ITD [PL] - Rozdział 1.1: Koszmar

 

    W ciemności zawsze znajdzie się para oczu, która będzie cię obserwować, gdy nie będziesz tego świadomy. To jest właśnie koszmar.
    Mężczyzna zanurzył się w wodzie. Jak każdej nocy dokuczała mu bezsenność. Pozwalał, by zimna woda muskała jego wargi i nos, a po chwili otuliła jego głowę. Otworzył lekko oczy, jego wyraz twarzy był spokojny i obojętny. Nagle rozległ się grzmot, a błysk pioruna szybko zastąpiła ściana ulewnego deszczu.
    Xie Lanshan już nie pamiętał, od jak dawna miał nawyk zanurzania się w wannie. Wstrzymywał pod wodą oddech i starał się stawić czoła swoim myślom. Jego skóra stała się pomarszczona, od zbyt długiego siedzenia w wodzie. Na powierzchni od czasu do czasu pojawiały się pęcherzyki powietrza, sygnalizujące, że choć zanurzony, to nadal jest przytomny. Wstrzymywanie oddechu pod wodą było trudne do opanowania, wymagało odrzucenia wszystkich myśli, znoszenia bólu, a następnie wejścia w stan medytacji, by na koniec osiągnąć spokój umysłu.
    Po pięciu minutach pod wodą Xie Lanshan poczuł, jak spada mu tętno, powodując radykalną zmianę ciśnienia krwi. Jednak nawet w tym stanie jego umysł był czujny. Dopiero w momencie, gdy czuł, że koniec jest bliski, był w stanie odciągnąć swoje myśli od przeszłości.
    Już nie myślał o broni, narkotykach czy skandalicznym zachowaniu jego współpracowników, ani o ciałach młodych ludzi leżących na ulicach. Nagle Xie Lanshan otworzył oczy i jak tonący na środku morza, wyciągnął rękę w próżnię. Żyły na grzbiecie jego dłoni nabrzmiały i rozeszły się po ramieniu niczym winorośl. Pod wpływem tego dziwnego uczucia wszystkie mięśnie w jego ciele zaczęły sztywnieć. Znowu ujrzał kobietę. Była dość młoda, jednak jej rysy były zamazane. Widział, jak jej twarz zostaje zanurzona w wannie, a woda w jednej chwili zabarwia się na krwistoczerwony kolor. Kobieta walczyła o życie, unosiła twarz nad powierzchnię, ale za każdym razem zostawała ponownie pod nią wepchnięta. Słyszał jej rozpaczliwy krzyk, chociaż stłumiony przez wodę. Cała podłoga była we krwi.
    Xie Lanshan był oszołomiony tą realistyczną i brutalną halucynacją. Chciał walczyć i krzyczeć, ale jego ciało było sztywne, niezdolne do wydania najmniejszego dźwięku. Dopiero w ostatniej chwili, na sekundę przed utonięciem, wyczołgał się z wanny, uciekając od doznań, które niebezpiecznie zbliżały go do śmierci. Głośno dysząc, łapał oddech. Wyszedł z wanny, pozwalając wodzie swobodnie spłynąć na podłogę z jego nagiego ciała.
    Skóra Xie Lanshana była biała, prawie kremowa. Miał długie, mocne nogi i ładnie zarysowane mięśnie na całym ciele. Na szyi miał naszyjnik, który nosił od lat i prawie nigdy go nie zdejmował. Była to łuska po kuli, przewiązana prostym ciemnym rzemykiem sięgającym na wysokość jego serca. Łazienka była ciasna, Xie Lanshan wytarł się, po czym oparł dłonie o lustro, następnie pochylił się, aby przyjrzeć się swojemu odbiciu — widział przystojnego młodego mężczyznę. Jego rysy były ostre i bardziej wyraziste niż przeciętnego mężczyzny z Azji Wschodniej. Jego spojrzenie było zimne, za to linię ust miał miękką. Próbował się uśmiechnąć, ale poczuł się niezręcznie.
    Chwilę wcześniej omal nie utonął, jego opuchnięte powieki nadawały mu nieco łobuzerskiego wdzięku, który nie pasował do jego przystojnej twarzy. Gdy tak stał w ciemnej łazience i patrzył na siebie w lustrze, zapytał spokojnym głosem.
    - Kim jesteś?
    Na zewnątrz słychać było miauczenie kotów. Była już druga w nocy. Zanim Xie Lanshan wyszedł z łazienki, chwycił ręcznik i owinął go wokół talii.
    Pozbierał książki, które zostawił na stole w salonie. Przejrzał ich tytuły i zatrzymał się na jednej z nich: „Henshin”, powieść kryminalna japońskiego pisarza Higashino Keigo, jedna z części słynnej trylogii o tajemniczej Higashino. Historia nabiera kolorów, gdy spokojnej i powściągliwej postaci zostaje przeszczepiony mózg, który zmienia ją w krwiożerczego i złego demona.
    Xie Lanshan był fanem Higashino, ale akurat ta książka nie przypadła mu do gustu. Kiedy przeczytał jedną trzecią historii, uznał, że jest nudna. Nawet tak ciekawy i mroczny wątek nie był w stanie utrzymać jego uwagi. Jednak pewien fragment tej powieści na zawsze utkwił mu w pamięci. „Nawet jeśli nie będę już sobą, nawet jeśli stanę się krwiożerczym apostołem grzechu, choćby cały świat popadł w ruinę, nadal będę cię kochał, aż do śmierci...”
    Otworzył okno w salonie, wpuszczając do domu zimny wiatr i zapach burzy, usuwając tym samym ciężkie, duszne powietrze. Wraz z wiatrem do pokoju napłynął cichy odgłos mruczenia kotów. Xie Lanshan wyjrzał przez okno i gwizdnął na kilka bezdomnych stworzeń, ukrywających się na ulicy. Chciał je pogonić, żeby schowały się w jakimś bezpiecznym miejscu.
    Stara kamienica, w której mieszkał, miała dwie kondygnacje, z których każda miała ponad trzy metry wysokości. Pomimo że z zewnątrz prezentowała się imponująco, w tym ciemnym i starym domu nie było nic szczególnego. Większość mieszkań stało pustych, prawie nikt się tu nie wprowadzał. Mieszkających tu ludzi obowiązywały ściśle określone i rygorystyczne zasady. Obowiązywała godzina policyjna, a po zapadnięciu zmroku panowała tu grobowa cisza. Oprócz kilkunastu bezdomnych kotów, nie było słychać żadnych innych dźwięków.
    Xie Lanshan bardzo lubił ten spokój i ciszę, nie przeszkadzało mu, że jego jedynymi przyjaciółmi były właśnie te bezpańskie koty. Był w pewnym sensie „kocim szefem” i chcąc nie chcąc przyciągał ich uwagę. Czasami, gdy był zajęty w pracy, dawał 200 juanów dziewczynce mieszkającej po sąsiedzku, która pomagała mu karmić koty. Te małe futrzaki dobrze go znały i przychodziły do niego, kiedy na nie zagwizdał.
    Xie Lanshan usiadł na kanapie, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, wspominając swój realistyczny sen. Ostatnio ta kobieta bardzo często się w nich pojawiała. Za każdym razem, gdy tak się działo, czuł, że się dusi – jakby spadał w otchłań. Nieustannie budził się ze snu i próbował przypomnieć sobie jej twarz, lecz w jego pamięci pojawiał się tylko zamazany obraz. Bez względu na to, jak bardzo próbował poskładać w całość te kawałki układanki, twarz tej kobiety zawsze była ukryta za gęstą warstwą mgły. Na chwilę przed jej rozproszeniem, następowała eksplozja, a na podłogę upadały jeden po drugim kawałki zakrwawionego ciała.
    Ból głowy nadal nie ustępował i nie mógł spać. Postanowił wyjść na spacer, żeby oczyścić umysł. Niedaleko jego domu znajdowało się nowo otwarte kino. Aby przyciągnąć ludzi, zorganizowano w nim akcję promocyjną „Tydzień Kryminałów”. W nocy ceny biletów były tańsze i można było obejrzeć horror lub kryminał, które rzadko były wyświetlane na dużym ekranie.
    W ciągu dnia kino świeciło pustkami, za to w nocy na filmy przychodziło całkiem sporo osób. Obok tych cierpiących na bezsenność, tak jak Xie Lanshan, do kina przychodziły pary szukające wrażeń. Lubili adrenalinę, którą czerpali z oglądania horrorów i korzystali z ciemnej i przytulnej atmosfery panującej na sali, by zrobić także kilka innych niegrzecznych rzeczy.
    Być może ze względu na pogodę, dzisiaj w kinie nie było zbyt wielu ludzi. Na sali oprócz Xie Lanshana był tylko jeden widz. Film właśnie się zaczął, a ta osoba zdecydowała się usiąść w najgorszym miejscu z możliwych, w pierwszym rzędzie. Sądząc po sylwetce, był to mężczyzna.
    Film był ponurym kryminałem z wątkiem religijnym. Reżyser miał dobry pomysł, ale najwyraźniej trochę go poniosło i na siłę próbował zrobić horror z kryminału. Sceny były pełne szokujących, mrożących krew w żyłach ujęć. Xie Lanshan dobrze znał schemat takich filmów i często potrafił domyślić się, jak film się skończy, oglądając jedynie sam początek. Tak było i tym razem, dlatego stracił zainteresowanie fabułą i całą uwagę skupił na widzu, który wydawał się zirytowany jego zainteresowaniem.
    Zdumiewający był sam fakt, że znalazł się dziwak, który w środku nocy poszedł do kina na horror. Na sali panował mrok, ale Xie Lanshan zauważył, że mężczyzna w pierwszym rzędzie ma na sobie długi czarny płaszcz. Co dziwne na głowie miał kaptur, którego nie zdjął. Siedział wyprostowany jak struna i oglądał film.
    Tak na zdrowy rozsądek, oglądanie filmu z takiej odległości na pewno nie było przyjemne, dlatego Xie Lanshan zwrócił się do mężczyzny.
    - Zawsze myślałem, że nikt z własnej woli nie zechce oglądać filmu, siedząc w pierwszym rzędzie.
    Mężczyzna jakby czekał na zaczepkę, dlatego od razu odpowiedział.
    - Lubię obserwować ludzi z bliska. Zwłaszcza tych, którzy doświadczają strachu, szoku i rozpaczy.
    Jego głos był głęboki i miękki, miał w sobie przeszywającą siłę, tak jakby mógł dzięki niej przeniknąć i rozproszyć mroki nocy. Xie Lanshan nie mógł się powstrzymać, ponieważ ten mężczyzna zaczynał ciekawić go coraz bardziej. Uznał, że osoba o tak kojącym głosie musiała dobrze wyglądać.
    - Dlaczego? - zapytał.
    - Jestem rysownikiem. - padła odpowiedź. - Takie zboczenie zawodowe.
    Xie Lanshan nie mógł uwierzyć, że zgadł jego profesję. Artyści zazwyczaj są bardzo uważni i z cierpliwością podchodzą do swojej pracy, więc było logiczne, że mężczyzna szukał inspiracji.
    - To tylko film, nie rzeczywistość.
    - Cóż mam powiedzieć..., przecież sam nikogo nie zabiję.
    Artysta zaśmiał się cicho, jakby dobrze wiedział, że jego słowa zabrzmiały kontrowersyjnie. Gdy światło z ekranu rozjaśniło na moment salę kinową, Xie Lanshan skorzystał z okazji, by przyjrzeć się profilowi mężczyzny. Kaptur zakrywał mu oczy i nie mógł zobaczyć jego twarzy, za to ostra linia szczęki, mocno podkreślona przez przyciemnione oświetlenie, świadczyła, że na pewno był bardzo przystojny.
    Byli sami na sali i zaczęli rozmawiać o fabule. Omawiali sprawę morderstwa, metodę jego popełnienia i motywy, jakie mogły kierować sprawcą. Xie Lanshan był zaskoczony, gdy odkrył, że zgadzają się prawie we wszystkich kwestiach. A z biegiem czasu przy ujawnianiu kolejnych dowodów, że ich teorie się potwierdziły.
    Artysta nie tylko miał kojący głos, ale również świetne wyczucie i najwyraźniej zmysł logiczny. Xie Lanshan zauważył, że jeśli chodzi o umiejętności analizy sprawy, ten mężczyzna mu dorównywał, a może nawet był od niego o wiele bardziej doświadczony.
    - Sprawca mordując, manifestuje religię, w którą wierzy. - Powiedział artysta i dodał: - Jest takie przysłowie: „Bogaty człowiek nie ma domu”. Myślę, że reżyser zastawił na nas pułapkę i trzecią ofiarą będzie ktoś, kogo się nie spodziewamy.
    Gdy tylko skończył mówić, pojawiła się trzecia ofiara. Był to bogaty mężczyzna, który nie miał za wiele czasu ekranowego — jedynie niewielkie, subtelne wskazówki mogły na niego naprowadzić widza.
    Xie Lanshan był pod wrażeniem i żałował, że wcześniej nie spotkał tajemniczego artysty. Jako doświadczony policjant od lat rozwiązujący sprawy kryminalne, miał w tej materii pewną wprawę. Jednak czuł, że mężczyzna siedzący w pierwszym rzędzie był o wiele bystrzejszy od niego i był bardzo spostrzegawczy, jak na zwykłego kinowego widza.
    W pewnym momencie nawiązała się między nimi rywalizacja, obaj próbowali przewidzieć rozwój zdarzeń. Niestety reżyser odrobinę rozrzedził napięcie, wprowadzając wątek romantyczny, który ich nieco rozproszył.
    - Rany, tylko popatrz na te wszystkie róże. Założę się, że ta dziewczyna zaraz się podda i pójdzie ze sprawcą do łóżka.
    - Na pewno tego nie zrobi.
    - Naprawdę tak myślisz? - zapytał zaskoczony Xie Lanshan.
    Przez cały film niemal wszystkie ich teorie były zgodne. I tylko co do tej jednej sceny mieli odmienne zdanie. Xie Lanshan był jeszcze bardziej zaskoczony, gdy w pewnym momencie artysta powiedział:
    - Nie lubię róż.
    Kobieta na ekranie, gdy zobaczyła róże, zalała się łzami szczęścia i objęła sprawcę. W tym momencie na sali kinowej rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego. Xie Lanshan szybko wyciągnął urządzenie i odszedł na bok. Przez cały dzisiejszy dzień tak bardzo bolała go głowa, że przed wejściem na salę kinową, zapomniał wyciszyć telefon. Teraz szybko wyciszył dzwonek i spojrzał na jasny ekran. Dzwonił jego szef, który zapewne miał mu coś ważnego do powiedzenia. Xie Lanshan nie miał innego wyjścia, jak opuścić salę. Kiedy zbliżał się do drzwi, artysta powiedział.
    - Wiesz, jak udało mi się zgadnąć, że trzecią ofiarą będzie bogacz?
    - Hm? - Xie Lanshan odwrócił głowę, ale spojrzenie mężczyzny było utkwione w ekranie.
    - To dlatego, że już widziałem ten film.
    Ta nonszalancka odpowiedź odsłoniła szokującą prawdę. Teraz Xie Lanshana poczuł, że bardzo mocno chce się dowiedzieć, kim on jest. Chwilę temu sądził, że to bystry i spostrzegawczy człowiek, a teraz przyszła mu do głowy dziwna myśl, że on przyszedł tu dla niego.
    Wyszedł na korytarz, aby odebrać telefon od swojego mentora Tao Juna z Biura Bezpieczeństwa Publicznego w Hanhai. Jego szef dzwonił, żeby przypomnieć mu, że jutro wraca do pracy i nie może się spóźnić.
    Kiedy wrócił na salę, artysty już tam nie było. Zamiast niego w jednym z rzędów pojawiła się młoda para. Przyszli późno i teraz namiętnie się całowali podczas sceny, która wypełniała cały ekran. Dźwięki ich pocałunku były irytująco głośny w tej pustej przestrzeni.
    Xie Lanshan nie zamierzał być piątym kołem u wozu i wyszedł z kina, z rękami w kieszeniach, na szalejący zimny nocny wiatr.
Deszcz przestał padać, a światło księżyca odbijało się blaskiem na nocnym niebie, rozjaśniając nawet ciężkie, czarne burzowe chmury. Czuł na sercu dziwną lekkość i delikatny kwiatowy zapach, którym pachniała wilgotna ziemia zroszona deszczem.

 

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella

***






  👉 Następny 

 

Komentarze

  1. Zapowiada sie bardzo interesujaco! I ten tajemniczy artysta,bardzo jestem ciekawa kto to i jakie zamiary wzgledem Xie Lanshena... podejrzewam, ze moga spotkac sie w pracy 😈

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się.😀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz