ITD [PL] - Rozdział 3.3: Trzej podejrzani

 


    Shen Liufei jechał szybko i agresywnie, pędził przez zatłoczone ulice jak pocisk. Czarny motocykl był niczym cień, który ledwie odbija się w oknach. Nawet czerwone wstawki rozmywały się, dając iluzję czerwonej gwiazdy przemierzającej ulice. Piesi ledwo byli w stanie zobaczyć, że na motocyklu jechało dwóch mężczyzn.
    Xie Lanshan pomyślał, że chwilę temu ten facet był wyniosłym i poważnym artystą. Kto by się spodziewał, że ma w sobie taką dzikość? Poczuł ulgę, że nie zaczął służby w drogówce. Chociaż z przyjemnością wlepiłby mu mandat i zawiesił prawo jazdy, dając upust nagromadzonemu w sobie rozgoryczeniu.
    Dźwięki wiatru huczały im w uszach, gdy ciężki motocykl sunął przez drogę, niczym odrzutowiec. Xie Lanshan mocno objął Shen Liufeia w pasie i ani na chwilę nie rozluźnił uścisku. Musiał przyznać, że ten mężczyzna miał niezłą talię, szczupłą, mocną i bez grama tłuszczu.
    Trasę, którą pokonuje się w czterdzieści minut, oni przejechali w dwadzieścia, a ich cel był już w zasięgu wzroku. Centrum Biznesowe 1977. Była to przestrzeń, na której wybudowano wiele barwnych i ciekawych architektonicznie budynków. Nie były to klasyczne biurowce, w których górowały beton i szarości. Większość budynków była zbudowana z cegły. Teren nie był zbyt duży, a pracujący tu ludzie mieli wszystkie udogodnienia i przyjazne otoczenie. Na środku był ogród z mnóstwem przejść, co tworzyło ciekawy, przestrzenny krajobraz.
    Firma Qiong Li Design miała siedzibę w jednym z tych budynków. Wyglądało na to, że szef firmy był jeszcze w biurze, ale brama była już zamknięta i stało przy niej dwóch ochroniarzy. Pilnowali, żeby żadna niepowołana osoba nie weszła na teren kompleksu.
    - A niech to – jęknął Xie Lanshan, czując, że będzie musiał włożyć wiele wysiłku, by przekonać jednego z tych ochroniarzy, by wpuścili ich do środka. - Szkoda, że żaden z nich nie jest kobietą, mógłbym zadziałać swoim urokiem osobistym i przekonać ją, żeby mnie wpuściła.
    Motocykl zbliżał się do bramy, ale Shen Liufei nie zwolnił, a wręcz przyspieszył. Ochroniarze unieśli ręce, gotowi ich zatrzymać, lecz kiedy zobaczyli, że motocykl nie zwalnia, uciekli mu z drogi.
    Xie Lanshan był równie zaskoczony, co oni.
    - Co ty robisz?
    - Trzymaj się mocno.
    Gdy skończył mówić, Shen Liufei nagle podniósł przód maszyny, podrywając ją ponad ziemię. Niczym potężny skaczący koń, motocykl przeleciał przez szlaban z metrowym zapasem.
    W momencie, gdy wznieśli się w powietrze, słońce schowało się za horyzont, barwiąc niebo swym ostatnim blaskiem. Xie Lanshan poczuł, jakby w tym momencie świat się zatrzymał i zapadła chwila przedziwnej ciszy. Zarówno silnik motocykla, jak i wiatr zamilkły, byli tylko on i Shen Liufei. Po chwili wylądowali bezpiecznie i gładko.
    Shen Liufei zaparkował i zdjął kask. W niektórych firmach ludzie skończyli już pracę i nagle sporo kobiet w ładnie skrojonych ubraniach podeszło, by zobaczyć motocykl, a raczej tego, kto nim kierował. Xie Lanshan znał swój urok, ale zauważył, że te spojrzenia nie były skierowane na niego. Nie mógł zaprzeczyć, że Shen Liufei był bardzo przystojny, a w tym wydaniu wyglądał niezwykle stylowo.
    Xie Lanshan zsiadł z motocykla i oddał mu swój kask. Po tak emocjonującej przejażdżce, serce waliło mu jak oszalałe. Po chwili złapał oddech i skorzystał z okazji, aby zapytać.
    - Co oznacza twój cykl malarski: „Na skraju światła i mroku”?
    Shen Liufei odpowiedział bez wahania.
    - Skraj światła i mroku jest chwilą, tuż przed tym, jak czarne i białe figury na szachownicy przetną swoje ścieżki. Dlatego każdy następny ruch zmienia los całej bitwy.
    Xie Lanshan przypomniał sobie:
    - To z filozofii Baidu*.
    Shen Liufei przytaknął skinieniem głowy.
    - I dokładnie to oznacza.
    Xie Lanshan planował iść na górę, ale zobaczył, że Shen Liufei nawet nie zsiadł z motocykla.
    - Chcesz poczekać, aż skończę i potem odwieźć mnie do domu?
    - Mam cię wozić? Chyba cię troszkę poniosło.
    - A w czym problem?
    - Nie chodzi o to, że nie mógłbym cię podwieźć – westchnął Shen Liufei. Mimo że mówił żartem, jego wyraz twarzy nadal był bardzo poważny. - No chyba, że znowu nazwiesz mnie kuzynem?
    - Nie wygłupiaj się. Już raz, w kinie, mnie oszukałeś. Odkryłeś nowe hobby czy co? – Xie Lanshan odwrócił głowę i odszedł. - Prędzej się potnę niż nazwę cię kuzynem.
    Shen Liufei pozostał niewzruszony i kiedy Xie Lanshan zrobił kilka kroków, powiedział.
    - Jeżeli cywil ma zastrzeżenia do sposobu egzekucji prawa przez funkcjonariusza policji, może zgłosić oficjalną skargę w miejscowej komendzie.
    To były słowa, które bez przerwy powtarzał Tao Jun. A co gorsza, jeśli jeszcze jedna osoba złoży na niego skargę za nadużycie władzy i przywilejów, to było pewne, że wyleci ze swojej jednostki.
    Xie Lanshan natychmiast się odwrócił, złożył ręce i powiedział, pochylając się w geście pokłonu.
    - Proszę, mój drogi kuzynie, oszczędź tyłek swojego młodszego brata.
    Na koniec lekko przygryzł dolną wargę i się uśmiechnął, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki, czyniąc jego uśmiech jeszcze bardziej niewinnym i uroczym. Jednak Shen Liufei pozostał niewzruszony i zmierzył go zimnym spojrzeniem.
    - Wcześniej mówiłeś, że nigdy więcej mnie tak nie nazwiesz.
    - Wiesz, jacy są mężczyźni. Jesteśmy kapryśnymi i bezwstydnymi istotami – mówiąc to, Xie Lanshan zmrużył oczy, aby przyjrzeć się wyrazowi twarzy Shen Liufeia, a następnie szybko dodał. - Oczywiście, nie mówię, że ty też taki jesteś. Powiedziałbym raczej, że jesteś aniołem zstępującym z nieba, jesteś cudem i błogosławieństwem Buddy.
    Te słowa były na tyle bezwstydne i absurdalne, że w końcu wywołały uśmiech u Shen Liufeia. I nagle ta zimna twarz stała się bardziej żywa, a Xie Lanshan poczuł, jakby coś zobaczył. W jego głowie pojawiła się myśl. Miał wrażenie, że już wcześniej widział gdzieś tego mężczyznę.
    Chwilę później Shen Liufei założył kask i wrócił do domu. Niedawno przyleciał ze Stanów i właśnie wynajął apartament. Znajdował się na 22 piętrze w budynku mieszkalnym i było to ogromne jednopoziomowe mieszkanie z balkonem. O zmroku, z balkonu można było podziwiać całe miasto i jego migoczące światła.
    Gdy wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, zdjął kurtkę razem z podkoszulkiem, obnażając swoje umięśnione piękne ciało. Shen Liufei miał tatuaż, który zaczynał się na lewej stronie szyi i schodził na ramiona, i klatkę piersiową. Na pierwszy rzut oka, był to nieco abstrakcyjny feniks, ale przypominał też drzewo brzoskwini, które zakwitło na jego ciele.
    Po bliższym przyjrzeniu się, jego ciało było pokryte drobnymi bliznami. Rany i blizny były nierówne i liczne, niektóre wyglądały strasznie, ale wszystkie zostały ukryte pod tatuażem, tak sprawnie, że dawały wrażenia dopełnienia tego działa sztuki namalowanego na jego skórze.
    Ubrał białą koszulę z kołnierzykiem, ale jej nie zapiął. Położył się na kanapie i zamknął oczy.
    Chwilę później wstał, by włączyć muzykę i zagłuszyć panującą w pokoju ciszę. W salonie stał stary gramofon, a na stole leżało pudło z płytami winylowymi. Shen Liufei przeglądał jego zawartość i wybrał jedną płytę. Były to wczesne dzieła Debussy'ego. Przez chwilę patrzył na nią, marszcząc brwi, ale najwyraźniej nie był zainteresowany. Włożył płytę z powrotem do pudełka, wziął telefon i włączył jakiś stary kawałek heavy metalowy. Głośność na telefonie była ustawiona na maksimum. Dając się ponieść tej mocnej, głośnej muzyce, podszedł do okna, przy którym stała drewniana sztaluga z niedokończonym obrazem. Był to olejny portret mężczyzny, o ostrych i wyrazistych oczach, w których widniała głębia rzadko spotykana u Azjatów, co podkreślały delikatne i różowe usta.
    Shen Liufei sięgnął po pędzel i kontynuował malowanie, był skupiony i pochłonięty swoją pracą, do momentu, gdy zadzwonił jego telefon. Było to połączenie ze Stanów, gdy odebrał, usłyszał męski głos.
    - Wysłałem twoje stare płyty winylowe.
    - Już je otrzymałem – powiedział Shen Liufei i odłożył pędzel, po czym usiadł z powrotem na kanapie, uprzejmie dodając. - Dzięki.
    - Wszystko w porządku?
    - Tak, jest okej. – Po kilku sekundach ciszy Shen Liufei powiedział: - Znalazłem go.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. O.. znalazłem go... 😮

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Mu Kun miał tu coś do rzeczy... Początki novelek są często ciężkie bo dopiero zaczynamy poznawać bohaterów 🤔 jestem ciekawa tego wątku romantycznego bo póki co nie czuje tego rysownik jest dla mnie zagadkowa postacią... Policjant też jakiś taki, pojawiła się dziewczyna z przeszłości co pewnie będzie liczyć na wielki ComebAck i jeszcze ta niejasna relacja między policjantem a Mu Kunem 🤔🤔

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz