Advance Bravely [PL] - Epilog 5: Przysługa.

 

    Li Zhenzhen skrzywił się i zapytał:
    - Sugerujesz, że Xia Yao jest idiotą?
    - No raczej, w przeciwieństwie do ciebie. O co się tak złościsz?
    - Bo się z tym nie zgadzam. - powiedział Li Zhenzhen, klepiąc się w pierś. - Gdyby mistrz Xia nie udzielił mi lekcji uwodzenia, to nie miałbym teraz, tego, co mam. A ty z problemami sercowymi chcesz iść do Peng Ze’ego? Myślisz, że on pomoże ci je rozwiązać?
    Wang Zhi Shui chichotał, odpowiadając.
    - Hmm… Myślę, że będzie mu ciężko.
    - Sam widzisz. Zresztą to oczywiste, skoro to ja zwabiłem go w pułapkę, w którą z łatwością wpadł. To chyba jasne, kto się lepiej zna na związkach?
    - Oczywiście, że ty. Ale jeśli spotkasz się z Da Yu, to on nie będzie chciał z tobą rozmawiać, dlatego muszę poprosić o pomoc Peng Ze’ego.
    Wang Zhi Shui już zamierzał wejść do domu, ale Li Zhenzhen nie zamierzał tak łatwo się poddać i zablokował mu drogę.
    - Ej, nie dałeś mi dokończyć. To nie tak, że nie chcę ci pomóc, ale uważam, że lepiej, żebyśmy najpierw się nad tym zastanowili, a potem dopiero chodźmy do Peng Ze’ego.
    Wang Zhi Shui stwierdził, że to ma sens i spojrzał na niego, zamieniając się w słuch.
    Li Zhenzhen szybko przeanalizował sytuację i powiedział.
    - Jak mówiłem, zwabiłem Peng Ze’ego, który wpadł w moje sidła i tym samym udowodniłem, że jestem od niego inteligentniejszy. Ale to Xia Yao podsunął mi pomysł, jak go uwieść. I co ty na to?
    Wang Zhi Shui zmrużył oczy i spojrzał na niego podejrzliwie.
    - Uważasz, że w tych sprawach Xia Yao jest mądrzejszy od nas obu?
    Li Zhenzhen pstryknął palcami.
    - Właśnie tak!
    Wang Zhi Shui zaczął analizować. Skoro Peng Ze dał się złapać w pułapkę Li Zhenzhena, którą z kolei wymyślił Xia Yao… To oznacza, że Xia Yao na pewno zna się na związkach lepiej niż ta dwójka. Ale co z tego? Po chwili spojrzał na Li Zhenzhena i powiedział na głos wniosek, do którego doszedł.
    - Chcesz powiedzieć, że proszenie o pomoc Peng Ze’ego jest bez sensu?
    Li Zhenzhen uśmiechnął się i z emocji zacisnął pięść na swoim uroczym fartuszku.
    - Jeśli jesteś rozsądny, powinieneś się odwrócić i niech ten próg, na którym stoisz, będzie twoją linią startu, którą teraz przekroczysz. No dalej, raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa…
    - Raz, dwa twoja dupa! - krzyknął Wang Zhi Shui i złapał go za fartuch, odsłaniając małego przyjaciela Li Zhenzhena, który nagle i niespodziewanie został ukazany światu. Widząc go, Wang Zhi Shui miał ochotę przywitać się z nim srogim kopniakiem.
    - Ty draniu, jak śmiesz tak popisywać się swoim szczęściem.
    Li Zhenzhen szybko zakrył ręką krocze i wycofał się do domu, żeby ukryć się przed zbliżającą się w jego kierunku nogą. Nagle z głębi domu dobiegł surowy męski głos.
    - Wang Zhi Shui!!! Prosisz się o lanie?!!
    Chłopak rzucił się do ucieczki, zanim Peng Ze zdążył pojawić się w przedpokoju.


