Wieczorem Wang Zhen zabrał zaproszonego lekarza specjalistę na kolację, a potem oprowadził go po mieście i pokazał mu, jak piękna jest nocą stolica Chin. Gdy wrócił do domu, było już po północy. Wang Shuo jeszcze nie spał i bawił się w salonie z dwoma pytonami. Gdy zobaczył wchodzącego do domu brata, od razu zrobił nieprzyjemną minę.
– Gdzie byłeś?
Wang Zhen zignorował go i poszedł do swojego pokoju, żeby się przebrać. Jego wściekły brat poszedł za nim i patrzył, jak mężczyzna spokojnie zdejmuje ubranie i odsłania swoje umięśnione ciało.
– Zaprosiłeś tu Casbina?
– Tak.
– Co ty kurwa odwalasz? – ryknął Wang Shuo. – My naprawdę jesteśmy braćmi?
Wang Zhen miał na sobie luźne spodnie i nagi tors, stanął naprzeciwko brata i napiął swoje idealne mięśnie.
– To, czy jesteśmy braćmi, nie ma nic wspólnego z moją chęcią pomocy. I nie ważne, czy zrobiłem to z sympatii do niego, czy z poczucia moralnego obowiązku. Nie masz prawa złościć się na jego matkę, niezależnie od tego, co o nim myślisz.
– O czym ty bredzisz? Jestem zły, bo nic mi nie powiedziałeś!
Wang Zhen nie skomentował i poszedł napić się wody. Wang Shuo nie przestając na niego krzyczeć wyprzedził go i zaszedł drogę, nie pozwalając podejść do dystrybutora z wodą.
– I jak śmiesz insynuować, że nie ma we mnie krzty moralności. Jeśli ja nie mam moralności, ty jesteś perfidnym egoistą! Zachowujesz się jak na tajnej misji. Na szczęście nie jestem na tyle podły, żeby zabraniać ci sprowadzenia specjalisty, który może wyleczyć jego matkę.
Wang Zhen odsunął go i nalał sobie wody, ale brat wyrwał mu kubek i nie pozwolił się napić.
– Naprawdę uważasz, że twój brat jest aż tak nieludzki?
Wang Zhen wyrwał mu kubek z ręki i napił się wody, po czym odstawił go i ruszył w kierunku sofy. Wang Shuo szedł za nim.
– Nie odebrałeś mojego telefonu, nie odpisałeś na moją wiadomość. Kogo próbujesz chronić? Ukrywasz się przede mną? Boisz się, że mogę zrobić coś złego? Boisz się, że coś zaplanowałem? Naprawdę masz mnie za takiego niegodziwca? Zhen, wyjaśnij mi to, bo nie odpuszczę.
Mężczyzna spokojnie otworzył szufladę i zaczął czegoś szukać.
– Dlaczego nie odpowiadasz? W takim razie pozwolę, żeby mama wymierzyła ci karę. Powiem jej, że pomagasz jakiemuś śmieciowi i kompletnie ignorujesz swojego brata…
Nie dokończył zdania, ponieważ Wang Zhen zakleił mu usta taśmą klejącą. Wang Shuo uderzył go ze złością w głowę, ale Wang Zhen kompletnie się tym nie przejął i wrócił do swojego pokoju dając mu do zrozumienia, że nie zamierza wdawać się z nim w jakąkolwiek dyskusję.
Wang Shuo próbował zerwać taśmę, ale była niezwykle mocna. Kiedy złapał za jej koniec i pociągnął, miał wrażenie, że odrywa się razem z jego skórą. Nie mogąc znieść tego bólu, pobiegł do pokoju brata i z całej siły kopnął w drzwi. Wang Zhen zignorował go i odpalił laptopa. Wang Shuo przez chwilę walił w jego drzwi, aż w końcu się zmęczył i wrócił do salonu. Położył się na dywanie i zaczął wpatrywać się w sufit. Chwilę później zasnął.
Po wielu bezsennych nocach w końcu zapadł w głęboki sen, a wszystko dlatego, że mając zaklejone usta nie mógł mówić, do tego trochę się zmęczył i oczy zaczęły mu się kleić.
Wang Zhen patrzył w milczeniu na śpiącego na podłodze brata tulącego w ramionach wielkiego pytona, który również spał jak dziecko. Mężczyzna pochylił się, podniósł go i zaniósł do jego pokoju. Wziął butelkę oleju i posmarował nim okolice ust Wang Shuo, po chwili olej wniknął pod taśmę, która odpadła. Potem delikatnie wytarł mu twarz. Wang Shuo przekręcił się na bok powiedział przez sen:
– Chi Cheng…
Oczy Wang Zhena momentalnie pociemniały, gdy wstał i ruszył do siebie.
Następnego dnia doktor Casbin złożył wizytę pani Wu, a Wang Shuo postanowił mu towarzyszyć. Na czas badania został w samochodzie, żeby nie przeszkadzać. Od razu wysłał wiadomość do Chi Chenga, że jego brat sprowadził słynnego specjalistę dla matki Wu Suo Weia. Chwilę później zobaczył Wang Zhena i doktora Casbina, jak wychodzą od pacjentki rozmawiając radośnie. Domyślił się, że stan kobiety nie był aż tak bardzo zły. Po chwili wysiadł z auta.
Wu Suo Wei odprowadził obu mężczyzn do bramy i zobaczył stojącego przy aucie Wang Shuo. Gdy doktor i Wang Zhen, który obiecał odwieźć go do hotelu wsiedli do auta, Wang Shuo powiedział, że z nimi nie jedzie. Wu Suo Wei był odrobinę zaskoczony zostając z nim sam na sam.
– Jak się czuje twoja matka? – zapytał Wang Shuo.
– Całkiem dobrze.
– Bardzo się cieszę. – Wang Shuo poklepał chłopaka po ramieniu. – Bałem się, że mogę powiedzieć coś, co cię zrani.
– Za dużo myślisz – uśmiechnął się do niego Wu Suo Wei.
– Masz szczęście, że zostawiłem napis na tym małym jajku, dzięki temu Chi Cheng dowiedział się, że jesteś daltonistą.
– Nazwałbym to pechem.
– Fakt. Miałem z nim przez to problemy.
– Nie bierz sobie tego do serca – powiedział Wu Suo Wei pocieszającym tonem. – On już taki jest. Ma cięty język, ale miękkie serce. Ale nie powiedziałby czegoś, co by cię naprawdę zraniło.
– Nie musisz mi opowiadać, jaki jest. Znam go lepiej od ciebie – fuknął Wang Shuo. – Nie był w stanie powiedzieć, że mnie nie kocha. Jak miękkie serce trzeba mieć, żeby nie móc wydusić z siebie tych kilku słów?
– Gdybym był na jego miejscu, też nie umiałbym odrzucić kogoś, kto naprawdę mnie kochał.
– Przestań ściemniać. I nie wypowiadaj przy mnie słowa „naprawdę”, nie jestem kimś gorszym.
– Nie oceniaj siebie w ten sposób. Wiem, że kilka ostatnich lat było dla ciebie trudnych. Głęboko wierzę, że nie zdradziłeś Chi Chenga, po prostu zrobiłeś wtedy to, co musiałeś.
Słysząc te słowa Wang Shuo zaśmiał się szyderczo.
– Naprawdę masz odwagę. Mam gdzieś twoje starania, żeby oczyścić moje imię. To mi nie przeszkodzi w oczernieniu twojego. Nie będę ci ani wdzięczny, ani nie będę ci współczuł. Idź i bądź sobie niepokalaną dziewicą, ja wolę być jadowitym wężem. I dla naszego dobra lepiej, żeby nasze drogi się nie krzyżowały.
– Dlaczego jadowitym wężem? – Wu Suo Wei nie wychodził z roli. – Wiesz o mnie i Yue Yue, ale nie powiedziałeś nic Chi Chengowi, to pokazuje, że jednak jesteś dobrym człowiekiem.
Wang Shuo wyglądał, jakby ta pochwała wcale go nie ucieszyła.
– Pozwolę, żebyś sam mu o tym powiedział. I radzę ci, zrób to jak najszybciej, póki on cię jeszcze lubi, póki chce cię rozpieszczać. Powiedz mu. Nie czekaj z tym, aż bezwarunkowo się w tobie zakocha, bo skończysz jak ja.
– Dziękuję za radę.
Wang Shuo uśmiechnął się i już nic nie powiedział. Zamachał na taksówkę i odjechał. Wu Suo Wei patrzył jak się oddala i powoli znika mu z oczu.
Po wyjściu z pracy Wu Suo Wei nie poszedł od razu do domu, najpierw wstąpił do galerii handlowej. Był już listopad i zrobiło się zimno. Nadszedł sezon na ciepłą bieliznę. Poszedł od razu do działu męskiego. Wybrał najlepsze kaszmirowe kalesony i ruszył do kasy z kartą w ręku. Nawet nie popatrzył na cenę.
Kiedy Chi Cheng wrócił do domu, zobaczył, że jest tam Wu Suo Wei. Siedział przy stole i dmuchał cukrowe figurki. Był bardzo skupiony, a jego policzki co chwilę się nadymały.
Do tej pory zrobił sporo figurek węży, został mu do wydmuchania tylko Zazdrość. Dzisiaj podjął kilka prób, ale efekt końcowy mu się nie podobał i wyrzucił wszystkie figurki. Zazdrość był zbyt wspaniały.
– Dlaczego nie jesteś u mamy?
– Siostry przyjechały razem z dziećmi, a w domu nie ma tyle miejsca, dlatego mama mnie wyrzuciła.
– Jadłeś?
– Kilka bułek i miskę owsianki.
– Chodź, sam sprawdzę, ile zjadłeś.
Chi Cheng objął go w pasie, po czym uniósł go jak dziecko i już nie puścił. Ugryzł go w ucho i powiedział:
– Pięć bułek, jedna miska owsianki i pół talerza solonych warzyw, mam rację?
– Jesteś niesamowity – odparł zszokowany chłopak.
Mężczyzna roześmiał się, zarzucił go sobie na ramię i poszedł z nim do łazienki.
Kiedy się wykąpali i wstępnie się sobą nacieszyli, Wu Suo Wei poprosił Chi Chenga, żeby przymierzył kalesony. Mężczyzna przyjrzał im się dokładnie.
– Dobry rozmiar.
– A co z tymi, które kupiłem ci w tamtym roku? Tymi, w które nie mieścił się twój kutas?
Chi Cheng sięgnął pod poduszkę i je stamtąd wyciągnął.
– Zmierzę je, jak będą dobre, to będę je nosił – powiedział chłopak.
– Kupiłeś mi nowe kalesony, a sam chcesz nosić stare? – zapytał Chi Cheng, bo prawda była taka, że wcale nie chciał oddawać prezentu, który dostał.
– Przecież są w dobrym stanie, to dlaczego nie?
Chłopak wstał i przymierzył kalesony do siebie. Były w idealnym stanie i wcale się nie naciągnęły. Myślał, że będą rozciągnięte, bo Chi Cheng jakby nie było nosił je przez trzy miesiące. Wsunął je na siebie i powiedział zapinając guziki w kroku:
– Pasują idealnie, tylko są trochę za długie.
Chi Cheng był zachwycony tym widokiem, a jego tygrysie pazury w sekundę dorwały niewinną ofiarę. Gdy już trzymał Wu Suo Weia w ramionach, pogładził go po policzku i zapytał:
– Dlaczego tak bardzo chcesz te kalesony?
– Bo są cieplutkie.
Chi Cheng przygryzł uwodzicielsko jego dolną wargę i zaczęli się całować. Kiedy skończyli, Wu Suo Wei ponownie poprosił Chi Chenga, żeby założył kalesony, które mu właśnie kupił. Mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru tego robić, bo w tym momencie chciał jedynie kochać się z Wu Suo Weiem, a w tym ubrania będą im tylko przeszkadzać. Nie mógł się jednak oprzeć prośbie w jego oczach. Musiał uspokoić szalejącego między jego nogami smoka i założyć kalesony.
Kiedy się ubierał, Wu Suo Wei wykorzystał okazję i zaczął przeglądać jego telefon. Chi Cheng nie miał w zwyczaju usuwać wiadomości i chłopak zobaczył smsa od Wang Shuo, po czym szybko odłożył telefon.
Stał przed nim mężczyzna o długich nogach z wyraźnie zarysowanymi mięśniami, które kryły się pod idealnie dopasowanym materiałem. Wyglądał tak dobrze, że Wu Suo Wei nieświadomie się zaślinił. Objął jego nogi i krzyknął:
– O boże!
Chi Cheng pomyślał, że chłopak się z niego nabija i delikatnie kopnął go w tyłek.
– Prosisz się o ostre rżniecie.
Wu Suo Wei nadal obejmował jego nogi i odezwał się smutnym głosem:
– Pobłogosław mnie, boże!
Chi Chenga nie trzeba było prosić dwa razy, zaciągnął go do łóżka i udzielił mu szczodrego błogosławieństwa.
Po pierwszej wymianie ognia, jeszcze dysząc oparli się o wezgłowie łóżka i zapalili papierosa.
– Widziałem wiadomość, jaką wysłał ci Wang Shuo – powiedział chłopak. – Dlaczego nie jesteś na mnie zły?
– Dlaczego miałbym być na ciebie zły? – odpowiedział Chi Cheng i dmuchnął w niego dymem. – Nie prosiłeś go, żeby znalazł lekarza. A skoro sam sprowadził tu specjalistę, który może pomóc mojej teściowej, to jak mogę być zły?
Wu Suo Wei również dmuchnął w niego dymem.
– Jesteś bardzo wyrozumiały.
– Nie jestem wyrozumiały, tylko rozsądny.
Chłopak zaciągnął się papierosem.
– Niech ci będzie, jesteś rozsądny.
Chi Cheng zmrużył oczy i zaczął mu się przyglądać. A chłopak ułożył się wygodnie na łóżku i już nic nie powiedział.
Nie przejmował się słowami Wang Shuo i za nic nie był w stanie zacząć tematu Yue Yue. Bał się wybaczenia Chi Chenga tak samo bardzo, jak tego, że mógłby mu nie wybaczyć. Czuł, że sam wpadł we własne sidła i teraz wolałby umrzeć, niż się ujawnić.
– No, wyrzuć to z siebie. Zaraz kończymy palić i nie będzie już czasu na rozmowę.
W odpowiedzi chłopak zaciągnął się i wypuścił dym w jego usta, odurzając ich obu.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Coraz bardziej mam wrażenie, że Wei Wei kolekcjonuje piękne wspomnienia, rzeczy by wyryć w sobie Swojego Chi Chenga... jakby się z nim, z nimi żegnał 💔💔🫣
OdpowiedzUsuń