Advance Bravely [PL] - Rozdział 214: Skandal.

 

    Dzień przed urodzinami Xia Yao, Yuan Zong wyszedł z dość niespodziewaną propozycją.
    - Zjedz dziś ze mną kolację.
    Xia Yao promieniał od środka. Czyli jednak pamiętasz? Chociaż tak bardzo się z tym kryłeś?
    Każde urodziny chłopak spędzał z matką. Zwykle nie chciała, żeby wychodził, bo wiedziała, że znajomi upiją go do nieprzytomności, a będąc w takim stanie, nie wiadomo, co by zrobił. Świętowali więc w rodzinnym gronie, jedząc uroczystą kolację.
    - Obawiam się, że mamie to nie będzie pasować.
    - To zapytaj o pozwolenie.
    - Dobra. Wybadam grunt i dam ci znać.
    - Przy okazji powiedz jej, że zostaniesz u mnie na noc.
    Xia Yao starał się zachować spokój, ale z podekscytowania czuł, że kręci mu się w głowie.
    - Będzie ciężko, ale zrobię co w mojej mocy.
    Kiedy wrócił do domu, jego mama była w swoim pokoju, a wokół niej leżało mnóstwo prezentów. Usiadł przy niej i podniósł jedno pięknie opakowane pudełko. W zeszłym roku nie dostałem od niej prezentu, ale chyba w tym roku coś dla mnie przygotowała. Tylko że wyjdę na okropnego syna, jeśli nie zjem z nią dzisiaj obiadu.
    Z zadumy wyrwał go głos matki.
    - Odłóż to pudełko, jest moje, nie próbuj go otworzyć, sama sobie poradzę.
    Och, racja… Chłopak zawstydził się. Czyli to nie dla mnie…
    Poszedł do kuchni i zobaczył, że nie ma nic do jedzenia. Nawet lodówka świeciła pustkami.
    Mama zamierza jeść poza domem… Pomyślał. W sumie to może lepiej, jak już zjemy, to pojadę spotkać się z Yuan Zongiem.
    Wrócił do pokoju matki i chwycił kolejne pudełko.
    - Mógłbyś tego nie dotykać? Odłóż to!
    Po chwili kobieta pozbierała wszystkie paczuszki.
    A on patrzył na nią i wiercił się niespokojnie. Kobieta spojrzała na niego zirytowana.
    - Przesuń się i przestań się tak wiercić!
    Xia Yao w końcu zebrał się w sobie i zapytał.
    - Mamo mogę zjeść poza domem?
    Myślał, że zobaczy zawód na jej twarzy, ale ku jego zaskoczeniu kobieta kompletnie się nie przejęła jego słowami.
    - A spodziewasz się, że zrobię ci kolację? Nie mam zamiaru.
    Xia Yao postanowił kuć żelazo, póki gorące.
    - A mogę zjeść kolację z Yuan Zongiem?
    Pani Xia odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.
    - To tylko kolacja, nie interesuje mnie, z kim ją zjesz.
    - Jesteś dziś taka ugodowa, to dziwne.
    - Dziwne? A kiedy byłam wobec ciebie surowa? Wolę, żebyś jadł na mieście, bo wtedy nie muszę dla ciebie gotować. I sama mogę zjeść to, na co mam ochotę. Męczy mnie to ciągłe opiekowanie się tobą.
    Xia Yao nie był do końca przekonany, skąd u niej taka zmiana, ale zamierzał iść na całość.
    - Czyli nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli nie wrócę do domu na noc?
    - Skąd. Im rzadziej będziesz spał w domu, tym będę mieć mniej prania. - powiedziała kobieta, zakładając płaszcz.
    Te słowa jakoś wcale go nie ucieszyły. Coś za łatwo poszło. Przecież jestem jej dzieckiem, powinna świętować moje urodziny.
    - Mamo, ale wiesz, jaki dzień jest jutro? Nie musisz się tak zachowywać.
    - Co w jutrzejszym dniu jest takiego specjalnego?
    O nie! Zapomniała o moich urodzinach! Gdybym wiedział, że tak będzie, to bym do niej zadzwonił i nie martwiłbym się tak tą rozmową.
    Jednak po chwili namysłu, popsuł mu się nastrój. Mama już się mną nie przejmuje? Na szczęście mam Yuan Zonga, który na pewno nie zapomniał o moich urodzinach. Mój ulubiony makaron z jajkiem i kieliszek wina, to mi wystarczy, zwłaszcza że zjemy razem.
    Z wielką nadzieją pojechał do domu Yuan Zonga i zastał go w drzwiach wejściowych.
    - Co ty tutaj robisz? - zapytał mężczyzna ze stoickim wyrazem twarzy, do którego chłopak zdążył się przyzwyczaić.
    - Zrobiłeś już obiad?
    - Wszystko gotowe, możesz sobie odgrzać?
    Xia Yao poczuł się skonsternowany. Najpierw jego mama zapomniała o jego urodzinach, teraz Yuan Zong prosi, żeby sam zjadł obiad. Wszedł do domu i powłóczystym krokiem udał się do kuchni. Na stole nie było świec ani wina, kompletnie nic. Przecież jutro są moje urodziny, mógłby chociaż zjeść razem ze mną. Rozejrzał się dookoła i zapytał.
    - Nie ugotowałeś jajek?
    - Myślałem, że nie będziesz miał na nie ochoty.
    Xia Yao prawie się rozpłakał, bo nawet nie mógł zjeść swojej wymarzonej urodzinowej potrawy.
    - A jest makaron? Też nie ugotowałeś?
    - A chcesz? W takim razie zaraz ci zrobię.
    - Nie, przestań. - powiedział chłopak. - Zjem to, co jest.
    Xia Yao usiadł do stołu z ponurą miną. Yuan Zong postawił na stole białe wino, ale napełnił tylko swój kieliszek, z którego się napił.
    - Nie pijesz? - zapytał chłopaka.
    - Nie mam ochoty. - burknął Xia Yao.
    - Zamierzasz patrzyć, jak się upijam?
    Tak, właśnie to będę robił. Rany, przestań w końcu się zgrywać.
    Yuan Zong pił, jadł i prowadził z Xia Yao miłą rozmowę, tak, jak to zwykle mieli w zwyczaju. Chłopak miała nadzieję, że on nagle wstanie i zaskoczy go prezentem niespodzianką.
    Jednak skończyli jeść i nie wydarzyło się nic specjalnego. Dlatego Xia Yao postanowił wybadać grunt.
    - Kilka dni temu byłem w twojej firmie, a raczej w firmie twojego byłego kochanka.
    Yuan Zong nie zareagował na „byłego kochanka”, być może był już odrobinę wstawiony. Spojrzał chłopakowi w oczy i zapytał.
    - I co w związku z tym?
    - On nadal o tobie myśli. W holu postawił twoją rzeźbę za milion juanów. Wygląda zupełnie jak ty.
    Yuan Zong zażartował.
    - A w sypialni trzyma podobną do mnie dmuchaną lalkę, może pójdziesz sprawdzić.
    Oczy chłopaka zapłonęły z zazdrości. Chwycił się stołu, który aż zaskrzypiał.
    - Przewrócę ten stół, jeśli nie przestaniesz się wydurniać.
    - Nie masz tyle siły.
    Chłopak zaparł się i spróbował go podnieść, ale stół ani drgnął. Chwycił talerz i zamierzał nim rzucić, ale Yuan Zong go przechwycił.
    Xia Yao gotował się ze złości. Spojrzał na niego i coś sobie uświadomił. Zmierzył go uważnym przenikliwym spojrzeniem, po czym wycedził przez zaciśnięte wargi.
    - Próbujesz mnie zdenerwować?
    - Oczywiście. Odkąd oddałem firmę, nie było mnie tam, skąd mam wiedzieć, co się w międzyczasie wydarzyło.
    - Nie o to mi chodzi. Mówię o dzisiejszym wieczorze. Próbujesz wywołać kłótnię.
    - Wcale nie?
    - Kłamca!
    - Kiedy cię okłamałem?
    Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Xia Yao był zdeterminowany i zamierzał udowodnić Yuan Zongowi, że z nim pogrywa, jednak poddał się pod intensywnym spojrzeniem mężczyzny.
    On też zapomniał. Kurwa, dlaczego ty też…
    Chociaż, prawdę mówiąc, nie miał podstaw do złości, w końcu jego urodziny były dopiero jutro, ale uważał, że chociażby z tego powodu, Yuan Zong powinien zachować się nieco inaczej. Był też zły na siebie, że jest facetem, a tak bardzo przejmuje się swoimi urodzinami.
    Nagle przypomniał sobie słowa Tian Yan Qi’ego i zaczął zastanawiać się, jaki Yuan Zong ma plan na przyszłość.
    - Wiesz, że działka nadal nie została sprzedana?
    Yuan Zong westchnął.
    - Tak są pewne problemy.
    - Co masz na myśli?
    - Osoba, która pomogła mi w transakcji, mnie szantażuje. Jeśli rozpowszechni plotki, w jaki sposób zdobyłem działkę, mogę mieć problem z jej sprzedażą, a razem z tym firma Tian Yan Qi’ego wpadnie w kłopoty.
    Kiedy chłopak to usłyszał, nagle przestał cieszyć się posiłkiem. Ta działka była dla Yuan Zonga zabezpieczeniem na przyszłość, nie chciał nawet myśleć, że mógłby ją stracić. Miał nadzieję, że wszystko da się wyjaśnić.
    Yuan Zong wypił kolejny kieliszek wina i powiedział.
    - Nie martw się, w końcu jestem twoim mężem. Mogę wrócić do pracy w ochronie, a wtedy będę w stanie cię utrzymać.
    Xia Yao wiedział dobrze, że co innego być szefem świetnie prosperującej firmy ochroniarskiej, a co innego być szeregowym ochroniarzem. Nieważne, ile by pracował, nie wyrówna różnicy w wynagrodzeniu.
    - Spokojnie, zrobię wszystko, żeby ci pomóc.
    Yuan Zong nie odpowiedział, tylko wypił kolejny kieliszek wina.
    - Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
    - …
    Wiedział, że Yuan Zong nigdy się nie skarżył i pewnie nic by mu nie powiedział, gdyby nie tych kilka kieliszków wina.
    W zaistniałych okolicznościach Xia Yao nie zamierzał przejmować się swoimi urodzinami. Ale gdzieś w głębi duszy nadal wierzył, że Yuan Zong nagle się roześmieje i krzyknie „żartowałem”, po czym wręczy mu prezent. Niestety, zamiast tego mężczyźnie urwał się film.
    Xia Yao był rozgoryczony.
    - A żeby cię! Cholera! Zejdź mi z oczu! - psioczył pod nosem, ciągnąc go do łóżka.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***






   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze