SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderczy cień / Rozdział 119: Eksterminacja szczurów

 


    Trzeciego dnia pobytu w szpitalu przyszedł do Zhan Zhao Jiang Ping cały w skowronkach.
    – Co tu robisz? – zapytał dowódca.
    – Przyniosłem rzeczy, o które prosił doktor Zhan – odpowiedział informatyk wyciągając z torby laptopa, którego odpalił i otworzył jeden z plików. – Tu jest lista wszystkich pracowników stacjonarnych na komisariacie.
    – Bracie, po co ci lista pracowników stacjonarnych? – zapytał zaskoczony Bai Chi.
    Luo Yang też był ciekawy i wspiął się na palce, żeby spojrzeć na ekran laptopa.
    Zhan Zhao pomachał do Luo Tiana, który siedział na sofie.
    – Mógłbyś podejść i spojrzeć?
    Mężczyzna nie miał pojęcia, po co miałby to robić, ale posłuchał prośby doktora. W tym czasie Jiang Ping otworzył formularze wszystkich pracowników stacjonarnych.
    Zhan Zhao oglądał zdjęcia jedno po drugim, a gdy dotarł do jednego z pracowników, usłyszał, jak Luo Tian zaciągnął się powietrzem.
    – Co się stało? – zapytał Bai Yutang, po czym podszedł, żeby spojrzeć na ekran. Było tam zdjęcie mężczyzny na oko po 50tce, który wyglądał dziwnie znajomo.
    – 2-12-11 – powiedział niemal szeptem Luo Tian. – On… on pracuje na komisariacie.
    Bai Chi był zaskoczony, przyglądał się mężczyźnie na zdjęciu i w końcu uświadomił sobie, że faktycznie to była ta sama osoba, co na filmie znalezionym w gabinecie Chen Jie.
    – Kocie, skąd wiedziałeś, że to pracownik komisariatu? – zapytał zaskoczony dowódca.
    W tym czasie Zhan Zhao kliknął informację osoby ze zdjęcia. W polu „imię i nazwisko” widniało: Du She, a w polu „stanowisko” widniało: sprzątanie i konserwacja wnętrz, pracuje od sześciu lat.
    – Niemożliwe – odparł Bai Yutang marszcząc brwi. – Kompletnie go nie kojarzę, jakim cudem pracuje na komisariacie od sześciu lat?
    – Pewnie dlatego, że za każdym razem, gdy się pojawiał, wyglądał inaczej – odpowiedział z delikatnym uśmiechem Zhan Zhao. – I pamiętaj, że nie musiał przemieszczać się z miejsca na miejsce głównymi korytarzami.
    Wszyscy obecni w pokoju poczuli, jak przechodzą im dreszcze po kręgosłupie. Jedyne, o czym myśleli, to mściwy demon, który ukrył się na strychu, by szpiegować poczynania swoich wrogów w powieści: „The White-Haired Demon” Edogawy Ranpo.
    – Chodzi ci o to, że cały czas był tuż obok – powiedział dowódca, po czym zaczął się zastanawiać. I faktycznie od początku tej sprawy aż do porwania Zhan Zhao wszystko wyglądało tak, jakby ktoś nadzorował przebieg zdarzeń.
    – Yutang, zapytaj kogoś z działu logistyki, czy Du She zrezygnował z pracy – rzekł doktor.
    Dowódca zadzwonił do Ma Hana i poprosił go, żeby osobiście zapytał o to szefa działu logistyki, a dodatkowo poprosił go, żeby znalazł osoby, które będą o tym mężczyźnie wiedziały nieco więcej.
    – Du She… Du She… – Luo Tian bez przerwy powtarzał pod nosem, aż w końcu powiedział: Żmija (Du She i żmija w języku chińskim mają bardzo podobną wymowę).
    – Kocie, co się dzieje? – zapytał Bai Yutang siadając na krześle obok łóżka Zhan Zhao.
    – Sporo myślałem o tej sprawie i gdyby nie osobista uraza Lana Chenglina, ja i Yang Yang nadal bylibyśmy w rękach porywaczy – wyjaśnił doktor. – Złapano nas w pułapkę w chwili przeprowadzenia hipnozy Jie Jie.
    Wszyscy obecni przytaknęli. Teraz byli pewni, że od momentu hipnozy coś poszło nie tak, bo inaczej nie daliby się złapać.
    – Jedno jest pewne, podczas głębokiej hipnozy nie można kłamać – odparł Zhan Zhao, po czym dodał. – Jie Jie nie jest sprawny psychicznie, nie potrafi samodzielnie dokonywać ocen, a komuś takiemu bardzo ciężko jest kazać kłamać. On nie potrafi w sposób logiczny reagować na otaczające go zmiany. Jest silny w działaniu, nie w myśleniu.
    – To znaczy, że informacje uzyskane podczas hipnozy były prawdziwe – powiedział Bai Yutang. – Jednak ja i komendant Bao zdecydowaliśmy się wziąć udział w akcji w zaledwie kilka minut. A jedynymi osobami, które o tym wiedziały, byli członkowie SCI. Każdy inny funkcjonariusz mógł się o tym dowiedzieć tylko w jeden sposób…
    – Podsłuchał – powiedzieli wszyscy chórem. Teraz byli pewni, że najprawdopodobniej w kanałach klimatyzacji Du She słuchał, o czym mówią.
    – I to on uwolnił Lan Chenglina – rzekł doktor. – Siedział zamknięty w celi i nie mógł w pojedynkę zabić strażników i uciec.
    – To na pewno on. Dostał się tam kanałem wentylacyjnym i pomógł mu się wydostać z celi, potem uciekł tą samą drogą – dodał Bai Chi. – To jedyne logiczne wyjaśnienie.
    – Tak. Myślę, że Du She tamtego dnia też chciał komuś pomóc. – Zhan Zhao podrapał się po brodzie. – A przypadkiem podsłuchał nasz plan.
    – Chcesz powiedzieć, że szedł, żeby uwolnić Jie Jie? – zapytał dowódca. – To możliwe, ale nie spodziewał się, że go zahipnotyzujesz i przesłuchasz. Nie miał pojęcia, że będziemy szukać kryjówki Tabera, dlatego zrezygnował z planu ratowania Jie Jie i przekazał Taberowi wszystko, czego się dowiedział. A wiedząc, że ty i Yang Yang zostaliście na komisariacie, wymyślili plan, żeby was złapać.
    – Lan Chenglin nienawidzi całego SCI, ma wybuchowy temperament, nad którym nie panuje i nie był najlepszym wyborem, żeby nas schwytać – powiedział doktor. – A fakt, że postawili na niego, dowodzi że ich plan narodził się w pośpiechu i tylko jego mieli w pobliżu.
    – Tak, Lan Chenglin właśnie wydostał się z komisariatu, wszyscy pomyśleli, że będzie próbował uciec jak najdalej stąd, a on ukrył się w pobliżu. – Bai Yutang zmarszczył brwi. – Du She nie tylko ma specjalne zdolności, ale też dobrze kombinuje.
    – W sumie to najbardziej martwi mnie… – zaczął mówić Zhan Zhao, ale laptop Jiang Pinga zaczął piszczeć.
    – Ma Han się z nami łączy – wtrącił informatyk. – Pewnie czegoś się dowiedział.
    – Szefie. – Na ekranie pokazała się twarz Ma Hana i Gongsuna, który trzymał jakieś dokumenty.
    – Co tam macie? – zapytał dowódca.
    – Sprawdziłem w logistyce i Du She odszedł z pracy dwa dni temu – powiedział Ma Han. – Kierownik działu powiedział, że Du She był przyzwoitym, trochę nieogarniętym facetem i zawsze chętnie zgadzał się zamienić na zmianę z każdym, kto go o to prosił.
    – A kto go o to prosił? – zapytał Zhan Zhao.
    – Wielu funkcjonariuszy – odpowiedział Ma Han zerkając na kartkę. – Zauważyłam, że najczęściej byli to pracownicy obstawiający parking.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie. Możliwe, że to on zostawił to zdjęcie.
    – Wiesz coś na temat jego rodziny? Ma dzieci? – zapytał doktor.
    Ma Han zrobił zaskoczoną minę, bo to pytanie zbiło go trochę z tropu.
    – W sumie ktoś wspominał, że był bardzo zabawny i czasem zabierał dzieci swoich krewnych i z nimi wychodził.
    – To na pewno… – Zhan Zhao głęboko westchnął i opadł na poduszkę.
    – Kocie, co się stało? – zapytał wyraźnie zmartwiony dowódca.
    – Nadal masz przy sobie to zdjęcie?
    Bai Yutang wyjął je z kieszeni i mu podał.
    – Pamiętacie, że mówiłem, że napis na odwrocie zdjęcia zrobiło dziecko?
    – Dziecko? – powtórzyli wszyscy obecni w pokoju i mieli co do tego bardzo złe przeczucia.
    – Pomyślcie, że skoro Du She jest 2-12-11 i razem z Luo Tianem są jedynymi osobami o tak niezwykłych zdolnościach, to skąd się wziął Jie Jie?
    – Został wytrenowany – odparł Bai Yutang bardzo ponurym głosem. – Bo eksperyment ciągle trwa?
    Zhan Zhao skinął głową, a wszyscy zamilkli. Po chwili usłyszeli kaszlnięcie Gongsuna dobiegające z monitora.
    – Zbadałem Jie Jie bardzo dokładnie – powiedział Gongsun otwierając teczkę. – Jego organizm bardzo szybko się starzeje. Niemalże się rozsypuje.
    – Rozsypuje? – zawołali jednocześnie lekko zdziwieni Zhan Zhao i Bai Yutang.
    – Ma zaburzone funkcje narządów wewnętrznych, jego masa kostna odpowiada osobie po siedemdziesiątce. – Gongsun spojrzał na nich. – Zbadałem też pod tym kontem Luo Tiana i wiek jego kości odpowiada jego biologicznemu wiekowi.
    – To o co tu chodzi? – Wszyscy spojrzeli na siebie.
    – Myślę, że chodzi o jakieś przyspieszacze. – Gongsun zamknął teczkę i kontynuował. – Wiecie, zrzucenie 20 kg zajmie kilka lat, ale jeśli z pomocą różnych substancji można zrzucić 20 kg w ciągu kilku dni, to to na pewno odbije się na zdrowiu. Każde działanie sprzeczne z naturalnym funkcjonowaniem organizmu jest dla niego bardzo szkodliwe.
    – To tak, jakby ten eksperyment miał na celu zamienić dorosłego w dziecko lub odwrotnie – powiedział Bai Chi, a w jego oczach zapłonął płomień wściekłości. – I jeśli ta sprawa ma coś wspólnego z Taberem…
    – To prawda – przerwał mu Gongsun. – Dzieci były idealnym materiałem badawczym dla tych, którzy byli zafascynowani przeprowadzeniem samego eksperymentu, co jest równoznaczne z rozwojem technologii i planami na przyszłość. Ale dla Tabera liczy się praktyczność i przydatność. Gdyby znalazł sposób, żeby podporządkować sobie walecznych i silnych dorosłych facetów, bezgranicznie mu posłusznych, to mógłby wywrócić świat do góry nogami.
    – Tak, Jie Jie zdecydowanie jest fizycznie bardzo silny, za to mentalnie… – rzekł Bai Yutang. – To dlatego próbowali porwać Kota.
    – Tamtego dnia Leonardowi wcale nie chodziło o Jie Jie – powiedział Zhan Zhao patrząc na dowódcę. – Pamiętasz tamtego mężczyznę, który siedział w samochodzie?
    Bai Yutang przytaknął. Tak samo on, jak i Zhan Zhao mieli przeczucie, że w tamtym aucie siedział Zhao Jue.
    – Gongsun – rzucił dowódca patrząc na monitor. – Pamiętasz stos informacji, jakie zebraliśmy na temat zabitych gangsterów?
    Gongsun przytaknął skinieniem głowy.
    – Przejrzyj je jeszcze raz i sprawdź, czy rana postrzałowa ma jakieś cechy szczególne.
    – Cechy szczególne? – zapytał patolog, a po chwili pokiwał ze zrozumieniem głową. – Ach, podejrzewasz, że mogło być wielu Nocnych Mścicieli i chociaż wszystkie ofiary zostały postrzelone w głowę, to jednak technika strzału mogła być różna?
    – Tak – odpowiedział dowódca. – Każdy ma własną technikę i nawyki strzelania.
    – Pomogę – dodał Ma Han. – Bo pracy jest ogrom.
    – Zrobimy to najszybciej jak się da. – odparł Gongsun, po czym zbliżył się do telefonu, a jego twarz na monitorze zrobiła się ogromna. – Wy dwaj jesteście ranni, odpoczywajcie i zostawcie wszystko nam.
    Gdy Bai Yutang i Zhan Zhao skinęli głowami, Gongsun się rozłączył.
    Dowódca zadzwonił do Bao Zhenga i przedstawił mu aktualny zarys sprawy, a także, że w dziale logistyki był kret.
    Komendant, jak tylko zakończył rozmowę, zabrał się za dział logistyki, kazał też przeszukać kanały wentylacyjne w całym komisariacie, zadbał o dodatkową ochronę przy wszystkich wejściach, a także wysłał list gończy za Du She’em.


    Zhan Zhao widząc, że Bai Yutang odkłada telefon, spojrzał na niego.
    – Yutang, myślisz, że Nocny Mściciel to tylko przykrywka?
    Dowódca przytaknął.
    – Myślę, że wszyscy zabici przestępcy byli ofiarami wykorzystanymi w ramach tego eksperymentu.
    – Wykorzystywanie ludzi do eksperymentów i szkolenie ich od najmłodszych lat? – zapytał Luo Tian. – To ten sam styl.
    – Kocie, masz jakiś plan? – zapytał Bai Yutang.
    Zhan Zhao skinął delikatnie głową i wyciągnął telefon, po czym wyszukał numer. Gdy wysłał krótką wiadomość, odłożył telefon i szepnął:
    – Mam rozwiązanie.
    – Co? – zapytali wszyscy.
    Doktor uśmiechnął się i dodał:
    – Jednak wymaga to czyjejś pomocy.
    Po chwili ciszy Bai Yutang zapytał:
    – Zhao Jue?
    Doktor nie odpowiedział, a w zamian zapytał:
    – Wiesz jaka metoda eksterminacji szczurów jest najskuteczniejsza?
    – Eksterminacja szczurów? – zapytał Bai Chi próbując nadążyć za tokiem myślenia Zhan Zhao.
    – Złap najbardziej agresywnego szczura, potem zatkaj mu odbyt, karm go jedzeniem, a gdy poczuje napięcie, wypuść go z powrotem do szczurzej nory, a wtedy on zabije wszystkie inne szczury – odpowiedział ktoś stojący za drzwiami lekko zachrypniętym głosem.
    Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi i zobaczyli wchodzącego do pokoju mężczyznę z długimi włosami związanymi z tyłu. Patrzył na Zhan Zhao z uśmiechem na twarzy i delikatnie potrząsał ręką, w której trzymał telefon. Był to Zhao Jue.
    – To ty? – zapytał zaskoczony Bai Chi.
    – Znasz go? – zapytali zszokowani Bai Yutang i Zhan Zhao.
    – Ja… – Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, Zhao Jue wszedł już do środka, pogłaskał Bai Chi’ego po głowie, po czym pocałował go w czoło i dopiero potem spojrzał na Zhan Zhao.
    – By poradzić sobie ze szczurami, trzeba wykorzystać szczury.
    Nikt się nie odezwał, za to wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli w kierunku drzwi. Zhao Jue także tam zerknął i zobaczył stojącego Zhao Wei, który patrzył na niego lekko przerażonym, lodowatym spojrzeniem.
    Bai Yutang wyczuł, że atmosfera robi się dziwna i spojrzał znacząco na doktora. Co o tym myślisz?
    Zhan Zhao odpowiedział mu wzrokiem. Sytuacja nieco się skomplikowała.
    Zhao Jue cofnął rękę i uśmiechnął się do Zhao Weia:
    – Jak urosłeś…
    Zhao Wei nie odpowiedział, odwrócił się i wyszedł.
    – Ach, poczekaj! – krzyknął za nim Bai Chi, bo czuł się dziwnie zakłopotany. Spojrzał na Zhao Jue, potem na Zhan Zhao i pozostałych w pokoju. Na koniec ruszył biegiem za magikiem.
    Widząc to Zhao Jue mrugnął do doktora i powiedział:
    – Wygląda na to, że ten żart wymknął się spod kontroli.
    – Przestań opowiadać bzdury i przejdźmy do sedna – odparł Zhan Zhao wstając z łóżka. Potem sięgnął do szafki po swoje ubrania i poszedł do łazienki się przebrać.
    – Kocie? – zawołał Bai Yutang marszcząc brwi.
    – Yutang, jedziemy na komisariat, nie ma czasu do stracenia.
    Dowódca przytaknął i sięgnął po kluczyki do auta.
    Zhao Jue zszedł na dół z wszystkimi, spojrzał na Zhan Zhao, a potem na opatrunek na ramieniu Bai Yutanga. Na jego twarzy pojawił się nieładny grymas, po chwili potarł brodę, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając. Luo Yang stał obok niego i z zaciekawieniem na niego patrzył, zastanawiał się, ile lat ma ten przystojny wujek. Nagle zauważył, jak Zhao Jue pochyla się i uśmiecha do niego.
    Chłopiec poczuł podskórnie, że ten uśmiech jest przerażający i intuicyjnie schował się za Luo Tianem. Mężczyzna wziął go za rękę i posłał Zhao Jue zimne, niebezpieczne spojrzenie.
    Zhao Jue westchnął i poszedł do przodu, po czym lekko nadął policzki i położył dłoń na ramieniu dowódcy.
    – Dlaczego wszyscy mnie nienawidzą?
    Bai Yutang strzepnął z ramienia jego dłoń i odpowiedział mu bardzo chłodnym tonem.
    – Też cię nienawidzę.
    Zhao Jue wyglądał, jakby ta odpowiedź go zezłościła.
    – Mam gdzieś, że wszyscy, którzy nazywają się Bai, mnie nienawidzą. Też nienawidzę każdego, kto nosi to nazwisko. – Po tych słowach ruszył w stronę samochodu zaparkowanego przy drodze i machnął na Zhan Zhao. – Będę na ciebie czekał na komisariacie.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze