W weekend Wu Suo Wei wybrał się do kliniki odwiedzić swojego Mistrza, z którym dawno się nie widział. Zastał tam mężczyznę ubranego w biały fartuch, który bynajmniej nie był jego przyjacielem.
- Och, pan do doktora Jianga? Poszedł do kina.
- A ty jesteś?
- Stażystą, pracuję jako asystent doktora.
Wu Suo Wei uważnie mu się przyjrzał i był pod wrażeniem. Guo Chengyu naprawdę się postarał, bo znalazł wyjątkowo brzydkiego faceta. Tak się zastanawiał, czy jego przyjaciel obcując z kimś takim, nie miał w nocy koszmarów.
Jednak pomimo braku urody, ten młody mężczyzna był bardzo uprzejmy. Podał chłopakowi szklankę wody i poinformował go:
- Doktor wyszedł już jakiś czas temu, pewnie niebawem wróci.
Wu Suo Wei podziękował i napił się wody, po czym zaczął rozmowę.
- Co ostatnio porabiał doktor Jiang?
- Co porabiał? Przez dwa tygodnie był na Malediwach, wrócił dwa dni temu. Bardzo mu zazdroszczę, leciał czarterowym samolotem, miał prywatnego przewodnika i osobistego asystenta.
Wu Suo Wei nie był w stanie opanować słowa, które cisnęło mu się na usta i które dogłębnie opisywało jego samopoczucie, po usłyszeniu tych rewelacji.
- Kurwa.
Nie tylko ten brzydal zazdrościł doktorowi, zazdrość aż wylewała się z chłopaka, zwłaszcza że nie został na tę wycieczkę zaproszony. Codziennie harował w firmie, również wieczory miał aktywne i zajęte. Obaj byli w związkach z mężczyznami, którzy lubią węże, ale tylko on nie miał z tego żadnych korzyści. Gdy to sobie uświadomił, Jiang Xiao Shuai wszedł do kliniki.
- Wei Wei, kiedy przyszedłeś?
Wu Suo Wei zmierzył go wzrokiem. Doktor wyglądał świetnie. Nie widział go od jakiegoś czasu, a on tak nagle całkowicie się zmienił. Jego przystojna twarz promieniała młodością, jego skóra była delikatnie zaróżowiona, a oczy lśniące. Sprawiał wrażenie, jakby cały był przesiąknięty miłością, którą nota bene emanował.
- Widzę, że ci się wiedzie - burknął Wu Suo Wei nie kryjąc zazdrości.
- Nie narzekam.
- I tak cię pokonam - fuknął na niego chłopak.
Jiang Xiao Shuai nie przejął się nim i tylko się roześmiał. Wydał kilka poleceń brzydalowi i poszedł do pokoju się przebrać. Oczywiście Wu Suo Wei wszedł za nim, bo chciał rzucić okiem, czy są jakieś ślady na jego ciele. Doktor spojrzał na niego pytająco.
- Co tu robisz?
Chłopak zatarł ręce i zaśmiał się szelmowsko.
- Chciałbym zobaczyć, czy twoja stokrotka jest wystarczająco dopieszczona.
Jiang Xiao Shuai parsknął.
- O czym ty myślisz? Miedzy mną i Guo Chengyu niczego nie ma.
- Kogo próbujesz oszukać? - powiedział Wu Suo Wei ciągnąc przyjaciela za kołnierz. Od razu zauważył na jego szyi czerwony ślad. Cmoknął i powiedział zadowolony z siebie:
- Widziałeś to? To bardzo solidny dowód.
- O czym ty mówisz? Komar mnie ugryzł.
Oczywiście chłopak mu nie uwierzył. Doktor rozpiął koszulę i pokazał swoją klatkę piersiową chłopakowi.
- Gdybyśmy to zrobili, nie skończyłoby się na jednej malince. Przyjrzyj się, to ślad ukąszenia po komarze. - Po czym wskazał na brzuch. - O, tu też mnie ugryzł.
Wu Suo Wei nie był przekonany.
- To co się między wami dzieje?
- W sumie nic.
- Co przez to rozumiesz? Jeszcze się nie zeszliście?
Jiang Xiao Shuai przez chwilę milczał, po czym odpowiedział dość nonszalanckim tonem.
- Można tak powiedzieć.
Chłopak patrzył, jak jego przyjaciel zmienia koszulę. Zauważył, jak delikatnie wygląda jego skóra, nie mógł się oprzeć i go dotknął. Doktor aż podskoczył.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Jestem bardzo wrażliwy.
Gdy Jiang Xiao Shuai się przebrał, usiedli na łóżku i zaczęli rozmowę.
- Byliście razem w kinie?
- Tak.
- Nie wierzę, że nie doszło między wami do zbliżenia. Cheng i ja zrobiliśmy już w łóżku cholernie dużo rzeczy, ale nie zabrał mnie jeszcze do kina. Kurwa, za to co wieczór sam kręci swoje filmiki, w których gram główną rolę.
- A co jest złego we wspólnym oglądaniu filmu? Zresztą każdy z nas idzie na film, który chce obejrzeć.
- Żartujesz, prawda?
- A wyglądam, jakbym żartował?
Wu Suo Wei zaniemówił. Nie ma mowy!
- To jakiś absurd. Zaprosił cię do kina i poszliście na dwa różne filmy? Obaj jesteście dziwni.
- Sam jesteś dziwny - odpowiedział doktor. - Dlaczego mielibyśmy oglądać ten sam film? Mamy inne gusta, gdybyśmy poszli razem, któryś z nas by się męczył.
- Pary chodzą wspólnie na seans, głownie dla atmosfery. Kto chodzi do kina na film?
- Skoro płacę za bilet, chcę obejrzeć film i to taki, który mi się spodoba.
Wu Suo Wei był pod wrażeniem tak szlachetnej postawy, a doktor dodał:
- Sam pomyśl. Gdybym zaproponował ci, że pójdziesz do kina z Chi Chengiem, na film, który na pewno ci się nie spodoba, wydasz kasę na bilet?
Ten argument zbił chłopaka z tropu. Co za bzdura - pomyślał Wu Suo Wei.
- Oczywiście, że nie wydam na to kasy - odpowiedział. Bo jeśli już miałby cieszyć się seansem, to było bez znaczenia, z kim pójdzie.
- No, to sprawa wyjaśniona.
Skoro jedną kwestię obgadali, przeszli do kolejnej.
- Dlaczego nie pozwolisz mu się dotknąć?
Jiang Xiao Shuai sięgnął po pudełko z tabletkami i odparł:
- Bo coś zaprząta mu myśli.
- Co ty bredzisz, kogo to obchodzi podczas seksu?
- Nie to mam na myśli - dodał doktor, biorąc głęboki oddech. - Czuję, że nie jest wobec mnie do końca szczery. Jest mała cząstka jego serca, która należy do kogoś innego.
Wu Suo Wei mógł się tego domyślić.
- Nadal uważasz, że on coś czuje do Chi Chenga?
- Być może.
Chłopak po chwili namysłu powiedział:
- Tego się spodziewałem po moim mistrzu.
Jesteś gorszy ode mnie - pomyślał doktor.
Guo Chengyu podzielił los Chi Chenga. Kiedy był singlem, mógł przebierać w partnerach, a teraz, kiedy był w związku, żył niczym mnich. Od dawna nie kosztował mięsa, bo bał się, że przestraszy doktora, jeśli będzie zbyt napalony. Przestał też pić, bo po alkoholu mógł nie zapanować nad swoim popędem seksualnym. Skupiał się na rozpieszczaniu swojego delikatnego kochanka, traktował go czule i dobrze, nie chcąc niczego w zamian.
Za to Li Wang naprawdę niepokoił się o swojego szefa.
- Kiedy będziesz mógł najeść się do syta?
- Jeszcze nie spróbowałem i nie wiem, czy mnie nasyci.
Li Wang aż się zakrztusił.
- To cały czas jesteś na głodzie?
Gdy zobaczył minę szefa, zamilkł i skoncentrował się na prowadzeniu auta.
Guo Chengyu spojrzał przez okno, by odrobinę ochłonąć. Nie miał tyle szczęścia, co Chi Cheng, który znalazł napalonego faceta, równie zboczonego, co on. Patrzył przez okno i nagle jego wzrok zatrzymał się na plecach jednego z przechodniów.
- Zatrzymaj samochód! - krzyknął.
- Nie mogę tu zaparkować.
- Zatrzymaj!
Li Wang nie zamierzał zadzierać ze sfrustrowanym seksualnie facetem, dlatego zatrzymał posłusznie samochód.
- Możesz jechać - powiedział Guo Chengyu i wysiadł z auta. Przeskoczył przez barierki na drodze i niczym król przeszedł przez ulicę pełną aut.
Li Wang był ciekawy, dokąd szedł, ale samochody stojące za nim zaczęły trąbić i musiał włączyć się do ruchu. Kiedy po chwili się odwrócił, nie był w stanie odnaleźć go w tłumie.
Guo Chengyu ruszył za mężczyzną, którego zobaczył, ale zwolnił, kiedy się do niego zbliżył, a w jego spojrzeniu pojawił się cień podejrzliwości. To on? Kiedy zadał sobie to pytanie, mężczyzna idący przed nim odwrócił się i obaj spojrzeli na siebie zaskoczeni. Pierwszy odezwał się stojący przed nim mężczyzna.
- Chengyu?
Guo Chengyu chwycił go za kołnierz i spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- Miałeś czelność wrócić?
Wang Shuo chwycił go za rękę i zarzucił mu ramiona na szyję. Ich klatki piersiowe się zderzyły, a oni mocno się do siebie przytulili. Ich serca zabiły tak mocno, że czuli, jakby chodnik, na którym stali, zaczął wibrować. Po chwili emocje opadły i adrenalina zeszła, obaj się uspokoili.
- Naprawdę wypatrzyłeś mnie w tłumie? - zażartował mężczyzna. - Jesteś niesamowity.
To był wbrew pozorom także komplement, ponieważ Wang Shuo był osobą, która szybko wtapiała się w tłum, nie miał żadnych znaków szczególnych, niczym się nie wyróżniał, wśród ludzi był nie do odróżnienia.
- Sposób, w jaki chodzisz, wcale się nie zmienił. Idziesz, jakbyś nie miał nóg, można powiedzieć, że pełzasz. Zbyt długo żyjesz wśród węży, to cię wyróżnia.
Wang Shuo uśmiechnął się i nic nie odpowiedział. Guo Chengyu złapał taksówkę i razem pojechali do jego parku węży. Podczas spaceru Wang Shuo powiedział z uznaniem:
- Masz tu mnóstwo wspaniałych okazów. - Po czym głośno gwizdnął.
Nagle około dziesięciu węży do niego przypełzło, wijąc się u jego stóp. Był wśród nich wąż, który zwykle stronił od ludzi, jednak gwizd Wang Shuo zadziałał na niego jak narkotyk.
Guo Chengyu jak zawsze był pod wrażeniem. Wiedział, że on musi emanować szczególną aurą, do której lgną węże. Bez względu na to, jak agresywny i zabójczy był wąż, ten facet sprawiał, że wobec niego stawał się łagodny i posłuszny.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
JaYebie pp co wrocil 🫣🫣🫣 teraz to dopiero będzie, Chi Cheng I Guo w wyobraźni naszych słodziaków to nic w porównaniu jak będą trzesc portkami po powrocie Wang Shuo 🫣🫣🫣🤔
OdpowiedzUsuń