Terapeutką, która ściśle współpracowała z Biurem Miejskim, była Song Qilian, pierwsza i jedyna dziewczyna Xie Lanshana, nawet jeśli ich relacja nigdy nie wykraczała poza etap trzymania się za ręce.
Kiedy po raz pierwszy przydzielono go do pracy jako tajniak, nawet nie myślał, żeby nawiązać kontakt z bossem narkotykowym, jakim był Mu Kun. Zajął się miejscowymi handlarzami, którzy sprzedawali ekstazy* w barach. Aby wkupić się w ich łaski, musiał pokazać się od najgorszej strony i zrobić to na tyle dobrze, żeby ich do siebie przekonać. W ten sposób miał szansę wykonać dobrze swoje zadanie.
Niestety pech chciał, że Song Qilian była świadkiem, jak Xie Lanshan wychodził z baru w towarzystwie dwóch handlarzy i kilku kobiet, które tam poznali. Gdy w środku nocy wrócił do domu, ona już na niego czekała, ponieważ miała klucze.
Xie Lanshan zawsze miał problem z wyrażaniem słowami swoich uczuć i zanim zdołał ubrać je w słowa, dał jej klucz do swojego mieszkania. Podczas sześciu miesięcy, które spędził w więzieniu, Song Qilian przychodziła do niego, żeby posprzątać.
- Kiedy siedziałeś w więzieniu za pobicie, myślałam, że popełniłeś w emocjach błąd i czekałam na ciebie... – Song Qilian podbiegła do niego i wyciągnęła mu z kieszeni worek kolorowych tabletek. Łzy płynęły jej po twarzy. Potrząsnęła woreczkiem tuż przed jego nosem, po czym z bólem i rozpaczą w głosie, zapytała.
- Co to jest? To ekstazy, prawda? Jak mogłeś upaść tak nisko? Jeśli potrzebowałeś pomocy czy rozmowy, mogłeś się zwrócić do mnie...
Jeszcze zanim Xie Lanshan zaczął pracę jako tajny agent, jego lider ostrzegł go, że nie wolno mu zdradzić nikomu, że jest tajniakiem, nawet Tao Junowi. Powiedziano mu, że czeka go bardzo trudna i długa droga, a gdy zdecyduje się nią pójść, nie będzie mógł zawrócić i będzie musiał polegać jedynie na sobie. Dlatego, kiedy zalana łzami Song Qilian zadała mu to pytanie, nie powiedział ani słowa. Jednak ona wiedziała, że on był człowiekiem, na którego słowie można było polegać.
- Masz swoje powody, prawda? To policyjna misja, mam rację? – zapytała Song Qilian, która była inteligentną kobietą. Xie Lanshan wiedział, że cokolwiek powie, ona od razu wszystkiego się domyśli.
- Kurwa, przestań się czepiać. Kim ty w ogóle dla mnie jesteś, co? – powiedział dość nieprzyjemnym tonem, po czym wyrwał woreczek z pigułkami z jej rąk. Usiadł na sofie, ostrożnie licząc każdą pigułkę, jakby były cennymi klejnotami... - Nawet ze sobą nie sypiamy, a ty masz czelność na mnie krzyczeć? – Zacisnął zęby, zagryzając wykałaczkę i spojrzał na nią w wyjątkowo nieprzyjemny sposób.
- Jak mogłeś stać się taki? Nie mogę w to uwierzyć... nadal nie mogę w to uwierzyć...
- Kobieto, jeśli nie masz zamiaru się ze mną pieprzyć, to wypierdalaj! – Xie Lanshan wypluł wykałaczkę z ust, wstał i podszedł do niej. Przyparł ją mocno do ściany i próbował zedrzeć z niej ubrania, jakby zamierzał ją zgwałcić. Po chwili dostał w twarz.
- Brzydzę się tobą. – To były ostatnie słowa, jakie Song Qilian do niego powiedziała.
A dzisiaj niespodziewanie spotkali się w gabinecie lekarskim, co zaskoczyło ich oboje. Jakby nie było, znali się od około dwunastu lat, dlatego darowali sobie wstępne uprzejmości.
Xie Lanshan odłożył kwiaty i spojrzał na biurko Song Qilian. Było tam jej zdjęcie z małym chłopcem.
- To twój syn?
- Tak. Każdy, kto widzi to zdjęcia od razu wie, że to mój syn.
Xie Lanshan podniósł zdjęcie i ostrożnie się mu przyjrzał, potem się uśmiechnął. Chłopiec na zdjęciu miał pięć, może sześć lat i był bardzo podobny do swojej mamy.
Zanim wszedł do gabinetu, zamierzał walczyć z terapeutą do końca, ale teraz mu przeszło. Usiadł na fotelu przygotowanym dla pacjenta, zamknął oczy i powiedział.
- Możesz zaczynać.
I było tak jak w filmach, w których pokazywano hipnozę, Song Qilian powiedziała coś delikatnie i powoli, a Xie Lanshan nagle poczuł, że jego powieki stają się ciężkie, a całe ciało się rozluźnia.
- Widzisz drzwi i ostrożnie je otwierasz, podążając za światłem wewnątrz. Co widzisz?
Xie Lanshan znowu zobaczył tę kobietę ze snu. Woda w wannie już się wylewała, spływając po betonowej podłodze łazienki. Widział siebie, miał na rękach rękawiczki winylowe i dusił kobietę, popychając ją na ziemię. A ona desperacko stawiała opór, próbując go odepchnąć. Jej paznokcie zostawiły na nim głęboką bliznę, ciągnącą się od szyi do klatki piersiowej. W trakcie walki jej włosy rozlały się po ziemi i odkryła swoją zalaną łzami twarz.
Xie Lanshan nagle wybudził się z głębokiego stanu hipnozy. Usiadł prosto na fotelu, zadyszany i zlany zimnym potem.
- Co widziałeś? – zapytała z zainteresowaniem Song Qilian. Po raz pierwszy tak wyraźnie zobaczył twarz kobiety ze snu. I była to Cong Ying.
Xie Lanshan szybko wstał, mówiąc, że musi jeszcze coś załatwić i pobiegł w stronę drzwi. Nagle zatrzymał się i odwrócił, żeby spojrzeć na Song Qilian.
- Gdybym wiedział, że to ty, przyniósłbym ci białe lilie – powiedział, wskazując brodą bukiet pięknych liliowych kwiatów leżący na biurku. - Pamiętam, że to twoje ulubione.
Jego uśmiech był delikatny i miękki jak piórko, które lekko się unosiło gdzieś w głębi serca, dając złudzenie, że czas się cofnął. Song Qilian zobaczyła Xie Lanshana sprzed dziesięciu lat. Był niezręcznym i nieśmiałym młodym człowiekiem, który bardzo mało mówił i jeszcze rzadziej się uśmiechał. Wiele dziewcząt do niego lgnęło, żeby z nim porozmawiać, ale on był zdezorientowany i zagubiony.
Song Qilian dowiedziała się o jego misji, jeszcze zanim z niej wrócił. Odkryła prawdę tylko dzięki swojej współpracy z Miejskim Biurem, podczas rozmowy z jednym z policjantów.
Wychodząc ze szpitala, Xie Lanshan miał zamiar wezwać taksówkę, ale nagle duży czarny motocykl śmignął tuż obok niego z zatrważającą szybkością, która zaskoczyła wszystkie pojazdy na drodze. Pomimo szybkości, motocykl jechał bardzo pewnie. Kierowca delikatnie nacisnął hamulec i zatrzymał się o centymetr od Xie Lanshana, który z ciekawością przyglądał się tej wspaniałej maszynie.
Motocykl był bardzo elegancki, choć miał nowoczesny design, był stylowo pokryty metaliczną czernią. Tylko na obrzeżach miał trochę czerwieni. Wyglądał jak potężny czarny koń, którego głowa tonęła w kuli ognia.
Motocyklista był ubrany w pasujące czarne ubranie, stylowe i zarazem eleganckie. Podniósł przyciemnianą szybkę w kasku i odsłonił parę ostrych, przenikliwych oczu. Rzucił w kierunku Xie Lanshana drugi kask, mówiąc:
- Zakładaj.
Przeszłość zawsze pozostanie wyłącznie w naszej pamięci. Chwilę temu Xie Lanshan czuł się dziwnie, wspominając dawne czasy, ale teraz, kiedy zobaczył Shen Liufeia, jego samopoczucie momentalnie się poprawiło.
- Naprawdę jesteś dziwakiem.
Bo jak mógłby nie być, skoro elegancki i wyrafinowany artysta, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemienił się w dzikiego motocyklistę. Xie Lanshan miał nietęgą minę na myśl o czekającej go przejażdżce. Uniósł brwi i zapytał.
- Zamierzasz posadzić dorosłego faceta na tylnym siedzeniu? Jak możesz.
- Myślałem, że ci się spieszy – powiedział Shen Liufei. Nie lubił, jak Xie Lanshan marnował czas na czcze gadanie. Dlatego odwrócił się od niego i powiedział. - Li Rui zamyka swoje biuro za pół godziny.
- Wiesz, dokąd chcę jechać? – zapytał Xie Lanshan, powoli zakładając kask. – A ty co? Zamierzasz razem ze mną pojechać i przywitać się z podejrzanym?
- Nie.
- To po co tam jedziesz?
- Po prostu nie lubię być o coś oskarżany. – Shen Liufei sięgnął do tyłu i złapał ręce Xie Lanshana, po czym oplótł je sobie wokół pasa. - Trzymaj się mocno.
ekstazy* – 3,4-Metylenodioksymetamfetamina, substancja psychoaktywna występująca w postaci tabletek lub kapsułek, wykazująca działanie stymulujące układ nerwowy. Narkotyk.
[Ciekawostka: W latach 70. ekstazy zaczęło być wykorzystywane przez psychologów, którzy podawali go swoim pacjentom, jako środek ułatwiający okazywanie uczuć. Z powodu jego psychodelicznych i euforycznych właściwości, wkrótce zakazano jego stosowania w celach terapeutycznych.]
Dziękuję za tłumaczenie
OdpowiedzUsuń<3
Usuń