SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 114: Coraz wyraźniej

 

    Bai Yutang i Zhan Zhao siedzieli na kanapie w salonie fryzjerskim i od ponad godziny przeglądali magazyny. Właściciel salonu był ich dobrym znajomym, dlatego bez zbędnych formalności nakreślili mu, jakie zadanie ma do wykonania. W końcu ich znajomy do nich podszedł i powiedział:
    – Gotowe. – Po tych słowach popchnął ostrzyżonego i ogolonego Brodacza tuż przed ich oczy. Obaj podnieśli głowy i zaczęli się gapić.
    Mężczyzna bez brody prezentował się świetnie. Wyglądał bardzo schludnie i chociaż miał na twarzy trochę zmarszczek, to okazał się całkiem przystojny, miał w sobie sporo uroku dojrzałego mężczyzny.
    Bai Yutang i Zhan Zhao delikatnie się uśmiechnęli i od razu zauważyli, jak bardzo Yang Yang jest do niego podobny. Teraz ciężko było zaprzeczyć, że nie są ojcem i synem.
    – Nieźle – powiedział dowódca i chciał coś dodać, ale jakoś tak poczuł się trochę zawstydzony. Dlatego roześmiał się i po chwili ponownie się odezwał. – Teraz wymyśl sobie jakieś imię i nazwisko, bo przecież nie będziemy nazywać cię brodatym wujkiem.
    Mężczyzna sam był w lekkim szoku i był bardzo zawstydzony.
    – Ja… nie czytałem żadnych książek. Możecie mi z tym pomóc?
    Zhan Zhao podrapał się po brodzie i w końcu powiedział:
    – Będziemy cię nazywać Luo Tian. Yang Yang ma na nazwisko Luo, do ciebie też będzie pasować. A Luo Tian, brzmi bardzo przyjemnie, prawda?
    Mężczyzna zamyślił się, po czym skinął głową i odparł:
    – Dobrze.
    Chwilę później wszyscy trzej wsiedli do auta i pojechali w stronę willi, w której mieszkała Chen Jie. W drodze Zhan Zhao zadał Luo Tianowi kilka luźnych pytań, z pozoru bez znaczenia. Bai Yutang nie bardzo rozumiał, o co mogło mu chodzić, ale wiedział, że Kot ma swoje powody i być może w przyszłości uzyska nowe wskazówki.
    Gdy zbliżali się do willi, Luo Tian powiedział:
    – Ktoś nas śledzi.
    Na twarzy dowódcy nie było śladu zaskoczenia.
    – Śledzą nas, odkąd wyjechaliśmy z parkingu komisariatu. Nie przejmuj się nimi.
    Zhan Zhao zerknął w lusterko i zobaczył jadące za nimi dwa auta, które śledziły ich naprzemiennie. Po chwili zapytał Luo Tiana:
    – Kiedy ich zauważyłeś?
    – Miałem przeczucie.
    – Co przez to rozumiesz?
    – Hmm… Po prostu czuję, kiedy grozi mi niebezpieczeństwo.
    Doktor spojrzał na Bai Yutanga i zapytał:
    – Yutang, zamierzają coś nam zrobić?
    Dowódca uniósł brodę, by spojrzeć w lusterko, po czym powiedział:
    – Już ich nie ma.
    Gdy Zhan Zhao i Luo Tian podążyli za jego wzrokiem, zauważyli, że oba auta, które tyle czasu za nimi jechały, nagle zwolniły i chwilę później zniknęły im z oczu.
    – O co im do cholery chodzi? – mruknął pod nosem dowódca.
    – Yang Yang został na komisariacie. Myślicie, że coś mu grozi? – zapytał Luo Tian nie kryjąc zdenerwowania.
    – Nie martw się – odpowiedział Zhan Zhao. – Poprosiłem Jiang Pinga, żeby zabrał go do komendanta.
    – I dlatego nie masz się o co martwić – uśmiechnął się Bai Yutang. – Z komendantem Bao będzie o wiele bezpieczniejszy, niż z nami.
    I tak rozmawiając dojechali do celu. Wysiedli z auta i przekroczyli policyjne zabezpieczenia, wchodząc do środka willi.
    – Szefie! – krzyknął Ma Han, który razem z Bai Chim i Ouyang Chunem rozmawiali właśnie o sprawie.
    – Jak wygląda sytuacja? – zapytał dowódca.
    – To ten sam morderca – powiedział Gongsun podchodząc do nich. – Przeprowadziłem wstępne oględziny zwłok i mogę z całą pewnością stwierdzić, że to ten sam morderca, co w poprzednich sprawach.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie, bo to oznaczało, że mordercą nie był Jie Jie. A co ciekawe, sprawa zaczęła koncentrować się wokół Brodacza i Luo Yanga. Kilka wątków nagle się ze sobą splotło, jednak musieli odkryć, który z nich jest tym głównym, kluczowym do rozwiązania sprawy.
    – Chcę zobaczyć miejsce zbrodni – rzucił Zhan Zhao.
    – Dobrze, zaraz po tym zabierzemy ciało na sekcję – odparł Gongsun i zabrał doktora na górę. Bai Yutang nie poszedł za nim, zawołał do siebie ludzi Cheng Jie i zapytał ich o ostatnią noc, po czym poszedł przyjrzeć się terenowi wokół willi.
    Kiedy dowódca skończył i wszedł do środka, zobaczył Zhan Zhao schodzącego po schodach ze zdziwiona miną.
    – Kotek, co się stało?
    – Technika jest ta sama, jak w poprzednich przypadkach, ale gabinet Chen Jie został przeszukany.
    – Chcesz powiedzieć, że morderca czegoś szukał?
    Doktor przytaknął.
    – Każda książka została przejrzana.
    – Kocie, jak domyśliłeś się, że to właśnie Chen Jie została zamordowana?
    – Yutang, nie uważasz, że ta sprawa coraz bardziej się komplikuje? – zapytał w odpowiedzi Zhan Zhao.
    Dowódca wzruszył ramionami.
    – Czy ja wiem, raczej nie mamy dobrego punktu zaczepienia.
    – Co masz na myśli?
    – Mamy dwie sprawy: sprawę Nocnego Mściciela i Cienistego Mordercy. I one są ze sobą połączone – odpowiedział Bai Yutang opierając się o ścianę.
    – Śmierć Chen Jie nie była zaplanowana – powiedział Zhan Zhao i oparł się o ścianę tuż obok niego. – Co więcej, Cienisty Morderca zmieniał swoje nawyki podczas popełniania zbrodni. Jak dotąd nie zabijał kobiet. Jednak teraz to zrobił. Na początku tylko zabijał, a teraz jeszcze czegoś szukał. Interesujący jest też moment śmierci Cheng Jie – dodał doktor. – Zaraz po aresztowaniu Jie Jie.
    Bai Yutang przyznał mu rację.
    – Spotkaliśmy Jie Jie w jej klubie i nagle, po jego aresztowaniu, została zabita. Tamtego dnia Wei Yong również został zabity bez żadnego oczywistego powodu.
    – Pamiętasz, jak Wei Yong powiedział, że Jie Jie był przyjacielem Luo Wena? Chociaż tak naprawdę miał na myśli Luo Tiana – powiedział Zhan Zhao. – Celowo wprowadził nas w błąd, a chwilę później został zabity. Gdyby Yang Yang nie przyszedł do nas i nie powiedział nam o Luo Tianie, nie mielibyśmy pojęcia, że to dwie różne osoby.
    – A to znaczy, że Chen Jie miała za zadanie ukryć istnienie Jie Jie i wykorzystała do tego brodatego przyjaciela Luo Wena. – Bai Yutang nagle zmarszczył brwi. – Dlaczego próbowali ukryć tak niebezpieczne narzędzie do zabijania?
    – Z trzech powodów. Albo ukrywali go, bo ktoś im znany wykorzystywał jego zdolności, albo sami z nich korzystali, albo ukrywali go dla kogoś jeszcze innego.
    – Och! – Dowódca nagle poukładał sobie wszystko w głowie. – Dlatego została uciszona. Była jedynie pośrednikiem, a za wszystkim stał ktoś inny. Zabicie jej i pozbycie się dowodów miało jeden cel, nie dopuścić, by odkryto związek między nią, a tym, kto pociąga za sznurki.
    Nagle podszedł do nich Bai Chi.
    – Coś znalazłem.
    Obaj spojrzeli na siebie, po czym poszli za chłopakiem do gabinetu Chen Jie.
    Bai Chi podszedł do biurka, na którym stało małe akwarium, w którym pływały welonki, a na dnie było sporo kolorowych kamieni i kilka roślin.
    Po chwili wpatrywania się w akwarium Zhan Zhao krzyknął:
    – Chi Chi, jesteś geniuszem!
    – Coś jest w środku! – krzyknął dowódca, wskazując na czarny przedmiot ledwo widoczny wśród kolorowych kamieni.
    Zhan Zhao chwycił dwa długopisy i zanurzył je w wodzie, po czym wyłowił czarny przedmiot spod kamieni. Gdy go wyciągnął, zobaczyli, że jest to mała okrągła kapsułka. Ścisnął jej brzegi i delikatnie przekręcił, kapsuła podzieliła się na dwie części, z których jedną była pamięć USB.
    Na ich twarzach pojawiła się ekscytacja, doktor pobiegł na dół i przyniósł z samochodu swój laptop, po czym włożył do niego pamięć. Na dysku było nagranie i kilka wiadomości. Zhan Zhao najpierw włączył nagranie.
    Obraz, jaki pojawił się na ekranie, był im dobrze znamy. Ciemna uliczka, strzał…
    – To ten sam film, który zdobył Luo Wen – powiedział Bai Yutang.
    I tak było, bo chwilę później zobaczyli martwego gangstera i śmiejącego się Lan Chenglina. Byli tym nieco rozczarowani, spodziewali się nowego ważnego dla sprawy odkrycia. Jednak odzyskali nadzieję po słowach doktora.
    – Jest coś jeszcze.
    Nagranie Luo Wena kończyło się na śmiechu Lan Chenglina, a ten film ciągnął się dalej. Nagle Lan Chenglin odwrócił się w stronę wyjścia z alejki, a chwilę później wyszedł z niej mężczyzna. Wszedł w kadr i spojrzał na zwłoki. Miał na sobie czarny garnitur, niestety nie było widać jego twarzy, bo miał opuszczoną głowę, ale sądząc po jego lekko kręconych włosach i budowie ciała, był obcokrajowcem.
    – To on! – krzyknął Luo Tian, który też oglądał nagranie.
    – Kto? – zapytał dowódca, odwracając się w jego kierunku.
    Mężczyzna rozejrzał się i wyszeptał:
    – 2-12-11.
    – Najwyraźniej zadbał o siebie – powiedział Bai Yutang. – Nie ma brody i jest ubrany w całkiem niezły garnitur.
    – Mam wrażenie, że już go gdzieś widziałem – powiedział Zhan Zhao.
    – Ach! – odezwał się Bai Chi. – Też mam wrażenie, że skądś go znam.
    Bai Yutang i Luo Tian wstrzymali oddech, patrząc na tę dwójkę. Ich mózgi najwyraźniej były jak kserokopiarki. Obaj byli pewni, że już widzieli gdzieś tego mężczyznę i zapewne było to w tym samym momencie. Jednak nie od razu przypomnieli sobie okoliczności, co oznaczało, że widzieli go tylko raz.
    – Pamiętam – powiedział Zhan Zhao. – Na złomowisku, kiedy zatrzymaliśmy Tabera, to był jeden z jego ludzi.
    – Właśnie – dodał Bai Chi. – To on!
    – Macie rację – dodał Ouyang Chun. – Lan Chenglin miał rozpracować Tabera, a ten mężczyzna to jeden z jego ludzi.
    Bai Yutang powiększył obraz i zawołał ludzi Cheng Jie pytając ich, czy widzieli gdzieś tego faceta. Gangsterzy odpowiedzieli, że często go widywali, bo wpadał do Królestwa Mrocznej Nocy. Niesamowicie dobrze walczył i był tak bezwzględny, że zwrócił na siebie uwagę kilku szefów mafii.
    Nagle Zhan Zhao połączył zdobyte informacje i rzekł:
    – Yutang, wszystkich szefów mafii, którzy ostatnio zginęli, coś łączyło. Oglądali walki w Królestwie Mrocznej Nocy. A po co ogląda się walki?
    – Żeby znaleźć najlepszego fightera – zadrwił dowódca. – Który zapewni bezpieczeństwo. Zdobyć ochroniarza, o którego istnieniu nikt nie wie i który będzie ślepo wykonywał rozkazy. Myśleli, że to ich ochroni, ale nie spodziewali się, że właśnie on będzie czyhał na ich życie.
    Bai Yutang wykonał kilka telefonów i potwierdził, że tuż przed śmiercią wszyscy szefowie byli bardzo niespokojni, nie ufali nikomu ze swojego otoczenia, jednak na kilka dni przed śmiercią uspokoili się.
    – Znaleźli ochroniarza, któremu ufali – powiedział Zhan Zhao. – Do żadnej z willi, gdzie dokonano zbrodni, nie było szans dostać się z zewnątrz. Co innego, jeśli morderca od początku znajdował się w środku.
    – Jednak był nowy. Nawet gdyby dołączył do ochrony, to nie mógł ot tak zabić, musiałby wzbudzić podejrzenia.
    – Niekoniecznie – wtrącił się Luo Tian. – Jeśli to 2-12-11, to mógł tego dokonać.
    Wszyscy obecni w pokoju funkcjonariusze spojrzeli po sobie, kiedy Luo Tian zaczął rozglądać się po pokoju. Po chwili sięgnął po krzesło, na którym stanął i zapukał w sufit. Był tam kanał wentylacyjny łączący ze sobą kilka pomieszczeń.
    – To bardzo mały otwór – powiedział Bai Yutang. – Jakim cudem dorosły mężczyzna zdołał się przez niego przecisnąć?
    Luo Tian spojrzał na dziurę wentylacji i odparł:
    – Jeśli on dał radę, to ja też mogę to zrobić.
    Bai Yutang dał mu zielone światło i wszyscy wbili wzrok w Luo Tiana, który nagle wykręcił stawy w rękach i niczym wąż wpełzł w otwór wentylacyjny. Każdy z obecnych patrząc na to, poczuł ból na całym swoim ciele. I byli pewni, że mógł to zrobić jedynie ktoś, kto nie czuł bólu.
    Zhan Zhao i Bai Yutang spojrzeli na siebie, bo zrozumieli, w jaki sposób jakiś czas temu Jie Jie zniknął z parkingu. Byli pewni, że uciekł podziemnym tunelem, w którym znajdowały się kanały wentylacyjne.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

 

Komentarze