Counterattack [PL] - Rozdział 182: Burza

 


    Tuż przed wyjściem z pracy Wu Suo Wei siedział sam w biurze i bawił się płytą CD, co chwilę wkładał, oglądał fragment i wyciągał ją z czytnika. Jiang Xiao Shuai miał rację, że ta sprawa zaczęła zżerać go od środka i jeśli tego nie wyjaśni, to na pewno oszaleje.
    W końcu zamknął komputer. Widział to nagranie już tyle razy, że miał dość. Ciągle się łudził, że niespodziewanie odkryje jakiś dodatkowy plik, który zapisał się podczas kopiowania. Przeszukał zawartość, jednak niczego nie znalazł. Nie zamierzał się poddawać. Sprawdził, ile miał miejsca na płycie, po czym zerknął, ile miejsca zajmowało nagranie. Okazało się, że na dysku nie ma żadnego tajemniczego pliku. Chłopak stracił nadzieję.
    – Panie Wu, na zewnątrz czeka na pana piękna kobieta – powiedział Lin Yan Rui zaglądając do jego gabinetu.
    Piękna kobieta? – Fatalny nastrój Wu Suo Weia odrobinę się poprawił. Poszedł za swoim zastępcą i weszli do sklepu. Rozejrzał się, ale nie zobaczył żadnej piękności, dlatego pacnął Lin Yan Rui’ego w brzuch.
    – Gdzie ta ślicznotka, co?
    – Czeka na zewnątrz. Nie chciała wchodzić bez twojego pozwolenia.
    – No, no, jest aż tak nieśmiała?
    Chłopak uśmiechnął się pod nosem i ruszył w stronę drzwi. Gdy wyszedł przed firmę, zobaczył piękność, o której mówił Lin Yan Rui i w duchu przeklął zły gust swojego zastępcy.
    – Dawno się nie widzieliśmy – powiedziała Yue Yue.
    – To prawda. Co cię do mnie sprowadza? – odpowiedział uprzejmie chłopak.
    – Remontujemy nasz rodzinny dom, zamierzamy zainstalować nowe oświetlenie i ktoś polecił mi twoją firmę. Dlatego wpadłam, żeby przejrzeć wasz asortyment.
    Idealne wyczucie czasu – pomyślał Wu Suo Wei.
    – Jak ci się wiedzie? – zapytała dziewczyna.
    – Normalnie, nie ma o czym mówić, a tobie? – odparł z uśmiechem Wu Suo Wei.
    – Mnie? Jakby to powiedzieć, wszystko po staremu.
    Chłopak zdał sobie sprawę, że Yue Yue od ostatniego roku bardzo się zmieniła. W jej spojrzeniu nie było już tyle dumy i pewności siebie, również ton jej głosu nie był tak wyniosły. Uśmiechała się, ale dobrze wiedział, że to tylko maska.
    – Wejdź i obejrzyj lampy.
    Dziewczyna przytaknęła i razem z nim weszła do sklepu. Wu Suo Wei kazał Lin Yan Ruiemu przynieść katalog, a potem cierpliwie i skrupulatnie opisał jej każdy produkt. Yue Yue od czasu do czasu przyglądała mu się, podziwiając jego przystojną twarz.
    – Jeśli któreś lampy ci się spodobały, to ci je dam.
    – Nie chcę robić problemów.
    – To żaden problem.
    Wu Suo Wei zawsze był dla niej hojny, być może zostało mu to do teraz. A może chciał się jej odwdzięczyć za to, że z nim zerwała. W każdym razie nie miał nic przeciwko obdarowaniu jej lampami.
    W tym czasie pod firmę podjechał samochód Chi Chenga. Yue Yue spojrzała na znajomą twarz kierowcy i szybko powiedziała do Wu Suo Weia:
    – Pracuj dalej, ja już pójdę.
    Odwróciła się plecami do Chi Chenga i szybko wyszła z firmy. Oczywiście on od razu ją rozpoznał. Kiedy Wu Suo Wei wsiadł do samochodu, zapytał go:
    – Co tu robiła Yue Yue?
    – Remontuje dom, przyszła kupić lampy, bo ktoś polecił jej moją firmę.
   Chi Cheng jakoś nie mógł w to uwierzyć.
    – Wie, że jesteśmy razem i pomimo tego przyszła kupić lampy?
    – Wang Shuo też u nas zamawiał. – Wu Suo Wei szybko odbił piłeczkę. – Zamierzam rozdawać lampy wszystkim moim miłosnym rywalom.
    – Jesteś bardzo hojny.
    – Uczę się od ciebie.
    Nagle chłopak poczuł uścisk na udzie i syknął z bólu, by po chwili promiennie się uśmiechnąć.


    Dwie ostatnie noce Zazdrość spał w łóżku Chi Chenga i Wu Suo Weia. Zwykle Chi Cheng nie pozwalał mu wchodzić do ich sypialni, ale w ostatnich dniach nie wyganiał go z łóżka.
    Wu Suo Wei obudził się w środku nocy i zobaczył, jak pyton owija się wokół ciała Chi Chenga, coraz mocniej się do niego tuląc. Duża dłoń mężczyzny obejmowała jego małą głowę i obaj spali spokojnym snem.
    Chłopak poczuł się nieswojo. Zwykle Zazdrość lgnął do niego, a teraz wybrał sobie Chi Chenga. Może to zaczęło się, kiedy ponownie spotkał Wang Shuo? A może to dlatego, że on ostatnio rzadko bywał w domu i dlatego pyton przejął jego połowę łóżka.


    Kilka dni później Yue Yue poszła odwiedzić panią Wu. Miała dla niej prezent, a o swoich odwiedzinach nie poinformowała Wu Suo Weia.
    Pani Wu akurat szła o lasce w stronę domu. Dziewczyna podbiegła do niej, chwyciła ją za ramię i powiedziała z uśmiechem:
    – Ciociu.
    Pani Wu była tym zaskoczona, zwłaszcza że twarz dziewczyny wydała jej się znajoma. Kiedy przyjrzała się jej uważniej, poznała twarz ze zdjęcia. To było dla niej duże przeżycie i dopiero po chwili się uspokoiła.
    – Ty…
    – Słyszałam, że jest pani chora, dlatego przyszłam w odwiedziny – rzekła Yue Yue z uśmiechem.
    Usta kobiety zaczęły drżeć, ale nic nie odpowiedziała. Yue Yue podtrzymywała ją za ramię, pomagając dojść do domu. Usiadły w kuchni i zaczęły rozmawiać.
    – Ciociu, tak naprawdę to ja i Wu Qiong… och nie, Wu Suo Wei… to, co się stało, było nieporozumieniem. Ciągle mamy ze sobą kontakt. Zawsze o nim myślałam, a on myślał o mnie. Bo przecież odkąd się rozstaliśmy, nie znalazł sobie dziewczyny? Ja też jestem singielką.
    Pani Wu uśmiechnęła się do niej, a Yue Yue mówiła dalej:
    – Ciociu, szczerze mówiąc bardzo żałuję, że się rozstaliśmy. Teraz nie jest między nami najlepiej, ciężko jest wyciągnąć rękę do zgody. Twój syn jest wspaniałym mężczyzną, a ja z nim zerwałam, dlatego tak mi trudno jako pierwszej wyjść z inicjatywą. Jakby nie było jestem damą i byłoby to odrobinę niestosowne.
    Pani Wu jej przytaknęła. Yue Yue wzięła ją za rękę i zaczęła błagać:
    – Ciociu, jeśli uważasz, że byłabym dobra dla twojego syna, pomóż mi go przekonać. Naprawdę chcę się z nim pogodzić.
    Pani Wu nadal milczała, a dziewczyna ciągnęła słodkim głosikiem:
    – Ciociu, musisz mi pomóc. Twój syn jest naprawdę wspaniały, a jeśli ktoś mi go porwie, to się zapłaczę.

    Dzisiaj były urodziny Guo Chengyu, a przyjęcie odbywało się w jednym z jego klubów. W przeciwieństwie do lat poprzednich, tym razem zorganizował bardzo kameralną imprezę. Zaprosił rodziców i kilku krewnych. Zaprosił także kilka problematycznych osób, a mianowicie Chi Chenga, Wang Shuo i Wang Zhena, którego w sumie nie znał za dobrze, ale wiedział, że zawsze towarzyszy swojemu bratu.
    Na początku wszyscy jedli i pili, dopiero gdy alkohol uderzył im do głowy, zaczęli sobie dokuczać. Wang Shuo, Chi Cheng i Guo Chengyu usiedli przy małym stoliku, Wang Zhen przycupnął tuż obok nich i odkąd pojawił się na przyjęciu, słowem się nie odezwał.
    – No proszę, dzisiaj także mija dziesięć lat naszego związku – powiedział Wang Shuo do Chi Chenga. – Pamiętam, że ujawniliśmy nasz związek na urodzinach Chengyu.
    Zanim Chi Cheng zdążył odpowiedzieć, do rozmowy włączył się solenizant:
    – Jak to obliczyłeś? Byliście ze sobą ledwie kilka lat. O jakie dziesięć lat ci chodzi, skoro w między czasie nie było nic?
    Wang Shuo zaśmiał się szyderczo.
    – Dla mnie nie ma nicości, chociaż obaj powtarzacie to niczym zdarte płyty. – Po tych słowach wypił kolejny kieliszek alkoholu, ale ciągle zachował trzeźwość umysłu.
    Chi Cheng wpatrywał się w przestrzeń i nie sposób było odgadnąć, o czym myśli.
    – Zdałem sobie sprawę, że słowa piosenki „Dziesięć lat” naprawdę do mnie pasują. Dziesięć lat temu, idąc znanymi drogami, towarzyszyli nam nieznajomi. Dziesięć lat później jesteśmy przyjaciółmi, którzy wciąż potrafią się pozdrowić…* – Wang Shuo zaczął nucić.
    Kiedyś Guo Chengyu powiedział, że nie potrafi śpiewać, ale umiał na tyle, by wyrazić swoje emocje. Po chwili był tak przejęty, że się zakrztusił i wypuścił kieliszek, który upadł na stół, a on ze wzruszenia zaczął płakać. Wszyscy uczestnicy imprezy byli już pijani i niektórzy się rozklejali, inny złościli, dlatego nikogo nie zdziwiło jego zachowanie. Jednak był ktoś, kto poczuł coś więcej.
    Chi Cheng poczuł nagły ból w sercu, zwłaszcza, kiedy Wang Shuo mówił o tych dziesięciu latach, bo przecież też je przeżył.
    Wyraz twarzy Guo Chengyu nagle się zmienił, wyciągnął rękę, by poklepać Wang Shuo po plecach, ale napotkał pustkę. Wang Zhen podniósł brata i rzucił nim o podłogę, po chwili uderzył go w twarz. Kącik ust Wang Shuo zaczął krwawić plamiąc kołnierzyk jego koszuli. Po chwili nastąpiły dwa kolejne ciosy, szybkie i mocne. Wang Shuo stracił przytomność, ale Wang Zhen nie odpuścił i zamierzał bić go dalej.
    Chi Cheng obserwował przez chwilę całe zajście i nagle, jakby ktoś odpalił w nim lont, zerwał się, chwycił krzesło i rozwalił je na plecach Wang Zhena. Huk był przerażający, a krzesło rozpadło się w drobny mak, za to Wang Zhen był cały. To uderzenie jedynie go rozjuszyło. Swoim nabitym ćwiekami butem próbował kopnąć Chi Chenga, ale ten zrobił unik celując pięścią w jego żebra.
    Rozpętała się walka, której nikt nie mógł powstrzymać. Nagle w lokalu zaczęły latać stoliki i krzesła, a w powietrzu czuć było mordercze intencje.
    Guo Chengyu nie zaprosił na przyjęcie Jiang Xiao Shuaia, ponieważ spodziewał się dokładnie takiego rozwoju zdarzeń. Jednak niespodziewanie w drzwiach sali pojawił się doktor w towarzystwie Wu Suo Weia. Obaj widzieli całe zajście od momentu, kiedy Wang Zhen uderzył swojego brata. Widzieli, jak Chi Cheng wstał i rzucił się na Wang Zhena.
    Wu Suo Wei nigdy nie widział takiego okrucieństwa w oczach Chi Chenga, jednak nie był tym ani przestraszony, ani zaskoczony. Stał nieruchomo w drzwiach, nawet gdy wszyscy goście w panice zaczęli uciekać. Stał tam do momentu, aż Chi Cheng go zobaczył.
    Gdy ich spojrzenia się spotkały, Wu Suo Wei odwrócił się i ruszył do wyjścia. Zrozumiał, że Chi Cheng wcale nie jest taki wyrozumiały. I chociaż zniósł jego flirt z Wang Zhenem, to za nic nie był w stanie wytrzymać, kiedy zobaczył, jak Wang Zhen uderzył Wang Shuo. Ta epicka walka między Chi Chengiem i Wang Zhenem miała wyłonić zwycięzcę i przegranego, którymi mogli zostać on lub Wang Shuo.
    Wyraz twarzy chłopaka na chwilę przez wyjściem zrobił ogromne wrażenie na Chi Chengu. Mężczyzna tak się rozproszył, że oberwał prosto w klatkę piersiową. Poczuł, jak krew zbiera mu się w gardle, ale ją połknął.
    Nagle oczy Guo Chengyu pociemniały i włączył się do walki. Jiang Xiao Shuai odwrócił się i pobiegł za Wu Suo Weiem, którego dogonił, gdy zamierzał odjechać siedząc w samochodzie.
    – Wei, co robisz? – doktor uderzył pięścią w okno.
    Chłopak spojrzał na niego ponurym wzrokiem, a słowa, które wypowiedział, miały w sobie moc.
    – Nie martw się, wszystko jest na dobrej drodze. Zamierzam doprowadzić to do końca.

 

*Piosenka Easona Chana „Ten years”, o której mówił Wang Shuo:


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze

  1. Qrwa! Japrdle i jeszcze raz Qrwa!?!?!?!? Mam ochotę zagryźć ich wszystkich!!!! 🤯🤯🤯🤯

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz