SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 95: Nieoczekiwany zwrot akcji

 

    Kiedy Bai Yutang i Zhan Zhao wrócili do biura SCI, wszyscy już na nich czekali. To odrobinę zaskoczyło dowódcę, bo myślał, że trochę im zajmie sprawdzenie miejsc zbrodni pozostałych szefów gangów.
    - Już wróciliście? - zapytał i spojrzał na nich nieco zirytowany.
    Ma Han wzruszył ramionami i odpowiedział:
    - Z wyjątkiem Chen Jie z Okręgu Wschodniego, która była skłonna z nami porozmawiać, we wszystkich pozostałych okręgach szarpią się o wybór szefa i nikt nie chciał z nami współpracować. Dlatego odbiliśmy się od ściany i wróciliśmy.
    Bai Yutang skinął głową ze zrozumieniem, po czym sięgnął po mapy kanałów, które przekazał mu Jiang Ping. Poszedł do sali narad i rozłożył je na stole, a następnie zaczął się im przyglądać.
    - Na tym obszarze te podziemne tunele mają dość skomplikowaną strukturę. - powiedział Zhan Zhao patrząc na mapy.
    - W pobliżu miejsc, gdzie zamordowano szefów mafii są wyjścia z tuneli - powiedział Bai Yutang, po czym wziął czerwony długopis i zaznaczył miejsca zbrodni.
    - Yutang, myślisz, że te sprawy są ze sobą powiązane? - zapytał doktor. - Czy to tylko zbieg okoliczności?
    W tym momencie na salę wszedł Gongsun.
    - Sprawdziłem odcisk palca. Nie mamy go w bazie. A ten zabawkowy pistolet musiał być kupiony dawno temu.
    - Spójrz na ten - powiedział dowódca dając mu owinięty w chusteczkę plastikowy pistolet znaleziony w kanale.
    Gongsun obejrzał go i powiedział zaskoczony.
    - Jest bardzo podobny.
    - Myślisz, że pochodzą z tego samego miejsca? - zapytał Zhan Zhao.
    Gongsun długo przyglądał się zabawce, aż w końcu odparł:
    - Tak, myślę, że tak.
    - Skąd ta pewność? - zapytał Bai Yutang.
    - Na pistolecie z miejsca zbrodni są widoczne ślady po farbie. Na tym też są, o tu - wskazał Gongsun, po czym spojrzał na dowódcę. - Skąd go wziąłeś?
    - Najprawdopodobniej został wyrzucony na wysypisko śmieci. - Bai Yutang wskazał na mapę i pokazał miejsce, gdzie byli razem z Zhan Zhao. I faktycznie tuż obok było wysypisko.
    - To ja idę i dokładniej mu się przyjrzę - powiedział Gongsun i poszedł do siebie zabierając pistolet.
    Bai Yutang zlecił Zhang Longowi i Wang Chao, żeby pojechali na wysypisko śmieci i popytali okolicznych mieszkańców, czy widzieli kręcącego się tam mężczyznę z brodą.
    - Facet z brodą? - zapytał zdziwiony Zhao Hu. - Szefie, skąd masz tę wskazówkę?
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie, po czym opowiedzieli o wieczorze koncertu Qi Le, o Nocnym Mścicielu, a na koniec pokazali zdjęcie znalezione na policyjnym parkingu.
    Wszyscy uważnie słuchali, na koniec odezwał się Ma Han.
    - Skoro wychodził ze stadionu, kiedy my na niego wchodziliśmy, to znaczy, że był tam przed rozpoczęciem koncertu.
    Ktoś z obsługi? To pytanie pojawiło się w głowach wszystkich na sali.
    Ma Han i Zhao Hu pojechali zbadać ten trop i zapytać na stadionie, czy kojarzą brodacza. Chwilę później pozostali członkowie SCI wrócili do swoich biurek, a dowódca zauważył, że Zhan Zhao wpatruje się w zdjęcie leżące na stole.
    - Kotek, co się dzieje?
    - Wiesz… - Doktor zmarszczył brwi, wyjął długopis i zaczął przepisywać słowa zapisane na odwrocie zdjęcia.
    Po chwili podniósł głowę i powiedział:
    - Yutang, te słowa napisało dziecko.
    - Co? - dowódca był zaskoczony. - Jesteś pewien?
    Zhan Zhao skinął głową.
    - Pismo dorosłej osoby jest bardziej wyraźne, nacisk na długopis jest większy i charakter pisma ma już ściśle określony styl, a tu wszystko jest takie chwiejne.
    Nagle do biura weszły dwie osoby. Bao Zheng, a za nim szef jednostki do zwalczania przestępczości zorganizowanej, Lan Chenglin. Doktor mrugnął do Bai Yutanga, bo wyglądało na to, że będą musieli oddać sprawę. Dowódca zmarszczył się z niezadowolenia, ale nic nie powiedział. Bao Zheng podszedł do nich.
    - Nie musicie się już zajmować śledztwem w sprawie zamordowania szefów gangów. Przekażcie sprawę jednostce zwalczania przestępczości zorganizowanej.
    Bai Yutang wzruszył ramionami.
    - To sprawa seryjnego mordercy, a nie rozgrywek między gangami.
    Lan Chenglin uniósł kącik ust w uśmiechu.
    - Kapitanie Bai, przykro mi to mówić, ale bazując na posiadanych dowodach, ta sprawa wcale nie jest tak prosta, jak ci się wydaje. Z uwagi na jej wagę nie mogę za wiele powiedzieć, za to proszę o szybkie przekazanie wszystkich danych, jakie do tej pory zebraliście.
    Lan Chenglin miał niespełna 30 lat i od wielu lat był szefem swojej jednostki. Był dumnym i znanym policjantem. I chociaż Bai Yutang był od niego młodszy, to jednak przewyższał go we wszystkim, dlatego też nie był w stosunku do niego zbyt miły. Spojrzał na Bao Zhenga i kiedy zobaczył, jak porozumiewawczo kiwa mu głową, poprosił Jiang Pinga, żeby przyniósł wszystkie akta sprawy i przekazał je Lan Chenglinowi. Gdy ten dostał to, po co przyszedł, pożegnał się i opuścił biuro.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na komendanta czekając na wyjaśnienia.
    - Nie gapcie się tak na mnie. Ostatnio uciekł Taber i według wiarygodnych źródeł nie opuścił jeszcze kraju. I podobno Leonard przysłał tu kogoś. A to oznacza, że rozpoczęła się walka o strefy wpływów.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie, ale nic nie powiedzieli.
    - Trzymaj. - Bao Zheng wręczył dowódcy czek.
    - O rany! - Bai Yutang był oszołomiony ilością zer. - Komendancie Bao! Co to jest? Jakaś premia?
    - Nie żartuj. To nie dla ciebie, tylko na dom dziecka. - Bao Zheng zmierzył go ostrym spojrzeniem, po czym zwrócił się do Zhan Zhao. - Lu Fang zaangażował się w zbiórkę pieniędzy na sierociniec. Możesz je im przekazać. A jeśli chodzi o sprawę, to już nie jest wasz problem.
    Po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Jednak zatrzymał się przy drzwiach, by ich ostrzec.
    - Jednostka do walki z przestępczością zorganizowaną i Interpol działają razem. Nie mieszaj się w to. - Ostatnie zdanie było skierowane do Bai Yutanga. - I pilnuj swoich ludzi.
    Gdy wyszedł, dowódca spojrzał na Zhan Zhao, bo obaj czuli się nieco zdezorientowani.
    - Czyli… tak po prostu zabrali nam sprawę? - zapytał Bai Chi patrząc na mapę.
    - Mamy się nie mieszać - uśmiechnął się doktor. - Ale możemy zbadać ten trop.
    - Ale komendant Bao właśnie… - odezwał się z pewną dozą nieśmiałości Bai Chi.
    - Powiedział, że mamy się nie mieszać do sprawy zabójstwa szefów gangów - powiedział dowódca klepiąc go po głowie. - Zajmiemy się sprawą Nocnego Mściciela. - Po tych słowach wręczył czek Zhan Zhao i odszedł od stołu. Wziął kluczyki do auta i zawołał:
    - Kocie, jedźmy do domu dziecka, żebyś mógł przekazać im pieniądze, a po drodze trochę się rozejrzymy, może wpadniemy na kolejny trop.
    Doktor wziął ze stołu zdjęcie i schował je do kieszeni, po czym powiedział do Bai Chi’ego:
    - Spróbuj zapamiętać te mapy, bo mogą być w przyszłości bardzo pomocne.
    Patrząc, jak dowódca i doktor wychodzą z biura, Peng Jiang spojrzał na Bai Chi’ego ze szczerym współczuciem.
    - Musisz je wykuć na pamięć? Jak można to wszystko spamiętać? Rany!
    - To możliwe - uśmiechnął się chłopak. - Już je zapamiętałem.
    

    W drodze do sierocińca Zhan Zhao zapytał:
    - Yutang, jak myślisz? Znamy tego Nocnego Mściciela?
    - Skąd to pytanie? - spytał dowódca patrząc w lusterko wsteczne.
    - Bo ten zbieg okoliczności jest bardzo podejrzany. - Doktor złapał się palcami za brodę. - Czuję, że te sprawy są ze sobą związane, a to zdjęcie… - Nagle przerwał, bo zauważył, że Bai Yutang ciągle zerka we wsteczne lusterko.
    - Yutang, coś się stało?
    - Ktoś siedzi nam na ogonie - odpowiedział dowódca i przesunął lusterko tak, by Zhan Zhao mógł go zobaczyć. - Są dwa samochody, które co chwilę się zmieniają. Taką technikę śledzenia stosuje policja.
    - Zamierzasz im uciec? - zapytał doktor chwytając się za pas bezpieczeństwa.
    - Hehe! - zaśmiał się Bai Yutang. - Nie tym razem. Pozwolę im za mną jechać, żeby dowiedzieć się, co mają nam do powiedzenia.
    Chwilę później zaparkowali pod domem dziecka, wysiedli z auta i ruszyli w stronę bramy. Tuż obok zatrzymał się samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn.
    - Patrz, to Spyker C8, cena rynkowa 400 tysi amerykańskich dolców, limitowana seria. Jakim cudem stać na niego zwykłego policjanta? - powiedział jeden z nich.
    - Hej, podobno ma jeszcze samolot. Ale nie wiem, czy to prawda.
    - Ma cywilny helikopter. - Usłyszeli tuż za sobą czyjś głos. Gdy się odwrócili, zobaczyli stojącego tuż przy nich Bai Yutanga, a przy bramie sierocińca Zhan Zhao.
    - O co wam chodzi, co? - zapytał dowódca.
    - O nic… Fajna bryka, to chcieliśmy rzucić okiem - odpowiedział jeden z mężczyzn, a drugi szybko dodał.
    - Bardzo przepraszamy. - Po czym zaczął odciągać kumpla.
    Jednak Bai Yutang zablokował im drogę i zwrócił się do doktora.
    - Kocie, co o tym myślisz?
    Nagle usłyszeli pstryk, a gdy się odwrócili, zauważyli, że Zhan Zhao zrobił im zdjęcie swoją komórką.
    - A może teraz wspólne zdjęcie? W końcu to pierwsza wizyta Interpolu w naszym mieście. Chcecie, żebyśmy oprowadzili was po okolicy?
    Obaj mężczyźni nieładnie się skrzywili i pozostawili te słowa bez komentarza.
    - Interpol jest zbyt łaskawy, albo… - Bai Yutang uśmiechnął się mierząc ich chłodnym wzrokiem. - jestem jednym z waszych podejrzanych.
    - Kto was tu przysłał? - zapytał Zhan Zhao. - A dokładniej, kto jest waszym szefem?
    Mężczyźni spojrzeli na siebie i zaczęli bezradnie gestykulować. Chwilę później podjechał do nich czarny samochód, z którego wysiadł krzepki mężczyzna w średnim wieku. Skinął na nich głową. Obaj funkcjonariusze Interpolu szybko się zmyli, zostawiając mężczyznę sam na sam z Bai Yutangiem i Zhan Zhao. Mężczyzna przez chwilę ich obserwował, po czym się uśmiechnął.
    - Miło mi was poznać. To ja odpowiadam za tę sprawę z ramienia Interpolu. Nazywam się Ouyang Chun. - Na potwierdzenie swoich słów pokazał im służbową legitymację.
    Bai Yutang rzucił na nią okiem i odpowiedział:
    - Skoro współpracujesz z jednostką do zwalczania przestępczości zorganizowanej, to dlaczego nas śledzisz?
    - Nie zrozumcie mnie źle… Jesteście powiązani z tą sprawą, my tylko dbamy o wasze bezpieczeństwo - odpowiedział Ouyang Chun z uśmiechem.
    Dowódca uniósł brwi, a Zhan Zhao się roześmiał.
    - A możesz wyrażać się jaśniej? Kto taki nam zagraża?
    Ouyang Chun spojrzał na Bai Yutanga.
    - O ile wiem, twój starszy brat, Bai Jintang, ma wiele wspólnego z tą sprawą i zapewne zostanie w nią wmieszany, dlatego policja go chroni. Jego i związane z nim osoby.
    - Co masz na myśli? - zapytał dowódca, chociaż dobrze wiedział, o co chodziło. Pod przykrywką ochrony funkcjonariusze zamierzali ich inwigilować.
    Widząc minę Bai Yutanga, Ouyang Chun roześmiał się i pomyślał: Nie da się ukryć, że są braćmi. Mają bardzo podobne temperamenty.
    - To tajne informacje, nie mogę ich zdradzić.
    Nagle zadzwonił telefon dowódcy, a gdy go wyciągnął, zobaczył, że dzwoni jego brat. Lekko zaskoczony odebrał i usłyszał na powitanie chichot Bai Jintanga.
    - Yutang, czy ktoś cię niepokoi?
    Dowódca spojrzał na Ouyang Chuna i odpowiedział:
    - Tak.
    - Ech - westchnął Bai Jintang, po czym się uśmiechnął i spojrzał w stronę dwóch funkcjonariuszy Interpolu, którzy chwilę temu zostali rozbrojeni przez bliźniaków i przyciśnięci do maski auta. - Waszym szefem jest Ouyang Chun?
    Obaj funkcjonariusze przytaknęli.
    - Yutang, daj mi do telefonu Ouyang Chuna.
    Dowódca przekazał swój telefon szefowi chińskiego Interpolu. Przez chwilę na łączach panowała cisza, aż w końcu Bai Jintang się odezwał:
    - Nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Prowadź ją sobie, jak tam chcesz, ale pamiętaj, nie waż się zawracać głowy nikomu z mojej rodziny.
    Ouyang Chun słuchał w milczeniu, a na koniec odpowiedział:
    - Rozumiem. - Gdy się rozłączył, oddał telefon Bai Yutangowi i rzekł - Przepraszam za to zamieszanie, obawiam się, że popełniliśmy błąd.
    Po chwili zawołał swoich ludzi i zamierzał wsiąść do auta.
    - Dlaczego przyjąłeś to z takim spokojem? - zapytał Zhan Zhao.
    Ouyang Chun odwrócił się do niego i odpowiedział z uśmiechem:
    - Jestem szczęśliwy, że nie jesteście moimi wrogami. - Po tych słowach wsiadł do auta i odjechał.
    - Chodźmy - odparł doktor klepiąc w ramię Bai Yutanga, który ciągle miał zasępioną minę. - Zdaje się, że twój brat nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Możesz być spokojny.
    Dowódca skinął głową i poszedł za nim w stronę sierocińca. Chwilę później dyrektor placówki z entuzjazmem oprowadzał ich po terenie. Bai Yutang szedł tuż obok niego, a Zhan Zhao podążał za nimi. Nagle zawibrował jego telefon. Wyjął go i otworzył wiadomość, która nadeszła z nieznanego numeru. „Mam z tobą do pogadania. Przyjdź sam do kawiarni naprzeciwko twojego domu.” Szybko przewinął na koniec wiadomości, żeby sprawdzić, czy jest podpis. I faktycznie, kilka wierszy niżej zobaczył imię i nazwisko, których widok odebrał mu mowę. Podpis brzmiał: „Zhao Jue”.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze