Counterattack [PL] - Rozdział 169: Jabłko niezgody

 


    Po wyjściu Wu Suo Weia do pokoju wrócił Wang Shuo, zmierzył brata podejrzliwym wzrokiem i zapytał:
    – Zdaje się, że bardzo go lubisz?
    Wang Zhen nic nie odpowiedział i skupił się na swoich sprawach.
    – Przystojny, szczery, z dużymi, pięknymi oczami. Nie uważasz, że jest bardzo sympatyczny?
    Mężczyzna nadal milczał, a w jego oczach czaił się chłód. Było to zupełnie inne spojrzenie, niż to, którym chwilę wcześniej obdarował Wu Suo Weia.
    – Zhen, mowę ci odjęło, czy co? – krzyknął wściekły Wang Shuo.
    – Masz rację – odpowiedział mu brat dość wymijająco.
    Na twarzy Wang Shuo pojawił się nieładny grymas.
    – Kurwa, szukasz kłopotów? Masz taką samą osobowość, jak Chi Cheng. Wyglądasz, jakbyś był cholernie silny, a jesteś słaby i głupi. Spójrz na siebie, wyglądasz teraz jak kompletny idiota.
    W międzyczasie Wang Zhen ubierał buty jak gdyby nigdy nic.
    – Jesteś fałszywą, dwulicową osobą – kontynuował Wang Shuo. – Naprawdę aż tak się przy nim zmieniasz, w kompletnego przegrywa?
    – Wiesz, jak tylko cię widzę, mam ochotę dać ci w twarz – odpowiedział mu spokojnie brat.
    Płomień gniewu w sercu Wang Shuo eksplodował i mężczyzna stracił nad sobą panowanie.
    – Do diabła, Zhen, co powiedziałeś? Spróbuj to powtórzyć! Nie myśl sobie, że nic ci nie zrobię, bo jesteś ode mnie większy. Kurwa, jak zechcę, naślę na ciebie moje węże, żeby cię zabiły!
    Nagle Wang Zhen złapał go za szyję.
    – Lepiej zażyj swoje lekarstwo.
    Wang Shuo zamarł, miał otwarte usta, ale nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Jego brat ciągnął go przez całe mieszkanie, a potem wcisnął mu do gardła tabletkę na paraliż nerwów i dopiero wtedy go puścił.
    – Zhen, jesteś beznadziejny. Od dziecka jedyne, co robisz, to znęcasz się nade mną. Nic dziwnego, że mama zawsze powtarzała, jak okrutną jesteś osobą. Jesteś koszmarny! Kurwa… Co ty robisz? Aaaaa!
    Wang Zhen przywiązał go do worka z piaskiem, głową w dół, a między jego palcami zalśniły stalowe igły. Wypuścił je wszystkie w stronę brata. Igły ominęły wrażliwe części ciała Wang Shuo i utknęły w ścianie za nim.
    – Zhen, ostrzegam cię! – Wang Shuo był czerwony ze złości. – Kurwa, lepiej mnie rozwiąż i wypuść. Wystarczy, że zagwiżdżę, a wszystkie moje węże przypełzną i cię pogryzą.
    Mężczyzna nie przejął się groźbą i nadal rzucał w brata igły. Wang Shuo już zamierzał zagwizdać, gdy nagle igła przeleciała niecały centymetr od jego jabłka Adama. Gdy spróbował ponownie zagwizdać, śmignęła kolejna igła. Wang Shuo nie zamierzał się poddać, a po chwili na ścianie za nim było wbitych dziesięć igieł tworzących zarys jego szyi.
    – Aaa! Zadzwonię do mamy. O wszystkim jej powiem! – krzyczał Wang Shuo. – Mamo, mamo, Zhen znowu mnie prześladuje, pomóż mi!
    Jednak te krzyki, tak jak poprzednie, nie zrobiły na jego bracie żadnego wrażenia. Wang Shuo w końcu zamilkł czując ogarniające go zmęczenie, a Wang Zhen podszedł do niego i patrzył na jego czerwoną twarz wiszącą tuż nad ziemią.
    – Cholera, dlaczego w dzieciństwie przestałem rosnąć? To wszystko przez ciebie! Gdybym nie był tak traktowany od małego, to na pewno bym urósł!
    Wang Shuo wspominał o tym przy okazji każdej kłótni z bratem, ale tym razem doczekał się komentarza.
    – Jedliśmy to samo, w takich samych ilościach. Jednak zjedzone przeze mnie jedzenie służyło mojemu ciału, a ty marnowałeś energię na intrygi i spiski.


    Po powrocie do biura Wu Suo Wei położył jabłko na stole i patrzył na nie z uwielbieniem. Dopiero przed kolacją ugryzł je i ten pierwszy kęs był tak słodki, że stracił apetyt na cokolwiek innego.
    „Używasz zbyt dużej siły i próbujesz trafić pod złym kątem. Wiesz, że te ćwiczenia wzmocnią siłę twojego nadgarstka, ale zwiększają też ryzyko jego skręcenia?” – Rada od idola dźwięczała mu w głowie i miał wrażenie, że jego nadgarstek sam zaczyna się poruszać. Nagle pałeczka wyleciała mu z ręki trafiając prosto w twarz Chi Chenga. Na szczęście mężczyzna zareagował, bo inaczej dostałby prosto w oko. Po wszystkim spojrzał wymownie na Wu Suo Weia.
    – Byłem nieuważny – zaśmiał się chłopak.
    Zwykle pałeczki spadają na podłogę, a te wystrzeliły w górę lądując na twarzy mężczyzny. I teraz nie zamierzał ich łatwo oddać. Gdy Wu Suo Wei po nie sięgnął, Chi Cheng mocno je ścisnął i nie puścił. Chłopak pomimo wysiłku nie był w stanie wyrwać pałeczek. Nagle zmienił kąt ustawienia nadgarstka i siłę nacisku, i udało mu się wyrwać pałeczki. I to był dla Chi Chenga jasny znak, że odbył kolejne szkolenie ze swoim mistrzem. Oczywiście chłopak nie spodziewał się, że zostanie zdemaskowany w taki sposób. Z kolei Chi Cheng nie miał zamiaru robić mu wyrzutów, ale postanowił dać mu ostrzeżenie.
    – Nie rób tak niebezpiecznych rzeczy.
    – Prawie wbiła ci się oko, prawda?
    Raczej przebiła mi serce – pomyślał Chi Cheng.
    

    Wieczorem Wu Suo Wei poszedł pod prysznic i nagle zabrzęczał jego telefon. Chi Cheng zerknął na wyświetlacz i przeczytał wiadomość wysłaną z nieznanego numeru. „Smakowało ci jabłko?” Oczywiście Chi Cheng odpowiedział w imieniu chłopaka: „Lepiej zmień numer, żebym nie dowiedział się, kim jesteś.”, po czym zablokował numer.
    Przez całą noc Wu Suo Wei sprawdzał swój telefon. Jakiś czas temu wysłał wiadomość do Wang Zhena informując go, że to jego numer telefonu, ale nie otrzymał odpowiedzi.
    Chi Cheng spojrzał w bok, chłopak wyglądał, jakby grał w jakąś grę. Gdyby Wu Suo Wei zaczął mówić o tej osobie otwarcie, byłoby wiadomo, że próbuje wzbudzić w nim zazdrość. Jednak najgorsze było to, że on zachowywał się dziwnie podejrzanie, podejmując sporo środków ostrożności. Od razu usuwał wszystkie wiadomości, jakie do niego przyszły. I naprawdę robił, co w jego mocy, żeby Chi Cheng o niczym się nie dowiedział. Zaniepokojony mężczyzna wieczorem, kiedy Wu Suo Wei zasnął, zadzwonił do Wang Shuo.
    – Powiedz, Wei był u ciebie dzisiaj po południu?
    Wang Shuo przez chwilę milczał.
    – Skoro mnie o niego pytasz, to oznacza, że próbujesz zadać mi ból. Gdyby nie przyszedł, powiedziałbym, że przyszedł. Gdyby nie gapił się na krocze mojego brata, powiedziałbym, że się na nie gapił. Nawet gdyby nie otrzymał osobistej lekcji od Zhena, powiedziałbym ci, że otrzymał. Chi Cheng, jesteś naprawdę niesamowity, zebrałeś się w sobie i do mnie zadzwoniłeś tylko z powodu tego jabłka?
    – To ty wysłałeś tę wiadomość?
    – Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o swoim miłosnym rywalu, jesteś w stanie zadzwonić i zapytać, w jak bliskich relacjach jest z nim twój ukochany?
    Chi Cheng przez chwilę milczał, po czym odezwał się ponurym głosem:
    – Powiedz bratu, żeby zatrzymał sobie te swoje jabłka. – Po czym się rozłączył.
    Wang Shuo zaczął chichotać. Mam powiedzieć bratu, żeby zatrzymał wszystkie jabłka? Jakie jabłka? I co on ma z nimi robić? Przetwory?
    Kiedy się wyśmiał, wyrzucił telefon przez okno. To był telefon jego brata, bardzo odporny na uderzenia i wstrząsy. Nieważne, ile razy Wang Shuo nim rzucał, ten nie miał ani jednego pęknięcia, czy choćby zadrapania. Może tym razem rozpadniesz się na kawałki?
    

    Wang Shuo cierpiał na bezsenność i całą noc przeleżał na kanapie, a rano, kiedy już prawie zasypiał, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zaspany otworzył i zobaczył grupę mężczyzn w roboczych ubraniach.
    – Dzień dobry, jesteśmy z okolicznej farmy, przywieźliśmy jabłka, które pan zamówił.
    Po chwili mężczyźni zaczęli wnosić skrzynki z jabłkami, a windą wjechały kolejne i dom Wang Shuo wypełniał się owocami.
    – Hej, co wy robicie? – krzyknął i wściekły ruszył do sypialni brata. – Zhen! Wstawaj! Nasz dom tonie w jabłkach, a ty sobie smacznie śpisz!
    Wang Zhen otworzył oczy, skrzynki z jabłkami zostały właśnie wniesione do jego sypialni i jedna leżała na stoliku obok łóżka. Wang Shuo uderzył brata w pierś.
    – To wszystko przez ciebie! Zrób coś, bo zaraz zastawią nam drogę wyjścia!
    Nagle ustawiane piętrowo skrzynie, pod naciskiem ciężaru owoców, zaczęły pękać i jabłka rozsypały się po całym domu. Dwaj bracia wyglądali, jakby znaleźli się w morzu pełnym jabłek.
    Wang Zhen podszedł do okna i przez nie wyskoczył, lądując tuż przed starszą kobietą, która patrzyła na niego z przerażeniem. Chwilę później poklepał po ramieniu faceta, który właśnie podniósł z ziemi telefon.
    – To mój telefon – powiedział.
    – Udowodnij t-to… – Słowa uwięzły w gardle młodego mężczyzny, gdy zobaczył, kto przed nim stoi. – W porządku, daj spokój, to twój telefon, ja go tylko podniosłem.
    Wang Shuo wychylił się przez okno i krzyczał:
    – Zhen, ty skurwielu. Jak mam się stąd wydostać? Nie zostawiaj mnie tak! Aaaaa! – Nagle jabłka zaczęły na niego spadać, a on sam został przez falę owoców wepchnięty pod biurko. Jabłka nadal spadały, dlatego wskoczył do skrzyni i wtedy usłyszał, że ktoś go woła:
    – Panie Wang, skoro wnieśliśmy wszystkie jabłka, to będziemy się zbierać.
    W tym momencie Wang Shuo zrozumiał znaczenie słów Chi Chenga. Ten drań sobie to wszystko zaplanował – pomyślał i musiał przyznać, że to było błyskotliwe i perfidne zagranie. Zrozumiał, że on spokojnie zmieścił się w skrzynce na jabłka, ale gdyby na jego miejscu był Wang Zhen, to pewnie ta fala jabłek by go zmiażdżyła. Ze złością wgryzł się w jabłko. Jeśli dzieje się coś dobrego, to zawsze świętujesz, ale teraz każesz mi to wszystko znosić samemu. Wang Zhen, jesteś przekleństwem mojego życia.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny

Komentarze