Kiedy Bai Yutang i Zhan Zhao wrócili do biura SCI, wszyscy już na nich czekali. To odrobinę zaskoczyło dowódcę, bo myślał, że trochę im zajmie sprawdzenie miejsc zbrodni pozostałych szefów gangów.
- Już wróciliście? - zapytał i spojrzał na nich nieco zirytowany.
Ma Han wzruszył ramionami i odpowiedział:
- Z wyjątkiem Chen Jie z Okręgu Wschodniego, która była skłonna z nami porozmawiać, we wszystkich pozostałych okręgach szarpią się o wybór szefa i nikt nie chciał z nami współpracować. Dlatego odbiliśmy się od ściany i wróciliśmy.
Bai Yutang skinął głową ze zrozumieniem, po czym sięgnął po mapy kanałów, które przekazał mu Jiang Ping. Poszedł do sali narad i rozłożył je na stole, a następnie zaczął się im przyglądać.
- Na tym obszarze te podziemne tunele mają dość skomplikowaną strukturę. - powiedział Zhan Zhao patrząc na mapy.
- W pobliżu miejsc, gdzie zamordowano szefów mafii są wyjścia z tuneli - powiedział Bai Yutang, po czym wziął czerwony długopis i zaznaczył miejsca zbrodni.
- Yutang, myślisz, że te sprawy są ze sobą powiązane? - zapytał doktor. - Czy to tylko zbieg okoliczności?
W tym momencie na salę wszedł Gongsun.
- Sprawdziłem odcisk palca. Nie mamy go w bazie. A ten zabawkowy pistolet musiał być kupiony dawno temu.
- Spójrz na ten - powiedział dowódca dając mu owinięty w chusteczkę plastikowy pistolet znaleziony w kanale.
Gongsun obejrzał go i powiedział zaskoczony.
- Jest bardzo podobny.
- Myślisz, że pochodzą z tego samego miejsca? - zapytał Zhan Zhao.
Gongsun długo przyglądał się zabawce, aż w końcu odparł:
- Tak, myślę, że tak.
- Skąd ta pewność? - zapytał Bai Yutang.
- Na pistolecie z miejsca zbrodni są widoczne ślady po farbie. Na tym też są, o tu - wskazał Gongsun, po czym spojrzał na dowódcę. - Skąd go wziąłeś?
- Najprawdopodobniej został wyrzucony na wysypisko śmieci. - Bai Yutang wskazał na mapę i pokazał miejsce, gdzie byli razem z Zhan Zhao. I faktycznie tuż obok było wysypisko.
- To ja idę i dokładniej mu się przyjrzę - powiedział Gongsun i poszedł do siebie zabierając pistolet.
Bai Yutang zlecił Zhang Longowi i Wang Chao, żeby pojechali na wysypisko śmieci i popytali okolicznych mieszkańców, czy widzieli kręcącego się tam mężczyznę z brodą.
- Facet z brodą? - zapytał zdziwiony Zhao Hu. - Szefie, skąd masz tę wskazówkę?
Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie, po czym opowiedzieli o wieczorze koncertu Qi Le, o Nocnym Mścicielu, a na koniec pokazali zdjęcie znalezione na policyjnym parkingu.
Wszyscy uważnie słuchali, na koniec odezwał się Ma Han.
- Skoro wychodził ze stadionu, kiedy my na niego wchodziliśmy, to znaczy, że był tam przed rozpoczęciem koncertu.
Ktoś z obsługi? To pytanie pojawiło się w głowach wszystkich na sali.
Ma Han i Zhao Hu pojechali zbadać ten trop i zapytać na stadionie, czy kojarzą brodacza. Chwilę później pozostali członkowie SCI wrócili do swoich biurek, a dowódca zauważył, że Zhan Zhao wpatruje się w zdjęcie leżące na stole.
- Kotek, co się dzieje?
- Wiesz… - Doktor zmarszczył brwi, wyjął długopis i zaczął przepisywać słowa zapisane na odwrocie zdjęcia.
Po chwili podniósł głowę i powiedział:
- Yutang, te słowa napisało dziecko.
- Co? - dowódca był zaskoczony. - Jesteś pewien?
Zhan Zhao skinął głową.
- Pismo dorosłej osoby jest bardziej wyraźne, nacisk na długopis jest większy i charakter pisma ma już ściśle określony styl, a tu wszystko jest takie chwiejne.
Nagle do biura weszły dwie osoby. Bao Zheng, a za nim szef jednostki do zwalczania przestępczości zorganizowanej, Lan Chenglin. Doktor mrugnął do Bai Yutanga, bo wyglądało na to, że będą musieli oddać sprawę. Dowódca zmarszczył się z niezadowolenia, ale nic nie powiedział. Bao Zheng podszedł do nich.
- Nie musicie się już zajmować śledztwem w sprawie zamordowania szefów gangów. Przekażcie sprawę jednostce zwalczania przestępczości zorganizowanej.
Bai Yutang wzruszył ramionami.
- To sprawa seryjnego mordercy, a nie rozgrywek między gangami.
Lan Chenglin uniósł kącik ust w uśmiechu.
- Kapitanie Bai, przykro mi to mówić, ale bazując na posiadanych dowodach, ta sprawa wcale nie jest tak prosta, jak ci się wydaje. Z uwagi na jej wagę nie mogę za wiele powiedzieć, za to proszę o szybkie przekazanie wszystkich danych, jakie do tej pory zebraliście.
Lan Chenglin miał niespełna 30 lat i od wielu lat był szefem swojej jednostki. Był dumnym i znanym policjantem. I chociaż Bai Yutang był od niego młodszy, to jednak przewyższał go we wszystkim, dlatego też nie był w stosunku do niego zbyt miły. Spojrzał na Bao Zhenga i kiedy zobaczył, jak porozumiewawczo kiwa mu głową, poprosił Jiang Pinga, żeby przyniósł wszystkie akta sprawy i przekazał je Lan Chenglinowi. Gdy ten dostał to, po co przyszedł, pożegnał się i opuścił biuro.
Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na komendanta czekając na wyjaśnienia.
- Nie gapcie się tak na mnie. Ostatnio uciekł Taber i według wiarygodnych źródeł nie opuścił jeszcze kraju. I podobno Leonard przysłał tu kogoś. A to oznacza, że rozpoczęła się walka o strefy wpływów.
Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie, ale nic nie powiedzieli.
- Trzymaj. - Bao Zheng wręczył dowódcy czek.
- O rany! - Bai Yutang był oszołomiony ilością zer. - Komendancie Bao! Co to jest? Jakaś premia?
- Nie żartuj. To nie dla ciebie, tylko na dom dziecka. - Bao Zheng zmierzył go ostrym spojrzeniem, po czym zwrócił się do Zhan Zhao. - Lu Fang zaangażował się w zbiórkę pieniędzy na sierociniec. Możesz je im przekazać. A jeśli chodzi o sprawę, to już nie jest wasz problem.
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Jednak zatrzymał się przy drzwiach, by ich ostrzec.
- Jednostka do walki z przestępczością zorganizowaną i Interpol działają razem. Nie mieszaj się w to. - Ostatnie zdanie było skierowane do Bai Yutanga. - I pilnuj swoich ludzi.
Gdy wyszedł, dowódca spojrzał na Zhan Zhao, bo obaj czuli się nieco zdezorientowani.
- Czyli… tak po prostu zabrali nam sprawę? - zapytał Bai Chi patrząc na mapę.
- Mamy się nie mieszać - uśmiechnął się doktor. - Ale możemy zbadać ten trop.
- Ale komendant Bao właśnie… - odezwał się z pewną dozą nieśmiałości Bai Chi.
- Powiedział, że mamy się nie mieszać do sprawy zabójstwa szefów gangów - powiedział dowódca klepiąc go po głowie. - Zajmiemy się sprawą Nocnego Mściciela. - Po tych słowach wręczył czek Zhan Zhao i odszedł od stołu. Wziął kluczyki do auta i zawołał:
- Kocie, jedźmy do domu dziecka, żebyś mógł przekazać im pieniądze, a po drodze trochę się rozejrzymy, może wpadniemy na kolejny trop.
Doktor wziął ze stołu zdjęcie i schował je do kieszeni, po czym powiedział do Bai Chi’ego:
- Spróbuj zapamiętać te mapy, bo mogą być w przyszłości bardzo pomocne.
Patrząc, jak dowódca i doktor wychodzą z biura, Peng Jiang spojrzał na Bai Chi’ego ze szczerym współczuciem.
- Musisz je wykuć na pamięć? Jak można to wszystko spamiętać? Rany!
- To możliwe - uśmiechnął się chłopak. - Już je zapamiętałem.
W drodze do sierocińca Zhan Zhao zapytał:
- Yutang, jak myślisz? Znamy tego Nocnego Mściciela?
- Skąd to pytanie? - spytał dowódca patrząc w lusterko wsteczne.
- Bo ten zbieg okoliczności jest bardzo podejrzany. - Doktor złapał się palcami za brodę. - Czuję, że te sprawy są ze sobą związane, a to zdjęcie… - Nagle przerwał, bo zauważył, że Bai Yutang ciągle zerka we wsteczne lusterko.
- Yutang, coś się stało?
- Ktoś siedzi nam na ogonie - odpowiedział dowódca i przesunął lusterko tak, by Zhan Zhao mógł go zobaczyć. - Są dwa samochody, które co chwilę się zmieniają. Taką technikę śledzenia stosuje policja.
- Zamierzasz im uciec? - zapytał doktor chwytając się za pas bezpieczeństwa.
- Hehe! - zaśmiał się Bai Yutang. - Nie tym razem. Pozwolę im za mną jechać, żeby dowiedzieć się, co mają nam do powiedzenia.
Chwilę później zaparkowali pod domem dziecka, wysiedli z auta i ruszyli w stronę bramy. Tuż obok zatrzymał się samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn.
- Patrz, to Spyker C8, cena rynkowa 400 tysi amerykańskich dolców, limitowana seria. Jakim cudem stać na niego zwykłego policjanta? - powiedział jeden z nich.
- Hej, podobno ma jeszcze samolot. Ale nie wiem, czy to prawda.
- Ma cywilny helikopter. - Usłyszeli tuż za sobą czyjś głos. Gdy się odwrócili, zobaczyli stojącego tuż przy nich Bai Yutanga, a przy bramie sierocińca Zhan Zhao.
- O co wam chodzi, co? - zapytał dowódca.
- O nic… Fajna bryka, to chcieliśmy rzucić okiem - odpowiedział jeden z mężczyzn, a drugi szybko dodał.
- Bardzo przepraszamy. - Po czym zaczął odciągać kumpla.
Jednak Bai Yutang zablokował im drogę i zwrócił się do doktora.
- Kocie, co o tym myślisz?
Nagle usłyszeli pstryk, a gdy się odwrócili, zauważyli, że Zhan Zhao zrobił im zdjęcie swoją komórką.
- A może teraz wspólne zdjęcie? W końcu to pierwsza wizyta Interpolu w naszym mieście. Chcecie, żebyśmy oprowadzili was po okolicy?
Obaj mężczyźni nieładnie się skrzywili i pozostawili te słowa bez komentarza.
- Interpol jest zbyt łaskawy, albo… - Bai Yutang uśmiechnął się mierząc ich chłodnym wzrokiem. - jestem jednym z waszych podejrzanych.
- Kto was tu przysłał? - zapytał Zhan Zhao. - A dokładniej, kto jest waszym szefem?
Mężczyźni spojrzeli na siebie i zaczęli bezradnie gestykulować. Chwilę później podjechał do nich czarny samochód, z którego wysiadł krzepki mężczyzna w średnim wieku. Skinął na nich głową. Obaj funkcjonariusze Interpolu szybko się zmyli, zostawiając mężczyznę sam na sam z Bai Yutangiem i Zhan Zhao. Mężczyzna przez chwilę ich obserwował, po czym się uśmiechnął.
- Miło mi was poznać. To ja odpowiadam za tę sprawę z ramienia Interpolu. Nazywam się Ouyang Chun. - Na potwierdzenie swoich słów pokazał im służbową legitymację.
Bai Yutang rzucił na nią okiem i odpowiedział:
- Skoro współpracujesz z jednostką do zwalczania przestępczości zorganizowanej, to dlaczego nas śledzisz?
- Nie zrozumcie mnie źle… Jesteście powiązani z tą sprawą, my tylko dbamy o wasze bezpieczeństwo - odpowiedział Ouyang Chun z uśmiechem.
Dowódca uniósł brwi, a Zhan Zhao się roześmiał.
- A możesz wyrażać się jaśniej? Kto taki nam zagraża?
Ouyang Chun spojrzał na Bai Yutanga.
- O ile wiem, twój starszy brat, Bai Jintang, ma wiele wspólnego z tą sprawą i zapewne zostanie w nią wmieszany, dlatego policja go chroni. Jego i związane z nim osoby.
- Co masz na myśli? - zapytał dowódca, chociaż dobrze wiedział, o co chodziło. Pod przykrywką ochrony funkcjonariusze zamierzali ich inwigilować.
Widząc minę Bai Yutanga, Ouyang Chun roześmiał się i pomyślał: Nie da się ukryć, że są braćmi. Mają bardzo podobne temperamenty.
- To tajne informacje, nie mogę ich zdradzić.
Nagle zadzwonił telefon dowódcy, a gdy go wyciągnął, zobaczył, że dzwoni jego brat. Lekko zaskoczony odebrał i usłyszał na powitanie chichot Bai Jintanga.
- Yutang, czy ktoś cię niepokoi?
Dowódca spojrzał na Ouyang Chuna i odpowiedział:
- Tak.
- Ech - westchnął Bai Jintang, po czym się uśmiechnął i spojrzał w stronę dwóch funkcjonariuszy Interpolu, którzy chwilę temu zostali rozbrojeni przez bliźniaków i przyciśnięci do maski auta. - Waszym szefem jest Ouyang Chun?
Obaj funkcjonariusze przytaknęli.
- Yutang, daj mi do telefonu Ouyang Chuna.
Dowódca przekazał swój telefon szefowi chińskiego Interpolu. Przez chwilę na łączach panowała cisza, aż w końcu Bai Jintang się odezwał:
- Nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Prowadź ją sobie, jak tam chcesz, ale pamiętaj, nie waż się zawracać głowy nikomu z mojej rodziny.
Ouyang Chun słuchał w milczeniu, a na koniec odpowiedział:
- Rozumiem. - Gdy się rozłączył, oddał telefon Bai Yutangowi i rzekł - Przepraszam za to zamieszanie, obawiam się, że popełniliśmy błąd.
Po chwili zawołał swoich ludzi i zamierzał wsiąść do auta.
- Dlaczego przyjąłeś to z takim spokojem? - zapytał Zhan Zhao.
Ouyang Chun odwrócił się do niego i odpowiedział z uśmiechem:
- Jestem szczęśliwy, że nie jesteście moimi wrogami. - Po tych słowach wsiadł do auta i odjechał.
- Chodźmy - odparł doktor klepiąc w ramię Bai Yutanga, który ciągle miał zasępioną minę. - Zdaje się, że twój brat nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Możesz być spokojny.
Dowódca skinął głową i poszedł za nim w stronę sierocińca. Chwilę później dyrektor placówki z entuzjazmem oprowadzał ich po terenie. Bai Yutang szedł tuż obok niego, a Zhan Zhao podążał za nimi. Nagle zawibrował jego telefon. Wyjął go i otworzył wiadomość, która nadeszła z nieznanego numeru. „Mam z tobą do pogadania. Przyjdź sam do kawiarni naprzeciwko twojego domu.” Szybko przewinął na koniec wiadomości, żeby sprawdzić, czy jest podpis. I faktycznie, kilka wierszy niżej zobaczył imię i nazwisko, których widok odebrał mu mowę. Podpis brzmiał: „Zhao Jue”.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Komentarze
Prześlij komentarz