SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 106: Zbrodnia i kara

 


    Atmosfera w pokoju przesłuchań na komisariacie była dziwna. Na stole leżało pudełko, a obok niego ludzka czaszka i stos czarno-białych zdjęć. Brodaty mężczyzna siedział na krześle i patrzył na nie pustym wzrokiem. Za szybą z weneckiego lustra obserwowali go Bai Yutang, Zhan Zhao i Ouyang Chun.
    Dowódca przyglądał mu się marszcząc coraz bardziej brwi i mrucząc pod nosem:
    - To nie był on, to na pewno nie był on.
    - Ale brodacz, którego widzieliśmy na nagraniu z monitoringu, był tym, który na ciebie wpadł, prawda? - zapytał zdziwiony Zhan Zhao. - To możliwe, że Wei Yong się pomylił?
    Bai Yutang odwrócił się i zapytał Luo Yanga, który siedział za nimi na krześle:
    - Tylko on ma taką długą brodę? Jest ktoś jeszcze?
    - To na pewno jest wujek Brodacz, nikt inny.
    - A był w klubie tamtej nocy, kiedy my tam przyszliśmy? - zapytał doktor.
    - Po co wujek Brodacz miałby chodzić w takie miejsca? - burknął chłopak. - Nienawidzi miejsc, gdzie jest dużo ludzi, nienawidzi hałasu i kłótni. Jest bardzo nieśmiały.
    Zhan Zhao i Bai Yutang spojrzeli na siebie, byli pewni, że coś tu nie gra. Chen Jie ukrywała coś w Królestwie Mrocznej Nocy, ale jeszcze nie wiedzieli, co.
    - Moglibyście mi powiedzieć, dlaczego śledzicie tego człowieka? - zapytał Ouyang Chun. - Wymieńmy się informacjami, wtedy będzie nam się lepiej współpracować.
    Bai Yutang spojrzał na doktora i skinieniem głowy przyznał rację szefowi Interpolu. Po chwili usiedli i zaczęli rozmawiać.
    - Kogo chcesz złapać na przynętę, jaką jest Lan Chenglin? - zapytał dowódca jako pierwszy.
    - Tego, którego mieliście w garści i pozwoliliście mu uciec. Drugiego przywódcę Athletic Club, Terenca Tabera - odpowiedział z uśmiechem na ustach Ouyang Chun.
    Zhan Zhao i Bai Yutang byli tym szczerze zaskoczeni i czekali na rozwinięcie wypowiedzi.
    - Według zdobytych informacji Taber przez ostatnie klika lat zyskał na sile, a Spato, lider Athletic Clubu, stracił nad nim kontrolę. Nastąpił rozłam i zapewne niebawem każdy pójdzie w swoją stronę - dodał Ouyang Chun. - Jeśli Taber chce stać się niezależny, musi mieć ludzi, pieniądze i terytorium. Ludzi już ma, pieniądze nadal zbiera, ale największy problem będzie miał ze strefą wpływów.
    - Ameryką rządzi Spato, Europą Leonardo. To oznacza, że Taber musi zawalczyć tu, w Azji - odezwał się Zhan Zhao kiwając głową. - Kupił zwłoki w skrzyniach, by się na nich dorobić.
    - Skoro tak łatwo wjechał na terytorium Chin i bez większych problemów uciekł policji - wtrącił Bai Yutang patrząc na Ouyang Chun z delikatnym uśmiechem - wzięliście za pewnik, że ma w policji szpiega.
    Szef Interpolu przytaknął.
    - Przeprowadziliśmy wewnętrzne śledztwo i ustaliliśmy, że Lan Chenglin i Yu Qingyan byli z nim w zmowie, a co ciekawe ostatnio zginęło kilku lokalnych szefów mafii, co zapewne także ma związek z Taberem.
    - Chcieliście współpracować z jednostką do walki z przestępczością zorganizowaną, by podążać tym tropem? - zapytał doktor i już zamierzał coś dodać, gdy nagle zobaczył Luo Yanga, który ze szklanką wody wśliznął się do pokoju przesłuchań. Bai Yutang zerwał się, żeby go zatrzymać, ale został złapany za rękę. Razem z Zhan Zhao podeszli do lustra weneckiego, żeby zobaczyć, co się będzie działo.
    Chłopiec podszedł do Brodacza i zapytał:
    - Jesteś zły?
    W oczach mężczyzny pojawił się blask, odwrócił się, spojrzał na Luo Yanga i zaprzeczył potrząsając delikatnie głową.
    Zhan Zhao uniósł ze zdziwienia brwi i powiedział:
    - On bardzo kocha Luo Yanga.
    Bai Yutang i Ouyang Chun również to zauważyli i wszyscy z ciekawością obserwowali scenę rozgrywającą się w pokoju przesłuchań.
    Chłopiec odetchnął z ulgą i podał mu szklankę wody.
    - Chcesz się napić?
    Brodacz przytaknął i powoli napił się z kubka, który Luo Yang przystawił mu do ust. Gdy wypił wszystko, chłopiec zapytał:
    - Chcesz jeszcze?
    Mężczyzna zaprzeczył i wymownie spojrzał w weneckie lustro. Luo Yang uśmiechnął się i powiedział:
    - Nie martw się. Oni nie są źli.
    Brodacz skinął jedynie głową. Chłopiec spojrzał na czaszkę leżącą na stole.
    - Zrobiłeś coś złego?
    Mężczyzna zamarł i w milczeniu skinął głową. Luo Yang posmutniał i otworzył usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale Zhan Zhao mu przerwał, wchodząc do środka.
    - Yang Yang, nie możesz tu ot tak wchodzić.
    Chłopiec już zamierzał się wytłumaczyć, ale doktor dał znak Bai Yutangowi, żeby go wyprowadził. Nie chciał, żeby był obecny podczas przesłuchania. Dowódca zostawił go pod opieką Bai Chi’ego, który zabrał go na lody.
    Bai Yutang stał przy drzwiach sali przesłuchań i miał zamiar wejść do środka, ale doktor spojrzał w weneckie lustro wymownym wzrokiem, którym prosił go, by wstrzymał się jeszcze przez chwilę.
    - Coś was łączy? - zapytał zaciekawiony tą wymianą spojrzeń Ouyang Chun. Dowódca uśmiechnął się i nic nie powiedział, za to przyglądał się uważnie temu, co działo się w środku.
    Zhan Zhao usiadł naprzeciwko brodacza i szepnął:
    - To twój syn?
    Obojętny jak dotąd mężczyzna gwałtownie uniósł głowę i zamarł na dwie sekundy, po czym zaczął desperacko zaprzeczać kręcąc głową.
    Zhan Zhao uśmiechnął się do niego.
    - Nie martw się, Yang Yang jest na zewnątrz i nas nie słyszy.
    Brodacz uspokoił się słysząc te słowa, a gdy zauważył uśmiech doktora, wiedział, że on już o wszystkim wie, dlatego zrezygnowany opuścił głowę.
    - Ja i Yutang, policjant, który cię aresztował, zamierzamy adoptować Yang Yanga - dodał doktor przyglądając się bacznie jego twarzy.
    A on uniósł głowę i był w kompletnych szoku, po chwili dopiero skinął głową. Zhan Zhao patrzył na niego i szczerze mu współczuł, dlatego zapytał bardzo łagodnym głosem.
    - Yang Yang to dobre dziecko, nie chcesz go wychować? On bardzo cię lubi.
    Brodacz siedział przez chwilę ze spuszczoną głową, po czym nią potrząsnął i odpowiedział dziwnie brzmiącym, nieco metalicznym głosem.
    - On nie może ze mną zostać.
    Bai Yutang i Ouyang Chun uważnie słuchali jego głosu, bo brzmiał, jakby został przepuszczony przez modyfikator. Mężczyzna spojrzał na Zhan Zhao, który także nie mógł ukryć zdziwienia, dlatego skutymi rękoma uniósł brodę pokazując szyję, na której miał bliznę po ranie, tuż przy jabłku Adama. W miejscu, gdzie były struny głosowe, miał wszczepione urządzenie modulujące dźwięk.
    Bai Yutang był w szoku i zapytał stojącego obok Ouyang Chuna:
    - Która organizacja stosuje takie praktyki?
    - Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
    Tymczasem doktor wskazał palcem na czaszkę i zapytał:
    - Kim on był?
    Brodacz nie odpowiedział. Zhan Zhao wskazał plik zdjęć.
    - Co to za zdjęcia?
    - Nie pytaj - odparł mężczyzna i zamilkł. Nieważne, ile pytań zadał doktor, na żadne nie uzyskał odpowiedzi.
    Zhan Zhao wstał i ruszył w stronę drzwi, a gdy już chwycił za klamkę, odwrócił się i powiedział:
    - Wiesz, że jest jeszcze jeden brodaty mężczyzna?
    Brodacz zamarł, a jego źrenice się rozszerzyły.
    - Gdzie on jest?
    Widząc napięcie w jego oczach, Zhan Zhao uśmiechnął się zapytał:
    - Słyszałeś o Nocnym Mścicielu?
    Spojrzenie Brodacza stało się ostre i niebezpieczne, nie spuszczał wzroku z doktora. Widząc to Bai Yutang mruknął pod nosem:
    - Oj, niedobrze.
    Chwilę później otworzył drzwi i wszedł do pokoju przesłuchań, dokładnie w chwili, kiedy przesłuchiwany mężczyzna rzucił się na Zhan Zhao. Jedną rękę miał przykutą do żelaznego krzesła przymocowanego do podłogi, ale wyrwał je z łatwością. Gdy dowódca wbiegł do środka, Brodacz próbował dosięgnąć doktora i jednocześnie zablokować krzesłem dowódcę, a po chwili krzyknął do niego:
    - Nie podchodź, nie zrobię mu krzywdy!
    Bai Yutang zatrzymał się i stał nie spuszczając z niego wzroku, gotów w każdej chwili obronić doktora.
    Zhan Zhao miał spokojny wyraz twarzy, jakby się tego spodziewał. Pomachał do lustra weneckiego dając znak Ouyang Chunowi, żeby opuścił broń, bo był pewien, że właśnie z niej mierzy do Brodacza. Szef Interpolu zawahał się przez chwilę, ale odłożył pistolet.
    - Pozwól mi odejść - powiedział Brodacz do Bai Yutanga.
    Zhan Zhao spojrzał na niego i zapytał:
    - Chcesz go znaleźć? Jest twoim wrogiem?
    Na twarzy mężczyzny malował się żal.
    - Nadal mam coś do zrobienia. Kiedy skończę, możecie zrobić ze mną, co chcecie.
    - A może połączymy siły?
    Brodacz zamarł i nie był w stanie wydusić z siebie odpowiedzi. Zhan Zhao wyciągnął z kieszeni zdjęcie i podał mu je.
    - Zobacz, co jest napisane na odwrocie.
    Mężczyzna wziął zdjęcie, na którym byli Bai Yutang i Zhan Zhao, a z tyłu zobaczył napis: „Nocny Mściciel.” Gdy pogrążył się w myślach, doktor nadal mówił:
    - Nie chcesz go złapać jak najszybciej? Wiesz dobrze, że może wyrządzić komuś krzywdę.
    Bai Yutang zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się do Brodacza.
    - Tak łatwo cię nie wypuszczę.
    Mężczyzna westchnął, odłożył krzesło, które trzymał w dłoni i na nim usiadł, był zrezygnowany i przygnębiony.
    - Niby jak mamy współpracować?
    Zhan Zhao podszedł do stołu, wziął jedno z czarno-białych zdjęć i zapytał:
    - Kim są te dzieci?
    Brodacz spojrzał na zdjęcie i powiedział:
    - Wszyscy już nie żyją, oprócz mnie i jego.
    Bai Yutang pokręcił głową i uśmiechnął się.
    - Chyba zapomniałeś o Yang Yangu.
    Mężczyzna spojrzał na niego i delikatnie się uśmiechnął.
    - On nie. Jeśli będzie pod twoją opieką, mogę umrzeć spokojnie.
    Dowódca przysunął sobie krzesło i na nim usiadł.
    - Opowiedz nam o sobie.
    - Nie…
    - Przestań! - Bai Yutang zmierzył go surowym wzrokiem. - Dopóki twój syn jest młody, powinien dowiedzieć się, kim jest jego ojciec. Powiedz mi o wszystkim, żebym mógł mu to przekazać, a zwłaszcza to, dlaczego go nie chcesz.
    Brodacz był oszołomiony i spojrzał na Zhan Zhao szukając odpowiedzi. Dlaczego wasz styl przesłuchania tak się różni?
    Bai Yutang był bardzo bezpośredni, nie zasłaniał się ideami czy wyświechtanymi sloganami, mówił, co myślał. A uważał, że Luo Yang ma prawo wiedzieć, dlaczego jego ojciec go nie chciał.
    Ouyang Chun przysunął sobie krzesło i usiadł przed lustrem czekając, aż Brodacz zacznie swoją opowieść. Był go bardzo ciekawy. Wyglądało na to, że ten facet latami żył w kanałach i nie odważył się przyznać do własnego syna.
    Po chwili Brodacz westchnął i powiedział:
    - Opowiem wam o wszystkim.
    No w końcu! - pomyśleli doktor i dowódca.
    - Od czego mam zacząć? - zapytał mężczyzna.
    - Jak się nazywasz, skąd pochodzisz - podsunął mu Zhan Zhao, bo miał przeczucie, że ważna tajemnica za chwilę wyjdzie na światło dzienne.
    Brodacz podciągnął rękaw koszuli i odsłonił ramię. Po zewnętrznej stronie lewego ramienia był tatuaż: 3-17-12.
    - Ten numer? - zapytał doktor, bo był tak samo zaskoczony, jak Bai Yutang, zwłaszcza, kiedy zobaczyli, że ręka mężczyzny jest cała w bliznach.
    - Tak się nazywam. To wszystko.
    Zhan Zhao zerwał się z krzesła, podniósł stos zdjęć i zaczął je przeglądać. Na jednym znalazł dziecko z tym samym ciągiem cyfr na ramieniu.
    - To… - powiedział, a jego oczy się rozszerzyły, bo zdał sobie sprawę, w jak młodym wieku wytatuowano mu ten numer.
    Brodacz wziął zdjęcie i w milczeniu na nie patrzył. Po chwili ponownie się odezwał:
    - Wyglądam jak Yang Yang, prawda?
    Bai Yutang i Zhan Zhao przytaknęli, rzeczywiście byli bardzo podobni, dlatego doktor wybrał to zdjęcie spośród wielu.
    - Ta liczba ma jakieś znaczenie? - zapytał patrząc na Brodacza, który zatopił się we wspomnieniach.
    - Tak. Trzecie pokolenie, numer 12 z 17.
    Po raz kolejny doktor i dowódca spojrzeli na siebie, tym razem czując zmieszanie.
    - Słyszeliście kiedyś o neurowrażliwości? - zapytał Brodacz.
    Zhan Zhao przytaknął.
    - Wszelkie bodźce zachowań i doznań są przekazywane do mózgu przez komórki nerwowe, a mózg przekazuje je z powrotem, zmuszając ciało do działania. Im niższa jest wrażliwość komórek nerwowych, tym mniej bodźców trafia do mózgu.
    Bai Yutang podrapał się po brodzie i dodał:
    - Pamiętam, że kiedyś ktoś zaproponował zwiększenie siły bojowej żołnierzy poprzez zmniejszenie wrażliwości ich komórek nerwowych. Ale badania były nieetyczne, wojsko nie wyraziło na nie zgody, a pomysłodawca zapadł się gdzieś pod ziemię.
    Brodacz spojrzał na niego i uśmiechnął się gorzko.
    - Zgadza się, on nie żyje. Jest martwy i nikogo więcej nie skrzywdzi. - Mówiąc to spojrzał na czaszkę leżącą na stole.
    Bai Yutang i Zhan Zhao wymienili spojrzenia, po czym zadali pytanie.
    - To jest…?
    Brodacz zaśmiał się i dokończył:
    - Nazywał się Allan Poe.
    Po chwili doktor, dowódca i Ouyang Chun słuchali, jak brodaty mężczyzna ze smutnym głosem opowiada przerażającą i okrutną historię.


    Tymczasem w supermarkecie niedaleko komisariatu Bai Chi kupił lody. Ostrożnie zdjął papierek i podał jednego stojącemu obok niego Luo Yangowi, po czym odpakował swojego. Wziął chłopca za rękę i usiedli przy kwietniku pod komisariatem.
    Luo Yang polizał swojego loda i spojrzał na Bai Chi’ego.
    - Bracie Bai Chi, dlaczego zostałeś policjantem?
    Oszołomiony chłopak musiał się zastanowić, zanim odpowiedział:
    - Jakby to powiedzieć… większość mężczyzn w mojej rodzinie to funkcjonariusze policji, dlatego na początku pomyślałem, że też muszę zostać policjantem. Jednak dopiero kiedy przeniesiono mnie do SCI, gdzie nauczyłem się wielu nowych rzeczy od mojego brata i pozostałych chłopaków, poczułem, że mogę stać się naprawdę dobrym policjantem.
    - To znaczy, że na początku nie chciałeś nim być?
    - Zgadza się.
    - Dlaczego robisz coś, czego nie chcesz? - zapytał Luo Yang, po czym dodał jakby do siebie. – Dlaczego, kiedy wujek Brodacz powiedział, że zrobił coś złego, ja nadal uważam go za dobrego człowieka?
    Bai Chi pogłaskał go po głowie.
    - Nawet ci, którzy zrobili w życiu coś złego, mogą się zmienić na lepsze.
    Chłopiec spojrzał na niego zaciekawiony.
    - A ty, po przeniesieniu, stałeś się lepszym policjantem?
    Bai Chi uśmiechnął się bezradnie i wyjął chusteczkę, żeby wytrzeć ubrudzoną lodami twarz chłopca.
    - Są błędy, których nie da się naprawić ot tak, czasem trzeba na to pracować całe życie.
    - To znaczy, że zostanie ukarany? - zapytał Luo Yang. - A jeśli wiemy, że naprawi swoje błędy, to jeśli mu wybaczymy, możemy go nadal lubić?
    Bai Chi pomyślał przez chwilę, po czym odpowiedział:
    - To, czy my mu wybaczymy, nie ma znaczenia. On sam musi sobie wybaczyć, a jeśli chodzi o lubienie - mówiąc to pogładził włosy chłopca - to, czy kogoś lubisz, czy nie, jest twoją prywatną sprawą. Nie ma to nic wspólnego z tym, czy tej osobie przebaczono winy, czy też nie. - Na koniec wepchnął końcówkę swojego wafelka w usta Luo Yanga. - Tu jest pyszna czekolada, spróbuj.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze