ITD [PL] - Rozdział 4.6: Pościg i ucieczka

 

       

    Kapitan Tao, z jednostki ds. zabójstw i przestępstw z użyciem przemocy, miał wyjątkowo kiepski dzień. W związku ze sprawą masowego morderstwa, presja całego miasta spoczywała na barkach Biura Miejskiego.
    Zaczęło się od skargi wujka Cong Ying, który podejrzewał, że zespół śledczy pod dowództwem Kapitana Tao celowo przeciągał sprawę na korzyść podejrzanego o morderstwo. Twierdził, że podejrzany został aresztowany na podstawie niepodważalnych dowodów i przez opieszałe działania policji, nie skazano go jeszcze na śmierć.
    Następnie jeden z dziennikarzy odkrył związek, jaki łączył kapitana Tao z Zhang Yuchunem. Twierdził, że kapitan z powodów osobistych, jest stronniczy wobec podejrzanego. W swoim artykule posunął się nawet do obwinienia Kapitana Tao o ochronę byłego narkomana. Bo przecież pomógł znaleźć mu pracę w firmie dostawczej, co koniec końców doprowadziło do tragicznej zbrodni.
    Ta wiadomość rozeszła się jak burza, nawet Xie Lanshan na nią trafił. Kapitan Tao był pod ogromną presją, zresztą tak samo, jak całe Biuro Miejskie.
    Przełożeni Tao Longyue poprosili go, żeby skontaktował się z wujkiem Cong Ying i spróbował załagodzić sytuacje. Nie spodziewali się jednak, że Li Rui zrobił tak dobre wrażenie na wuju i choć nigdy wcześniej się nie spotkali, to teraz obaj połączyli siły.
    I nagle mężczyzna, który był jednym z podejrzanych o zabójstwo, sam żądał spotkania ze śledczym, występując w imieniu rodziny ofiar.
    Tao Longyue nie miał wyjścia i musiał się z nimi spotkać. Xie Lanshan zaoferował, że będzie mu towarzyszył.
    Dzięki nowym dowodom z monitoringu i potwierdzonemu alibi, Li Rui został usunięty z listy podejrzanych, ale Xie Lanshan nadal był wobec niego nieufny.
    Zanim opuścili Biuro Miejskie, Tao Longyue zapytał:
    - Prowadzisz?
    Xie Lanshan był zmęczony słuchaniem jego wywodów i odpowiedział, wychodząc przez drzwi.
    - Tak, zawiozę cię.
    Tao Longyue uśmiechnął się radośnie, myśląc, że Xie Lanshan posłuchał jego rad.
    - Wiedziałem, że jednak nie zmieniłeś się w geja.
    Xie Lanshan był zmęczony tym tematem. I nie spodziewał się, że ten facet będzie zaprzątał sobie głową gejowskimi fantazjami.
    - Przełożeni chcą, żebyśmy zamknęli sprawę – powiedział kapitan, siadając na fotelu pasażera.
    - Przełożeni, – oczy Xie Lanshana były skierowane na drogę - masz na myśli szefa Liu, prawda?
    Kapitan potwierdził skinieniem głowy, a Xie Lanshan bez słowa zacisnął dłoń na naboju wiszącym na jego szyi.
    Liu Yanbo był obecnym szefem Oddziału Biura Miejskiego w Hanhai. Za to dekadę temu Liu Yanbo, Tao Jun i Xie Jiaqing byli sławnym Żelaznym Trójkątem działu antynarkotykowego. Nawet w Krajowym Departamencie Bezpieczeństwa Publicznego, byli wobec nich pełni uznania. W domu Xie Lanshana na honorowym miejscu wisiał transparent z napisem „Dla ludzi, dumny bohater”.
    Jego ojciec nie tylko żył według tych słów, ale pielęgnował w sobie tę filozofię i motywował tymi słowami swojego syna.
    W przeszłości Żelazny Trójkąt działu antynarkotykowego nazwano też „Płonącym Trójkątem” w kontraście do Złotego Trójkąta. Było to nawiązanie do filozofii taoistycznej, według której spośród pięciu żywiołów ogień był silniejszy niż metal. Wtedy policyjne siły specjalne były najgorszym wrogiem dla baronów narkotykowych, panujących na czarnym rynku.
    Płonący Trójkąt niestety się rozpadł. Jeden z trójcy zginął, drugi został poważnie ranny, a trzeciego pochłonęła polityka i walka o tytuły, przez co z czasem zapomniał o swoich młodzieńczych ideałach i służbie ludziom.
    Xie Jiaqing i Liu Yanbo byli jak bracia, którzy wszędzie szli ramię w ramię, którzy byliby gotowi poświęcić za siebie życie. Po śmierci Xie Jiaqinga wydawało się naturalne, że Liu Yanbo zainteresuje się synem swojego przyjaciela. Tymczasem on nie miał dla Xie Lanshana cienia życzliwości i był też wobec niego niezwykle surowy. Odmówił temu młodemu policjantowi awansu, a podczas ostatniego incydentu z bronią, Liu Yanbo nalegał na wyrzucenie go z policji. Nawet prokurator nie był tak bezwzględny.
    Xie Lanshan nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale po tym niefortunnym incydencie często wspominał słowa, które kiedyś usłyszał od Mu Kuna. „Kula, która przeszyła pierś twojego ojca, była ciosem w plecy”.
    - Co do wujka Cong Ying, słyszałem od jego sąsiada, że bardzo rzadko widywali, żeby gdziekolwiek wychodził. A ostatnio codziennie przychodzi na komisariat, prosząc o ukaranie Zhang Yuchuna. Powiedziałem mu, że mamy określone procedury postępowania, ale on tylko powtarzał, że bezprawnie bronię podejrzanego – skarżył się kapitan Tao.
    - Nie można winić szefa i rodziny ofiar – powiedział Xie Lanshan. - Poza samym Zhangiem Yuchunem, nikt nie może potwierdzić jego zeznań. A przecież nie możemy polegać na słowach jednego człowieka, bo każdy mógłby przyjść i powiedzieć, że przybyli kosmici i zamordowali jego rodzinę, nie mówiąc już o wymyśleniu sprawcy, który próbuje cię wrobić.
    - A właśnie, sprawdziliśmy, jak to było z wypadkiem samochodowym ojca Li Ruiego.
    - Co było przyczyną?
    - Została poluzowana śruba, na przewodzie olejowym, przy lewym przednim kole i to spowodowało awarię hamulców. Wjechał wprost w ciężarówkę i zmarł, zanim dowieźli go do szpitala.
    Xie Lanshan zmarszczył brwi.
    - Te śruby zwykle mają dodatkową ochronę, która je blokuje, normalnie same się nie poluzują.
    - Racja, ktoś manipulował przy hamulcach. To dlatego firma ubezpieczeniowa odmówiła wypłaty ubezpieczenia, zasłaniając się klauzulą, że samobójstwa nie wchodzą w zakres ubezpieczenia. – Tao Longyue westchnął i mówił dalej. - Matka Li Ruiego po tym zdarzeniu bardzo się rozchorowała. Ten koleś nie miał łatwego dzieciństwa.
    - Dlaczego nie zbadali sprawy pod kątem potencjalnego morderstwa? – zapytał Xie Lanshan.
    - Morderstwa? Kogo mieliby zabić? Li Xiangqiana? Był zadłużony na miliony juanów, na tamte czasy to była astronomiczna suma. Windykatorzy pukali mu do drzwi każdego dnia. Bez problemu mogliby mu poobcinać wszystkie kończyny. Po co mieliby komplikować sobie życie, aranżując morderstwo i potem co? Ścigaliby za długi jego żonę i dziecko? Poza tym Li Xiangqian miał wypadek zaraz po tym, jak dostał spadek, dlatego morderstwo nie wchodzi w grę. Zaraz po wypadku, wszyscy przyjaciele i znajomi Li Xiangqiana, w tym Cong Zhiming, byli przesłuchiwani. Cong Zhiming zeznał, że Li Xiangqian poprosił go o pożyczkę, ale mu odmówił. I właśnie po tym wydarzeniu stan psychiczny Li Xiangqiana się pogorszył, a kilka dni później miał wypadek – powiedział Tao Longyue. - W każdym razie, ta sprawa została zamknięta, a śledczy orzekli, że to było samobójstwo. Choć rodzina ofiary płakała i błagała, żeby odwołać się od tej decyzji, w końcu musieli ją zaakceptować.
    Brwi Xie Lanshana cały czas były napięte. Nacisnął pedał gazu, samochód przyspieszył i zdążył przejechać skrzyżowanie chwile przed czerwonym światłem. Kiedy Tao Longyue powiedział, że rodzina „płakała i błagała”, ton jego głosu był bardzo lekceważący.
    Gdy zginął ojciec Xie Lanshana, też myślał, że jego matka powinna się z tym pogodzić, dlatego trzymał się dzielnie i nie płakał. A gdy jego matka także próbowała być silna, szybko osiągnęła swój limit i oszalała, a dokładniej zachorowała na schizofrenię. Lekarz wyjaśnił mu, że schizofrenia, to choroba rozwijająca się w wyniku intensywnego urazu psychicznego i można ją wyleczyć, stosując odpowiednią terapię.
    Te proste słowa przepełnione smutkiem, które ludzie często wypowiadali, opisując traumę, były do bólu prawdziwe. Wypaliły się głęboko w sercach matki i syna, i tam zagnieździła się prawdziwa trauma, ta, przez którą przeszli.
    Xie Lanshan przez wiele lat leczył swoją matkę, jednak nie tylko nie przyniosło to żadnych efektów, a wręcz przeciwnie, jej stan się pogorszył. Doszło do momentu, kiedy kobieta nie rozpoznawała swojego syna i krzyczała na jego widok.

    Xie Lanshan zjechał w stronę centrum biznesowego. Strażnik przy bramie pamiętał jego twarz, a widząc mrok w jego oczach, nie ośmielił się go zatrzymać.
    Wujek Cong Ying był w firmie projektowej Qiong Li, co oznaczało, że jest w bardzo dobrych stosunkach z niedoszłym zięciem swojego brata.
    Tao Longyue udał się prosto do biura Li Ruiego, a Xie Lanshan czekał w strefie dla pracowników. Jak w każdej tego typu firmie, pracowało tu sporo kobiet, które natychmiast zainteresowały się Xie Lanshanem, skupiając na nim całą swoja uwagę.
    - Szef Li zawsze zachęca nas, żebyśmy czytały i kupowały książki związane z dizajnem i sztuką. Dostajemy od niego co miesiąc premie na ten cel. Mówił, że projektanci zawsze muszą szukać inspiracji i zwiększać swoją kreatywność. A jeśli znajdziemy coś szczególnie dobrego, powinniśmy kupić książkę także jemu.
    Xie Lanshan stał między dwiema dziewczynami, na które wpadł ostatnim razem. Co nie zmieniało faktu, że wszystkie kobiety w biurze miały na niego oko. Przez ostatnie dni widziały wielu policjantów, którzy wchodzili do ich firmy, po czym z niej wychodzili, ale na pewno nie było wśród nich nikogo tak przystojnego.
    Tylko Tracy przechodziła obok niego obojętnie, zupełnie jak ostatnim razem. Trzymała głowę wysoko i kompletnie nie zwracała na niego uwagi.
    - To sekretarka szefa? – Oczy Xie Lanshana podążały za oddalającą się kobietą. Była smukła i wysoka, była podobna do Cong Ying pod względem budowy ciała.
    - W godzinach pracy sekretarka, po godzinach prywatna sekretarka – powiedziała chudsza i niższa kobieta. - Chińskie imię Tracy, to Lin Ruixi. Zanim zaczęła tu pracować, była studentką Akademii Teatralnej. W przeszłości grywała mniejsze role, ale głowę zadziera, jakby była główną aktorką i zawsze wszystkim w biurze rozkazuje.
    Tao Longyue po raz kolejny musiał wysłuchać niemiłych słów od wujka Cong Ying i nawet nie mógł się obronić. Kiedy wychodził z biura Li Ruiego, gotował się ze złości.
    Mniej niż w minutę po powrocie do Urzędu Miejskiego, zobaczył, jak biegnie do niego Din Li.
    - Świadek Zhang Yuchuna tutaj jest! – zawołała, ledwie łapiąc oddech. - Zgłosił się dobrowolnie!

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella


***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze