ITD [PL] - Rozdział 3.6: Trzej podejrzani

 

 
    Skoro Tao Jun kazał Xia Lanshanowi, żeby dzisiejszej nocy dobrze zajął się Shen Liufeiem, ten wsunął rękę do kieszeni i zdał sobie sprawę, że zostało mu tylko kilka banknotów. Nie był do końca pewien, czy przetrwa do końca miesiąca, nie mówiąc o uraczeniu gościa powitalną kolacją. Przez ostatnie miesiące jego wynagrodzenie było zawieszone, ponieważ cała jego wypłata była przelewana żonie rzeźnika, jako zadośćuczynienie.
    Gdy wyszli z budynku, wsiedli na motocykl Shen Liufeia, niczym starzy dobrzy przyjaciele. Tym razem Xie Lanshan nic nie wspomniał, że znowu musi siedzieć na tylnym siedzeniu. Kiedy się usadowił, objął smukłą talię Shen Liufeia i powiedział, żeby pojechał na skrzyżowanie, na którym wujek Tan miał swój stragan z jedzeniem. Kiedy byli już na miejscu, dodał.
    - Gdybym nie wiedział, jak szalejesz na motocyklu, to pewnie zabrałbym cię na obiad do francuskiej restauracji, ale po tym, co widziałem, jestem pewien, że uliczne jedzenie będzie ci smakowało.
    Po tych słowach z uśmiechem zwrócił się do wujka Tana i złożył zamówienie.
    To była bardzo jasna noc, a stragan z jedzeniem stał na środku ulicy, nie na jej końcu, gdzie było nieoświetlone skrzyżowanie. Wujek Tan wyciągnął dwa plastikowe krzesła i poprosił, żeby usiedli. Przed jego straganem stała para uczniów z pobliskiego liceum, karmili się nawzajem kulkami rybnymi i makaronem ryżowym. Język chłopaka był wrażliwy na gorąco, a policzki dziewczyny zarumieniały się od pikantności jedzonych potraw. Razem kaszleli i uśmiechali się do siebie, a jedno drugiemu ocierało pot z czoła.
    Xie Lanshan zaproponował zakup alkoholu w sklepie spożywczym naprzeciwko straganu. Wujek Tan z uśmiechem się na to zgodził i po chwili wrócił z butelką. Była to 53% mieszanka alkoholu Kaoliang, za dwanaście juanów za gram.
    Palący alkohol płynął w dół gardła niczym kula ognia. Xie Lanshan zaczął kaszleć, nie dlatego, że alkohol był zbyt mocny, ale dlatego, że nie podszedł mu jego smak. Wydawało mu się, że był zbyt wodnisty i miał mulisty posmak.
    - Za mocne? – zapytał lekko zaniepokojony wujek Tan. uśmiechając się nieśmiało. – Kiedy byliście tu ostatnio z kapitanem Tanem, to właśnie to piliście.
    - To... ech... to dlatego, że jemu smakowało... – Gardło Xie Lanshana piekło niemiłosiernie i postanowił zrzucić całą winę na kapitana Tao. - Ten facet przełknie wszystko jak bezpański pies.
    Z kolei na Shen Liufeiu smak alkoholu nie zrobił żadnego wrażenia. Wypił wszystko do dna. Spojrzał na Xie Lanshana i powiedział:
    - Następnym razem postawię ci coś lepszego.
    Para uczniów właśnie skończyła jeść. Chłopak podszedł do wujka Tana i sięgnął po portfel, żeby zapłacić, lecz po chwili powiedział z lekkim zakłopotaniem.
    - O nie, brakuje mi dwóch juanów.
    Wujek Tan machnął ręką i powiedział:
    - To tylko dwa juany, nie martw się.
    Chłopak złapał dziewczynę za rękę i poszli do sklepu. Po kilku minutach wyszli, a każde z nich trzymało w dłoni sodę. Xie Lanshan obserwował dwójkę, po czym potrząsnął głową, mówiąc do sprzedawcy.
    - I tak właśnie traci się pieniądze.
    Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niego i wyjaśnił:
    - To tylko dzieci, mają ograniczony budżet, powinienem być wdzięczny, że mimo tego, wspierają moją skromną działalność. Jestem samotnym człowiekiem, mogę żyć skromnie, bylebym tylko miał dach nad głową.
    - Samotny?
    Z szacunku do wujka Tana Xie Lanshan wypił połowę alkoholu, który miał w kieliszku, chociaż mu nie smakował.
    - Przecież masz córkę.
    - Och... a, tak... – Wujek Tan na moment zbladł, ale szybko się opanował. - Jej biznes świetnie prosperuje, a ona nie chce już przyjmować ode mnie pieniędzy.
    Shen Liufei siedział spokojnie i się przysłuchiwał. Xie Lanshan zauważył, że jego spojrzenie skierowane jest na wujka Tana. Kiedy starszy mężczyzna sięgnął po ręcznik, żeby otrzeć pot z czoła, Shen Liufei delikatnie się uśmiechnął. Sięgnął po ponownie napełniony kieliszek i upił z niego łyk alkoholu, nie przestając obserwować sprzedawcy.
    Wujek Tan zwrócił się do Xie Lanshana,
    - W końcu udało się wam znaleźć sprawcę tamtej masakry, prawda?
    Od dwóch dni internet był zalany plotkami wszelkiej maści dotyczącymi masowego morderstwa. Jednak policja na pewno nie ujawniła tak ważnej informacji. Z kolei wszystkie portale internetowe snuły teorie, wśród których górowała ta, że było to morderstwo rytualne, a takie wiadomości napawały ludzi strachem.
    Xie Lanshan odpowiedział ze spokojem.
    - Mamy pewne podejrzenia, ale śledztwo nadal trwa.
    - Słyszałem, że na miejscu zbrodni znaleziono odcisk stopy. Może macie w biurze jakiś system, który na tej podstawie ustaliłby, kto był sprawcą?
    Xie Lanshan uniósł brew.
    - Gdzie o tym usłyszałeś?
    Wujek Tan zaśmiał się zakłopotany.
    - Wczoraj spotkałem kapitana Tao i rozmawialiśmy na ten temat.
    Tao Longyue mieszkał niedaleko Xie Lanshana i był w o wiele bliższych stosunkach z wujkiem Tanem, więc naturalne było, że dużo częściej ze sobą rozmawiali.
    Xie Lanshan udawał, że jest zły i odłożył kieliszek na stół.
    - Ten mały drań ma za długi język.
    Wujek Tan zdenerwował się i zaczął przepraszać, że wtrącił się do prowadzonej przez nich sprawy, po czym zapytał z niepokojem, czy przez to kapitan Tan będzie miał problemy.
    - Nie martw się, żartowałem. Na pewno szybko znajdziemy sprawcę, zwłaszcza że rusza Operacja Sieć. Gdy już zgromadzimy odciski stóp i próbki DNA od wszystkich podejrzanych, na pewno będziemy mieć sprawcę na wyciągnięcie ręki.
    I to było całkiem realne, ponieważ Operacja Sieć umożliwiała przeszukiwanie ogromnych baz danych.
    Jasne światło księżyca oświetlało ulicę, pozwalając, by Shen Liufei zobaczył wyraz twarzy starca i ten przelotny smutek bijący z jego oczu. Nagle zadzwonił telefon komórkowy. Xie Lanshan spojrzał na wyświetlacz, wahając się chwilę, jednak zdecydował się odebrać. Był to telefon od Song Qilian. Powiedziała mu, że otrzymała telefon z Biura Miejskiego z pytaniem, jak przebiega jego terapia. Kobieta dała im bardzo pozytywną odpowiedź. Poinformowała ich, że nie odkryła niczego, co mogłoby powstrzymać go od pełnienia obowiązków pracy w policji. Zaleciła jedynie dalsze sesje terapeutyczne.
    Było oczywiste, że w raporcie ukryła fakt, że Xie Lanshan wybudził się z hipnozy z koszmaru i uciekł. I chociaż on sam nie przywiązywał do tego większej wagi, wiedział, że ciężko byłoby mu się z tego wytłumaczyć przed przełożonymi. Dlatego podziękował jej i powiedział nieco żartobliwym tonem.
    - Przepraszam, że musiałaś przeze mnie złamać swój kodeks zawodowy.
    - To nic takiego – powiedziała Song Qilian, przyznając się do lekkiego naruszenia regulaminu. - Zazwyczaj sesja terapeutyczna trwa około 50-60 minut. Bez względu na to, jak profesjonalny i doświadczony jest terapeuta, nigdy nie może powiedzieć, że w pełni rozumie pacjenta, prawda?
    Zanim się rozłączyła, powiedziała mu, że w końcu zna go od dwunastu lat i w niego wierzy.
    Xie Lanshan trzymał telefon przy uchu, nadal słysząc sygnał zerwanego połączenia. Ścisnął telefon w dłoni i w milczeniu próbował przeanalizować słowa Song Qilian. Wcześniej nigdy w niego nie wierzyła.
    Po chwili schował telefon i zmywając smutek z twarzy, zwrócił się z uśmiechem do wujka Tana.
    - Nie chodzi o to, że ci nie ufamy, ale nie mogę zdradzić więcej informacji, niż te, które krążą po internecie. Mamy w końcu w policji zasady i dyscyplinę.
    Shen Liufei wydawał się nie wierzyć, w to, co słyszy.
    - W jednostkach policji są zasady i dyscyplina?
    - Wujek Tan uratował kiedyś życie Longyue. To było wtedy, kiedy byłem agentem w Złotym Trójkącie. Słyszałem, że pomógł Longyue zatrzymać przestępcę uzbrojonego w nóż. Kapitan dostał nożem w tętnicę, a wujek Tan pomógł mu złapać drania. Staruszek nie przyjął pieniędzy z nagrody, które zaoferowało mu Biuro Miejskie. Nie przyjął nawet honorowego odznaczenia.
    Xie Lanshan założył, że Shen Liufei martwi się, że Tao Longyue w prywatnej rozmowie wyjawił wujkowi Tan szczegóły sprawy o masowym morderstwie, dlatego szybko wyjaśnił.
    - W przeszłości wiele razy tak się zachowywał. Wujek Tan jest w tym świetny, czasami nawet bardziej dba o to, by w dzielnicy panował spokój niż lokalna policja.
    - To nic takiego, po prostu zauważyłem, co się dzieje i postanowiłem pomóc. I będę tak robił, póki starczy mi sił.
    Wujek Tan ponownie otarł pot ze swojej twarzy.
    - Chodziło mi o ciebie. Oszukałeś zarząd biurowca i siłą aresztowałeś podejrzanego o przestępstwo. Tak na pewno nie postępuje zdyscyplinowany policjant.
    Wujek Tan słyszał o tym epizodzie, o tym, jak Xie Lanshan zmusił Li Ruiego, by się zdemaskował na oczach swoich zwierzchników, po czym zabrał go na przesłuchanie.
    - Zwyczajnie piłem kawę, nawet już nie była gorąca.
    Xie Lanshan nie czuł się winny za swoje działania i odpowiedział złośliwie:
    - Poza tym, kubek wyśliznął mi się z ręki.
    - A skąd wiedziałeś, że Li Rui ma ślady zadrapań na piersi? Zapytał Shen Liufei.
    - Zobaczyłem to we śnie i postanowiłem spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy. Gdybym był mordercą, który nie miałby czasu, by wyczyścić wszystkie ślady spod paznokci ofiary i nie miałbym środków, by zniszczyć dowody pozbywając się ciała, to zapewne też obciąłbym ofierze dłonie. Co również wprowadziłoby sporo zamieszania w prowadzone śledztwo. Czyli upiekłbym dwie pieczenie na jednym ogniu.
    - Myślisz, że Li Rui jest sprawcą? – mruknął Shen Liufei.
    - Chętnie posłucham, co w tej kwestii ma do powiedzenia prawdziwy fachowiec. – Odbił piłeczkę Xie Lanshan.
    - Płeć, wiek, wykształcenie zawodowe i wygląd fizyczny Li Ruiego pasują do mojego profilu sprawcy, ale jeśli chodzi o najważniejszą kwestię—
    Xie Lanshan przerwał mu, kończąc zdanie.
    - Ma kiepskie wymówki. Sposób, w jaki zeznawał podczas przesłuchania, był chaotyczny, co kompletnie nie pasuje do tak pedantycznego mordercy.
    Shen Liufei uśmiechnął się i dodał.
    - Nie zapominaj, że jest jeszcze kobieta.
    Xie Lanshan nie zamierzał być jak Tao Longyue i nie chciał omawiać szczegółów śledztwa w miejscu publiczny, dlatego spojrzał ostro na Shen Liufeia i powiedział.
    - Nie rozmawiajmy już o tej sprawie, może lepiej powiedz mi coś o sobie. Mamy już na koncie dwa przypadkowe spotkania, chociaż nie wydaje mi się, żeby to był zbieg okoliczności.
    Shen Liufei nie zaprzeczył, za to nalał sobie kolejny kieliszek.
    - Mówiłem przecież, że w naturalny sposób przyciągam do siebie ludzi, których dręczą mroczne i negatywne emocje.
    - A niby jakie negatywne emocje mogę mieć, co? – Xie Lanshan wzruszył ramionami z lekceważeniem, dając mu do zrozumienia, że nie zgadza się z jego twierdzeniem. - Przecież jestem policjantem, gdybym miał jakieś złe myśli lub negatywne emocje, nie byłbym w stanie funkcjonować.
    - Bohater zwalczający handlarzy narkotyków, który był gotów się poświęcić i zinfiltrował grupę jednego z największych bossów narkotykowych. A po wszystkim, nie dość, że nie dostał awansu, to jeszcze wpadł w kłopoty i został zawieszony w służbie.
    Shen Liufei patrzył na Xie Lanshana zimnym wzrokiem. - Może byłoby lepiej, gdybyś zginął, walcząc na pierwszej linii.
    - O tym też wiesz? – Xie Lanshan zaśmiał się i dodał. - Też przeczytałeś to na jakimś forum internetowym?
    - Trochę się nasłuchałem o twoich czynach. – Shen Liufei wypił łyk wina i odstawił kieliszek. - Jesteś zły?
    Xie Lanshan wiedział, że powinien odpowiedzieć, że nie żywi do niego urazy. Ludzie często zakładali, że policjanci posiadają wyższy standard moralny niż przeciętny człowiek. Według nich policjant musi dbać o dobro ogółu i sprawiedliwość, posiadać jasne zasady moralne, i brać odpowiedzialność za swoje działania. I za nic nie mogli na nic sobie ponarzekać.
    - Stary, jestem pijany – powiedział Xie Lanshan, poczuł, że ogrania go głęboko skrywane poczucie samotności. Opuścił głowę i przyłożył czoło do ramion Shen Liufeia. - Pozwól mi się oprzeć na twoim ramieniu.
    Ciepło bijące od drugiego człowieka przeniknęło przez ubranie wraz z lekko wyczuwalnym zapachem. Xie Lanshan nie mógł stwierdzić czy to były perfumy, czy żel pod prysznic. Przez myśl mu przeszło, że ten dziwnie znajomy zapach był naturalnym zapachem artysty.
    Dzisiaj wzdłuż ulicy zakwitł rząd dzikich czerwonych kwiatów. Jedne wyższe, inne niższe, ale wszystkie ozdabiały ziemię życiem.
    Pod przygasłymi żółtymi latarniami krążyło kilka ciem, a promień jasnego księżycowego światła lśnił na betonowym chodniku. Delikatna nocna bryza tańczyła pod tą bladą poświatą.
    Xie Lanshan sam nie wiedział kiedy, ale poczuł, że powoli akceptuje tego mężczyznę jako swojego starszego brata i nie miał nic przeciwko nazywaniu go swoim kuzynem. Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego zapach Shen Liufeia był mu tak dobrze znany i wywoływał w nim poczucie spokoju. Xie Lanshan od jakiegoś czasu cierpiał na bezsenność z powodu bólu głowy i koszmarów, a teraz, gdy jego głowa opierała się o ramię Shen Liufei, zapadł w głęboki i spokojny sen.

 

 Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

 

Komentarze