Counterattack [PL] - Rozdział 154: Zawsze znajdzie się ktoś sprytniejszy [18+]

 


    Wu Suo Wei dotarł do domu przed Chi Chengiem. Był podekscytowany, ale nie dał tego po sobie poznać. I chociaż jadł już obiad, to kupił po drodze coś do jedzenia i ułożył na stole, żeby wyglądało tak, jakby nie miał apetytu.
    Chi Cheng wrócił pół godziny później. I chociaż śmierdziało od niego alkoholem, jego umysł był jasny, a krok pewny. Poszedł do sypialni, żeby się przebrać, a potem wyszedł na balkon zapalić papierosa, a gdy skończył, wszedł do salonu.
    Chłopak spojrzał na niego, od niechcenia grzebiąc w swojej misce. Mężczyzna usiadł naprzeciwko niego i zapytał:
    - Jesz o tak późnej porze?
    Wu Suo Wei przytaknął, żując warzywa z niewzruszoną miną. Chi Cheng przez chwilę mu się przyglądał.
    - Co robiłeś wcześniej?
    - Czekałem na ciebie.
    Widząc smutną twarz chłopaka, wyciągnął swoje ogromne dłonie i pogładził go po policzkach, ale ten wyrwał się z delikatnych objęć.
    - Jesteś na mnie zły? Obraziłeś się, że zamiast spędzić czas z tobą, poszedłem na przyjęcie urodzinowe?
    Do tej pory chłopak czuł się dobrze, ale jak tylko Chi Cheng o tym wspomniał, zazdrość zaczęła przejmować nad nim kontrolę. Odłożył pałeczki, wstał i poszedł do sypialni.
    Gdy wziął prysznic, wskoczył do łóżka i położył się tyłem do Chi Chenga. Byli od siebie tak daleko, że między nimi przejechałby pociąg.
    Wu Suo Wei zachowywał się jak obrażone dziecko, które nabroiło, ale za nic nie zamierzało się do tego przyznać, a wręcz przeciwnie, zamierzało obarczyć winą za swoje czyny kogoś innego. Wiedział, że mając po swojej stronie Chi Chenga, mógł sobie pozwolić na takie zachowanie.
    Mężczyzna objął nogą talię chłopaka, po czym włożył stopę między jego uda i mocno nim szarpnął tak, że Wu Suo Wei wpadł w jego ramiona. Momentalnie jego dłoń wsunęła się pod piżamę chłopaka.
    - Nie dotykaj mnie.
    - Niby dlaczego?
    - Kto ci pozwolił iść na to przyjęcie? Kto ci pozwolił tyle pić i wracać o tej porze? Dobrze wiesz, że ona cię lubi, a ty mimo wszystko przyjąłeś jej zaproszenie. Jaka jest różnica między tą sytuacją, a tamtą, kiedy spotkałem się z dziewczyną poznaną w samolocie? Jak śmiałeś mnie wtedy ukarać, co?
    Pomijając fakt, że była to część misternie zaplanowanej akcji, słowa Wu Suo Weia brzmiały całkiem rozsądnie. Chi Cheng przytulił wyrywającego się z jego objęć chłopaka.
    - Poszedłem na przyjęcie z szacunku do jej ojca, to nie miało z nią nic wspólnego.
    - Jasne, nawet jeśli mówisz prawdę, to jeśli następnym razem jej ojciec zaprosi cię do domu na rodzinną kolację, to też pójdziesz, co?
    - Już wcześniej mi to proponował i dobrze wiesz, że ani razu się nie zgodziłem.
    Wu Suo Wei musiał przyznać, że Chi Cheng potrafi odnaleźć się w dyskusji. Wiedział, że nie ma co przedłużać potyczki słownej, lepiej przejść od razu do sedna.
    Klik klik. Zadźwięczały kajdanki zaciśnięte na nadgarstkach mężczyzny, który nie zorientował się kiedy został przykuty do łóżka. A Wu Suo Wei czuł, że za chwilę ziści się to, o czym od dawna marzył. Jednak pamiętał, że jego mężczyzna jest niezwykle zwinny, dlatego związał mu też nogi.
    - Nie obchodzi mnie, dlaczego sam fakt, że poszedłeś na jej urodziny, mnie wkurza. Nie wiem, ile wypiłeś i czy nie zrobiłeś po pijaku czegoś głupiego. Pamiętasz, jak robiłeś mi zdjęcia, oskarżałeś o zdradę? Dzisiaj sprawię, że posmakujesz tego samego.
    Gdy skończył mówić, zabrał się za wymierzanie kary. Wyciągnął spod poduszki butelkę olejku z chili i kabel elektryczny. Nie był na tyle odważny, żeby potraktować Chi Chenga prądem, ale miał zamiar go wychłostać kablem, który był na tyle cienki, że mógł biczować także niewielkie i wrażliwe części jego ciała, czego nie mógłby zrobić, biczując go paskiem.
    Chili w olejku było niewiele, ale nawet ta ilość wywoływała uczucie pieczenia. Aby kara była bardziej okrutna, chłopak postanowił najpierw go podniecić, a dopiero potem torturować.
    - Dla tej dziewczyny nawet się ładnie ubrałeś.
    Pamiętał, jak Chi Cheng nie pozwalał mu rozpinać guzików u koszuli ani chodzić do fryzjera. Nareszcie będzie mógł się odegrać.
    - Skąd wiesz, że się przebrałem?
    Chi Cheng faktycznie idąc na przyjęcie przebrał się w eleganckie ciuchy, ale kiedy wrócił, najpierw poszedł do sypialni, gdzie zmienił ubrania, a dopiero później Wu Suo Wei go zobaczył. Nie mógł wiedzieć, w co był ubrany na przyjęciu. Oczywiście chłopak nie zamierzał wdawać się w dyskusje.
    - A kogo to obchodzi? Jestem pewien, że się przebrałeś. Hej… a jak już o tym wspomniałeś, to pewnie czujesz się winny, co? Próbowałeś to przede mną ukryć?
    Po tych słowach rozdarł koszulkę Chi Chenga, a potem podarł na strzępy jego spodnie. I teraz mógł do woli podziwiać to przepiękne męskie ciało. Wu Suo Wei nie ukrywał swojej samczej natury, jego pożądliwe spojrzenie wędrowało po ciele Chi Chenga od góry do dołu, a jego głos stał się lekko zachrypnięty.
    - Twoje mięśnie wyglądają smakowicie, twój kutas jest ogromny i taki sprężysty. Masz takie gęste włosy łonowe.
    Gdyby ktoś inny to powiedział, Chi Cheng zapewne by go wyśmiał i wyrzucił za drzwi. Ale te słowa wypowiedział Wu Suo Wei i dlatego emocje, jakie nim wstrząsnęły, były nie do opisania. Był podniecony, całkowicie zauroczony i czuł dreszcze na całym ciele. Jego oddech stał się ciężki i nierówny. Nie mogąc dotknąć chłopaka, zacisnął dłonie w pięści. Kajdanki zabrzęczały, co sprawiło, że Wu Suo Wei jeszcze bardziej zapragnął posiąść tego mężczyznę. Usiadł na jego podbrzuszu, wyjął olejek z afrodyzjakiem i wylał go na dłoń. Zaczął go rozsmarowywać, najpierw uszy, potem szyja, mostek, na dłużej zatrzymał się na jego klatce piersiowej, którą zaczął mocno ugniatać i z podniecenia wbijać paznokcie. Z miękkich i cienkich warg Chi Chenga wydobyło się ciężkie, pełne podniecenia westchnienie, a jego oczy były przymknięte z pożądania.
    Wu Suo Wei uśmiechnął się zadziornie, pochylił się i szepnął mu na ucho:
    - To westchnienie było bardzo seksowne.
    Za to Chi Cheng uważał, że seksowne były agresywne pieszczoty, jakim chłopak go poddawał i które z każdą sekundą rozpalały coraz większy płomień w jego podbrzuszu. Nagle mężczyzna zdał sobie sprawę, że jeśli będą kontynuować, to Wu Suo Wei stanie się demonem nie do okiełznania.
    - Podoba mi się twój nieśmiały wyraz twarzy - powiedział chłopak delektując się chwilą.
    Kajdanki tak zraniły nadgarstki Chi Chenga, że pojawiły się na nich krwawe rany. Za to Wu Suo Wei z satysfakcją patrzył, jak potwór między nogami mężczyzny się naprężył. Spojrzał na niego pożądliwym wzrokiem, po czym chwycił za kabel i uderzył potwora w główkę. Biodra Chi Chenga uniosły się, a z jego ust wydobył się cichy syk.
    Chłopak spojrzał na jego delikatnie skrzywioną minę i zapytał z niepokojem:
    - Bolało?
    Mięśnie szyi mężczyzny były tak napięte, że pokazała się na niej ogromna żyła. Dobrze wiedział, że w chłopaku obudził się demon. Po chwili czuł uderzenia na całym ciele.
    Wu Suo Wei wyładowywał na nim całą złość, krzycząc:
    - Dlaczego jesteś aż tak napalony? Dlaczego tak mnie torturujesz każdego dnia? Zabiję cię, zabiję cię!
    Widząc, jak Chi Cheng zaciska szczękę i czując, że jego mięśnie ud są twarde jak skała, chłopak poczuł satysfakcję. Wziął olej z chili i wtarł go w każdą cząstkę jego ciała, a potem znowu zaczął go bić. Oprócz świstu kabla słychać było miarowy dźwięk drgających kajdanek i ich stukanie o ramę łóżka. Był to tak głośny dźwięk, że można było odnieść wrażenie, że łóżko się rozpada.
    Chi Cheng czuł ból, ale też w jego żyłach zaczęła buzować adrenalina. Od ciągłego biczowania i drażniącego olejku czuł, jak płoną mu pachwiny. Czuł, że każda żyła w jego ciele się rozszerza, a co gorsza, właśnie w tym momencie chłopak dopadł jego ust i zachłannie go pocałował. Chi Cheng poczuł, że zrobiło mu się tak gorąco, że omal nie doszedł. Wu Suo Wei pieścił go językiem i patrzył, jakie wrażenie to na nim robi. Chcesz tego, prawda? A ja ci tego nie dam.
    Po chwili Wu Suo Wei założył na rozpalony do czerwoności konar pierścień z wibratorem, by ten go stymulował, ale nie pozwolił mu dojść. Po chwili klęknął okrakiem nad jego głową i wepchnął mu w usta swoją domagającą się uwagi męskość. Jego kutas był już twardy, kiedy wbijał się w miękkie gardło.
    - Poliż go, mocniej, no ssij, ssij mnie, jeszcze!
    Kiedy Wu Suo Wei tak się zachowywał, doprowadzał Chi Chenga do szaleństwa. Kiedy chłopak dostał, czego chciał, ponownie skupił się na potworze, którego miał przed oczami i zaczął biczować dwa kształtne jądra. Zawsze dokuczałeś mi z powodu moich jaj. Dzisiaj dostaniesz nauczkę.
    Gdy był usatysfakcjonowany, wyrzucił kabel i wziął to monstrum w usta. Łóżko się zatrzęsło, a po chwili chłopak wsunął dłoń między pośladki Chi Chenga, który obdarzył go wściekłym spojrzeniem. A to tylko sprawiło, że Wu Suo Wei stał się jeszcze bardziej śmiały.
    - Dzisiaj moja kolej, żeby skosztować twojego tyłeczka.
    - Nawet o tym nie myśl.
    - Nie masz prawa głosu - odparł chłopak i z uroczym uśmiechem na twarzy potrząsnął kajdankami. - Są zrobione z importowanej stali, żeby się z nich uwolnić, musiałbyś połamać sobie kości nadgarstka.
    Po tych słowach włożył palce do dziurki między pośladkami mężczyzny.
    - Ostrzegam cię, nie igraj z ogniem - syknął Chi Cheng.
    - Hahaha! Nie wysilaj się, i tak się nie boję.
    Chi Cheng zacisnął mocno pięści, a chłopak ignorując jego zachowanie, sięgnął po nawilżacz. Nagle huknęło, jakby ziemia się zatrzęsła. Wu Suo Wei zamarł zaskoczony i spojrzał w górę.
    Z przerażenia omal nie spadł z łóżka, bo Chi Chengowi jakoś udało się uwolnić. Widział, jak spomiędzy jego drżących ust wydobywają się słowa:
    - Ty… ty!
    Chi Cheng uwolnił się, choć na obu nadgarstkach miał nadal kajdanki. Wu Suo Wei nie miał pojęcia, jak to w ogóle możliwe, ponieważ rama łóżka też była niezwykle mocna.
    - Wiesz, jak się uwolniłem?
    Chłopak, który przed chwilą czuł się jak bóg, nagle zaczął zbierać się do ucieczki niczym przerażona mysz. Jednak ten gryzoń został złapany i przyszpilony do łóżka. Po czym usłyszał tuż przy swoim uchu:
    - Zanim wyszedłem z domu, przeciąłem obie ramy łóżka.    

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze