je przy regałach.
    - Oj, to nie będzie zabawne - jęknęli bracia Ding.
    Zhao Hu uśmiechnął się i powiedział:
    - Przestańcie się wydurniać, bo do jutra nie skończymy. - Po czym sięgnął po jedną z książek, z której wypadło zdjęcie. - Co to?
    Wszyscy byli zaciekawieni, co na nim jest i podeszli rzucić okiem. Na zdjęciu dwoje uroczych małych dzieci siedziało na kanapie. Jedno miało na sobie sukienkę ślubną, drugie było w niebieskim garniturku. Siedzieli przytuleni i dawali sobie całusa.
    Wszyscy otworzyli szeroko oczy. Bai Chi zrobił się momentalnie czerwony.
    - Jakie… jakie to słodkie.
    Zhao Wei uniósł jedną brew.
    - Chociaż są już dorośli, to łatwo można ich rozpoznać. Ten w stroju panny młodej to…
    Gongsun aż poprawił okulary.
    - Niech ktoś zrobi zdjęcie.
    Najbardziej podekscytowany był Bai Jintang, który chwycił zdjęcie.
    - Dlaczego tego nie pamiętam? Jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym?
    Bliźniacy podrapali się po brodach i spojrzeli na siebie.
    - Jestem w szoku, że Zhan Zhao jest w stroju pana młodego - powiedział Da Ding.
    - To prawda, trzeba przyznać, że bardzo są do siebie podobni - dodał Xiao Ding.
    Bai Yutang przechodził obok niosąc wielkie pudło i z ciekawości zajrzał, co tam się dzieje w gabinecie.
    - Co tu tak cicho? Aaach! - Z krzykiem przerażenia wbiegł do pokoju i chciał wyrwać zdjęcie z dłoni brata. Bai Jintang cofnął rękę i schował zdjęcie za plecami. Dowódca chwycił go za rękę i krzyknął: - Oddawaj!
    Gongsun przykucnął za plecami Bai Jintanga, przejął je i zrobił mu zdjęcie.
    - Yutang, co ty tam robisz? - zapytał Zhan Zhao słysząc krzyki. - Jesteście za głośno… Aaach! - Doktor wskazał palcem na zdjęcie w dłoni Gongsuna. - Skąd to się tutaj wzięło?
    Bai Jintang trzymał brata, który nie mógł się ruszyć, za to mógł krzyczeć i to właśnie zrobił.
    - Kocie, zabierz im to!
    Zhan Zhao rzucił wszystko, co trzymał w dłoniach i ruszył na Gongsuna, który cofając się przewrócił stos książek. Upadające książki przewróciły kartony, z których wysypało się jeszcze więcej książek, między którymi było mnóstwo zdjęć. Wszyscy spojrzeli na nie i westchnęli zaskoczeni.
    Na zdjęciach było dwoje dzieci, ślicznych, różowiutkich, w uroczych ubrankach, na jednych przytulali się do siebie, na innych słodko spali, bili się, bawili, jedli i całowali.
    - Jakie to urocze…
    Zawstydzeni i wściekli Bai Yutang i Zhan Zhao wyrzucili wszystkich z gabinetu, gdzie zostali sami. Usiedli na podłodze, sapiąc ze zmęczenia. Doktor sięgnął po zdjęcie ślubne z pocałunkiem i zobaczył kilka słów na odwrocie. „Wrzesień 1984, dzieci skończyły 4 lata.” Spojrzeli na siebie i nie byli w stanie powstrzymać uśmiechu.


Lato 1983

    Dzielny malec z rodziny Bai ciągnął za sobą grzecznego chłopca z rodziny Zhan do przedszkola w mieście S. Od pierwszego dnia na tej dwójce skupili się wszyscy. Opiekunki powiedziały dzieciom, że do grupy dołączą dwa piękne aniołki - jeden bardzo żywotny, drugi dobrze wychowany. Wszystkie dzieci zerkały na dwójkę maluchów, które zawsze siedziały razem i trzymały się za ręce.
    Skóra chłopca z rodziny Zhan była biała, niemal przezroczysta i bardzo delikatna. Im dłużej pani Cao na niego patrzyła, tym bardziej go uwielbiała. W końcu wyciągnęła rękę i delikatnie ścisnęła jego policzki. Nagle Xia Bai Yutang odepchnął jej rękę i krzyknął:
    - Nie dotykaj, Kot jest mój!
    Chłopczyk z rodziny Zhan zamrugał swoimi długimi rzęsami i nieśmiało przytulił Xiao Bai’a.
    - Xia Bai, ta ciocia jest dziwna…
    - Ach, nie, Xiao Zhan, powinieneś mówić do mnie Pani Cao - powiedziała opiekunka gestykulując i starając się nie wystraszyć tego uroczego maluszka.
    Zhan Zhao mrugnął, popatrzył na nią i powiedział grzecznie:
    - Pani Cao. - Po czym posłał jej szeroki, słodki uśmiech.
    - Aaach! - Kobieta pisnęła cichutko. Jaki uroczy! Aura tego chłopaczka była wyjątkowa, niemalże widziała na jego plecach parę małych, białych skrzydełek. Gdy spojrzała na malucha stojącego obok, również zobaczyła ślicznego aniołka, który z jakiegoś powodu wpatrywał się w nią wściekłym wzrokiem.
    - Xiao Bai? - Kobieta podeszła do niego nie mogąc się nadziwić, jaki jest śliczny. - Co mogę dla ciebie zrobić?
    Chłopiec przez chwilę się jej przyglądał, po czym podniósł rękę i wskazał na jej twarz.
    - Kręcone włosy, pryszcze, żółte zęby, za mocny makijaż, dziwna ciocia.
    Pani Cao stanęła jak wryta, ledwie łapiąc oddech. Xiao Bai miał zamiar mówić dalej, ale stojący obok Xiao Zhan wyciągnął rękę i zamknął mu usta.
    - Nie mów tak.
    Zranione serce kobiety dostało odrobinę pocieszenia. On naprawdę jest małym aniołkiem.
    - Dlaczego nie mogę? - Xiao Bai zrobił naburmuszoną minę. - Przecież mówię prawdę.
    Xia Zhan od razu mu odpowiedział:
    - Właśnie dlatego, że to prawda, nie powinieneś jej mówić.
    Pani Cao spojrzała na nich i poczuła strach.


    W porze obiadu Xiao Zhan przerzucił paprykę, grzyby i marchewkę ze swojego talerza na talerz Xia Bai’a, który z powrotem odrzucił warzywa na talerz Xiao Zhana. Jedli po dwa kęsy ryżu i przerzucali warzywa, potem kolejne dwa kęsy ryżu i tak bez końca.
    Pani Xu, która pilnowała dzieci podczas obiadu, nie mogła już tego znieść. Podeszła do chłopców i powiedziała:
    - Nie możecie być tak wybredni.
    Xiao Zhan wydął usteczka i szturchając paprykę powiedział smutnym głosikiem.
    - Jest gorzka…
    - Jeeej! - Pani Xu, która niedawno została babcią, aż zapiszczała. - Jaki śliczny mały aniołek.
    - Kto gotował ryż? - zapytał siedzący obok tego uroczego aniołka Xia Bai.
    - Ach, ja - odpowiedziała pani Xu z uśmiechem. - Smakuje ci? Każdy posiłek jest zbilansowany pod względem składników odżywczych. Gotuję dla dzieci z tego przedszkola od 20 lat.
    - Niedobre to - powiedział mały Yutang, drapiąc się paluszkiem po policzku. - Paprykę trzeba namoczyć w wodzie z cukrem przed gotowaniem, grzyby mają dziwny kształt, a marchewka jest rozgotowana. Nic mi nie smakuje.
    Pani Xu aż otworzyła usta ze zdziwienia i zamarła. Yutang chciał mówić dalej, ale mały Zhao zakrył mu dłonią usta.
    - Nie mów tak.
    Pani Xu była wzruszona do łez. To taki uroczy chłopiec, taki słodki.
    - Dlaczego nie mogę? - Tym razem to Xiao Bai wydął usta. - Ten ryż jest taki twardy, że ciężko go zjeść.
    - Bo ta babcia od 20 lat gotuje ryż i chyba nie ma do tego talentu. - Bardzo poważnie odpowiedział mu Xiao Zhao.
    - To niech się nauczy.
    - Już za późno, jest na to za stara.
    Słysząc rozmowę tych dwóch małych chłopców, pani Xu była przerażona.


    W porze drzemki Xiao Bai i Xiao Zhan spali w jednym łóżku. Yutang zabrał poduszkę Zhao, a Zhao zabrał kocyk Yutangowi i zaczęli się bić. Yutang ugryzł małą, różowiutką rączkę Zhao, zostawiając na niej ślad zębów, a Zhao podrapał pulchną nóżkę Yutanga.
    Pani Zhou, która pilnowała dzieci podczas drzemki, od razu zauważyła, że chłopcy się biją. Nagle zobaczyła, jak mały Zhao zyskuje przewagę i drapie małego Yutanga po rączkach i nóżkach.
    - Żadnych bójek - powiedziała pani Zhou próbując odciągnąć Xia Zhao. Jednak nie dała sobie z nim rady, dlatego uszczypnęła chłopca.
    Mały Zhan Zhao nieśmiało na nią spojrzał swoimi pięknymi wielkimi oczkami, a kobieta od razu poczuła wyrzuty sumienia. Aż tak go zabolało? Jednak nie zdążyła zgłębić tej myśli, bo Yutang odepchnął jej rękę, którą trzymała na ramieniu Zhao. Xiao Zhan od razu rzucił się w ramiona Xia Bai’a i zaczął płakać.
    - Jest pani złą osobą! - krzyczał mały Yutang obejmując jedną ręką płaczącego Zhao, a drugą wskazując na kompletnie zaskoczoną kobietę. - Wykorzystujesz dzieci, trzeba wezwać policję i cię aresztować!
    Pani Zhou omal nie zemdlała. To dziecko ma niewiele ponad trzy lata i już tak silne poczucie prawa i sprawiedliwości.
    Mały Yutang poklepał płaczącego w swych ramionach chłopca i powiedział:
    - Kotek, nie płacz, pomogę ci się na niej zemścić.
    Po chwili mały Zhao przestał płakać i obaj wrócili do łóżka. Xiao Zhan zmęczony płaczem zasnął na brzuchu małego Yutanga. A wcześniej chłopcy wcale się nie bili, tylko bawili. W tym dniu pani Zhou nie spodziewała się, że właśnie rozpoczął się jej koszmar.
    Od tamtej chwili, kiedy Zhan Zhao ją widział, wyglądał na przerażonego, jakiś czas później inne dzieci zaczęły szeptać za jej plecami.
    - Pani Zhou jest okropna, zrobiła krzywdę Zhao, a on jest taki grzeczny.
    Pani Zhou uczyła dzieci rysunku. Kiedy sięgnęła do pudełka z kredkami, poczuła pod palcami coś miękkiego, co zaczęło się poruszać, a gdy zerknęła do pudełka, zobaczyła wielką zieloną gąsienicę.
    - Aaach! - krzyknęła przerażona i rzuciła kredkami o ziemię, po czym pobiegła umyć ręce.
    Później w jej pudełku na drugie śniadanie pojawiły się dżdżownice, a w filiżance z herbatą - muchy, w chusteczkach higienicznych znalazła chrząszcze, a w etui do okularów ptasią kupę.
    Kobieta cały dzień chodziła jak w transie. Niemalże widziała, jak aureolki nad głowami dwóch uroczych chłopców zmieniają się w małe, szpiczaste rogi, a białe skrzydełka w małe, czarne ogonki.
    Na szczęście Xiao Zhan i Xiao Bai chodzili do przedszkola tylko rok. Te dwie małe mądrale były tak zdolne, że dużo wcześniej poszli do szkoły.
    Kiedy opuszczali przedszkole, wszystkie opiekunki płakały z radości, że te dwa małe diablęta w końcu zejdą im z oczu. I jeszcze popłynęło z ich oczu kilka łez współczucia dla nauczycieli z podstawówki, którzy nie wiedzą, co ich czeka.


Lato 1984

    Chłopiec z rodziny Bai bardzo wcześnie zaczął ćwiczyć judo, z kolei chłopiec z rodziny Zhan czytał książkę za książką. I obaj właśnie rozpoczęli szkolną edukację. Po miesiącu wszyscy w szkole byli zaskoczeni ich wybitnymi wynikami w nauce.
    We wrześniu świętowano czwarte urodziny chłopców i ich matki postanowiły zorganizować im przyjęcie. Wpadły na szalony pomysł, żeby przebrać ich za parę młodą. A ponieważ Xiao Yutang był o jeden dzień młodszy od Xiao Zhao, musiał ubrać strój panny młodej.
    - Nie chcę być panną młodą, niech Kot to założy! - Yutang krzyczał i protestował, bo za nic nie chciał założyć sukienki.
    - Ile razy mam ci powtórzyć, żebyś tak do niego nie mówił? Mów do niego starszy bracie Zhao - powiedziała pani Bai, goniąc go po pokoju.
    Pani Zhao nie miała problemów z ubraniem w mały garniturek Xiao Zhao, nieco gorzej było wbić małego Yutanga w sukienkę, bo chłopiec do końca stawiał opór. Gdy maluchy już były ubrane, kobiety trzymały ich, by nigdzie nie uciekli.
    Bai Jintang szybko zawiązał krawat Xiao Zhao, a potem musiał złapać Xiao Yutanga, który wyrwał się mamie. Gdy obaj chłopcy byli już gotowi, posadzono ich na kanapie.
    Uśmiechnięty Zhan Zhao i nieszczęśliwy Bai Yutang siedzieli zdezorientowani i rozglądali się wokół. Bai Jintang stanął przed nimi z aparatem w dłoni i powiedział im, żeby się do siebie przybliżyli i uśmiechnęli. Obie matki od razu im w tym pomogły. I nagle dwójka maleńkich dzieci znalazła się bardzo blisko siebie, buzia przy buzi, oko przy oku, usta w usta i pstryk. Bai Jintang nacisnął migawkę.
    Wspomnienie z dzieciństwa, jakie mieli obaj chłopcy o starszym bracie Jintangu, zawsze było jedno. Wesoły i pogodny chłopak, który nie rozstawał się ze swoim aparatem. Trzy dni później Bai Jintang zniknął i wrócił rok później, ale był już zupełnie inną osobą.
    Xia Zhan i Xia Bai spędzili w szkole podstawowej cztery lata i do dnia dzisiejszego krążą o nich legendy. Bai Yutang był rekordzistą szkoły i miasta S we wszystkich kategoriach sportowych, a Zhan Zhao zdobył nagrody we wszystkich konkursach literackich, historycznych, a także matematyczno-przyrodniczych.
    Kiedy kończyli szkołę podstawową, żegnano ich tak samo radośnie, jak w przedszkolu. Nauczyciele żegnali czule te dwa diabły, które teraz napsują krwi nauczycielom gimnazjum i liceum. Tego właśnie dnia, w wielu lat 8, Bai Yutang oficjalnie ogłosił, że nigdy więcej nie powie do Kota „Starszy bracie Zhao”.


Lato 1989

    Bai Yutang, który posiadał już trzeci dan w judo i Zhan Zhao, który mówił płynnie w czterech językach, oficjalnie przekroczyli próg gimnazjum. Dwa lata później nauczyciele pożegnali ich z ulgą w sercu i wysłali do liceum.


Lato 1992

    Dwóch młodych chłopców, trzymając się za ręce, szło do jednego z liceów w mieście S. Byli już na tyle sławni, że nauczyciele z przerażeniem czekali na to, co ich czeka. Dwa lata później, po zgarnięciu wszystkich nagród i pobiciu wszystkich rekordów, poszli na Uniwersytet.


Lato 1998

    W tym roku obaj ukończyli studia. Bai Yutang wybiegł z domu z torbą na plecach i odwrócił się do Zhan Zhao, który przyszedł się z nim pożegnać.
    - Xiao Kocie, będę żołnierzem, poczekaj na mnie!
    Zhan Zhao stał na chodniku i krzyczał za nim.
    - Ty cholerna Myszo, myślisz, że będę siedział bezczynnie i na ciebie czekał?


Lato 2002

    Przystojny młody chłopak, Bai Yutang, właśnie wrócił do domu z tą samą torbą na plecach, z którą wyszedł 4 lata temu i dowiedział się, że Zhan Zhao wyjechał za granicę na studia. Wściekły zadzwonił do niego i wrzasnął:
    - Xiao Kocie, jak mogłeś tak wyjechać bez słowa?
    Zhan Zhao był z siebie szalenie zadowolony.
    - Też mi nic nie powiedziałeś, że zamierzasz iść do wojska.


Lato 2005

    Bai Yutang krzyknął do Zhan Zhao, który właśnie przyleciał do miasta S i szedł niosąc pudło pełne książek.
    - Kocie, dlaczego jesteś taki chudy? Nie było cię stać na jedzenie?
    Zhan Zhao odłożył pudło i rzucił się na niego łapiąc go za kołnierz.
    - Yutang, chcę zjeść twoją słodko-kwaśną wieprzowinę!


Późna jesień 2006

    Na Komisariacie w mieście S powołano nowy wydział: SCI.


    W końcu mieszkanie zostało posprzątane, a wykończeni pomocnicy poszli do domu. Zhan Zhao wziął prysznic i padł na łóżko. Był tak zmęczony, że nie miał siły się ruszyć.
    Bai Yutang wszedł do sypialni, niosąc zdjęcie w uroczej ramce i położył je na stoliku nocnym. Doktor spojrzał na zdjęcie i się roześmiał.
    - Dlaczego im je pokazałeś? To takie zawstydzające.
    Dowódca usiadł na łóżku i delikatnie przeczesał jego włosy.
    - Nie jest aż takie złe. Byłeś mój już ponad dwadzieścia lat temu.
    - Ale to ty byłeś panną młodą - powiedział Zhan Zhao siadając na łóżku.
    - To nie ma znaczenia - odparł Bai Yutang, delikatnie całując go w usta. - I tak na zawsze będziesz mój.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze