SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 107: Okrutna historia

 


    Brodacz najchętniej wyparłby z pamięci czas swojego dzieciństwa. Jednak odkąd skończył sześć lat, pamiętał wszystko. Pamiętał czarny zamknięty pokój, w którym roznosił się delikatny, lekko słodkawy zapach. Dopiero później rozpoznał w nim zapach krwi.
    Pierwszą osobą, jaką pamiętał, był jasnowłosy cudzoziemiec w średnim wieku. Zabrał go z tego ciemnego pokoju do bardzo jasnego pomieszczenia, gdzie było mnóstwo ludzi ubranych na biało. Każdy był czymś zajęty, jedni robili coś przy małych drucikach i rurkach, inni odmierzali lekarstwa, robili pomiary. Codziennie rano wstrzykiwano mu dawkę leku, a potem przyczepiano elektrody do jego skroni. Pamiętał, jak siedział, patrząc w ścianę tępym wzrokiem, a ludzie wokół niego uwijali się jak mrówki. Nikt z nim nie rozmawiał, a on nie czuł kompletnie nic.
    Po pewnym czasie jasnowłosy mężczyzna zabrał go w inne miejsce. Był to bardzo ponury dom, w którym były inne dzieci. Ten cudzoziemiec powiedział mu, że od teraz będzie się nazywał 3-17-12.
    Kiedy Brodacz o tym mówił, patrzył na Zhan Zhao i Bai Yutanga siedzących naprzeciwko niego i nagle się roześmiał. Obaj byli zaskoczeni, zwłaszcza kiedy powiedział:
    - Kiedyś opowiadałem o tym Luo Wenowi i jego wyraz twarzy był podobny do waszego. Obaj jesteście ludźmi, którzy czują współczucie wobec innych, prawda?
    Siedzący za weneckim lustrem Ouyang Chun westchnął ciężko, a po chwili dołączyli do niego Gongsun, Ma Han i Zhao Hu. Przyszli, bo byli bardzo ciekawi, kim jest Brodacz. Ouyang Chun zaprosił ich do środka skinieniem głowy. Teraz wszyscy zgromadzili się wokół lustra i przysłuchiwali się słowom brodatego mężczyzny.
    - Znacznie później zdałem sobie sprawę, co takiego mi robili. Za pomocą leków stymulowali moje ciało, wymazali mi pamięć i osłabili układ nerwowy. Niektóre dzieci umarły podczas tych zabiegów, ich organizm odrzucał leki, jakie im podawano. Wszystkie dzieci z pierwszej grupy zmarły z powodu niepożądanych reakcji na leki. Z drugiej grupy przeżyło kilkoro dzieci, ale były za mało utalentowane, dlatego rozpoczęto eksperymenty na trzeciej grupie, do której przeszło kilka dzieciaków z drugiej grupy i było kilkoro nowych, na przykład ja.
    Zhan Zhao słuchał tego wszystkiego i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Brodacz opowiada o dzieciach, jakby były zwykłymi przedmiotami.
    - Leki i stymulacja psychologiczna nie są w stanie wymazać pamięci, a tym bardziej wyeliminować określonych zachowań.
    - Zgadza się - zgodził się mężczyzna. - Dlatego te dzieci, które przeżyły, czekał dziesięcioletni okres adaptacyjny.
    - Okres adaptacyjny? - zapytał dowódca. - To coś, jak szkolenie żołnierzy, żeby nie bali się śmierci?
    - Idea była podobna. Koncentrowano się na czterech czynnikach: bólu, sile, strachu i umiejętnościach.
    - Te rany, które masz, to wynik treningu na stępienie bólu? - zapytał Zhan Zhao.
    Brodacz nie odpowiedział, tylko przytaknął skinieniem głowy, dopiero po chwili ponownie zaczął mówić.
    - Tolerancja człowieka na ból stopniowo się powiększa, a kiedy przyzwyczajamy się do niego, przestajemy się go bać.
    - Czy kiedykolwiek sam się okaleczyłeś? - zapytał doktor.
    Brodacz zamarł, po czym przytaknął, bo czasami kaleczył się nożem bez żadnego powodu.
    - Założenia tego eksperymentu z zasady były błędne. Tu nie chodziło o eliminację uczucia bólu, ale o paraliż bólowy - dodał Zhan Zhao marszcząc brwi. - Ludzie zaczynają wtedy szukać uczucia bólu. Podobnie jest w przypadku tatuażu. Jeśli ktoś zrobił sobie jeden tatuaż, ma ochotę na kolejny, ponieważ jego ciało zniosło ten ból, dlatego potrzebuje dalszej stymulacji, by sprawdzić, czy poradzi sobie z jeszcze większym bólem.
    Brodaty mężczyzna słuchał w milczeniu słów doktora, po czym odpowiedział:
    - Allan Poe najbardziej nienawidził ludzi takich, jak ty.
    Zhan Zhao był nieco zaskoczony tymi słowami.
    - Ty się urodziłeś z czymś, na co inni muszą pracować latami - dopowiedział Brodacz. - Allan Poe nie był geniuszem, był też marnym naukowcem, dlatego jego eksperymenty pochłonęły wiele ofiar.
    - A co na to władze? - Do rozmowy wtrącił się Bai Yutang. - Ile masz lat?
    - Pytasz o 3-17-12? Jeśli tak, to minęły 22 lata, odkąd się nim stałem.
    Wszyscy byli zaskoczeni. Brodacz na pewno nie wyglądał na 28 latka, raczej na 40 latka. Patrząc na niego, każdy pomyśli, że jest dojrzałym mężczyzną.
    W pokoju za lustrem Gongsun odezwał się ponurym głosem:
    - Środki wzmacniające mięśnie to bardzo silne hormony.
    Bai Yutang spojrzał na Zhan Zhao.
    - Wstrzyknięcie takiej ilości hormonów, które wzmacniają siłę mięśni, ma swoją cenę. Jednym ze skutków ubocznych jest szybszy proces starzenia organizmu.
    Brodacz przytaknął i mówił dalej:
    - Jeśli chodzi o uczucie strachu, to nie wiem dlaczego, ale już niczego się nie boję. - Mówiąc to spojrzał na Zhan Zhao. - Mógłbyś mi wyjaśnić, dlaczego Yang Yang odziedziczył po mnie cechy nabyte? Tak jak śmiałość, brak odczuwania bólu i siłę?
    Doktor zamyślił się, zanim odpowiedział:
    - Ten cały eksperyment Allana Poe nie ma nic wspólnego z nauką. Ludzka zdolność adaptacji jest nieskończona. A warunkiem powodzenia tego eksperymentu jest to, że wybrane przez niego dzieci same w sobie miały silny potencjał.
    - Co masz na myśli?
    - Powiedziałeś, że pierwsza grupa dzieci nie przeżyła etapu podawania leku. Skoro ty przeżyłeś, to twoje dziecko będzie mieć jeszcze większe predyspozycje, by przetrwać podobny eksperyment. - Widząc, jak Brodacz kiwa głową, Zhan Zhao mówił dalej. - To samo tyczy się siły. Na pewno przeszedłeś wyczerpujący trening, byłeś w stanie wzmocnić siłę, bo już wcześniej byłeś silny i miałeś do tego predyspozycje. A jeśli chodzi o odwagę, to jest to cecha wrodzona, można ją jedynie wzmocnić poprzez trening.
    - To znaczy, że my już posiadaliśmy te wszystkie cechy, a Allan Poe tylko je udoskonalał? - zapytał Brodacz, po czym się zaśmiał. - W takim razie dlaczego uważasz, że jego eksperyment był błędny?
    Zhan Zhao wstał i powiedział chłodnym głosem:
    - Wystarczyłby regularny trening. - Doktor spojrzał w stronę Bai Yutanga i zwrócił się do Brodacza z pytaniem. - Co o nim myślisz?
    Zaskoczony mężczyzna zapytał:
    - Ale w jakim sensie?
    Doktor odpowiedział z uśmiechem:
    - Porównując jego siłę, odwagę i umiejętności z tymi, które sam nabyłeś.
    Brodacz nagle zrozumiał, o co mu chodziło i skinął głową.
    - Te wszystkie leki i eksperymenty są faktycznie bezużyteczne. Kluczem jest nasz talent i długie godziny treningu, nic dziwnego, że…
    - Nic dziwnego, że co? - zapytał dowódca. - Jak umarł Allan Poe i jak zginęły inne dzieci?
    - Jakieś sześć lat temu. Jego eksperymenty zostały w pewnym stopniu zablokowane.
    - Zablokowane? - Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie.
    - To nie on je finansował? - zapytał dowódca.
    - Ktoś je sponsorował? - dodał doktor.
    Brodacz przytaknął.
    - Sądząc po tym, czego nas uczyli, to na pewno tak było.
    - Czego was uczyli?
    - Zabijania - odparł Brodacz i na chwilę zamilkł. - Pamiętam, że kiedyś odwiedził go pewien mężczyzna, a kiedy wyszedł, Allan Poe zaczął szaleć i rozwalać swoje laboratorium. Chwilę później wszyscy biorący udział w eksperymencie się wycofali. A na koniec postanowił, że będziemy się nawzajem zabijać.
    - Zgodziłeś się na to? - zapytał Bai Yutang. - Zrobiłeś to, co ci kazano?
    Mężczyzna westchnął.
    - Uzgodniliśmy, że wspólnie uciekniemy. Poszedłem zabić Allana Poe, a kiedy wróciłem, wszyscy byli martwi.
    - Zostali zabici przez drugiego brodatego mężczyznę? - zapytał Zhan Zhao. - Kim on jest?
    - 2-12-11. - Padła odpowiedź. - W sumie od dawna wiedziałem, że jest z nim coś nie tak.
    Doktor ze spuszczoną głową zaczął krążyć po pokoju przesłuchań.
    - Pomyślałeś, że to właśnie on jest dowodem na sukces eksperymentu Allana Poe?
    Mężczyzna zaprzeczył kiwnięciem głowy.
    - Z drugiej grupy został tylko on. Pozostali zginęli na jednym z ostatnich szkoleń, tylko on… nie odczuwa bólu i miał wybitne zdolności, ale…
    - Ale twoim zdaniem jest szaleńcem, ma wszystko, tylko nikogo nie słucha, prawda? - przerwał mu Zhan Zhao. Brodacz był zdumiony prekognitywnymi zdolnościami doktora. Patrzył na niego i czekał, co powie.
    - I miałeś rację - kontynuował Zhan Zhao. - On naprawdę jest szalony.
    Po tych słowach zamilkł i ponownie usiadł na krześle.
    - A potem śledziłeś go, aż do teraz? - zapytał Bai Yutang. - Yang Yang ma siedem lat. Mówiłeś, że uciekłeś sześć lat temu, czyli…
    - Yang Yang się tam urodził. Allan Poe zmusił mnie do jego stworzenia - powiedział Brodacz. - Przez pierwszy rok życia zajmował się nim Allan Poe. To zapewne dlatego, że wiele po nim oczekiwał.
    - Zabrałeś go, a później poznałeś Luo Wena? - zapytał nieco zaskoczony dowódca. - Dlaczego… Dlaczego oddałeś go Luo Wenowi na wychowanie? I dlaczego Luo Wen został zabity?
    Brodacz westchnął i odpowiedział:
    - Tego jeszcze się nie dowiedziałem. Wiem, że był policjantem i prowadził śledztwo w bardzo ważnej sprawie. I pomógł mi znaleźć 2-12-11.
    Dowódca spojrzał na Zhan Zhao, który cały czas siedział zamyślony.
    - Niby jak sobie wyobrażacie naszą współpracę? - zapytał Brodacz. - Tylko ja jestem w stanie go złapać. - Po tych słowach zamilkł i dotknął swojej szyi.
    Na tym zakończyli przesłuchanie. Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znaleźli, to żaden z obecnych tu funkcjonariuszy nie chciałby słuchać o tak przerażających zdarzeniach. To było takie okrutne, a raczej życie bywa przerażające i okrutne. Życie sześcioletniego chłopca, jakim był kiedyś Brodacz, zostało przesądzone w momencie, kiedy znalazł się w ciemnym pokoju.
    Gongsun milcząc zabrał swoje rzeczy i wyszedł z komisariatu, a na parkingu zobaczył znajomy samochód. Bai Jintang czekał na niego dłuższą chwilę, a kiedy go zobaczył, odłożył dokumenty i patrzył na doktora, który siada w milczeniu na siedzeniu pasażera.
    - Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
    Gongsun spojrzał na niego, nie mógł się powstrzymać i przytulił go do siebie, a chwilę później pocałował.
    - Co w ciebie wstąpiło? Stęskniłeś się za mną? - zapytał mężczyzna.
    Doktor spojrzał na niego przenikliwie i powiedział:
    - Nie ruszaj się.
    Bai Jintang był zdziwiony, ale wykonał polecenie i nie ruszył się nawet o milimetr. Gongsun usiadł mu na kolanach i powoli sunął palcem wzdłuż jego jabłka Adama, jakby czegoś szukał.
    Mężczyzna czuł, że coś jest na rzeczy i już chciał ruszyć ręką, ale spotkał się z ostrym spojrzeniem doktora, dlatego cofnął ją i trwał w bezruchu. Chwilę później Gongsun wyczuł pod palcami maleńkie zgrubienie, tuż przy jabłku Adama… była tam niewielka, ledwie widoczna i wyczuwalna blizna. Doktor wziął głęboki oddech, podniósł głowę i z lekko uchylonymi ustami spojrzał na niego mglistym wzrokiem.
    - Co się z tobą dzieje? - Bai Jintang był całkowicie zbity z tropu, chwycił Gongsuna delikatnie za podbródek. - Co się stało?
    Doktor otrząsnął się i poklepał go po twarzy.
    - Na szczęście wszystko jest w porządku. - Nagle poczuł, jak coś twardego napiera na jego udo. - Jesteś małpą, że reagujesz na coś takiego?
    Mężczyzna uśmiechnął się i mocno objął go w pasie, po czym przysunął go do siebie, nie pozwalając mu uciec.
    - Usiadłeś mi na kolanach i mnie dotykałeś. Jak mogłem nie zareagować? - Mówiąc to zamknął okna samochodu i rozłożył siedzenie, a w chwili uniesienia czuł, że Gongsun jest dzisiaj dużo wrażliwszy i bardzo chętny.


    Kiedy Zhan Zhao wyszedł z pokoju przesłuchań, dowódca od razu zauważył, że gdzieś odpłynął myślami, dlatego delikatnie uszczypnął go w policzek. Nagle doktor wrócił do rzeczywistości, ale spojrzał na dowódcę wzrokiem bez wyrazu. Bai Yutang ponownie delikatnie go uszczypnął, po czym go pocałował.
    Zhan Zhao aż podskoczył krzycząc:
    - Szalona Myszo! Jesteśmy na komisariacie.
    - To przestań mnie ignorować. Powiedz, o czym tak myślisz?
    - Yang Yang naprawdę przypomina twojego brata.
    Bai Yutang zamyślił się i odpowiedział:
    - Może trochę, ale na pewno obaj różnią się od Brodacza.
    - Jest coś jeszcze - powiedział doktor drapiąc się w brodę. - Pamiętasz, jak Zhao Jue powiedział, że na pewno będę chciał mu zadać pytania odnośnie do tej sprawy?
    - Myślisz, że akurat o to mu chodziło? Nawet jeśli, to i tak boisz się, że dasz się złapać w jego pułapkę, prawda?
    Zhan Zhao przytaknął, a po chwili winda się otworzyła i wysiedli z niej Bai Chi i Luo Yang. Chłopiec podniósł wzrok i na nich spojrzał. Chciał ich zawołać, ale nie wiedział, jak i poczuł się przez to zawstydzony. Doktor spojrzał na zegarek i zapytał:
    - Yang Yang, jesteś głodny?
    Luo Yang pokiwał głowową.
    - Chodźmy coś zjeść - odparł doktor i chwycił go za rękę. - Na co masz ochotę? Chcesz spróbować kuchni Yutanga?
    Chłopiec spojrzał ze zdziwieniem na dowódcę, jakby nie wierzył, że on potrafi gotować.
    - A wujek Brodacz może iść z nami?
    Bai Yutang patrzył na niego przez chwilę z nieukrywanym podziwem. Ten dzieciak miał dobre serce i to go cieszyło. Podszedł do niego, poklepał go po głowie i zapytał:
    - Myślisz, że głos wujka Brodacza brzmi dziwnie?
    - Tak - odpowiedział Luo Yang. - Coś mu dolega, prawda?
    - Nie może z nami zjeść, ponieważ będzie poddany leczeniu - wyjaśnił mu doktor.
    - Można go wyleczyć? To wspaniale! - krzyknął chłopiec i pociągnął za sobą Bai Chi’ego. - Bracie Chi, chodź zjeść z nami.
    Bai Yutang patrzył, jak Luo Yang ciągnie za sobą Bai Chi’ego, dlatego szturchnął Zhan Zhao i powiedział:
    - Kocie, całkiem nieźle radzisz sobie z dziećmi.
    - Yutang, ze względu na zdrowie Yang Yanga powinieneś regularnie gotować. Koniec z jedzeniem w kantynie i na mieście – odezwał się doktor poważnym tonem, po czym ruszył naprzód bardzo z siebie zadowolony. Po kilku krokach odwrócił się i zapytał: - Myślisz, że naprawdę powinniśmy go wychować?
    Bai Yutang uśmiechnął się i odpowiedział:
    - Jest jeszcze za wcześnie, żeby się deklarować… Kiedy nadejdzie właściwy moment, pozwolimy zdecydować Yang Yangowi. Niech sam dokona wyboru. Na pewno ma więcej szczęścia, niż jego ojciec.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 NastępnyNastępny 

Komentarze