Advance Bravely [PL] - Rozdział 213: Wystarczy.

 

    Następnego dnia rano Xia Yao przyszedł do pracy w podłym nastroju. Xiao Hui przyglądał mu się uważnie, aż w końcu zapytał.
    - Coś Yuan Zong cię ostatnio zaniedbuje.
    - No proszę, nawet ty zauważyłeś. - zaśmiał się chłopak.
    - No pewnie. Od jakiegoś czasu nie widzę, żeby po ciebie przyjeżdżał. Chyba jest zajęty, co?
    Xia Yao posmutniał i z bólem serca odpowiedział kumplowi.
    - Tak, jest zajęty moją mamą, z którą biega na spotkania dla kobiet w średnim wieku.
    - Może sam się zaczął starzeć? - zaśmiał się ironicznie Xia o Hui.
    Fakt, że mentalnie zachowuje się jak stary dziad, ale jego kutas jest w szczytowej formie. Tylko że odkąd je obiadki z moją mamą, to oboje kompletnie mnie ignorują. Aż ciężko uwierzyć, że kiedyś była między nimi niechęć. Kurwa, teraz są nierozłączni jak te cholerne papużki.
    - Jadę po fajki. - powiedział Xiao Hui. - Odbierz, jakby ktoś do mnie dzwonił.
    - Już otworzyli ten sklep koło nas?
    Xiao Hui klepnął się w udo.
    - Skąd. Zapomniałem ci powiedzieć, we wszystkich sklepach jest teraz remont i nikt nie wie, kiedy ponownie będą otwarte. Ech, ale to dziwne, że całkiem się zamknęli.
    - Pewnie wierzą, że jak otworzą sklepy, to sprzedaż ruszy pełną parą. - powiedział Xia Yao i rzucił mu paczkę papierosów. - Łap.
    - Dzięki.
    W porze lunchu Xia Yao wsiadł do auta i jeździł po okolicy, szukając miejsca, gdzie mógł kupić sobie coś do zjedzenia. Gdy wyjechał na główną ulicę przy komisariacie, usłyszał dziwny metaliczny dźwięk, dlatego zatrzymał samochód.
    Obok drogi była budowa i jeden robotnik, widząc zatrzymujący się samochód policyjny, ze strachu wypuścił z ręki dokumenty, jakie trzymał i patrzył z przerażeniem na Xia Yao.
    - Dlaczego wszystko w okolicy jest remontowane? - zapytał chłopak.
    - Tego nie wiem, ja pracuję tylko na tym puncie.
    Chłopak nie zawracając sobie tym głowy, odjechał.
    Minął kilka przecznic, ale nigdzie nie było miejsca, w którym miałby ochotę zjeść i nawet nie zauważył, kiedy dojechał do firmy Yuan Zonga, która pomimo zmiany szefa, miała ten sam szyld i nazwę.
    Ochroniarz na bramie rozpoznając jego samochód, uśmiechnął się i zawołał.
    - Może wjedziesz do środka?
    Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, brama się otworzyła, a on nie miał innego wyjścia, jak wjechać do środka. Była przerwa obiadowa i kursanci zmierzali tłumnie w stronę kantyny. Kilku z nich z ciekawością spoglądało w jego kierunku.
    Xia Yao nie znał żadnego z nich, zresztą wiedział, że wszyscy, których kojarzył, skończyli szkolenie w zeszłym roku, a teraz patrzył na grupę nowicjuszy.
    Gdy wszedł do budynku, zauważył, że zaszły pewne zmiany. W holu instalowano wielki ekran ledowy, gdzie puszczano filmiki ze szkoleń, przedstawiano sylwetki instruktorów i najlepszych rekrutów na przestrzeni lat. Odkąd Tian Yan Qi przejął firmę, robił, co mógł, żeby wiodła prym na rynku ochroniarskim. Nie miał takich kontaktów jak Yuan Zong, ale nadrabiał zaangażowaniem i pracowitością.
    W holu była też rzeźba przedstawiająca Yuan Zonga w pozycji strzeleckiej, wyglądał jak żywy. Xia Yao był coraz bardziej przerażony. Miej litość, Tian Yan Qi, ale cię poniosło!
    Chłopak podszedł do rzeźby i jej dotknął, bo widząc tę śliczną buźkę, miał ochotę poszarpać za te policzki.
    Po chwili tak się zapatrzył, że kompletnie odpłynął. Wyrzeźbiony mężczyzna był przepiękny, jego spojrzenie było przenikliwe, a ręce i głowa dawały wrażenie, że za chwilę się poruszą. To jest idealna kopia mojego męża.
    Xia Yao uśmiechnął się i objął rzeźbę, nie spodziewając się, że wpakuje się przez to w kłopoty.
    Nagle pojawił się ochroniarz strzegący posągu. Był nowy i pierwszy raz widział Xia Yao na oczy. Już wcześniej zauważył, że policjant gapi się na posąg Yuan Zonga i robi sobie z nim zdjęcia, zupełnie nie przejmując się otaczającym go tłumem ludzi. Ma koleś jaja.
    W sumie stwierdził, że może przymknąć oko na te zdjęcia, bo nie uśmiechało mu się zadzierać z funkcjonariuszem policji. Ale on zaczął obejmować rzeźbę, a ona przecież kosztowała fortunę. Jeśli coś się stanie, to kto za to zapłaci?
    - Hej, co ty robisz? - zawołał.
    Xia Yao odwrócił się i zobaczył zbliżającego się ochroniarza.
    - Nie dotykaj rzeźby, słyszysz?
    - Przepraszam, to było niestosowne z mojej strony. - odpowiedział Xia Yao i się uśmiechnął.
    Ochroniarz odepchnął go i zaczął wycierać dotknięte przez niego miejsca, po czym zmierzył go surowym wzrokiem i powiedział.
    - Że też mamy tak bezczelnych policjantów.
    Xia Yao się zdenerwował i nie zamierzał siedzieć cicho.
    - Naprawdę ten komentarz był konieczny? To nie origami, nie rozsypie się od byle dotknięcia.
    Ochroniarz nie odpuszczał i powiedział.
    - A co ty możesz wiedzieć? To nasz anioł stróż, założyciel firmy. Nasz szef może na niego spojrzeć za każdym razem, kiedy tędy przechodzi. To nie jest ktoś, kogo możesz dotknąć, kiedy najdzie cię na to ochota.
    Anioł stróż? To już przesada. Pomyślał Xia Yao. Mój drogi Yan Qi, zdecydowanie masz obsesję na punkcie Yuan Zonga. Pewnie jeszcze palisz kadzidło przy tej rzeźbie we wszystkie najważniejsze święta w roku.
    Tymczasem ochroniarz mówił dalej, jak nakręcony.
    - To nie jest zwykła rzeźba, jest w niej siła ducha. A przez twoje wędrujące ręce nasz silny duch może zostać zniszczony.
    Xia Yao miał wrażenie, że słyszy Tian Yan Qi’ego. Uśmiechnął się pod nosem i nic nie odpowiedział. Gdy ruszył w stronę drzwi, ochroniarz dodał.
    - Ta rzeźba kosztowała milion juanów. Możesz sobie pozwolić na rekompensatę, gdyby uległa zniszczeniu?
    A żeby cię. Po cholerę tak ujadasz! Tego już nie wytrzymał i powiedział.
    - Nie stać mnie na rekompensatę pieniężną, ale mogę o to poprosić pierwowzór.
    Ochroniarz był zaskoczony, ale po chwili odpowiedział ze złością.
    - Masz mnie za głupka? Skoro znasz Yuan Zonga, to po co robisz sobie zdjęcia z jego rzeźbą?
    Zanim doszło do rękoczynów, do akcji wkroczył Shi Tianbao, który zobaczył kłócących się mężczyzn. Złapał za ramię Xia Yao i powiedział.
    - Xia Yao, wieki cię nie widziałem. Yuan Zonga nie było w firmie od zakończenia szkolenia w zeszłym roku.
    - Nie szukam go. A jak już o nim mówimy, słyszałeś, co się stało z jego stopami?
    Ochroniarz patrzył na nich zaskoczony.
    - Znacie się?
    - Co za pytanie. - powiedział Shi Tianbao i dodał, klepiąc Xia Yao po ramieniu. - To członek rodziny Yuan Zonga.
    Rodzina…? Ochroniarz momentalnie skulił się w sobie i spokorniał. Uśmiechnął się nieśmiało i powiedział.
    - Przepraszam, nie wiedziałem, że naprawdę go znasz…
    Xia Yao był szalenie zadowolony, że został przedstawiony jako członek rodziny Yuan Zonga, dlatego odpowiedział z uśmiechem.
    - Nic się nie stało.
    Ochroniarz pożegnał się i odszedł w cień, mamrocząc pod nosem.
    - Są rodziną, a i tak robi zdjęcie jego rzeźbie. Oszalał.
    Xia Yao porozmawiał chwilę z Shi Tianbao i poszedł do gabinetu Tian Yan Qi’ego.
    Chłopak akurat jadł obiad w swoim biurze i uśmiechnął się na widok Xia Yao jak zawsze szczerze i z sympatią. Gdy zobaczył, że ma gościa, wyłączył film, który właśnie oglądał.
    - Co cię tu sprowadza?
    Xia Yao rozejrzał się po gabinecie i usiadł na krześle naprzeciwko niego.
    - Wpadłem z wizytą, jak leci?
    - Jestem pod wrażeniem. - powiedział Tian Yan Qi, pokazując ekran i ponownie włączył film. Uśmiechał się co chwilę, zajadając obiad.
    Xia Yao pochylił się i zerknął w ekran.
    - Co oglądasz?
    - Zagubiony w Tajlandii.
    - O rany, nie masz dość Leoparda? Jak możesz oglądać ten film?
    Tian Yan Qi roześmiał się i odpowiedział.
    - Sprawia mi niesamowitą radość widok Huan Bo pobitego na kwaśne jabłko.
    Xia Yao bacznie mu się przyjrzał.
    - Jak tak na ciebie patrzę, to z tą blizną przypominasz Wang Bao Qianga, zwłaszcza gdy się uśmiechasz.
    - Weź mnie nie strasz. - chłopak przewrócił oczami.
    Xia Yao zachichotał i zaciągnął się zapachem jedzenia.
    - To z kantyny?
    - Jedzenie jak zawsze jest całkiem dobre. Chcesz spróbować?
    Tian Yan Qi nakarmił Xia Yao kilkoma kęsami gulaszu z kurczaka, które ten zjadł ze smakiem.
    - Nie czujesz się nieswojo, kiedy cię karmię? - zapytał.
    - Trochę tak, ale jestem strasznie głodny. - odpowiedział szczerze Xia Yao.
    - …
    Xia Yao przyjął jeszcze kilka kęsów, a potem poprosił Tian Yan Qi’ego, żeby zamówił dla niego jedną porcję i po chwili razem cieszyli się posiłkiem.
    - Jeśli będziesz miał ochotę, to odwiedzaj nas, kiedy chcesz.
    Xia Yao przytaknął.
    - Dobry z ciebie chłopak, mam jednak nosa do ludzi.
    - Yuan Zong… On już wie, co zamierza robić?
    - Myślę, że pewnie ma kilka opcji. Ale lepiej, żeby jeszcze przez chwilę odpoczął. Powinien spokojnie poczekać. Pieniądze ze sprzedaży działki wystarczą, żeby zapewnić mu godne życie na lata. A jeśli nie znajdzie pracy, zaopiekuję się nim.
    Xia Yao powiedział to z ogromną pewnością siebie, co zrobiło wrażenie na jego rozmówcy.
    - Masz rację.
    Gdy zjedli, Xia Yao wytarł usta i zapytał.
    - A co z działką, już została sprzedana?
    - Jeszcze nie. Leopard wysłał swoich ludzi, którzy próbują negocjować cenę. Na tę chwilę działka nadal jest własnością firmy, ale jak tylko zostanie sprzedana, pieniądze trafią na konto Yuan Zonga.
    Co za przebiegły lis, żeby tak odwlekać sprzedaż działki. Pomyślał Xia Yao.
    - Nie było łatwo dokopać Leopardowi. Ma teraz problem, bo nie może sprzedać swoich apartamentów. Zaoferował nam tak małą kwotę, że to aż śmieszne. Niech śni dalej, że kupi za to naszą działkę. Wycisnę z niego, ile się da, w przeciwnym razie nie nazywam się Tian Yan Qi. Na tę chwilę odrzucam każdą jego ofertę i czekam, aż zacznie płakać, gdy w końcu pieniądze zaczną mu się kończyć.
    Oczy chłopaka zabłysły złowrogo na samą myśl o Leopardzie.
    - Aż tak go nienawidzisz? - zapytał Xia Yao żywo zaciekawiony.
    - W sumie nie. To dzięki niemu stałem się tym, kim jestem. A jak mam ochotę kogoś podręczyć, to on świetnie się do tego nadaje. Widok jak jest zdesperowany, sprawia mi ogromną radość. Jak mam zły nastrój to jedynie muszę sobie przypomnieć twarz Huang Bo i już mi lepiej.
    - …
    Po chwili Tian Yan Qi się uspokoił i dodał już bez ekscytacji.
    - Tylko mnie źle nie zrozum. Nie jestem psychopatą ani jakimś obsesyjnym szaleńcem. Kiedy go widzę, naprawdę humor mi się poprawia, a to chyba lepsze niż uczucie nienawiści.
    Xia Yao przyznał mu rację. W sumie sam czuł się dobrze, widząc go w takiej formie, dlatego kamień spadł mu z serca.
    - Coraz lepiej wyglądasz. - powiedział Xia Yao.
    Tian Yan Qi dotknął twarzy i odpowiedział.
    - Rany już się prawie wygoiły. Niedługo będę mógł pojechać do Korei na operację.
    Xia Yao chętnie podzielił się z nim swoją wiedzą w tym temacie.
    - Znam świetnego lekarza, który specjalizuje się w odwzorowaniu twarzy celebrytów. Jeśli będziesz tym zainteresowany, daj znać, skontaktuję cię z nim.
    Tian Yan Qi zmrużył oczy i spojrzał na niego.
    - Nie mów, że to ten lekarz, który operował Leoparda?
    - Jest bardzo zdolny.
    - Nawet o tym nie myśl. Kto wie, w kogo mógłby mnie zmienić, na przykład w takiego Wang Bao Qianga.
    - To nie byłoby trudne. - zaśmiał się Xia Yao.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***






   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze