Tan Guangsheng nie spodziewał się, że ratowanie tonącego z mulistej rzeki, i to w środku nocy, wplącze go w sprawę o masowe morderstwo. Co więcej, sprawa sprzed trzydziestu lat również weszła na tapetę. W duchu przyznał, że niebo jest prawdziwym posłańcem sprawiedliwości, która w końcu go dosięgła po latach ukrywania się i ucieczki.
To było jakieś trzydzieści lat temu. Wtedy nie był siwowłosym, garbatym wujkiem Tanem, wtedy nazywano go bratem Shengiem, a to dlatego, że był mężczyzną, który stał na straży sprawiedliwości, jak prawdziwy starszy brat.
Tan Guangsheng dumnie nosił ten przydomek i uwielbiał pomagać innym. Czasem był to mały gest, a innym razem działania, które można by uznać za niebezpieczne. To się nie podobało jego żonie, która nazywała go głupcem, ale on machał z uśmiechem ręką, mówiąc, że większa radość jest w dawaniu niż w braniu. Wierzył, że dzięki temu osiągną prawdziwe szczęście. Niestety, szczęście nie było mu pisane.
Jego koledzy co chwile przychodzili do niego z płaczem po prośbie. Narzekali, że właściciel fabryki celowo opóźniał im wypłatę i zalegał im już około 100 000 juanów. Chcieli to zgłosić swojemu szefowi, ale nikt nie był tak odważny.
Tan Guangsheng był pracownikiem tymczasowym, pomagał jedynie przez dwa dni w tygodniu i też na oczy nie widział obiecanej rekompensaty, ale nie uważał tego za jakąś wielką sprawę. Jednak krążyły plotki, że szef Tan potrafił wydać ponad 100 000 juanów w jedną noc w klubach, a swoim pracownikom nie chciał wypłacić zaległości. Dlatego krew w żyłach Tan Guangshenga zawrzała i powiedział:
- To są moi bracia, zrobię wszystko, żeby im zapłacił!
Tan Guangsheng razem z kilkoma kolegami z pracy poszli porozmawiać z szefem Tanem. I chociaż był prostym człowiekiem, i nigdy nie otrzymał odpowiedniego wykształcenia, to był bardzo dobrym mówcą. Zmobilizował i zachęcił innych pracowników fabryki, żeby rozpoczęli strajk przeciwko swojemu szefowi i w ten sposób wywarli nacisk na zespół zarządzający, aby w końcu im zapłacili.
Niestety w pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Widząc, że Tan Guangsheng był w centrum strajku, kierownictwo fabryki szybko wymyśliło podstępny plan, aby go pokonać. Szef Tan poprosił kogoś o rozpowszechnienie plotki, że pensje nie zostały wypłacone, ponieważ między szefem a Tan Guangshengiem doszło do kłótni.
W końcu nastał dzień, który na zawsze został w pamięci Tan Guangshenga.
Mężczyzna zebrał grupę pracowników domagających się wypłaty zaległego wynagrodzenia i razem otoczyli biuro szefa Tana, blokując do niego wejście. Kazał pracownikom, stać zwartą grupą i skandować swoje żądanie zapłaty. Niestety nie spodziewali się, że szef Tan, miał sporo znajomości, w tym kilku bardzo niebezpiecznych przyjaciół.
Protestujący pod gabinetem szefa robotnicy wylecieli z hukiem przez drzwi budynku i tam rozpoczęła się bójka. Tan Guangsheng potrafił walczyć. Mimo że był niski, w młodości trenował Kung-Fu i często słyszał złośliwe docinki, że podczas walki wygląda jak Bruce Lee.
Niestety, strona przeciwna miała o wiele więcej ludzi. Tan Guangsheng dzielnie walczył z atakującymi zewsząd napastnikami, ale i tak został schwytany. Trzech osiłków chwyciło go za ramiona i zmusiło go, by uklęknął, ale on za nic nie chciał się poddać.
Oczywiście szef Tan udawał przed pracownikami niewiniątko. Mówił, że sytuacja nie jest taka, jak im się wydaje. Oznajmił, że nie rozumie zachowania Tan Guangshenga i zażądał, by ten przed nim uklęknął. Następnie, z uśmiechem na twarzy, powiedział że rozliczy się ze swoimi pracownikami z wszelkich zaległości.
Wśród robotników wybuchły plotki. Wszyscy byli zdesperowani i chcieli wrócić do domu na Nowy Rok i zaczęli błagać brata Shenga, żeby uklęknął przed szefem, bo tylko wtedy będą mogli wrócić do rodzin. Jednak Tan Guangsheng był niczym dumny lew, który ryczał na każdego, kto się do niego zbliżył. Może nie był miły, ale miał swoją dumę. Po tym wszystkim za nic na świecie nie zamierzał klęknąć przed tym człowiekiem.
Jeden z pracowników zebrał się na odwagę, zaszedł go znienacka i złamał mu rękę. Jeden po drugim dołączali kolejni robotnicy i zaczęli go kopać i bić. Nawet ten, który niedawno przyszedł cały we łzach błagać go o pomoc, wymierzył mu bezlitosny policzek.
Tan Guangsheng nie pamiętał, czy ostatecznie zmusili go do uklęknięcia, czy nie. Skupiał się jedynie, by ochronić głowę i nie stracić przytomności.
Po tym dotkliwym pobiciu, przez własnych towarzyszy, spędził dwa miesiące w szpitalu. Żaden z jego „przyjaciół” nie złożył mu wizyty. Dowiedział się też, że jego żona miała go dość i uciekła z innym mężczyzną.
Szef Tan miał w okolicy solidną sieć kontaktów i zadbał o to, żeby Tan Guangsheng jeszcze w szpitalu otrzymał wiadomość z pogróżkami. Zażądał, żeby mężczyzna opuścił szpital i miasto tak szybko, jak to możliwe, w przeciwnym razie ponownie połamią mu kości. Nie mając wyboru, Tan Guangsheng ledwie mogąc się ruszyć, wypisał się ze szpitala i opuścił rodzinne miasto.
Później zdał sobie sprawę, że jego nogi nie zrosły się równo. Na szczęście nie miało to wpływu na chodzenie, za to pozostawiło dotkliwą bliznę na jego sercu. Im więcej o tym myślał, tym bardziej nie mógł zrozumieć, jak do tego doszło. Przecież tylko podał pomocną dłoń swoim kolegom, a skończył poraniony psychicznie i fizycznie. Jego rany w końcu się zagoiły, ale już nie ufał ludziom.
Straciwszy wiarę w ludzkość, Tan Guangsheng zaistniał w półświatku przestępczym, aby jakoś przetrwać w tym okropnym świecie.
Pewnej nocy, gdy zakradł się do czyjegoś domu, by ukraść pieniądze, zaczął go gonić pies, który ugryzł go w kostkę, przez co z rany zaczęła lać się krew. Wił się z bólu i przyznał w duchu, że jego sytuacja jest żałosna i nędzna. Wstał i ruszył przed siebie, nie wiedział, jak długo szedł, aż w końcu zapukał do drzwi przypadkowego domu. Był wyczerpany i nie miał przy sobie pieniędzy. Jedyne, czego chciał, to napić się choć łyka wody.
Drzwi uchyliła kobieta. Była nieco nieufna wobec obcego mężczyzny pukającego do jej drzwi, ale gdy opuściła głowę i zobaczyła krew na nodze Tan Guangshenga i rozdartego buta, jej serce zmiękło. Otworzyła drzwi i powiedziała:
- Proszę, niech pan wejdzie.
Serce Tan Guangshenga podskoczyło do gardła, bo kobieta mówiła z akcentem z jego rodzinnych stron, a przecież byli tak daleko.
- Proszę się napić herbaty – powiedziała kobieta.
Przyjął dużą filiżankę gorącej jęczmiennej herbaty i nagle poczuł, jak ciepło wypełnia mu żyły. Niczym uschnięte drzewo, które zbyt długo pozostawało bez życia, w końcu poczuł w sobie odrobinę nadziei.
Kobieta wyszła za mąż, a potem wyjechała z rodzinnych stron i od lat tam nie wracała. Była tak samo mile zaskoczona znajomym akcentem, jak on. Bardzo swobodnie czuła się przy Tan Guangshenganie i powiedziała mu szczerze:
- Mój mąż wyjechał w podróż służbową, w domu jestem tylko ja i moja córka.
Kobieta gotowała coś w kuchni. Po kilku minutach rozmowy z Tan Guangsheng i wielu pytaniach o rodzinne miasto, odwróciła się i wróciła do kuchni.
Kuchnia i salon były oddzielone jedynie jasnozieloną zasłoną z tkaniny w drobne kwiatki.
Nagle zza zasłony dobiegł kobiecy głos, a Tan Guangsheng uważnie się w niego wsłuchał.
- Jestem pewna, że to jakiś przestępca. Najpierw zadzwonię na policję, a potem spróbuję go tu zatrzymać...
I wtedy coś wewnątrz niego pękło. Jego dłonie były zimne, jego ciało drżało, a każda kropla krwi, która wcześniej w nim zapłonęła, zamieniła się w lód. Tan Guangsheng przypomniał sobie tego drania, szefa Tana, swoją żonę, która nieustannie mówiła, jaki jest bezużyteczny, kolegę z pracy, który uderzył go w twarz. Tak, ludzie byli naprawdę podli i fałszywi. Drżącą ręką podniósł nóż z talerza z owocami i wszedł do kuchni.
W momencie, gdy kobieta podniosła ścierkę, Tan Guangsheng rzucił się do przodu i wbił nóż w jej ciało, po czym zaczął ją dźgać raz za razem. Cały gniew i nienawiść, które dusił w sobie, wylały się na zewnątrz, a on nie zamierzał ich ponownie w sobie zdusić.
Córka, która na górze odrabiała lekcje, zeszła po schodach, gdy usłyszała dziwne hałasy dobiegające z dołu. Kiedy zobaczyła matkę leżącą w kałuży krwi, krzyknęła z przerażenia.
Tan Guangsheng był w amoku, rzucił się w jej kierunku i zakrył usta dziewczynki, po czym wielokrotnie wbił nóż w jej ciało.
Zielona zasłona była przesiąknięta krwią. Po zabiciu matki i córki, Tan Guangsheng rozejrzał się po kuchni, nie wypuszczając noża z dłoni. Chciał sprawdzić, czy kobieta dzwoniła do męża, czy do jakiegoś sąsiada... dopiero po chwili odkrył szokującą prawdę.
„- W domu było ciemno i cicho. Kobieta podjęła już decyzję i ostrożnie podeszła do siedzącego na fotelu mężczyzny, była lekko przerażona...” – To był męski głos dochodzący z radia, a Tan Guangsheng stał nieruchomo jak posąg.
Wieprzowina w garnku wciąż parowała, a obok kuchenki stało małe radio. Kobieta zawsze słuchała go podczas gotowania, a słowa, które usłyszał wcześniej, pochodziły z audycji radiowej: „Zbiór stu opowieści”.
Nie wiedział, że to radio, był tak skupiony na sobie, że nawet nie zauważył, że głos kobiety w radiu nie miał akcentu z jego rodzinnego miasta.
Zanim Tan Guangsheng wyszedł z kuchni, zobaczył potłuczone miski tuż obok martwego ciała kobiety. Policzył kawałki - były tam, roztrzaskane, dokładnie trzy miski, a obok leżały trzy pary pałeczek. Jego oczy nagle wypełniły się łzami. Ta miła kobieta planowała poczęstować go posiłkiem, a on ją zabił, zabił tę dobroć własnymi rękami.
Tan Guangsheng wytarł odciski palców, zabrał pieniądze i biżuterię, a potem umieścił wszystko w starym srebrnym pudełku, po czym w pośpiechu wyszedł z domu. Dopiero z gazety dowiedział się, że zostawił na miejscu zbrodni krwawy odcisk buta.
Aby jak najszybciej pozbyć się dowodów, powinien wydać pieniądze, sprzedać biżuterię i na koniec pozbyć się pudełka, ale Tan Guangsheng tego nie zrobił. Przez lata trzymał je przy sobie, aby mu przypominały, że musi odpokutować za swoje grzechy.
Ze względu na nierówne nogi, Tan Guangsheng doskonale zdawał sobie sprawę, że jego odcisk stopy jest dość charakterystyczny. Słyszał plotki o operacji „Sieć” i uzyskał nieco informacji od Tao Longyue. Wiedział, że odciski stóp są ważną częścią dochodzenia. Analiza podeszwy, jej wielkości i nacisku na podłoże, a nawet sposób, w jaki pozostawione są ślady, może być bardziej szczegółowa i szybciej zidentyfikować sprawcę niż analiza DNA. Kiedyś śledczy nie polegali na tego typu analizach, ale czasy się zmieniły.
Widział kiedyś, jak policjanci rozlewali jakiś dziwny płyn wokół lokali wynajmowanych przez emigrantów, by w ten sposób śledzić ich ruchy. Dzisiejsza technologia ułatwiała analizę wszelkich śladów pozostawionych na miejscu zbrodni. Dlatego też każde usłyszane słowo i każde działanie budziło w nim niepokój. Uciekał przez większość swojego życia i teraz, po raz kolejny, jego pierwszą reakcją była ucieczka.
Jednak w pokoju przesłuchań, Tan Guangsheng nie uciekał i przyznał się do zbrodni sprzed trzydziestu lat.
W wydziale ds. zabójstw i przestępstw z użyciem przemocy byli ludzie, których znał. Dwaj młodzi policjanci, którzy nazywali go wujkiem Tanem.
- Wiem, że przy dzisiejszej technologii odkrycie prawdy, która kryje się za tymi krwawymi śladami, to tylko kwestia czasu, dlatego chciałem uciec. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, skłamałem, że moja córka chce, bym z nią zamieszkał...
Wymyślił historię z córką, a cały swój dochód przeznaczał na cele charytatywne, żywiąc się mantami i solą. Żadna kobieta go nie chciała i nie miał dzieci.
Tao Longyue zamilkł, co mu się rzadko zdarzało podczas przesłuchania. Zeznania tego starszego mężczyzny przerosły jego najśmielsze wyobrażenia.
- Ale co robiłeś nad rzeką Fanluo w noc zamordowania rodziny Cong? - zapytał Xie Lanshan. Oczywiście dobrze znał odpowiedź na to pytanie. Rzeka Fanluo była naturalnym śmietnikiem, gdzie uciekający przestępca, taki jak Tan Guangsheng, mógł się pozbyć wszystkich dowodów.
Zgodnie z oczekiwaniami, Tan Guangsheng powiedział:
- Chciałem wyrzucić pudełko z biżuterią i pomyślałem, że to jedyne miejsce, w którym nikt nigdy go nie znajdzie.
- Powiedz, co tam widziałeś - zapytał Xie Lanshan.
Tan Guangsheng powiedział, że może być świadkiem i zeznać pod przysięgą, że tamtej nocy widział czerwone Audi, które podjechało nad rzekę. Był tego pewien, bo rozpoznał charakterystyczne logo. Zobaczył też, jak ktoś wrzuca coś do rzeki i zorientował się, że tym czymś był człowiek. Kierowca zaraz po tym wsiadł do auta i odjechał.
Tao Longyue w końcu otrząsnął się i zapytał:
- Pamiętasz numer rejestracyjny?
Tan Guangsheng potrząsnął głową.
- Noc była bardzo ciemna, a ja skupiłem się na ratowaniu tego człowieka. Nie zwracałem uwagi na nic innego.
Po chwili Tao Longyue zadał pytanie, na które dobrze znał odpowiedź.
- Dlaczego od razu nie zadzwoniłeś na policję?
- A jakbym wyjaśnił, co robiłem sam nad rzeką, w środku nocy. Bałem się, że weźmiecie mnie za podejrzanego i poprosicie o mój odcisk stopy.
Tao Longyue kontynuował przesłuchanie:
- W takim razie, dlaczego zdecydowałeś się przyjść teraz?
Tan Guangsheng rzucił szybkie spojrzenie w kierunku Xie Lanshana i po chwili odpowiedział.
- Nie potrafię tego wyjaśnić. Myślałem o tym przez dwa dni i doszedłem do wniosku, że przecież tu chodzi o ludzkie życie. Ten chłopak mógł już nie żyć, zanim wskoczyłem do rzeki, ale zdecydowałem się podjąć ryzyko i jednak go uratowałem, dlatego oddaję się w ręce policji. – Starzec rzucił Xie Lanshanowi jeszcze jedno spojrzenie i potrząsnął głową z goryczą.
- Gdybyś pozwolił mi pomyśleć o tym jeszcze jakieś dwa dni, pewnie bym się nie zgłosił.
Xie Lanshan również był zaskoczony. Miał przeczucie, że wujek Tan ma za sobą ciężką przeszłość lub jakąś mroczną tajemnicę, ale nigdy by się nie spodziewał, że to będzie sprawa zabójstwa sprzed tylu lat. Z bardzo poważną miną zapytał:
- Jesteś świadom konsekwencji swojego wyznania?
- Jestem. – Tan Guangsheng skinął głową. - Muszę zapłacić, za to, co zrobiłem.
Zakończenie tej starej sprawy sprzed trzydziestu lat, nie wywołało u niego strachu, poczuł za to ulgę. Powiedział, że nigdy nie zapomni wyrazu twarzy tamtej kobiety, na chwilę przed śmiercią. Bez względu na to, ile miał na koncie dobrych uczynków, zawsze widział jej przerażoną twarz i twarz jej córki. Ten koszmar dręczył go każdej nocy. Powiedział, że nigdy nie lubił się uczyć, ale pamiętał historię z dzieciństwa, tą o rolniku i wężu. Nienawidził tej historii i był zły na rolnika, ale nigdy nie spodziewał się, że sam stanie się bezwstydnym i złym wężem, którego najbardziej nienawidził.
- Utrzymywałem to w tajemnicy przez wiele lat, ale zawsze będę pamiętał sposób, w jaki ta kobieta nazwała mnie „panem”. Zawsze będę pamiętał, jak przyjęła mnie do swojego domu, kogoś z tak zgniłą duszą jak moja, kogoś, kogo nienawidził każdy pies. Chciała nawet nakarmić mnie przyzwoitym posiłkiem... – Tang Guangsheng mówił z akcentem ze swojego rodzinnego miasta. W przeszłości bardzo się pilnował i zmuszał się do mówienia czystym mandaryńskim. Patrzył na zimne cementowe ściany pokoju przesłuchań. Jego oczy wypełniał bezgraniczny żal i nadzieja, jakby patrzył właśnie na swoje rodzinne miasto, do którego nie mógł już wrócić. Na koniec powiedział:
- Nie jestem dobrym człowiekiem, ale jeśli narodzę się na nowo... chciałbym się nim stać.
Tan Guangsheng i Zhang Yuchun nie byli w żaden sposób ze sobą powiązani, a zeznanie starca sprawiło, że szef Liu całkowicie zaniemówił, a Zhang Yuchun w końcu dostrzegł promyk nadziei.
- Morderca, który ukrywał się przez trzydzieści lat, zgłosił się, aby uratować mężczyznę podejrzanego o masowe morderstwo, to brzmi jak jakaś fikcja. - Tao Longyue wciąż nie mógł przeboleć wyznania Tan Guangshenga i po chwili bezmyślnego wpatrywania się w przestrzeń, głęboko westchnął.
- Nigdy nie lekceważ ludzi – powiedział Xie Lanshan. - Jesteśmy osobliwymi i dziwnymi stworzeniami. Dla własnych korzyści potrafimy skoczyć sobie do gardeł, ale także umiemy żałować za grzechy i znamy drogę do świętości.
- Teraz, gdy Zhang Yuchun ma świadka, wiemy, że nas nie okłamał. Zanim przybył do domu państwa Cong, prawdziwy morderca niepostrzeżenie ukrył się już na miejscu zbrodni. – Tao Longyue zwrócił się do Xiao Lianga i Din Li. - Obszar w pobliżu rzeki Fanluo jest wciąż niezagospodarowany i nie ma tam pełnego monitoringu. Niezależnie od tego, najpierw sprawdźmy, kto z osób związanych z Cong Ying jeździ czerwonym Audi.
- Jest łatwiejszy sposób – powiedział Xie Lanshan, po czym podniósł głowę i nagle odwrócił się w kierunku drzwi wejściowych do biura. Delikatnie się uśmiechnął, widząc wchodzącego mężczyznę. Był to Shen Liufei.
- No proszę, pan Shen znalazł czas, żeby nas odwiedzić? – przywitał go z przekąsem Tao Longyue. Nie mógł się pozbyć niechęci, jaką do niego żywił. Nie podobało mu się, że chociaż Shen Liufei twierdził, że jest rodowitym Chińczykiem, to w tak beztroski sposób podjął pracę dla Amerykanów, a teraz, zamiast pomóc w tej jakże ciężkiej sprawie, odpoczywa i marnuje czas.
- Właśnie rozpoczynam pracę - odpowiedział Shen Liufei. Miał ze sobą szkicownik i nie przejął się słowami Tao Longyue. Zamiast tego zwrócił się do Xie Lanshana.
- Idealny czas na stworzenie portretu pamięciowego podejrzanego, to trzy dni od przestępstwa. Jesteśmy sporo spóźnieni, dlatego musimy się spieszyć.
Po wyjściu z aresztu, Zhang Yuchun usiadł przy jednym z biurek. Dostał filiżankę gorącej herbaty i poproszono go o szczegółowe opisanie tego, co się wydarzyło w noc dokonania morderstwa, zaraz po wejściu do domu rodziny Cong. Nie było to łatwe, ponieważ od tamtej nocy minęło już sporo czasu, a wspomnienia zaczęły się na siebie nakładać. Chłopak za nic nie był w stanie niczego sobie przypomnieć.
Shen Liufei był bardzo cierpliwy i profesjonalny, prowadził Zhang Yuchuna po zakamarkach jego pamięci, by krok po kroku przypomniał sobie tamtą sytuację. Po chwili wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować, chłopak przypomniał sobie wszystko i mógł odtworzyć przebieg zdarzeń.
- Było ciemno, kobieta, która otworzyła mi drzwi, miała na głowie ręcznik. Trochę się przede mną zasłaniała, pomyślałem, że to pewnie ciotka, która właśnie wyszła spod prysznica. Zaprosiła mnie do środka, a ja wszedłem, bo w sumie chciałem zobaczyć pannę Cong...
Po około trzech godzinach, na papierze zaczęła pojawiać się wyraźna twarz kobiety. Xie Lanshan i Tao Longyue jednocześnie złapali oddech, po czym powoli wypuścili powietrze z płuc.
- Tracy!
Komentarze
Prześlij komentarz