    Następnego dnia Xia Yao spotkał się z Wang Zhi Shuim, który był wściekły, załamany i musiał się wyżalić.
    - Specjalnie mnie sabotowałeś? Pewnie chcesz, żeby mój Da Yu nadal do ciebie wzdychał? Tęsknisz za czasami, kiedy się za tobą uganiał? Jesteś jak pies ogrodnika, sam nie zjesz, a drugiemu nie dasz… Jesteś taki podły…
    Xia Yao patrzył na niego z politowaniem.
    - Nie zmęczyłeś się, aby myśleniem?
    Wang Zhi Shui naburmuszył się i nic nie odpowiedział.
    Xia Yao wyciągnął telefon i włączył mu nagranie rozmowy z Xuan Da Yu’im.
    - Sam posłuchaj. - powiedział.
    - Niby po co, skoro już po wszystkim.
    Widząc nastawienie chłopaka, Xia Yao parsknął i pogłośnił dźwięk.
    - Może pojawią się nowe, nieoczekiwane fakty.
    Wang Zhi Shui zawahał się, ale przysunął się do telefonu i zaczął słuchać. Kiedy Xuan Da Yu nazwał go „idiotą”, Xia Yao spojrzał na jego reakcję. Ku jego zdziwieniu Wang Zhi Shui się zarumienił. A po chwili, nie mogąc się powstrzymać, powiedział ze wzruszeniem.
    - Zawsze mnie tak nazywa…
    Zimny dreszcz przebiegł po plecach Xia Yao. Oni faktycznie są dla siebie stworzeni.
    - Hej, chwila. - nagle Wang Zhi Shui zatrzymał nagranie. - Z kim rozmawia Da Yu?
    - To nowy artysta, z którym podpisał umowę.
    Twarz Wang Zhi Shui’ego zrobiła się blada. Nowy artysta? To nie może być…
    

    Tego dnia padał rzęsisty deszcz, który nie ustał nawet na chwilę. Gdy Xuan Da Yu wyszedł z firmy i zamierzał wsiąść do samochodu, zobaczył młodego mężczyznę, który podbiegł do niego z parasolką w dłoni i delikatnie dotknął jego ramienia. Deszcz i wiatr smagnęły tę przystojną twarz, nadając jej odrobinę rumieńców.
    -Prezesie Xuan, zepsuł mi się samochód. Podwieziesz mnie do domu?
    Xuan Da Yu nie odpowiedział, za to zaprosił go samochodu. Gdy odjechali, Wang Zhi Shui wyszedł zza rogu i otworzył parasol. Po chwili był już przy aucie młodzieńca i nie zauważył, żeby coś mogło się w nim zepsuć. To niemożliwe, że zepsuł się akurat w tym momencie. Najwyraźniej on coś knuje. Podły drań… Wang Zhi Shui zacisnął ze złości zęby. Skoro powiedziałeś, że masz zepsuty samochód, to proszę bardzo.
    Po chwili cztery koła były przebite, a powietrze szybko z nich schodziło. To za odwagę, że próbujesz mnie przechytrzyć.


    W samochodzie przystojny młody mężczyzna co chwilę zerkał na Xuan Da Yu’ego, który był zajęty przeglądaniem wiadomości w telefonie i miał bardzo ponurą minę.
    - Run, gdzie cię podwieźć? - zapytał kierowca.
    An Run złapał w lusterku jego spojrzenie i odpowiedział z uśmiechem.
    - Proszę najpierw odwieźć prezesa Xuana. Ja w sumie mieszkam niedaleko niego i nigdzie mi się nie spieszy.
    Xuan Da Yu nie zareagował, jakby nie słyszał tej krótkiej wymiany zdań.
    An Run ponownie na niego zerknął.
    - Prezesie Xuan, nie wie pan, gdzie podziewa się Zhi Shui? Zawsze trzymał się blisko ciebie?
    Xuan Da Yu nie miał ochoty rozmawiać na ten temat, dlatego próbował go spławić.
    - Ma swoje sprawy.
    - Och, coś sobie przypomniałem. Jakiś czas temu powiedział mi, że weźmie udział w programie rozrywkowym… Takim całkiem popularnym. Powiedział, że zaprosił go sam prowadzący i nie mógł odmówić.
    Mięśnie twarzy Xuan Da Yu’ego nagle się napięły.
    - Kiedy ci o tym powiedział?
    - Jakoś dwa tygodnie temu. - podkreślił An Run.
    Dwa tygodnie temu… Twarz mężczyzny spochmurniała, ponieważ według An Ru, Wang Zhi Shui rozmawiał na temat udziału w programie tydzień wcześniej, niż mu o tym powiedział. I chociaż jeszcze nie wziął tej całej sytuacji za pewnik, to był wściekły, że chłopak wykonywał jakieś ruchy za jego plecami.
    An Run widząc jego reakcję, ciągnął dalej.
    - Zazdroszczę mu, ze wszystkimi ma dobre relacje. Słyszałem, że poszedł na drinka z prowadzącym ten program. Chwila… Nie z samym prowadzącym, ale z jego młodszym bratem. Ech, gdybym miał takie znajomości, to już dawno zapewniłbym sobie stałe miejsce w branży.
    - Młodszym bratem?
    - Tak, słyszałem, że są do siebie podobni jak dwie krople wody.
    Xuan Da Yu ostatkiem sił powstrzymał się od wybuchu. An Run zauważył to i zadowolony z siebie postanowił dołożyć do pieca.
    - Zhi Shui jest niesamowity. Młodszy brat prowadzącego robi, co w jego mocy, żeby pojawił się w programie.
    Oczy Xuan Da Yuego płonęły, a An Run nakręcił się jeszcze bardziej, bo w myślach widział już tragiczny koniec Zhi Shuiego.
    - Zatrzymaj samochód! - krzyknął Xuan Da Yu, po czym zwrócił się do młodego przystojniaka. - Wysiadaj i złap sobie taksówkę.
    - Ale… - jęknął szczerze zaskoczony chłopak. Jednak grzecznie wysiał, gdy zobaczył gniew w spojrzeniu swojego szefa, którego oczy aż krzyczały. Lepiej się stąd zabieraj, bo jeśli zostaniesz, to na tobie wyładuje swój gniew!
    An Run stał na chodniku i nie mógł uwierzyć, że został wyrzucony z auta, za to siedzący w taksówce Wang Zhi Shui zaczął się śmiać, kiedy to zobaczył.
    An Run wyciągnął telefon i zadzwonił do swojego kierowcy.
    - Szybko, przyjedź w okolice stacji Fu Cheng Men i mnie odbierz. Masz na to 10 minut.
    - Panie An, bardzo mi przykro, ale samochód jest zepsuty. Właśnie przyjechała laweta. Proszę złapać taksówkę.
    - Niby jakim cudem się zepsuł! - krzyknął wściekły chłopak.
    - Nie wiem… ale wszystkie cztery koła są przebite. - odpowiedział kierowca.
    An Run był tak zły, że zaczął krzyczeć do telefonu, nie przejmując się, że wokół jest mnóstwo ludzi.
    - Co za skurwiel miał czelność dotknąć mojego auta?! Natychmiast poproś, żeby ktoś to sprawdził! I załatw mi kogoś, kto mnie stąd zabierze!
    Wang Zhi Shui słyszał wszystko, bo akurat taksówka, którą jechał stała na czerwonym świetle, niedaleko miotającego się młodzieńca. Zabiłoby cię, jakbyś sam wezwał sobie taksówkę? Naprawdę musisz o to prosić innych?
    Gdy zapaliło się zielone światło, Wang Zhi Shui powiedział do kierowcy.
    - Proszę spróbować wyprzedzić samochód, za którym jechaliśmy.


    Gdy samochód Xuan Da Yu’ego zbliżał się do jego domu, Wang Zhi Shui już tam na niego czekał. Był cały mokry i wyglądał jak siedem nieszczęść. Wyglądał, jakby stał tu kilka godzin i czekał, aż ktoś przyjdzie mu na ratunek i się nim zaopiekuje.
    Nagle samochód zwolnił i chłopak myślał, że zaraz otworzą się drzwi i zostanie wciągnięty do środka. Był pełen entuzjazmu, czuł, że swoim działaniem osiągnął więcej niż słowami, które wypowiedział. Był zadowolony, że jego plan się powiedzie, że za chwilę wsiądzie do samochodu Xuan Da Yu’ego. I kto by pomyślał, że to wszystko dzięki strugom ulewnego deszczu, w których stał i mókł…
    Nagle rozległ się głośny plusk. Samochód wjechał w dużą kałużę, z której woda bryznęła prosto na chłopaka, ochlapując go całego. Teraz, nie dość, że mokry, to jeszcze pokryty błotem, stał i patrzył, jak samochód go mija, a siedzący na tylnym siedzeniu Xuan Da Yu śmieje złośliwie.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***






   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze