Wu Suo Wei wkładał wiele wysiłku w znalezienie nowej sekretarki, zamierzał uczestniczyć w każdej rozmowie kwalifikacyjnej.
– I jak? Przyszło wiele zgłoszeń?
– Oj tak, wczoraj zrobiliśmy wstępną selekcję, by wyłonić kandydatki na dzisiejsze rozmowy – powiedział Lin Yan Rui.
Wu Suo Wei nie widział żadnego z CV, ale poczuł podniecenie patrząc na gruby plik w rękach swojego zastępcy. Ufał mu i czuł, że spośród kandydatek wyłoni idealną sekretarkę.
– Możemy zacząć? – zapytał Lin Yan Rui.
– Oczywiście.
– Mam zaprosić wszystkie na raz, żebyś wybrał spośród nich tę, która ci się podoba, czy będziemy rozmawiać z każdą osobno?
– Lepiej pojedynczo, wtedy będę mógł się lepiej przyjrzeć.
Lin Yan Rui przytaknął i zerknął na listę nazwisk, po czym wywołał pierwszą kandydatkę.
– Liu Lin.
Po chwili do pokoju weszła kobieta, na której widok pełne ekscytacji spojrzenie Wu Suo Weia przygasło. Miała twarz pokrytą trądzikiem, każde oko innej wielkości i krzywe zęby. Ze świecą szukać drugiej tak pozbawionej prezencji kobiety. Lin Yan Rui zadał jej kilka pytań, po czym zwrócił się do swojego szefa:
– Chcemy się jeszcze czegoś dowiedzieć?
Wu Suo Wei w milczeniu zaprzeczył kręcąc głową.
Po chwili do pokoju weszła kolejna kandydatka i chłopak po raz kolejny poczuł się zawiedziony. Miała bardzo wysokie czoło, a w udach była dwa razy szersza niż w ramionach. Twarz miała płaską jak talerz, a jej piersi zwisały niemalże do pępka.
Gdy Lin Yan Rui zauważył jego minę, wiedział, jak jest niezadowolony. Wezwał następną osobę.
Tym razem trafiła im się bardzo powolna dziewczyna, trochę się naczekali, zanim pojawiła się w drzwiach. Tyle jej zajęło przygotowanie, to na pewno będzie prawdziwa gwiazda – pomyślał Wu Suo Wei, a w jego oczach zalśnił promyk nadziei.
Gdy dziewczyna weszła i mógł się przyjrzeć, stwierdził, że bije na głowę swoje poprzedniczki. Jej czoło zajmowało połowę twarzy, a brodą bez problemu mogła dotknąć nosa.
– Zapraszam kolejną osobę – powiedział Lin Yan Rui.
Kolejna kobieta rozbawiła Wu Suo Weia do łez. Z daleka wyglądała jak szop, z bliska jak ciasteczko Chips Ahoy, którego za nic na świecie nie miał ochoty schrupać.
– Ile jeszcze kandydatek zostało? – zapytał swojego zastępcę.
– Ponad 20.
– Aż tyle? W takim razie zaproś je wszystkie i zrobimy selekcję. Nie przetrwam więcej indywidualnych spotkań.
– Oczywiście.
Gdy Lin Yan Rui zamierzał krzyknąć, chłopak chwycił go za ramię.
– Zaczekaj, daj mi złapać oddech.
Po 5 minutach przerwy był znowu gotowy do działania. Do pokoju weszło ponad 20 kobiet. Na ich widok Wu Suo Wei omal się nie udusił. Na którą nie spojrzał, czuł, jakby tonął w otchłani. Gdy on walczył o oddech, zebrane kobiety zaczęły między sobą szeptać.
– Mężczyzna, który siedzi, to prezes, prawda?
– Naprawdę? Jest taki przystojny.
– To on. Widziałam jego zdjęcia na stronie internetowej i przyszłam ze względu na niego.
Co za rozwiązłe baby – pomyślał chłopak. Był zaskoczony, bo zawsze uważał, że to miłe, gdy kobiety o nim fantazjowały.
Po chwili wyprosili wszystkie kandydatki, a Wu Suo Wei dał srogą reprymendę swemu zastępcy:
– Wybrałeś dla mnie same szkarady? Chcesz mnie wykończyć?
– Szefie, nie widziałeś tych, które zostały odrzucone.
– Zrozumiałbym, gdyby jedna czy dwie tak wyglądały, ale żeby wszystkie? Jestem pewien, że w ogłoszeniu nie napisałem, że defekt w wyglądzie jest jednym z kryteriów.
– Nie – zaśmiał się Lin Yan Rui.
– To dlaczego wszystkie tak wyglądają?
Jego zastępca westchnął i wyznał prawdę:
– Powiem, jak było. Razem z panem Chi przeglądaliśmy wszystkie CV. Odrzucił zgłoszenia nieprofesjonalnych i nieodpowiednich osób, a mnie zostawił z tą grupą.
I nagle wszystko stało się jasne.
Chi Cheng, ty draniu!
Zhang Bao Gui starał się od kilku dni nawiązać kontakt z Chi Chengiem. W końcu zdobył numer do Gang Zi’ego, do którego zadzwonił i zaprosił go na obiad.
– Nie mogę pozwolić, by ktoś ode mnie starszy fundował mi posiłek – powiedział Gang Zi.
Zhang Bao Gui uśmiechnął się ciepło i odparł:
– A dlaczego nie? Ostatnio piłem z Chi Chengiem, jesteśmy przyjaciółmi. Jest niezwykłym człowiekiem, stworzonym do dużych interesów.
Gang Zi przytaknął, ale nie skomentował.
– Wiem, że dobrze znasz Chi Chenga. Słyszałem, że jesteście blisko.
– To prawda, że znam go od lat, ale nie jesteśmy szczególnie blisko.
Zhang Bao Gui próbował jak mógł pociągnąć swego rozmówcę za język.
– Słyszałem, że bardzo lubi węże.
– Kiedyś tak było, teraz już się nimi tak nie interesuje.
– Ma dziewczynę?
– Nie.
– Naprawdę?
– Nie może znaleźć tej właściwej.
– Powiedz, nie ma dziewczyny ze względu na wysokie wymagania, czy z uwagi na jego cechy charakteru? Słyszałem, że interesują go kobiety wyłącznie z wpływowych rodzin.
– Żadne z powyższych. Był w kilku związkach, które zwyczajnie się rozpadły.
– Dlaczego się rozpadły? Jaki jest jego typ?
– Nie znam szczegółów. Pewnie chodziło o różnice charakterów.
– Kiedy ostatnio piłem z Chi Chengiem, miał ciągle chłodny i nieprzenikniony wyraz twarzy. Wobec ciebie też taki jest?
– Przyzwyczaiłem się.
– Jeśli ktoś poprosi go o przysługę, myślisz, że będzie skłonny pomóc?
– Gdy chce coś zrobić, robi to bez względu, czy zostanie o to poproszony czy nie. A jeśli coś mu nie pasuje, nie zrobi tego, nawet gdy ktoś będzie go błagał na kolanach.
Zhang Bao Gui dość niezręcznie się uśmiechnął.
– Ten dzieciak ma charakter.
Słysząc to Gan Zi jedynie zaśmiał się szyderczo.
– Z tego co powiedziałeś, nie ma sensu prosić go o przysługę.
– Tego nie wiem.
W oczach Zhang Bao Gui’ego zatliła się nadzieja.
– Co masz na myśli?
– On niczego nie potrzebuje i o nic nie dba, ale jeśli zdobędziesz względy u bliskiej mu osoby, na pewno zgodzi się pomóc.
– A kto jest mu bliski? Jego ojciec?
– On nie ma na niego żadnego wpływu.
– Naprawdę? To kto ma ten przywilej? – pytał szczerze zaskoczony Zhang Bao Gui.
– Wu Suo Wei.
Zhang Bao Gui na początku nie zrozumiał, o czym on mówi, dopiero gdy Gang Zi powtórzył, doznał olśnienia.
– To ktoś się tak nazywa?
– Sam zmienił imię na takie – odpowiedział śmiejąc się Gang Zi.
– Och. A co on lubi?
– To prosty chłopak i jak każdy facet lubi pieniądze i kobiety. Nie wysyłaj dziewczyn do Chi Chenga, lepiej celuj w Wu Suo Weia. Jeśli on będzie zadowolony, to szepnie Chi Chengowi przychylne słowo, a to będzie miało o wiele lepszy efekt, niż wszelkie prośby i łapówki.
Zhang Bao Gui już wiedział, co robić i pełen wdzięczności podziękował Gang Zi’emu.
Kilka dni później Zhang Bao Gui pojawił się w drzwiach firmy Wu Suo Weia. Chłopak siedział przy oknie i patrzył, jak parkuje samochód i dziarskim krokiem, z uśmiechem na ustach idzie w stronę wejścia.
– Panie Wu, przyszedł szef działu IT z firmy XX.
– Dobrze. Powiedz mu, że zaraz do niego zejdę.
Po chwili chłopak wyciągnął woreczek orzechów i zaczął je leniwie jeść. Po pół godzinie zjadł już połowę orzechów z worka, a jeden z jego pracowników zapukał do drzwi.
– Panie Wu, jest pan bardzo zajęty?
– Nie.
– Bo na dole czeka na pana gość. Może pan z nim porozmawiać?
– Zaraz zejdę – odpowiedział Wu Suo Wei i wrócił do chrupania orzechów.
Zhang Bao Gui czekał na dole już ponad godzinę. Od lat piastował kierownicze stanowisko i czuł się okropnie, że tak długo musiał czekać na jakiegoś młokosa. Jednak nie miał wyboru, bo jakby nie było chciał, by ten młokos wyświadczył mu przysługę.
Po kolejnych 20 minutach Wu Suo Wei zszedł na dół. Gdy Zhang Bao Gui go zobaczył, cały zadrżał. Wydawało mu się, że skądś go zna, ale nie wiedział skąd. Gdy chłopak się zbliżył, mężczyzna od razu się wyprostował i powiedział z uśmiechem:
– Panie Wu, miło mi pana poznać.
Wu Suo Wei uścisnął mu dłoń i odpowiedział z szacunkiem:
– Proszę wybaczyć, że kazałem na siebie czekać, panie Zhang.
Zhang Bao Gui miał wrażenie, że gdzieś już słyszał ten głos, ale nie mógł sobie przypomnieć, gdzie. Chłopak zaprosił go do salki spotkań i poprosił jedną z pracownic, by zaparzyła herbatę.
– Panie Zhang, co pana do mnie sprowadza? Chciałby pan nawiązać współpracę z moją firmą? – zapytał chłopak zgrywając głupca.
– Bardzo cenię wasze produkty, a także wasz system pracy. Słyszałem, że szuka pan sekretarki. Moja siostrzenica właśnie skończyła studia na wydziale administracji i szuka firmy, w której mogłaby odbyć staż. Nie zależy jej na wypłacie, chce zdobyć trochę doświadczenia. Mógłbym ją zaprosić, by się rozejrzała?
– Jest tu dzisiaj z panem?
– Tak, jest trochę nieśmiała i czeka w samochodzie.
– W takim razie proszę po nią pójść. Bo jeśli sam do niej pójdę, mogłaby się przestraszyć.
– Tak, już po nią biegnę.
Z uśmiechem na ustach Zhang Bao Gui ruszył w stronę drzwi.
W tym czasie Wu Suo Wei sięgnął po jabłko z tacy z owocami i rzucił nim w tył głowy swojego gościa. Mężczyzna potknął się i uderzył w drzwi. Spojrzał na jabłko leżące na podłodze, a potem na Wu Suo Weia siedzącego obok tacy z owocami z dość tajemniczym wyrazem twarzy.
– Przepraszam, jabłko wypadło mi z ręki.
Od miejsca, gdzie siedział, do drzwi było około 5 metrów i to musiałoby być wyjątkowo dziwne wymsknięcie się jabłka. Zhang Bao Gui zrozumiał, że czeka go ciężka przeprawa. Ale był gotów znieść wszystko, by osiągnąć cel.
Zapukał w szybę samochodu, dając znać siedzącej tam kobiecie, żeby za nim poszła. I chociaż Wu Suo Wei był na to przygotowany, to gdy zobaczył przed sobą śliczną, młodą dziewczynę, przez jego ciało przeszły fale przyjemnego mrowienia.
Była naprawdę urocza, miała piękne ciało i była bardzo apetyczna. Przez chwilę musiał walczyć z sobą, by nie pokazać, jak mu się podoba. Na szczęście szybko się uspokoił i przywitał się głosem profesjonalisty:
– Miło mi cię poznać.
Podał dziewczynie rękę, która był miękka i gładka, zupełnie inna niż duża i szorstka dłoń Chi Chenga. Gdy trzymał w dłoni tę maleńką, drobną dłoń, czuł się tak bezpiecznie, nie tak jak w przypadku łapy Chi Chenga.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Komentarze
Prześlij komentarz