Wieczorem Jiang Xiao Shuai zaaranżował w swoim domu spotkanie Chi Chenga i Wu Suo Weia.
– Porozmawiajcie sobie, a ja pójdę na spacer – powiedział doktor, ale nigdzie nie poszedł, tylko podsłuchiwał przy drzwiach.
Gdy Chi Cheng zamierzał przytulić Wu Suo Weia, ten powiedział:
– Jestem przeziębiony, nie chcę cię zarazić.
– Jakim cudem się przeziębiłeś?
– Wczoraj wieczorem zbyt długo siedziałem w wannie, w sumie do czasu, aż Shuai mnie z niej wyciągnął.
– Brawo ty – powiedział z przekąsem mężczyzna.
– Robię to dla ciebie. – Wu Suo Wei złapał go za ramię.
Dla mnie? Ty mnie, kurwa, torturujesz, nic więcej! – pomyślał Chi Cheng i przyciągnął go do siebie, po czym mocno chwycił za jego pośladki. To było na tyle intensywne, że chłopak krzyknął, chociaż Chi Cheng nie użył więcej, niż 30% swojej siły.
Jiang Xiao Shuai stał za drzwiami i wszystko słyszał, ale nie widząc twarzy rozmówców ani ich gestów, dopowiedział sobie co nieco. Bez pukania wparował przez drzwi i zamarł, gdy zobaczył rozgrywającą się przed nim scenę. Dłoń Chi Chenga była na pośladku Wu Suo Weia, który zakrywał dłońmi zawstydzoną twarz.
Doktor się zagotował i wrzasnął:
– Chi Cheng, zabiję cię!
Chwycił mopa i ruszył na niego. Wu Suo Wei zagrodził mu drogę.
– Shuai, przestań, to sprawa między mną a nim.
Odpowiedź doktora była tak głośna, że chłopak poczuł wibracje w uszach.
– Nie widzisz, jak on cię traktuje? Jak możesz go bronić?!
Wu Suo Wei zaczął się denerwować, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
– Nie musisz mi pomagać, poradzę sobie. Sam rozwiążę swoje problemy, a jeśli mi się nie uda, to się rozstaniemy.
Chłopak tak dobrze odegrał tę scenę, że Jiang Xiao Shuai odrobinę się uspokoił, ale Chi Chenga spiorunował wzrokiem. Z kolei spojrzenie mężczyzny było nad wyraz obojętne, ale skierowane na jego brzuch. Doktor zdał sobie sprawę, że przez ten nagły atak furii koszula wyszła mu ze spodni, a że nie zapiął jej do końca, jego pępek był na widoku. Rzucił mopa i poprawił koszulę.
– Róbcie, co chcecie, mam to gdzieś.
Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. Chi Cheng i Wu Suo Wei po raz kolejny zostali sami. Mężczyzna był spokojny i martwił się jedynie, że jego partner się przeziębił. Był też odrobinę zły, że doktor widział go nago, gdy wyciągał go z wanny.
Chłopak szturchnął go w ramię.
– Hej, czemu nic nie mówisz?
Chi Cheng spojrzał na niego, a on z przerażenia się cofnął. Gdy mężczyzna odwrócił wzrok, Wu Suo Wei podszedł do niego. Weszli do pokoju i usiedli obok siebie na kanapie. Chłopak położył mu głowę na kolanach i powiedział:
– Wczoraj woda nalała mi się do ucha, pozwól, że tak chwilę poleżę, może wypłynie.
Gdy miękkie ucho dotknęło uda Chi Chenga, ten nie wytrzymał i zaczął gładzić policzki Wu Suo Weia swoją szorstka dłonią. Po chwili podniósł go i przytulili się do siebie. Trwali tak przez moment. W końcu chłopak wydostał się z jego ramion i ponownie położył mu głowę na udzie. Chi Cheng wsunął rękę pod jego koszulkę gładząc tę skórę. Jego dłoń sunęła w dół i zatrzymała się na kroczu Wu Suo Weia.
– Nie dotykaj mnie tam, bo mogę się nakręcić.
Chi Cheng rozpiął mu rozporek i włożył dłoń do środka, po chwili ściągnął mu spodnie odsłaniając wszystkie intymne części jego ciała. Spojrzał na niego lubieżnie, by zobaczyć, jak bardzo jest zawstydzony.
– Czekałeś na to, prawda?
Wu Suo Wei zamiast odpowiedzieć, delikatnie go klepnął próbując podciągnąć spodnie. Oczywiście Chi Cheng mu na to nie pozwolił.
– Pozwól, że nacieszę oczy.
– Jestem przeziębiony – mruknął Wu Suo Wei i podciągnął spodnie. Chi Cheng spojrzał na niego i zauważył, że jego cera wygląda niezdrowo, dlatego nie zamierzał go do niczego zmuszać i ponownie go przytulił. Widząc, że chłopak zasypia w jego ramionach, zamierzał zabrać go do domu.
Tymczasem Jiang Xiao Shuai krążył wokół swojego bloku. Uspokoił się, ale nadal martwił się o przyjaciela. Nagle zauważył Li Wanga z telefonem przy uchu.
– Co ty tu robisz? – zapytał.
Li Wang natychmiast odłożył telefon.
– Jesteś tutaj? Właśnie do ciebie dzwoniłem.
– Zostawiłem telefon w domu – odpowiedział doktor. – Czego chcesz?
Mężczyzna podszedł do samochodu, otworzył bagażnik i wyciągnął z niego skrzynię.
– Guo Chengyu słyszał, że ostatnio źle sypiasz, dlatego wysyła ci skrzynię z owocami. Zerwaliśmy je w sadzie dziś po południu. Są tu jabłka i truskawki.
I chociaż na dworze było już ciemno, Jiang Xiao Shuai dostrzegł na truskawkach krople rosy, za to jabłka były lśniące i wyglądały na bardzo soczyste.
– Dlaczego sam mi ich nie przywiózł?
– Przecież powiedziałeś mu, żeby do ciebie nie przyjeżdżał.
Słysząc to doktor był na siebie odrobinę zły.
– Dobra, daj mi tę skrzynię.
– Pomogę ci ją zanieść.
Jiang Xiao Shuai przypomniał sobie, co się dzieje w jego mieszkaniu i szybko przejął skrzynię z owocami.
– Nie ma takiej potrzeby, sam ją zaniosę, przecież mam windę.
Po chwili wszedł do budynku, by wrócić do mieszkania. W windzie wziął jedną truskawkę, wytarł ją o koszulę i włożył ją do ust. Mniam, jaka słodziutka. Od razu poprawił mu się humor.
Wu Suo Wei obudził się, gdy usłyszał dzwoniący telefon doktora. Spojrzał na wyświetlacz i zobaczył, że dzwoni Li Wang. Telefon zadzwonił jeszcze trzy razy, po czym dzwonek ucichł, co oznaczało, że Li Wang spotkał się na dole z Jiang Xiao Shuaiem. Spojrzał na Chi Chenga i powiedział:
– Kiedy usłyszysz, że drzwi się otwierają, kopnij mnie.
Mężczyzna patrzył na niego, ale nic nie odpowiedział. Kiedy Wu Suo Wei zasnął w jego ramionach, był tak rozczulony i zmartwiony, że ledwie łapał oddech, nie wyobrażał sobie, że za chwilę miałby go kopnąć. Jak miał znaleźć w sobie na to siłę? No jak?
– Nie musi być mocno, wystarczy, że mnie szturchniesz nogą, a ja się przewrócę.
Po chwili milczenia Chi Cheng się odezwał:
– A sam nie możesz upaść, bez szturchania?
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi windy.
– Szybko, Shuai zaraz tu będzie. – Gdy skończył mówić, podbiegł do drzwi i zaczął w nie walić pięściami, krzycząc co jakiś czas.
Doktor zamarł. Zanim chwycił za klamkę, drzwi się otworzyły i wyleciał przez nie jego najlepszy przyjaciel i wpadł prosto na niego, a owoce ze skrzynki rozsypały się po korytarzu. A to wszystko przez delikatne muśnięcie nogą Chi Chenga.
Gdy minął pierwszy szok, w żyłach Jiang Xiao Shuaia zawrzał gniew. Żal mu było owoców, które rozsypały się wokół niego, a także nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek traktował jego przyjaciela w taki sposób. Zamierzał stanąć do walki z Chi Chengiem.
Wu Suo Wei schował się za nim i objął go w pasie próbując go zatrzymać.
– Shuai, nie wygłupiaj się, nie pokonasz go!
Doktor wyrwał się z jego ramion i krzyknął:
– Chi Cheng, pożałujesz, zobaczysz!
Mężczyzna całkowicie go zignorował i wyminął go, po czym wszedł do windy. Jiang Xiao Shuai stał jak zamurowany, a gdy emocje z niego zeszły, zapytał Wu Suo Weia:
– Nic ci nie jest?
– Nic.
Doktor westchnął z ulgą i zaczął zbierać owoce z podłogi. Niektóre jabłka były mocno obite i było mu z tego powodu szalenie przykro.
– Shuai, przepraszam.
– Za co przepraszasz?
Chłopakowi też było bardzo przykro, ale szybko się otrząsnął, bo przecież plan musiał zostać wykonany, nawet jeśli po drodze napotkał na drobne trudności. Nie zapomniał, że kilka dni temu doktor wyjawił jego tajemnicę i postanowił, że nie pozostanie mu dłużny.
Gdy usiedli na kanapie, Jiang Xiao Shuai odgryzł obity kawałek jabłka. Nadal było chrupiące i soczyście słodkie. Wu Suo Wei liczył mu każdy kęs.
– Chcesz jedno? – zapytał doktor.
Chłopak nie mógł się oprzeć, bo przez to, że spotkał się z Chi Chengiem, nie zjadł kolacji, a teraz musiał udawać, że nie ma apetytu. Z bólem serca zaprzeczył kręcąc głową, choć miał wielką ochotę wgryźć się w jedno z tych ogromnych czerwonych jabłek.
Doktor westchnął i zapytał:
– O czym rozmawialiście?
Chłopak położył się na łóżku i zaczął gapić się w sufit.
– O niczym.
– Co zamierzasz teraz zrobić?
– Mogę z nim już tylko zerwać, nie ma sensu ciągnąć tego dalej.
Słysząc to Jiang Xiao Shuai zbladł.
– Jesteś tego pewien?
– A jaki mam wybór? On mnie już nie kocha. Kiedy rozmawialiśmy, wziął poduszkę z kanapy i powiedział, że wszędzie czuje twój zapach.
Tym razem doktor poczuł, że jego serce zatrzymało się na moment. Kawałek jabłka utknął mu w gardle i dopiero po chwili dał radę go przełknąć.
– Shuai, myślę że Chi Cheng naprawdę cię lubi. Myślę, że pogodził się z Guo Chengyu właśnie z twojego powodu.
– Czyś ty oszalał? Nawet tak nie myśl – odpowiedział spanikowany doktor, ale Wu Suo Wei nie posłuchał i kontynuował:
– Gdzie tu szaleństwo? Nie pierwszy raz chwalił cię przy mnie. Nawet teraz, kiedy się kłóciliśmy, powiedział, że jestem bezwstydnikiem i gdybym miał choć połowę twojej powściągliwości, to może między nami byłoby dobrze.
– Że niby ja jestem powściągliwy? Jutro prześpię się z Chengyu.
Wu Suo Wei poczuł wewnętrzne podniecenie, ale nadal trzymał się roli.
– Nie! Nie pozwolę, żeby tak łatwo cię zdobył. Zobaczysz, kiedy już się z tobą prześpi, to na pewno straci tobą zainteresowanie. Patrz na mnie. Nie waż się wchodzić do łóżka Guo Chengyu.
Gdy skończył mówić, zaczął modlić się w duchu. Błagam, tylko mnie nie posłuchaj.
– A właśnie, że to zrobię. Zobaczymy, jak zareaguje Chi Cheng, kiedy prześpię się z jego przyjacielem.
O tak!!! Wu Suo Wei szalał z radości, choć na jego twarzy malował się smutek.
Kiedy położyli się spać, doktor chwycił go za ramię i powiedział:
– Wei, nie martw się, nawet jeśli zerwiesz z Chi Chengiem, nie zwiążę się z nim za nic na świecie. Obiecuję.
Dobra, mogę to podsumować tylko tak🤣„Mam plan! Jaki? Kur*a sprytny!”~ WeiWei🙈
OdpowiedzUsuń