Advance Bravely [PL] - Epilog 8: Rozbrajająca szczerość [18+].

 

    Wang Zhi Shui leżał w łóżku przez cały tydzień. Miał lekki wstrząs mózgu i ponadrywane mięśnie. Xuan Da Yu wynajął mu najlepszy pokój w szpitalu i zatrudnił dwie pielęgniarki, które opiekowały się nim 24 godziny na dobę.
    A pomimo tego chłopak nadal marudził.
    - To przez ciebie tak cierpię. Dlaczego sam się mną nie zajmujesz?
    - Ciesz się, że nie dostałeś ode mnie kilku dodatkowych ciosów.
    Kącik obitych ust chłopaka delikatnie się uniósł, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Xuan Da Yu się odezwał.
    - Myślisz, że nie wiem, co zrobiłeś? Tylko mi nie mów, że nie wiedziałeś, że to An Run ich wynajął. Znając ciebie, myślę, że jeszcze ich do tego zachęcałeś. Jesteś jedynym znanym mi idiotą, który wpada w pułapkę, którą sam zastawia. Zasłużyłeś sobie na to.
    Wang Zhi Shui zacisnął usta i uciekł spojrzeniem.
    - I jeszcze jedno. Masz tyle pieniędzy na koncie, mogłeś wynająć sobie pokój w każdym hotelu w mieście, a ty wprosiłeś się do domu Xia Yao i Yuan Zonga. Nękałeś ich swoimi problemami i zakłóciłeś domowy spokój. I jeśli źle cię traktowali, to wcale im się nie dziwię. Ciesz się, że są na tyle mili, że cię nie wyrzucili za drzwi.
    Wang Zhi Shui słysząc te słowa, zakrył twarz kołdrą.
    - Przestań się tak zachowywać! Za późno na wstyd!
    Po chwili chłopak zwinął się w krewetkę i zniknął cały pod kołdrą.
    - Zachowujesz się jak tchórz. - powiedział Xuan Da Yu nieco spokojniejszym tonem, patrząc na leżącego nieruchomo chłopaka. Odkrył jego twarz i dotknął go palcem w czoło.
    - Żyjesz jeszcze? Jeśli tak, to się odezwij.
    Wang Zhi Shui nie odezwał się, nawet jego oddech był ledwie słyszalny. Spojrzenie Xuan Da Yuego złagodniało, tak, jak ton jego głosu.
    - Oni naprawdę aż tak źle cię traktowali? Rozkazywali ci i karali cię, jeśli byłeś nieposłuszny?
    - Przecież sam się tak zachowujesz. - odpowiedział cichutko chłopak.
    - Nie porównuj mnie do nich. Łączą nas zupełnie inne relacje.
    - Co nas łączy?
    Xuan Da Yu nic nie odpowiedział, a Wang Zhi Shui ponownie zakopał się pod kołdrę.
    Po chwili jego twarz ponownie została odkryta, a Xuan Da Yu zwrócił się do niego z czułością.
    - Wstań, musisz zażyć antybiotyk.
    Wang Zhi Shui specjalnie się sprzeciwiał, a im bardziej Xuan Da Yu starał się go podnieść, tym mocniej i głębiej zakopywał się pod kołdrą. W końcu mężczyzna dał mu spokój, bojąc się, że tylko pogorszy jego stan.
    - Niech będzie. To moja wina. Nie byłem w stanie cię ochronić i pozwoliłem, żeby jakiś wredny kutas to wykorzystał.
    Słysząc to Wang Zhi Shui, wyłonił głowę spod kołdry.
    - To, co nas łączy?
    - Dam ci palec, a ty chcesz wziąć całą rękę?
    Chłopak uśmiechnął się i nagle wskoczył na niego i mocno go przytulił.
    - Złaź ze mnie! - krzyczał Xuan Da Yu, udając, że jest zły.
    Ale Wang Zhi Shui go nie puścił i na dodatek pocałował go w policzek.
    - Kurwa… - powiedział Xuan Da Yu. Dłużej nie wytrzymam. Pomyślał i objął go równie mocno, pozwalając mu ze sobą flirtować.
    Niestety tę miłą chwilę przerwał telefon. Wang Zhi Shui odebrał. Xuan Da Yu nie słyszał rozmowy, ale poczuł, jak ciało chłopaka zesztywniało i domyślił się, że stało się coś złego. A w jego przypadku musiało mieć to związek z jego matką.
    Li Chun Qing sprawiała mu zawsze sporo problemów, dlatego starał się o niej nie mówić. Ale tym razem, kiedy Xuan Da Yu zapytał go, co się stało, wydusił z siebie dwa słowa.
    - Moja mama.
    I wszystko już było jasne.
    Li Chun Qing skoczyła z dachu, zmarła na miejscu. Kiedy Wang Zhi Shui przyjechał do szpitala, w którym przebywała, ciało kobiety było już po sekcji zwłok, a lekarze podeszli do niego i poinformowali go o całym zdarzeniu. Chłopak bardzo spokojnie przyjął do wiadomości, że jego mama popełniła samobójstwo, ponieważ nie była w stanie znieść bólu i wciąż postępującej choroby.
    Poprosił personel szpitala, by zajęli się jej ciałem, a trzy dni później odbył się pogrzeb.
    Chłopak wrócił do rodzinnego miasta i najpierw odwiedził grób babci, a potem poszedł do domu, by odnaleźć swoje zdjęcia z dzieciństwa. Włożył je do kieszeni i wyszedł z tego pogrążonego w brudzie i chaosie domu. A potem wsiadł do auta, które na niego czekało i ruszył w stronę Pekinu.
    Podczas drogi milczał, a jego oczy wypełniła dziwnie przejmująca pustka. Był zagubiony, a jednocześnie, czuł, jakby zrzucił z barków ogromny ciężar.
    Xuan Da Yu był przyzwyczajony, że chłopak zawsze zachowywał się jak skończony wariat, dlatego teraz był kompletnie zdezorientowany. Zdawał sobie sprawę, że mając tak niewyparzony język, jest raczej kiepskim pocieszycielem, jednak nie był w stanie znieść tej przejmującej ciszy i w końcu się odezwał.
    - Spójrz na siebie. Jeszcze ktoś pomyśli, że byłeś wzorowym synem.
    Nagle atmosfera w aucie zrobiła się chłodna.
    - Przecież nie byliście sobie bliscy, a liczy się to, że nie zostawiłeś jej samej sobie.
    Wang Zhi Shui nie zareagował, a ponura atmosfera panująca w aucie sprawiała, że Xuan Da Yu czuł się coraz bardziej niezręcznie. Spojrzał na chłopaka i zobaczył, że coś wystaje mu z kieszeni. Sięgnął i wyciągnął zdjęcie. Był na nim mały Zhi Shui występujący na scenie. Miał spodenki w kwiatki i dwa kucyki, a na czole czerwoną kropkę, która swego czasu była bardzo w modzie. I jakoś tak wyglądał dość wyzywająco. Xuan Da Yu zaśmiał się i skomentował.
    - Tylko zobacz, jakim byłeś mięczakiem.
    - Mógłbyś dać mi spokój? - wydusił z siebie chłopak, spoglądając na niego obojętnym wzrokiem.
    Xuan Da Yu zamarł i zaniemówił.
    Gdy wrócili do domu, Wang Zhi Shui poszedł od razu do łazienki, żeby wziąć prysznic. W tym czasie Xuan Da Yu krążył obok drzwi niczym sęp. W końcu nie wytrzymał i zapukał, akurat w chwili, gdy chłopak był cały namydlony.
    - Wyłaź, chcę ci coś powiedzieć.
    - Tylko skończę.
    - Otwórz drzwi, powiem co mam do powiedzenia i będziesz mógł się wykąpać.
    - Po co ten pośpiech… - mruknął Wang Zhi Shui i cały w pianie poszedł otworzyć drzwi.
    Zauważył, że Xuan Da Yu jest trochę zdenerwowany.
    - Pamiętasz, pytałeś mnie, co nas łączy?
    - Pamiętam.
    - Jesteśmy rodziną.
    Kąciki ust chłopaka delikatnie drgnęły.
    - Co masz na myśli?
    - Rodzina to rodzina.
    Gdyby Xuan Da Yu powiedział to przed wypadkiem Li Chun Qing, albo na jej pogrzebie, wtedy Wang Zhi Shui wzruszyłby się do łez. Ale on powiedział to teraz i to dość nonszalanckim tonem, na dodatek w chwili, kiedy chłopak brał prysznic. Dlatego Wang Zhi Shui westchnął i pomyślał. Jak można być tak nieczułym?
    - Co tak patrzysz? Wracaj pod prysznic, bo wszędzie zostawiasz piane.
    Oczywiście po takim wyznaniu chłopak nie wrócił pod prysznic, wyszedł nagi, cały w bąbelkach z łazienki za Xuan Da Yu’im.
    - Co robisz? Nie drażnij mnie. - powiedział mężczyzna, wyczuwając, że coś jest na rzeczy.
    W odpowiedzi Wang Zhi Shui podszedł do niego i mocno go objął, przy okazji popychając go na łóżko.
    - Hej, bachorze! Nie wydurniaj się. Powiedziałem ci miłe słowo, a ty wariujesz! I nie ocieraj się tak o mnie… Ja…
    Wang Zhi Shui przywarł ustami do jego ust, zanurzając w nich język. Kiedy poczuł smak przyjemności, powoli się w niej zatracił. Wsunął rękę pod koszulę Da Yu’ego i zaczął pieścić jego skórę. Xuan Da Yu dorastał w bogatej rodzinie, niczego mu nie brakowało, dzięki temu jego skóra była gładka, jędrna i bardzo przyjemna w dotyku.
    Oddech mężczyzny zaczął przyspieszać, oplótł ręką szyję chłopaka i mocno go do siebie przytulił. Ciepło jego oddechu aż parzyło ucho Wang Zhi Shuiego, a jego głos stał się bardzo seksowny.
    - Odważysz się mnie uwieść?
    A czego mam się bać? Pomyślał chłopak, a jego smukłe dłonie powędrowały w stronę jego krocza. Xuan Da Yu wciągnął powietrze, a jego oczy zapłonęły z podniecenia, przewrócił Wang Zhi Shuiego i przygniótł go swoim ciałem.
    Oczywiście chłopak nie miał w sobie ani grama wstydu i otworzył swoje ciało na dotyk mężczyzny, który na nim leżał. Gdy poczuł, że jakiś fragment jego ciała został pominięty lub nie wystarczająco dopieszczony, nastawiał się, wskazując drogę zachłannym dłoniom i ustom. A gdy dostał, czego pragnął, jęczał i krzyczał jak szalony.
    - Aaaach… Tak… Właśnie tam… Tak mi dobrze…
    A Xuan Da Yu z jednej strony był coraz bardziej podniecony, z drugiej zawstydzony tym lubieżnym ciałem, wijącym się pod nim.
    - Hej, możesz się trochę uspokoić?
    - Jak mam to zrobić? - wyjęczał Wang Zhi Shui, naprężając klatkę piersiową i podstawiając mu swoje sutki pod nos. - No dalej, poliż mnie tutaj.
    Xuan Da Yu zaczął ssać i lizać jego nabrzmiałe sutki, a chłopak reagował na pieszczoty bardzo intensywnie. W końcu oplótł swoje nogi wokół jego pasa, co sprawiło, że obaj zadrżeli, czując, jak bardzo są twardzi.
    - Aaach… Aach… Aaach… - jęczał Wang Zhi Shui, a jeśli ktoś by ich teraz podsłuchiwał, pomyślałby, że chłopak zamierza zaśpiewać piosenkę My Fair Princess.
    Xuan Da Yu zakrył mu usta, udając zniesmaczenie. A tak naprawdę pragnął poczuć na swojej dłoni jego jęki, pragnął tego ciepła, które przepłynęło wokół jego palców, dzięki czemu czuł przyjemnie mrowienie i był coraz bardziej napalony.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***

A tu macie piosenkę wspomnianą wyżej 😂





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze