ITD [PL] - Rozdział 2.7: Wrogie spotkanie

 

    Po wyjściu z Biura Miejskiego, Miasta Hanhai, Shen Liufei wsiadł do czarnego Bentleya należącego do Fu Yunxiana, który przyjechał go odebrać.
    - A gdybym naprawdę był sprawcą? – zapytał.
    Fu Yunxian zaciągnął się papierosem, po czym bardzo spokojnie odpowiedział na pytanie,
    - A czy to ważne?
    Fu Yunxian zasugerował, że nawet jeśli byłby sprawcą, to by go wybronił i sąd by go uniewinnił. Shen Liufei uśmiechnął się i odpowiedział.
    - Masz rację, to bez znaczenia.
    Na dworze zaczęło się ściemniać, a na drogach rozpoczęły się godzinny szczytu. Ulice były pełne samochodów, a szary dym unosił się z kominów gazowych, dopełniając miejskiego krajobrazu.
    Shen Liufei nagle się odezwał.
    - Mecenasie Fu, czy mógłbyś mnie gdzieś podwieźć?
    Fu Yunxian zastanowił się, a potem zapytał jakby samego siebie.
    - Na osiedle Jing Jiang, gdzie miała miejsce ta masakra?
    Shen Liufei skinął głową.
    - Chcę się tylko rozejrzeć.
    Fu Yunxian wychylił się do przodu i wydał kierowcy polecenie.
    - Skręć w lewo na następnym skrzyżowaniu, jedź na osiedle Jing Jiang Grand Garden.
    Fu Yunxian znał Shen Liufei od dawna. Sam interesował się sztuką, ale nie był zainteresowany mężczyznami, dlatego łączyła ich jedynie przyjaźń.
    Zaczęło się od e-maila, a potem telefonu. Shen Liufei pierwszy zapukał do drzwi Fu Yunxiana i zapłacił sporo za konsultację. Chciał posłuchać legendarnych historii najlepszego prawnika od spraw kryminalnych. Interesowały go zwłaszcza historie najokrutniejszych morderstw.
    Dla Fu Yunxiana był on jedynie przystojnym, młodym dziedzicem z bogatej rodziny, zawsze elegancko ubranym, dobrze wykształconym, o wyrafinowanym guście i zmyśle artystycznym. Wśród elit uchodził za ideał, ale nie interesowały go luksusy życia, a wręcz przeciwnie, był zafascynowany zbrodniami kryminalnymi, co w jego kręgach nie było normalne.
    Wkrótce dotarli do Jing Jiang Grand Garden. Kiedy Shen Liufei wysiadł z samochodu, Fu Yunxian odwrócił się do niego i powiedział:
    - Wiem, że coś w tobie siedzi. To w końcu wyjedzie na jaw i cię zatruje, nie będziesz w stanie tego powstrzymać. Zamiast próbować to tłumić, może zwyczajnie spróbuj iść z prądem.
    - Wiem.
    Shen Liufei ukłonił się Fu Yunxianowi i odszedł. Niebo było już niemal czarne i nikt nie wiedział, jak długo Shen Liufei zamierzał tu zostać.
    Kierowca zwrócił się do Fu Yunxiana pytając, czy mają czekać, aż wróci.
    - Nie, jedziemy – odpowiedział prawnik, po czym zapalił kolejnego papierosa. - Żona czeka na mnie w domu z kolacją.
    Funkcjonariusze jednostki ds. zabójstw i brutalnych przestępstw nadal byli w pracy, tylko Xie Lanshan wyszedł wcześniej do domu i teraz leżał na kanapie. Zamierzał obejrzeć kryminał o tajniaku. Film wszedł na ekrany w zeszłym roku i cieszył się całkiem dużą popularnością, zarabiając kilka miliardów dolarów. Podobno oparty był na prawdziwej historii, którą dość wiernie przedstawiał.
    Wszyscy koledzy z pracy Xie Lanshana już go obejrzeli i byli zachwyceni. Chcieli go zaprosić na wspólny seans, ale odmówił. Teraz gdy w końcu zaczął go oglądać, za nic nie mógł się utożsamić z głównym bohaterem. W filmie tajniak został schwytany i torturowany przez narkotykowego bossa. Miał na ciele ślady po skórzanych biczach i ledwo dychał.
    Xie Lanshan nie mógł powstrzymać śmiechu i czuł się szczęśliwy, że nie doświadczył tak okropnego traktowania.
    Gdy wrócił z misji do sił bezpieczeństwa publicznego, jego przełożony kazał mu zrobić dokładne badania fizyczne, które dały czysty wynik, bez śladów zażywania substancji odurzających. Nie był też na nic chory. Jak na kogoś, kto żył pod gradem ognia i kul, nie miał na ciele nawet jednej blizny. Lekarz odpowiedzialny za jego badania był zszokowany i stwierdził, że Xie Lanshan ma cholerne szczęście i czuwają nad nim niebiosa.
    Xie Lanshan nie odpowiedział, ponieważ nie wiedział, jak to wytłumaczyć, ale gdyby musiał, to odpowiedź była prosta. Był pod opieką Mu Kuna.
    Podczas swojej misji pod przykrywką, raz pojechał z Mu Kunem do Laosu, gdzie spotkali się z tamtejszym bossem narkotykowym, aby otworzyć nowy rynek zbytu. Wśród nich był jeden ogromny facet, który na oko ważył ze 200 kilogramów, kazał nazywać się zastępcą szefa. Nosił na szyi błyszczący złoty łańcuch, co sprawiło, że lśnił z daleka.
    Podczas podróży przejeżdżali przez wioskę dotkniętą AIDS. Było tam wiele wychudzonych dzieci, które przybiegały żebrać o jedzenie, a ten ogromny facet uśmiechając się perfidnie, rzucał im garściami kolorowe cukierki. Xie Lanshan złapał go za nadgarstek i krzyknął.
    - To wciąż dzieci.
    Te kolorowe cukierki były nowym narkotykiem, który zapakowano tak dla niepoznaki.
    - A co cię one obchodzą? To nie nasze dzieci. – Wielkolud próbował wyciągnąć swoją rękę z uchwytu Xie Lanshana. - Poza tym te dzieciaki i tak są chore, długo nie pożyją.
    Xie Lanshan nie chciał się poddać, ściskał nadgarstek mężczyzny na tyle mocno, że mógł mu go zwichnąć. Po czym powtórzył bardziej stanowczym tonem:
    - To wciąż dzieci.
    - Dobra, dobra, Święty Xie, ty tu rządzisz. – Ten grubas miał sporo tłuszczu i zbyt mało mięśni, by przeciwstawić się Xie Lanshanowi. Widząc, że nie wygra, nie miał innego wyboru, jak tylko się wycofać. Po zakończeniu spotkania biznesowego z narkotykowym bossem, gdy wrócili do hotelu, grubas postanowił się zemścić.
    Opowiedział Mu Kunowi, co się stało w wiosce i jasno dał mu do zrozumienia, że ma pewne podejrzenia, co do tożsamości Xie Lanshana. Mu Kun siedział rozłożony na sofie i bawił się nożem, co chwilę spoglądając na Xie Lanshana.
    - Musimy tu zostać jeszcze kilka dni, żeby sfinalizować duży kontrakt, nie powinniśmy ściągać na siebie uwagi – powiedział Xie Lanshan, nie pokazując żadnych oznak paniki.
    - Tak jasne, jeśli nie jesteś reinkarnacją Buddy, to na pewno jesteś cholernym szpiegiem, no przyznaj się, że jesteś świnią.
    Świnia, to potoczne określenie używane przez handlarzy narkotyków na policjantów z wydziału antynarkotykowego.
    Grubas stanął przed Xie Lanshanem i zaczął się śmiać.
    - Jeśli nie jesteś szpiegiem, to to udowodnij. Nie możesz być handlarzem narkotyków, nie próbując nigdy towaru, prawda?
    - Mówisz, masz. – Xie Lanshan od dawna był na to przygotowany, wiedział, że w końcu go do tego zmuszą. Otworzył torbę, rozpakował cukierka i był gotowy wsunąć nowy narkotyk do ust, ale grubas go powstrzymał.
    - Poczekaj – powiedział, a na jego pulchnej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. - To jest dla dzieci, a my przecież jesteśmy dorosłymi mężczyznami. Jeśli chcesz czegoś spróbować, powinieneś sięgnąć po lepszy towar.
    Po tych słowach wyciągnął torebkę z białym proszkiem i powiedział, że to w 99% czysty towar, oznaczony numerem 5. Xie Lanshan usiadł i zachowywał się tak, jakby był to dla niego chleb powszedni, nikt nawet nie pomyślał, że to będzie jest pierwszy raz.
    - Daj mi lufkę.
    Mu Kun siedział z boku i patrzył na niego z groźną miną.
    Dość sprawnie rozłożył odrobinę proszku na folii aluminiowej, włączył zapalniczkę i powoli podgrzał narkotyk. Biały dym szybko unosił się w powietrze. Xie Lanshan owinął folią lufkę i był gotowy wciągnąć trochę dymu.
    Nagle tuż obok folii przeleciał nóż, powstrzymując Xie Lanshana.
    Mu Kun wstał i podszedł do niego, ale nawet na niego nie spojrzał, za to wbił wzrok w grubasa. Chwycił deskę, która leżała w pobliżu i brutalnie uderzył go nią ponad dziesięć razy, prawie wybił mu wszystkie zęby, aż krew trysnęła mu z ust, zalewając brodę. Nawet Xie Lanshan nie mógł znieść tego widoku i powiedział Mu Kunowi:
    - Wystarczy.
    - Nie martw się, jest twardzielem.
    Deska, którą trzymał, odłamała się. Mu Kun włożył złamaną część do ust grubasa i zapytał z uśmiechem:
    - No powiedz, jesteś twardzielem?
    Kolos nie mógł mówić, jedynie przytaknął skinieniem głowy, co w pełni zadowoliło jego szefa. Mu Kun wyrzucił deskę i wskazał palcem na proszek numer 5, leżący na stole, po czym powiedział do Xie Lanshana:
    - Nigdy tego nie dotykaj.
    Mu Kun poczuł się dziwnie szczęśliwy, kiedy potwierdził, że dobroć Xie Lanshana wobec handlarzy narkotyków i zwykłych ludzi była taka sama. Owinął ramię wokół ramion Xie Lanshana i powiedział:
    - Chyba jednak miał rację, jeśli nie jesteś świnią, to jesteś reinkarnacją Buddy.
    Po chwili ludzie Mu Kuna opuścili pokój, zostawiając ich samych.
    - Jest coś bardziej ekscytującego niż narkotyki. Chcesz spróbować?
    Mu Kun wypowiedział te słowa, będąc bardzo blisko niego, prawie rzucając go na sofę. Ścisnął policzki Xie Lanshana i patrzył na niego z kipiącym, a jednocześnie namiętnym spojrzeniem. Xie Lanshan udawał, że tego nie widzi i nie rozumie jego intencji.
    - Co za nuda – powiedział Mu Kun z naburmuszoną miną. Puścił go i nalał sobie kieliszek wina.
    - Masz w sobie coś bohaterskiego, nie tak ja policyjne dzieciaki.
    - Jestem synem policjanta – odpowiedział Xie Lanshan beztrosko.
    - Dlaczego więc nie poszedłeś w ślady ojca?
    - Coś poszło nie tak – odpowiedział dość enigmatycznie Xie Lanshan, dzięki czemu pozwolił mówić Mu Kunowi.
    - Byłeś w więzieniu i tam wcisnąłeś komuś głowę do kibla?
    - Tak było. – Xie Lanshan nie spodziewał się, że Mu Kun tak dogłębnie zbada jego historię.
    - Nawet jeśli syn policjanta nie zostanie policjantem, to wcale nie musi zostać handlarzem narkotyków, prawda?
    - Wszyscy robimy to dla pieniędzy. To, co robię, nie ma znaczenia, jeśli dobrze zarabiam.
    Xie Lanshan miał przygotowane wytłumaczenie swojej sytuacji. Jego ojciec był bohaterem, który zginął w akcji, ale jego matka nie mogąc się z tym pogodzić, trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie popełniła samobójstwo. Chciał pójść w ślady ojca i zostać policjantem, ale wpadł w kłopoty i został wydalony ze służby. Trafił do więzienia, gdzie doświadczył upokarzającego nękania i zaczął pielęgnować w sercu nienawiść. Ostatecznie zboczył z drogi prawego obywatela i stał się bandytą. Historia nie była ani wyjątkowa, ani oryginalna, za to bardzo wiarygodna.
    Xie Lanshan uczestniczył w ostatniej akcji, mającej na celu schwytać Mu Kuna. Tylko on wiedział o jego planie B. Tylko on znał plan jego ucieczki.
    - Jeśli mnie opuścisz, nigdy nie dowiesz się, jak zginął twój ojciec.
    Mu Kun stał przy krawędzi klifu. Policjanci szli wprost na niego, nie było już drogi ucieczki, ale pozostał spokojny i powiedział z uśmiechem:
    - Już odkryłem, kim jest Apostoł. Nie chcesz wiedzieć, kto zabił twego ojca?
    Xie Lanshan wahał się, ale w tych trzech sekundach jeden z jego kolegów dostał kulkę w głowę od snajpera Mu Kuna. Był na siebie wściekły, jak i zszokowany. Zanim zdołał zareagować, czerwone światełko snajperskiego karabinu pojawiło się na jego czole.
    - Było nam razem dobrze... a mogło być jeszcze lepiej…
    Ten niesławny baron narkotykowy wyglądał teraz naprawdę żałośnie. Stał przed Xie Lanshanem, który był na muszce jego snajpera. Padł strzał i na ziemie upadł kolejny policjant, Xie Lanshan wziął się w garść i powiedział lodowatym tonem:
    - Jestem żołnierzem, a ty jesteś bandytą.
    Nagle podleciał helikopter. Mu Kun skoczył do przodu i złapał się drabinki, która opadła z maszyny. Niespodziewanie odwrócił się i zabił snajpera mierzącego do Xie Lanshana. Na pożegnanie krzyknął:
    - Przeżyj, Xie Lanshan, bo pewnego dnia po ciebie wrócę.
    Kiedy wspiął się do drzwi helikoptera, odwrócił się, by posłać mu całusa. Chwilę po tym przybyła kolejna policyjna jednostka, by wesprzeć kolegów.
    Xie Lanshan sięgnął po wyrzutnię rakiet i bez wahania strzelił w helikopter, którym uciekł Mu Kun. Z ogromnym hukiem, szczątki helikoptera spadły do rzeki Mekong. Jednak nie udało im się wyłowić zwłok Mu Kuna. Nie wiedzieli, czy jego ciało rozerwała eksplozja, czy może udało mu się uciec.
    Gdy Xie Lanshan wrócił do jednostki, zaczęły krążyć plotki, że to on pozwolił Mu Kunowi uciec, jednak szybko zostały zduszone przez jego bezpośredniego przełożonego.
    W jego mieszkaniu nie paliło się ani jedno światło. Jedynie ekran telewizora dawał odrobinę światła. Gdy w filmie zapadła ciemność, Xie Lanshan ponownie zatonął w mroku. Przypomniał sobie słowa Tao Juna, które powiedział do syna. „Powinieneś wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny, dlaczego został ukarany.”
    Być może już wtedy zostały zasiane ziarna podejrzeń. Dwugodzinny film w końcu skończył się happy endem. Dobry bohater został uhonorowany i chwalony, a wszyscy złoczyńcy zostali pojmani. To była prosta, czarno-biała historia, jakich w kinie wiele.
    Być może inni byli tym filmem poruszeni, ale Xie Lanshan wstał, lekko znudzony i wyciągnął z szuflady wizytówkę, którą dał mu Tao Jun. Przez dłuższą chwilę się jej przyglądał. Terapia psychologiczna, pomyślał, no dobra, może pójdę.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze