SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 104: Tajemniczy kod

 



    Bai Yutang i Zhan Zhao zabrali Luo Yanga na komisariat razem z krwawiącym Yu Qingyanem, co od razu wywołało ogólne poruszenie. Lan Chenglin przybiegł od razu, kiedy tylko usłyszał, co się stało. Spojrzał na swojego zastępcę i odwrócił się w kierunku Bai Yutanga, odzywając się głosem pełnym sarkazmu:
    - Kapitanie Bai, jest pan zbyt brutalny.
    Dowódca uśmiechnął się i uniósł lekko brwi.
    - Chyba coś źle zrozumiałeś, to nie ja go pobiłem.
    Lan Chenglin spojrzał podejrzliwie na Zhan Zhao i Bai Chi’ego, na koniec jego wzrok padł na chłopca, który stał obok doktora. Luo Yang też na niego spojrzał bardzo nieprzyjemnym wzrokiem, jakby żywił do niego urazę. Zhan Zhao poklepał go po ramieniu.
    - Kapitanie, ten dzieciak jest szalony - powiedział Yu Qingyan, który zakuty w kajdanki patrzył na swojego szefa błagalnym wzrokiem. Bai Yutang i Zhan Zhao nic nie powiedzieli widząc, że w ich stronę szybkim krokiem zmierzają Bao Zheng i Ouyang Chun.
    Komendant spojrzał na jednych i drugich i zapytał zimnym głosem:
    - Co tu się dzieje?
    Lan Chenglin już chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle, gdy Bao Zheng zmierzył go gniewnym spojrzeniem. Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli po sobie i nadal milczeli.
    - Mów - warknął Bao Zheng do krwawiącego Yu Qingyana.
    - Ten dzieciak wydał mi się podejrzany, chciałem do niego podejść i zapytać, co tu robi, ale on wpadł w szał i uderzył mnie cegłą. W tym momencie przybiegł kapitan Bai i dwaj pozostali członkowie SCI i pomyśleli, że chcę zrobić chłopcu krzywdę, dlatego skuli mnie kajdankami.
    Komendant słuchał, a jego mina była coraz bardziej surowa.
    - Tak było? - zwrócił się do Zhan Zhao.
    Doktor zaprzeczył potrząśnięciem głowy i zwrócił się do Luo Yanga.
    - Powiedz nam, jak było.
    Wszyscy spojrzeli na chłopca, który ze strachem patrzył na Bao Zhenga. Nieśmiało schował się za doktorem, chwycił róg jego płaszcza i wskazał palcem Yu Qingyana.
    - On chce mnie zabić, bo widziałem, jak w nocnym klubie szukał dziewczyny.
    Wszyscy policjanci, którzy usłyszeli słowa chłopca, zaczęli szeptać między sobą.
    - Zamiast zajmować się sprawą wojny gangów, poszedł na panienki?
    - Co za bzdury! - krzyknął wściekły Yu Qingyan. - Niby kiedy tam byłem?
    Luo Yang był jeszcze bardziej przerażony i całkiem schował się za doktorem.
    - Moi rodzice nie żyją, a ja sprzątam talerze i szklanki w nocnym klubie. Widziałem, jak wchodzi do pokoju z jakąś kobietą, a kiedy wyszedł, to jej zapłacił.
    Ze wszystkich stron dały się słyszeć pomruki i szepty. Yu Qingyan omal nie wyszedł z siebie, dlatego ryknął na chłopca:
    - Nie kłam!
    - Co tak krzyczysz? - powiedział Bai Yutang, mierząc go surowym wzrokiem. - Nie strasz dzieciaka.
    Luo Yang ostrożnie spojrzał na komendanta i zapytał:
    - Czy on znowu będzie próbował mnie zabić? Celował w nas z pistoletu i strzelił.
    - Co ty za bzdury wygadujesz? Nie strzeliłem…
    - Ale wyciągnąłeś broń? - przerwał mu Zhan Zhao.
    Yu Qingyan zawahał się i zanim zdążył się wytłumaczyć, usłyszał pełne potępienia pomruki słuchającego ich tłumu.
    - Zabicie dziecka i próba zabicia policjantów to dość nierozsądne posunięcie, prawda? - odparł doktor, patrząc na Lan Chenglina stojącego tuż za swoim zastępcą. - A może jednak macie coś na tego dzieciaka?
    - Ja… - Yu Qingyan został przyparty do muru i jedyne, co mógł zrobić, to odwrócić się i spojrzeć na swojego szefa, który był blady jak ściana.
    - To pewnie jakieś nieporozumienie - odezwał się Ouyang Chun, który do tej pory jedynie się przyglądał, po czym uśmiechnął się i dodał. - Zapewne tam w klubie zastępca kapitana, pan Yu, spotkał się z informatorem i został źle zrozumiany.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli po sobie, po czym odwrócili się w stronę Bao Zhenga, bo wiedzieli, że komendant ma ciężki orzech do zgryzienia.
    - Próbujesz ich wytłumaczyć, ponieważ obaj są zaangażowani w sprawę, którą starasz się rozwiązać. Wpadłeś na trop ich zbrodni już dawno temu, ale chciałeś ich jeszcze poobserwować, prawda? - powiedział dowódca patrząc na Ouyang Chuna, którego oczy się rozszerzyły, gdy odwzajemnił spojrzenie. Za to Lan Chenglin i Yu Qingyan byli w kompletnym szoku.
    Bao Zheng westchnął. Wiedział, że Bai Yutang łatwo nie odpuści. Miał zamiar przymknąć oko na cały ten incydent, ale teraz został sprowokowany przez tego młodego tygrysa, w którego wzroku była taka sama zawziętość, jak u jego ojca. Komendant spojrzał na Lan Chenglina i dodał:
    - Jesteście zawieszeni, a sprawę przejmuje SCI.
    Zanim Lan Chenglin zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwał się dowódca:
    - Lan Chenglin i Yu Qingyan są podejrzani o morderstwo, mamy jednoznaczne dowody. Obaj mogą być też zamieszani w sprawę seryjnych zabójstw szefów gangów, są też podejrzani o zamordowanie funkcjonariusza policji Luo Wena i niszczenie dowodów. Ze względu na tak poważne okoliczności wnoszę o ich aresztowanie i zamknięcie w policyjnym areszcie.
    Bao Zheng przytaknął, a dwóch policjantów podeszło do Lan Chenglina i Yu Qingyana i po chwili wyprowadzili obu, zakutych w kajdanki. Po wszystkim Ouyang Chun zwrócił się z wyrzutem do komendanta:
    - Nie sądzę, że będę w stanie pracować z funkcjonariuszami policji, którzy nie potrafią spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy.
    Bai Yutang spojrzał na niego i uśmiechnął się.
    - A ja nie sądzę, żebym mógł współpracować z kimś, kto w taki sposób pojmuje szerszą perspektywę.
    Widząc, że sytuacja robi się napięta, Zhan Zhao uśmiechnął się, postawił przed sobą Luo Yanga, po czym zwrócił się do Ouyang Chuna:
    - To jest syn Luo Wena. Proszę, spójrz mu w oczy i powiedz, jak wygląda sprawiedliwość według funkcjonariusza Interpolu. Powiedz mu, że rozwiązanie sprawy jest ważniejsze, niż uratowanie ludzkiego życia.
    Mężczyzna zamarł i stracił rezon. Za do Luo Yanga dopiero teraz dotarły słowa, które zostały powiedziane chwilę wcześniej.
    - Mój tato był policjantem?
    Zhan Zhao przytaknął i pogłaskał go po głowie.
    - Nie martw się, twój tato był policjantem, który podjął ryzyko i pracując jako tajniak, chciał cię wychować na porządnego człowieka. Na pewno nie był policjantem, który przymykał oko na tych, co łamią prawo w imię szerszej perspektywy, by za wszelką cenę rozwiązać sprawę.
    Kiedy skończył, wziął chłopca za rękę i poszli w stronę windy. Bai Yutang uśmiechnął się ponuro do Ouyang Chuna i powiedział:
    - Wiesz, na którym piętrze jest biuro SCI. Możesz nas odwiedzić, kiedy tylko chcesz. Poproszę też o zorganizowanie szkolenia dla funkcjonariuszy naszego komisariatu, niech pracownicy Interpolu wytłumaczą nam, co oznacza myślenie w szerszej perspektywie. - Gdy skończył poklepał Bai Chi’ego po ramieniu i razem poszli do windy.
    Gdy już wszyscy w czwórkę jechali windą, Bai Chi mruknął ze złością:
    - Jak to możliwe, że policjant z jednostki, która walczy z gangami, poszedł do klubu, żeby znaleźć sobie dziewczynę?
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie nie wiedząc, czy mają się śmiać, czy płakać. To dziecko jest jeszcze tak szczere i niewinne.
    Doktor poklepał Luo Yanga po głowie i powiedział:
    - Nieładnie tak kłamać.
    Chłopiec zrobił się cały czerwony.
    - Wiem.


    Wszyscy, którzy przyglądali się sytuacji w holu komisariatu, rozeszli się do swoich zajęć. Bao Zheng spojrzał na nieco zmartwionego Ouyang Chuna i odparł:
    - To nie do końca popsuło plan. A tych dwóch i tak zostałoby aresztowanych.
    - Bardziej obawiam się kontaktu z tymi, którzy noszą nazwisko Bai.
    Komendant uśmiechnął się, poklepał go po ramieniu i zażartował:
    - Jeśli przez jakiś czas będziesz miał do czynienia z kimś o nazwisku Zhan, zatęsknisz za kontaktem z każdym o nazwisku Bai. - Po tych słowach odszedł z rękoma w kieszeni.


    Gdy Zhan Zhao, Bai Yutang, Bai Chi i Luo Yang weszli do biura, wszyscy zebrali się, żeby zobaczyć siedmiolatka, który spuścił łomot wice kapitanowi jednej z najbardziej prestiżowych jednostek policji. Dowódca przepędził ich, po czym razem z doktorem i chłopcem zamknęli się w gabinecie, ale wszyscy obecni w biurze policjanci dopadli Bai Chi’ego, prosząc go o szczegóły całego zajścia.
    Zhan Zhao nalał chłopcu gorącej herbaty i usiadł obok niego.
    - Mój tata naprawdę był policjantem?
    - Tak - odpowiedział Zhan Zhao.
    W tym czasie Jiang Ping poszedł do jednostki do zwalczania przestępczości zorganizowanej, aby odzyskać dowody i akta, które niedawno im przekazał. Gdy wrócił do biura, od razu przekazał dokumenty Zhan Zhao. Doktor wziął jedną z teczek i wręczył ją chłopcu.
    - Tu są informacje o twoim ojcu, który był tajnym policyjnym agentem.
    Luo Yang miał siedem lat i bezradnie spojrzał na zapisane strony akt.
   -  Nie umiem za dobrze czytać. Poprosiłem taksówkarza, żeby zawiózł mnie pod adres z wizytówki.
    Doktor uśmiechnął się biorąc od niego teczkę.
    - W takim razie wszystko ci przeczytam. - Po tych słowach zaczął czytać informacje na temat Luo Wena.
    Chłopiec słuchał w milczeniu a na koniec powiedział:
    - Rozumiem.
    - Wiesz, że Luo Wen nie był twoim prawdziwym tatą? - zapytał Bai Yutang.
    - Tak, ale nadal chcę go pomścić.
    - W takim razie musisz nam pomóc - dodał doktor. - Potrzebujemy twojej pomocy, żeby rozwiązać tę sprawę.
    - Wiem, dlatego przyszedłem.
    - Teraz zapytamy cię o to, o co nie zdążyliśmy cię zapytać tamtego dnia. - Dowódca przysunął krzesło i usiadł naprzeciwko Luo Yanga. - Długa broda, twój tato miał przyjaciela, który miał długą brodę, znasz go?
    - Znam.
    - Jak się nazywa, czym się zajmuje, gdzie mieszka? - zapytał Zhan Zhao.
    - Nazywam go Brodatym Wujkiem, nie wiem, jak się nazywa, ale często się ze mną bawi i wiem, gdzie mieszka.
    - Możesz nas tam zabrać? - zapytał dowódca.
    - Chcesz go aresztować?
    - Dlaczego pytasz? - Zhan Zhao spojrzał na niego przenikliwie. - Zrobił coś złego, że obawiasz się, że możemy go aresztować?
    Luo Yang spojrzał na niego i wyszeptał:
    - Jest trochę dziwny.
    - W jakim sensie dziwny? - wtrącił dowódca, a po chwili usłyszeli, że ktoś puka do drzwi. Gdy te się otworzyły, do gabinetu wszedł Ouyang Chun z nieco zawstydzoną miną.
    - Nasi ludzie są tu, by wziąć udział w dochodzeniu. Chcę być przy przesłuchaniu chłopca.
    Dowódca skinął głową i spojrzał na Luo Yanga, czekając na jego odpowiedź. Chłopiec najpierw spojrzał na Ouyanga Chuna, a potem zapytał Zhan Zhao:
    - Mogę mówić przy nim?
    Gdy dowódca i doktor zobaczyli zawstydzoną minę szefa chińskiego Interpolu, ledwie mogli powstrzymać się od śmiechu. Ouyang Chun westchnął, przysunął krzesło, po czym na nim usiadł i zwrócił się do chłopca:
    - Śmiało, nie jestem złą osobą.
    Luo Yang patrzył na niego, po czym skinął głową i odpowiedział Bai Yutangowi:
    - W sumie jest trochę podobny do ciebie.
    Takiej odpowiedzi się nie spodziewali. Zhan Zhao spojrzał na dowódcę, po czym zapytał chłopca.
    - Co masz na myśli mówiąc, że jest podobny do niego? Chodzi ci o wygląd?
    Luo Yang pokręcił głową.
    - Nie są podobni z wyglądu, ja tylko czuję, że są tacy sami.
    - Co to za uczucie? - zapytał dowódca. - Daj przykład.
    Chłopiec przechylił głowę i powiedział wskazując na doktora:
    - Na przykład, nawet jakbyś teraz na mnie nakrzyczał, to bym się nie bał. - Po chwili wskazał palcem na Bai Yutanga. - A ty i Wujek Brodacz, jak tylko na mnie spojrzycie, to czuję strach.
    Dowódca zamrugał i zamilkł na chwilę, spojrzał na Zhan Zhao i zapytał:
    - Kocie, mógłbyś to wytłumaczyć?
    Ouyang Chun kiwnął głową i dodał:
    - Też tego nie rozumiem.
    Doktor westchnął i zapytał:
    - Słyszeliście o zwierzęcej aurze?
    - Zwierzęcej aurze? - Dwie duże głowy i jedna mała trzęsły się w zaprzeczeniu, a ich właściciele wbili wzrok w Zhan Zhao.
    - Świat zwierząt dzieli się na dwie kategorie: naturalnych wrogów i osobniki własnego gatunku. Również w człowieku kryją się w mniejszym lub większym stopniu jego pierwotne instynkty, opieka nad potomstwem, zdobywanie pożywienia, wszystko jak u innych ssaków.
    Trzy głowy równo przytaknęły.
    - Zwierzęta roślinożerne będą bać się zwierząt mięsożernych, które są ich naturalnym wrogiem. A jaka jest pierwsza reakcja roślinożercy na widok wroga?
    - Ucieczka. - Luo Yang pierwszy wyrwał się do odpowiedzi. Bai Yutang i Ouyang Chun spojrzeli na siebie i przytaknęli.
    - Właśnie. Płochliwość, a potem ucieczka, to pierwotny instynkt zwierząt roślinożernych. I nie zawsze impulsem do ucieczki jest strach. Na przykład mysz, gdy widzi kota, ucieka, ale boi się dopiero, gdy zostaje złapana. - Doktor spojrzał na Bai Yutanga. - Prawda?
    Ouyang Chun i Luo Yang przytaknęli, a dowódca wyłamał się potrząsając głową.
    - Są myszowate, które nie boją się kotów, a niektóre szczury potrafią kota zagryźć.
    Zhan Zhao zmierzył go surowym wzrokiem, na co dowódca podniósł rękę w przepraszającym geście i dodał:
    - Mów dalej.
    - Między zwierzętami tego samego gatunku taki instynkt się nie rozwija. Na przykład, kiedy mały pies zaczepia dużego psa, to w większości przypadków duży pies nie będzie próbował zagryźć małego, ale miły nie będzie, szturchnie go, kłapnie zębami. I zwykle po tym mniejszy pies przewróci się na plecy, pokazując swą uległość.
    - To prawda - wtrącił chłopiec. - Widziałem to kiedyś.
    Bai Yutang i Ouyang Chun również przytaknęli.
    - W takich chwilach mały pies najpierw uświadamia sobie, że się boi, a dopiero potem reaguje. Ale nie musi uciekać. Czuje strach przed osobnikiem własnego gatunku, który jest od niego potężniejszy, ale wie, że duży pies go nie skrzywdzi, jedynie pokaże mu, gdzie jego miejsce.
    Gdy doktor skończył, spojrzał na trzy pary wpatrzonych w niego oczu.
    - Rozumiecie?
    Cała trójka spojrzała po sobie i w końcu odezwał się Bai Yutang.
    - Podsumowując, jeśli ja i Brodacz jesteśmy dużymi psami, to Luo Yang jest małym psem. A jeśli Lan Chenglin i Yu Qingyuan to koty, Luo Yang jest myszą.
    - Można tak powiedzieć - odezwał się doktor.
    Ouyang Chun spojrzał na Bai Yutanga i powiedział z podziwem:
    - Co za niesamowita ekspresja i ciąg logiczny.
    Dowódca uśmiechnął się.
    - Zacznij się przyzwyczajać.
    Zhan Zhao złapał się za głowę.
    - Jest coś jeszcze - odezwał się chłopiec. - Często recytował ciąg liczb.
    - Liczb? - Trzej mężczyźni spojrzeli na niego z zaciekawieniem. - Co to za liczby?
    - 17-3-12 - powiedział chłopak naśladując ton Brodacza.
    - 3-17-12 - cała trójka recytowała liczby w różnej konfiguracji z nieco zdezorientowanymi minami.
    - Co to znaczy? Kod, hasło, szyfr? - Ouyang Chun spojrzał na dowódcę i doktora i zobaczył, że doktor i dowódca są równie zaskoczeni.
    - Zrozumiemy, jak go znajdziemy - odpowiedział Bai Yutang, po czym sięgnął po kurtkę i zwrócił się do Luo Yanga. - Zabierz nas do niego.
    - On nie jest złą osobą - powiedział zaniepokojony chłopiec.
    - Słyszałeś kiedyś o Nocnym Mścicielu? - zapytał dowódca.
    - Co? - Luo Yang był zaskoczony.
    - Chodźmy - dodał Zhan Zhao łapiąc go za rękę.
    Luo Yang nadal się opierał.
    - Nie zabiorę was tam, to mój przyjaciel.
    - Przyjaciel? - Uśmiechnął się Bai Yutang. - A gdyby poprosił cię o to Luo Wen, zabrałbyś go?
    - No jasne, przecież to mój tata.
    Dowódca wyciągnął podpisane dokumenty adopcyjne i podał je chłopcu.
    - Spójrz na to. To umowa adopcyjna. Od teraz ja i Kot jesteśmy twoimi ojcami, a to chyba zmienia wszystko, skoro jesteśmy rodziną.
    Oczy Luo Yanga zrobiły się wielkie jak spodki, spojrzał na Zhan Zhao, który przytaknął i dodał:
    - Adoptowaliśmy cię. To było ostatnie życzenie Luo Wena. Zgadzasz się na to?
    Luo Yang spuścił głowę i zrobił się czerwony jak burak, po chwili przytaknął i złapał Zhan Zhao za rękę.
    - Zabiorę was tam, ale nie możecie zrobić mu krzywdy.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz