Zanim Xie Lanshan się pojawił, Tao Longyue miał pełne ręce roboty. Nie spodziewał się, że przybędzie do firmy Li Ruiego w tak niefortunnym momencie. Zarządcy kompleksu biur chcąc wesprzeć właścicieli firm, wysłali swoich przedstawicieli na obchód i szkolenie.
W normalnych warunkach kapitan Tao z impetem wszedłby do środka, aby zaskoczyć pracowników, a następnie zabrałby podejrzanego ze sobą do biura. Niestety tym razem najpierw spotkał się z właścicielem kompleksu biur i jego pracownikami. To skutecznie stłumiło zapał Tao Longyue. Wiedział, że nie jest to dobry moment na przesłuchanie, a tym bardziej zabranie podejrzanego do biura miejskiego. Dobrze pamiętał, jakich nadużyć się dopuścili zatrzymując Shen Liufeia i nie zamierzał popełnić drugi raz tego samego błędu.
Li Rui sam do niego podszedł, żeby się przywitać. Miał spuchnięte i zaczerwienione oczy, jednodniowy zarost, a pod oczami miał sińce. Wyglądał, jakby zmusił się do przyjścia do pracy, choć najchętniej zatopiłby się w żałobie. Na pierwszy rzut oka wyglądała na młodego, skromnego mężczyznę, w którym ciężko dopatrzyć się mordercy.
Jednak Tao Longyue był policjantem z długoletnim stażem i doświadczeniem, i wiedział, że podejrzani, którzy nie wyglądają, jak sprawcy przestępstwa, bardzo często nimi są. Spojrzał na niego podejrzliwie i rzucił okiem na jego biurko. Zauważył, że pośród książek na nim leżących, znajduje się książka Shen Liufei „Granica Światła i Ciemności”.
- Od kilku dni nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a o tym, co spotkało Ying, dowiedziałem się wczoraj. Niestety, mam teraz bardzo ważne sprawy na głowie. Niebawem otwieramy nowy pokój, mam też imprezę charytatywną, do której przygotowujemy się od roku. Proszę zobaczyć, są tu już wszyscy liderzy, sponsorzy… - powiedział Li Rui i wyglądał, jakby bardzo cierpiał i resztką sił zdołał zachować pozory profesjonalizmu. Postanowił wykonać pracę, za którą odpowiadał pomimo tego, co się wydarzyło. Zachował godność i lojalność wobec lokalnej społeczności, której był częścią.
Nagle podszedł do nich mężczyzna w średnim wieku, przerywając Li Ruiemu w środku zdania. Był to zapewne jeden z jego menadżerów.
- Hej Li, sekretarz właśnie się pojawił, powinieneś go oprowadzić po budynku. Pamiętaj też o wieczornej kolacji, byłoby dobrze, gdybyś opowiedział historię powstania firmy. A my w marketingu zgrabnie to opiszemy.
Tao Longyue westchnął, nie był zadowolony, że przyjeżdżając tu, tylko stracił czas. Nie miał niestety na tyle mocnych dowodów, żeby zatrzymać Li Ruiego. Zeznanie sąsiada-kibica było zbyt słabe, aby podjąć jakiekolwiek działania.
- Obiecuję, że za kilka dni odwiedzę biuro miejskie i pomogę w śledztwie – powiedział Li Rui z błagalnym wyrazem twarzy, po czym dodał. - Nie ucieknę, naprawdę.
Menedżer spoglądał na niego, próbując go pospieszyć, a Tao Longyue ponownie westchnął, pozwalając mu odejść. Li Rui podziękował i zawołał swoją sekretarkę.
- Tracy, odprowadź kapitana Tao do drzwi.
W tej właśnie chwili Xie Lanshan pokazał swoją legitymację policyjną recepcjonistce, mówiąc, że przyszedł tu z policjantem, który jest w środku, po czym ruszył w stronę drzwi. Oczywiście nie miał legitymacji, a jedynie jej okładkę, którą podniósł i szybko zamachał nią przed oczami młodej kobiety. Potem schował ją do kieszeni, jak gdyby nigdy nic, zanim recepcjonistka zdążyła się jej przyjrzeć, ale kobieta nawet nie próbował go zatrzymać. Dzisiaj w firmie był spory ruch, przyszło wielu liderów i pracowników sąsiednich biur, dlatego wolała wpuścić każdego, żeby nikomu się nie narazić.
Xie Lanshan przeszedł obok pokoju socjalnego i zobaczył, jak wychodzą z niego dwie młode kobiety. Jedna szczupła, druga nieco pulchniejsza. Obie narzekały, że znów muszą zostać po godzinach, choć nadgodziny w firmie projektowej były nieuniknione.
Jako że spodziewano się w firmie gości, podłogi zostały porządnie wypastowane. Szczuplejsza kobieta miała w dłoni kubek z kawą i gdy zamierzała się napić, nagle zamarła, bo jej towarzyszka poślizgnęła się na podłodze. Pulchniejsza kobieta poczuła na swej talii silny uścisk, który uratował ją przed upadkiem. Xie Lanshan stał między nimi, spoglądając to na jedną, to na drugą. I po bohaterskim wyciągnięciu jednej damy z opałów, zręcznym ruchem przejął kubek z kawą od drugiej. Młoda kobieta była tym faktem zaskoczona i patrzyła, jak ten przystojny mężczyzna uśmiecha się do niej, mówiąc.
- Dzięki.
To był czarujący uśmiech, który sprawił, że jej serce szybciej zabiło. Xie Lanshan obrócił kubek w swojej ręce i celowo przycisnął swoje usta do śladu po szmince, tak jakby sprawdzał temperaturę kawy. Następnie udawał, że zorientował się, co właśnie zrobił. Spojrzał młodej kobiecie, ze skruchą, w oczy.
- Przepraszam, to tak jakbym skradł ci pocałunek.
Po tych słowach ruszył wzdłuż korytarza, znikając im z oczu, a one stały jak zaklęte, pytając się nawzajem.
- Kto to, twój znajomy?
Xie Lanshan idąc z kubkiem kawy w ręce, wpadł na Tao Longyue i Ding Li, których sekretarka odprowadzała w stronę wyjścia. Kapitan Tao zobaczył go i kiwnął na niego głową, sugerując, że za kilka dni będą musieli tu wrócić. Tuż za nim szedł Li Rui wraz ze swoimi gośćmi. Xie Lanshan próbował do niego podejść, ale Tracy go zatrzymała. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Miała bardzo mocny makijaż i obcisłą marynarkę nałożoną na różową sukienkę, co podkreślało krągłość jej bioder.
Postanowił zastosować na niej tę samą technikę, która świetnie sprawdziła się w przypadku kobiet spotkanych chwilę temu i oczarować ją swym wdziękiem. Jednak Tracy była odporna na wszelkie jego starania i tylko patrzyła na niego zimnym, obojętnym wzrokiem.
- Mamy dzisiaj w firmie ważne spotkanie i nie możemy pomóc wam w śledztwie.
Xie Lanshan poddał się i powiedział.
- Mam tylko jedno pytanie.
Sekretarka ustąpiła, wzdychając przeciągle i powiedziała chłodno.
- Chodź za mną.
Tao Longyue poszedł za nimi, szczerząc się do siebie. Nieźle się bawił, widząc, jak Xie Lanshan po raz kolejny robi z siebie głupka. Przy okazji przypomniał sobie wszystko, co powiedział o Su Mansheng i szeptał mu na ucho:
- Ta też jest lesbijką?
Xie Lanshan nigdy nie przyznałby się, że jego wdzięki nie podziałały i zawsze zrzucał winę na innych.
- Stawiam, że kocha się w swoim szefie.
A skoro podłoga była dzisiaj tak śliska, Xie Lanshan postanowił to wykorzystać. Udał, że się poślizgnął i stracił równowagę. Runął do przodu, a cała zawartość kubka, który trzymał w ręce, wylała się na klatkę piersiową Li Ruiego. Kawa była wciąż gorąca, dlatego mężczyzna instynktownie rozpiął górne guziki, żeby gorąca koszula go nie poparzyła. Nagle zamarł przy kolejnym guziku, tak jakby o czymś sobie przypomniał. To podejrzane zachowanie nie uszło uwadze Xie Lanshana, który nagle złapał go za rękę.
Kolejny guzik został rozpięty, ukazując kawałek ciała mężczyzny. Miał na skórze liczne ślady po zadrapaniach, które ciągnęły się od szyi, w dół klatki piersiowej. Nie było żadnych wątpliwości, że były to ślady po ludzkich paznokciach.
- Mamy wyniki DNA spod paznokci twojej byłej dziewczyny, Cong Ying – powiedział Xie Lanshan, marszcząc brwi, a jego spojrzenie było ostre i pewne. - Lepiej nam wytłumacz, skąd u ciebie te rany.
Departament Bezpieczeństwa Publicznego nie ujawnił mediom, że odkryto zwęglone ludzkie dłonie w muzeum. W wyniki spalenia tkanka był martwa i nie sposób było pobrać z niej próbki, ale Xie Lanshan postanowił zablefować, żeby zobaczyć, jak na to zareaguje Li Rui.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Bella
Komentarze
Prześlij komentarz