Advance Bravely [PL] - Rozdział 206: Przepiękny.

 

    - Z czego będziemy żyć?
    - Mam jeszcze cmentarz, pamiętasz?
    - I co z tego? Mam cię posiekać i zakopać każdy kawałek w innym kącie?
    - …
    Doskonale wiedział, że Yuan Zong nie wiązał swojej przyszłości z branżą pogrzebową. Cmentarz miał jeden cel, zrujnować inwestycję developerską Leoparda.
    - Powiedz, jakie masz plany? - mruczał Xia Yao, ciągle w niego wtulony.
    Mężczyzna klepnął go w pośladek.
    - Co powiesz na bar dla gejów? Mógłbyś być tam hostem.
    Xia Yao wynurzył się i spojrzał na niego seksownym wzrokiem.
    - Zamierzasz się mną dzielić?
    Yuan Zong owinął swoje palce wokół jego palców.
    - Nie mam zamiaru, ale miałbyś możliwość nauczyć się tam kilku nowych sztuczek, by później lepiej mnie obsłużyć.
    - A moje techniki nie są wystarczająco dobre?
    - Podstawy opanowałeś świetnie. A najbardziej zniewalający jest twój wygląd. Po operacji wyglądasz tak seksownie, że jak tylko cię widzę, mam ochotę się z tobą kochać. I wiem, że jeśli poproszę, dasz mi swój tyłek w każdej pozycji, dlatego tak się zastanawiam, czy będziesz kiedyś grzecznym chłopcem?
    Xia Yao poczuł, że nagle zaczęło swędzieć go całe ciało. Yuan Zong obawiał się trochę, że jeśli za bardzo go sprowokuje, zaraz zostanie zaatakowany, jednak ku jego zaskoczeniu, on tylko na niego patrzył z dziwnym smutkiem w oczach.
    I takim zachowaniem chłopaka zawsze się przejmował, gdy widział w jego oczach cień smutku, czuł, jakby ktoś dźgał go w serce.
    - Już dobrze, tylko żartowałem…
    Mężczyzna mocno go do siebie przytulił i pocałował go najpierw w usta, później musnął jego policzek, possał ucho i polizał jego szyję.
    - Nie jestem na ciebie zły, czasem nie mogę się powstrzymać, żeby się z tobą nie podroczyć… Za każdym razem, kiedy się kochamy, zwalasz mnie z nóg. Chcę tylko ciebie. Nikt inny nie ma tak pięknych, a zarazem wulgarnych ust. Ubóstwiam czuć je swoimi. Nikt nie ma tyłka, który mógłby tak jak twój ścisnąć mojego kutasa, tak cholernie mocno, że mógłbym umrzeć… Tak mocno mnie zasysasz, że czuję, jakby trawił mnie ogień…
    - Zboczuch… - wymamrotał Xia Yao, a Yuan Zong zaczął się śmiać, obejmując go jeszcze mocniej.
    Chłopak poczuł ulgę, ale wiedział, że problem nie zniknął.
    - Powiedz, tak na poważnie, masz jakieś plany?
    Yuan Zong zamyślił się i odpowiedział dopiero po chwili.
    - Jak coś wymyślę, to od razu ci powiem.


    Następnego popołudnia lekarz prowadzący leczenie Yuan Zonga, wyznaczył termin operacji. Nie był to prosty zabieg, dlatego sporo czasu zajęły same przygotowania. Ale w końcu Yuan Zong został zawieziony na salę operacyjną, przed którą czekał Xia Yao. Operacja zaczęła się o drugiej w południe. Była już trzecia rano i jeszcze nikt nie wyszedł z sali. Od kilku godzin nie jadł i nie pił, bo miał ściśnięty żołądek, nie czuł też zmęczenia, bo adrenalina buzowała mu w żyłach. Co chwilę pielęgniarki i sanitariusze uspakajali go, ale on zdawał się ich nie słyszeć.
    Wiedział, że ta operacja nie zagraża życiu Yuan Zonga i jeśli się nie uda, świat się nie zawali, jednak mimo wszystko, bardzo to przeżywał. Był spięty i nie spuszczał wzroku z lampki świecącej się nad drzwiami do sali, siedział w jednej pozycji przez kilka godzin. Nagle drzwi się otworzyły, wyszedł przez nie chirurg i pokazał chłopakowi kciuk w górę. Xia Yao poczuł, jak pot zalewa mu ciało, podejrzewał, że podobne emocje na pewno przeżywają mężowie, których żony zabierano na porodówkę.
    Kilka godzin później Yuan Zong wybudził się z narkozy.
    Chłopak siedział przy jego łóżku i delikatnie pukał go palcem w czoło.
    - W końcu się ocknąłeś, myślałem, że umrzesz tam na stole.
    - Dopóki twoja stokrotka jest świeżutka i pachnąca, mój ogórek nigdzie się nie wybiera.
    Chłopak zaczął się śmiać i ledwo z siebie wydusił.
    - Zboczuch.
    Xia Yao pomagał Yuan Zongowi tuż po operacji. Podtrzymywał go, gdy spacerowali korytarzem. Po takim obciążającym spacerze chłopak poczuł skurcz w łydkach, który promieniował bólem na całą nogę.
    Zaprowadził Yuan Zonga na salę, a sam wyszedł, żeby rozchodzić skurcz, niestety nic to nie pomogło. Po chwili mężczyzna pokuśtykał do drzwi i przez nie wyjrzał.
    - Co robisz? - zapytał, widząc chłopaka, stojącego przed salą.
    - Bawię się z tobą w chowanego.
    - Jeśli nie przyjedziesz, to wyjdę i siłą cię zaciągnę do środka.
    Ta opcja wydała się niezwykle kusząca. Małymi kroczkami zaczął się do niego zbliżać. Idąc w ten sposób, wyglądał zabawnie i sam zaczął się z siebie śmiać. Zadziornym wzrokiem spojrzał na mężczyznę i powiedział.
    - Wiesz, zmarzłem tu na zewnątrz…
    - To chodź do mnie.
    - Po co? - odpowiedział zaczepnie chłopak.
    Yuan Zong nie zamierzał się z nim wdawać w dyskusję, chwycił go i wciągnął do pokoju, po czym rzucił na łóżko, tak, że miał wypięty tyłek. Xia Yao pomyślał, że zaraz dostanie klapsa, dlatego się zakrył. Yuan Zong nie zamierzał go bić, złapał jego łydkę i zaczął ją masować.
    - Jesteś strasznie spięty.
    Chłopak cofnął rękę osłaniającą tyłek i od razu rozległo się ciche klapnięcie na jednym z jego pośladków. Xia Yao posłał mu przez ramie mściwe spojrzenie, a w odpowiedzi usłyszał ciepły śmiech Yuan Zonga. Kąciki jego ust momentalnie się uniosły i dopiero teraz poczuł się szczęśliwy, tak, jakby dopiero teraz do niego dotarło, że operacja się udała.
    Jednak nadal czuł, że jego mięśnie są sztywne po tylu godzinach oczekiwania pod salą operacyjną.
    - W sumie przekazanie firmy Tian Yan Qi’emu było mądrą decyzją.
    - Skąd ta nagła zmiana?
    - A tak sobie pomyślałem. Nie przejmuj się tym, teraz musisz odpocząć.
    Po tych słowach wskoczył do sąsiedniego łóżka, przykrył się kołdrą i zwinął się w kłębek, czując na sobie wzrok mężczyzny.
    Spojrzenie było tak intensywne, że wynurzył się spod kołdry i zapytał.
    - Powiedziałem coś złego?
    - Jesteś taki słodki.
    - Och… - jęknął chłopak. - Nie mów takich rzeczy tak niespodziewanie.
    Mówiąc to, nawet nie otworzył oczu, ale po chwili lekko je uchylił i utwierdził się, że Yuan Zong wciąż na niego patrzy.
    - O co ci chodzi? - zapytał.
    Mężczyzna pożerał go wzrokiem i zniżył głos, który zabrzmiał w uszach chłopaka bardzo seksownie.
    - Naprawdę… Jesteś cholernie uroczy.
    Xia Yao zmarszczył się i zapytał, próbując ukryć zawstydzenie złością.
    - A tobie co? Pogorszyło się?
    Po tych słowach zerwał z siebie kołdrę i wskoczył do łóżka Yuan Zonga.


    Kiedy pani Xia i jej przyjaciółki wylądowały w Las Vegas, poczuły się wolne, zupełnie, jakby wróciły do czasów swojej młodości. Jeździły na wycieczki i korzystały z innych atrakcji, szalały na zakupach i zajadały się najpyszniejszymi potrawami. I przez cały czas wspominały czasy, kiedy były piękne i młode.
    Podczas zakupów Wen Hui i Liu Tian wybrały dla swojej przyjaciółki skórzaną kurtkę. Kiedy pani Xia wyszła z przymierzalni, aż promieniała. Wyglądała pięknie, seksownie, nie tracąc nic ze swej zwykłej elegancji.
    Przyjaciółki prześcigały się w zachwytach.
    - Och, prawdziwego piękna czas nie zniszczy.
    Pani Xia przeglądała się w lustrze, cały czas odrobinę się wahając.
    - Nie wiem, czy mogę sobie na to pozwolić.
    - Oczywiście, że tak! - krzyknęła Wen Hui. - Wyglądasz modnie i stylowo.
    Liu Ting także ją wspierała.
    - Prosta, a zarazem klasyczna. Idealnie podkreśla dojrzałe piękno.
    Pani Xia sprawdziła cenę i aż wciągnęła powietrze. Kurtka kosztowała 3 tysiące dolarów, czyli 200 tysięcy juanów, a to, dla tak rozważnej i gospodarnej pani domu, było ciężkie do zaakceptowania.
    - Zapomnijcie, gdyby chodziło o 50 tysięcy juanów, jeszcze bym to rozważyła, ale ta kwota…
    Po chwili zobaczyła, jak ich tłumacz idzie z kurtką do kasy. Gdy wrócił, powiedział.
    - Proszę pani, pan Yuan nie chce pozwolić, by wydała pani choć jednego juana. On za wszystko płaci. Proszę się nie gniewać i o nic nie martwić.
    Zanim pani Xia zdążyła odpowiedzieć, jej przyjaciółki się wtrąciły.
    - Wspaniale! Czego pragnąć więcej, mając takiego adoptowanego syna?
    - Ach… Zwłaszcza że to adoptowany syn, gdyby mój biologiczny syn kupował mi ciuchy, byłabym w siódmym niebie.
    I tak było w każdym sklepie, do którego weszła pani Xia. Jeśli zatrzymała się dłużej, podziwiając jakąś rzecz, tłumacz od razu ją kupował, zgodnie z zaleceniami jej zięcia.
    Wen Hui i Liu Ting wychwalały go pod niebiosa, mówiąc, jaka z niej szczęściara. Chociaż pani Xia jeszcze go nie zaakceptowała, to sprawiało jej ogromną przyjemność, że przyjaciółki tak ją doceniały i wychwalały.
    Po zakupach pani Xia udała się do luksusowego spa, gdzie uwolniła się od zmęczenia. Po odprężających kąpielach i masażach poszła na makijaż, a na koniec razem z przyjaciółkami udała się na wykwintną kolację.
    W restauracji byli goście z całego świata, którzy w luźnej atmosferze ze sobą rozmawiali. Starszy, elegancki mężczyzna pożerał wzrokiem panią Xia.
    Wzniósł nawet toast na cześć jej urody.
    - Za piękną kobietę, której uroda cieszy me oczy.
    Pani Xia nie znała tego uroczego obcokrajowca. I jedyne, co mogla zrobić, to podziękować mu po angielsku.
    Po chwili mężczyzna podszedł do niej i zapytał.
    - Mogę prosić panią do tańca?
    Pani Xia przez chwilę się opierała, ale przyjaciółki dodały jej odwagi.
    - Idź, skoro cię zaprosił.
    Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i odpowiedziała mężczyźnie.
    - Tak.


    Gdy w jednej części Stanów Zjednoczonych pani Xia bawiła się, pławiąc się w luksusie, w innej części tego ogromnego kraju, jej syn ponownie stał się sługą.
    Od operacji palców Yuan Zonga minęło już dziesięć dni i teraz trwała rehabilitacja.
    Efekt operacji miał jeden poważny minus. Po ingerencji w kości, wstawanie i chodzenie było dla mężczyzny bardzo bolesne. Xia Yao codziennie z nim spacerował po korytarzu, a potem alejkami, między trawnikami.
    - Zwolnij trochę. - poprosił Yuan Zong.
    - Już, już.
    - Puszczam twoją rękę.
    - Dobrze, spróbuj zrobić sam, choć dwa kroki.
    Po takich spacerach Xia Yao był wykończony. I, oczywiście, musiał sobie trochę ponarzekać.
    - Też chcę pojeździć po Stanach i pozwiedzać.
    - Jeśli chcesz, to możesz dołączyć do swojej matki. Nie musisz przecież mi pomagać.
    I chociaż Yuan Zong powiedział te słowa niezwykle ciepłym i miłym głosem, jego mina sugerował coś zupełnie innego. Odważysz się odejść i mnie zostawić?
    Po wieczornym prysznicu, gdy już położył się do łóżka, Xia Yao czuł, że odpoczywa. Był wyluzowany i jak zawsze odpalił Ipada, żeby pobuszować w internecie. Nagle poczuł, że powietrze zrobiło się ciężkie. Odwrócił się w stronę łóżka obok i zobaczył Yuan Zonga, jak pali papierosa, chociaż w szpitalu panował zakaz palenia. Nagle się wzdrygnął, ale wiedział, że nic na to nie może poradzić. Dlatego wskoczył na jego łóżko i usiadł mu na kolanach. A kiedy mężczyzna rozsunął uda, usadowił się wygodnie między nimi. Oparł się na jego ramieniu i spojrzał na ekran laptopa, na którym pracował Yuan Zong.
    - Twoja matka przesłała zdjęcia.
    - Naprawdę? Chcę je zobaczyć.
    Yuan Zong kazał mu otworzyć skrzynkę mailową, gdzie w wiadomości było kilka zdjęć.
    Pierwszym zdjęciem, jakie otworzył, było to, na którym jego matka tańczy z obcokrajowcem. Kobieta zmieniła się tak bardzo, że ledwie ją poznał. Nie pamiętał, kiedy ostatnio widział ją w makijażu.
    Po chwili zerknął na Yuan Zonga z niepewnością w sercu. A kiedy odłożył laptopa, zapytał.
    - Myślisz, że wszystko będzie dobrze?

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze