Counterattack [PL] - Rozdział 209: Jesteś moją kukurydzą

 

    – Co pan o niej myśli, panie Wu? – zapytał Zhang Bao Gui.
    – Nie jest zła, niech spróbuje. Popracuje kilka dni, a jeśli będzie sobie radzić, to ją zatrudnię.
    Słysząc te słowa, Zhang Bao Gui był bardzo zadowolony i wręczył chłopakowi swoją wizytówkę.
    – Jeśli będzie pan czegoś potrzebował, proszę dzwonić.
    Na wizytówce był numer, który Wu Suo Wei doskonale znał jeszcze z czasów, kiedy jego życie przez 24 godziny na dobę było kontrolowane przez stojącego przed nim faceta. I zawsze, kiedy zobaczył ten numer na wyświetlaczu telefonu, musiał stawić się do pracy.
    Wsadził wizytówkę do kieszeni i odpowiedział z uśmiechem:
    – W porządku, już mam pana numer.
    Zhang Bao Gui był tym lekko zaskoczony.
    – Czy my się już kiedyś spotkaliśmy?
    – A nie? – zapytał chłopak, paląc głupa.
    – Dlaczego pana nie pamiętam? Może pomylił mnie pan z kimś innym?
    – Możliwe.
    Gdy Zhang Bao Gui wyszedł, Wu Suo Wei oprowadził piękność po biurze.
    – A teraz powiedz mi, jak się nazywasz.
    – Zhang Yin.
    – Ile masz lat?
    – 22.
    – Co lubisz robić w wolnym czasie?
    – Tańczyć i śpiewać.
    Przed oczami Wu Suo Weia pojawili się jak na zawołanie hawajscy tancerze hula. A gdy wyobraził sobie stojącą przy nim dziewczynę w tej skąpej spódniczce, zrobiło mu się gorąco.
    Słodki głos Zhang Yin wybił go z ciągu lubieżnych myśli, w który wpadł.
    – Panie Wu, nie sądziłam, że jest pan taki przystojny.
    Wu Suo Wei skrzyżował ramiona i uśmiechnął się delikatnie.
    – Naprawdę tak uważasz? Nigdy tak o sobie nie myślałem.
    Dziewczyna skinęła głową.
    – Ależ to prawda. Ma pan wyraziste rysy twarzy i takie elektryzujące spojrzenie. Prawie zemdlałam, gdy spojrzałam panu w oczy. – Po tych słowach uroczo się uśmiechnęła, wystawiając figlarnie język.
    Wu Suo Wei zauważył, że ma szpiczasty język, niczym mały lisek.
    Z każdą chwilą Zhang Yin była coraz bardziej śmiała, odkrywając przez Wu Suo Weiem kobiecą stronę swej osobowości.
    – Panie Wu, podziwiam pana zgrabną figurę, ma pan idealną muskulaturę, dzięki czemu wygląda pan szczupło i zdrowo. I fantastycznie wygląda pan w garniturze, z tak szczupłymi nogami wydaje się pan wyższy. Nosi pan idealnie dopasowany garnitur, który jest tak opięty na biodrach, że uwydatnia pana największe atuty.
    W obliczu tylu pochwał Wu Suo Wei zmusił się do posłania jej jednego z najbardziej stonowanych uśmiechów, jaki był w stanie pokazać.
    – Umiesz prawić komplementy.
    Zhang Yin podeszła do niego i odpowiedziała z uśmiechem:
    – Skąd, to pan jest idealny. Mawia się, że siłę mężczyzny widać w jego oczach. Gdy wzrok jest mętny, ma słabe zdrowie, a gdy spojrzenie jest jasne i czyste, oznacza, że jest silny i pełen wigoru.
    Wu Suo Wei prychnął, bo dobrze wiedział, że jego spojrzenie jest czyste niczym źródlana woda.
    – A co, jeśli oczy są przekrwione? – zapytał, myśląc o partnerze Jiang Xiao Shuaia.
    – To oznacza zbyt duże obciążenie.
    – A jeśli ktoś się z tym urodził?
    Zhang Yin zastanowiła się chwilę, aż w końcu coś sobie przypomniała.
    – Mówi pan o zaczerwienionych oczach, nie o naczynkach krwionośnych? Obok mojego domu mieszkał pewien starzec, który miał właśnie czerwone oczy. Był tak silny i pełen wigoru, że doczekał się córki w wieku 76 lat.
    Wu Suo Wei aż przełknął ślinę. Shuai, przyjacielu, uważaj na siebie.
    – Wiele też można stwierdzić po stanie włosów. Pana włosy są czarne i lśniące, wygląda pan na osobę, która… – Dziewczyna zrobiła przerwę, by przeczesać mu dłonią włosy, a on był pewien, że to żadna absolwentka administracji, a jedynie luksusowa córa Koryntu. Kiedy studiował, znał wiele takich dziewczyn. Zawsze podjeżdżały po nie drogie samochody, a one opływały w luksusy.
    Oczywiście to nie miało wpływu na jego profesjonalną ocenę.
    Zhang Yin nadal go chwaliła, dzięki czemu był w siódmym niebie i mało brakowało, by wzniósł się ze szczęścia pod sufit.
    – Panie Wu, jest pan moim wymarzonym szefem, księciem z bajki, mężczyzną idealnym.
    Wu Suo Wei słuchał i chichotał pod nosem. Ile już kutasów ssałaś, że mówisz takie rzeczy bez cienia zawstydzenia?


    Wieczorem podczas kolacji Chi Cheng i Wu Suo Wei oglądali mecz piłki nożnej. Chłopak przypomniał sobie, jak Zhang Yin analizowała siłę mężczyzny po jego oczach. Odwrócił się i spojrzał na swojego faceta. W jego oczach zobaczył swoje odbicie, a jego spojrzenie było niezwykle głębokie.
    – Na co się gapisz? – zapytał Chi Cheng.
    – Kiedy na ciebie patrzę, czujesz się zahipnotyzowany?
    – Nie.
    – Spójrz jeszcze raz.
    Chi Cheng nie odrywał wzroku od ekranu, bo bał się, że jak spojrzy mu w oczy, to w nich utonie.
    – Nudziarz z ciebie – powiedział chłopak.
    Przypomniał sobie, że dziewczyna pochwaliła rozmiar jego penisa, który napierał na materiał spodni. Spojrzał w dół i musiał przyznać jej rację. Po chwili spojrzał na krocze Chi Chenga i zrobiło mu się słabo. Za każdym razem, kiedy próbował się do niego porównać, wypadał marnie. A im więcej o tym myślał, tym gorzej się z tym czuł. By odrobinę rozładować złość, pacnął go w głowę. Dlaczego masz takiego dużego kutasa? Dlaczego? Dlaczeeego?
    Chi Cheng złapał go za szyję i burknął:
    – Widzę, że życie ci niemiłe.
    Na skutek swych działań Wu Suo Wei nie zasnął zbyt wcześnie, ponieważ został poddany wyczerpującym ćwiczeniom, przy których spocił się jak mysz.


    Chi Cheng siedział oparty o wezgłowie łóżka i uśmiechał się figlarnie.
    – Dlaczego bez przerwy trenujesz bicepsy? Powinieneś wzmocnić biodra i uda, żeby szybciej poruszać się w górę i w dół.
    – Odpieprz się!
    Wu Suo Wei był tak wściekły, że odwrócił się do niego plecami. Gdy tak leżał, przypominał sobie komplementy, jakimi zarzuciła go nowa sekretarka, i po chwili zapytał:
    – Powiedz, co o mnie myślisz?
    – Jesteś zdecydowanie powyżej przeciętnej.
    Zdaniem Chi Chenga nikt poza Wu Suo Weiem nie zasługiwał na taką opinię, jednak chłopak tego nie docenił.
    – Czyli niczym szczególnym się nie wyróżniam.
    – Wyróżniasz się.
    Wu Suo Wei odwrócił się do niego, gotowy w każdej chwili go uderzyć. Spojrzał na niego i zadał pytanie:
    – Co myślisz o moim ciele?
    Tym razem Chi Cheng dał idealną odpowiedź, chwaląc jego sylwetkę. Zadowolony chłopak pytał dalej:
    – Która część mojego ciała wyróżnia się najbardziej? – zagadnął chłopak, odkrywając swoje nogi.
    Jednak Chi Cheng nie zrozumiał aluzji i odpowiedział:
    – Masz duży tyłek.
    – Czemu widzisz tylko mój tyłek? Nie podobają ci się moje nogi?
    – Są szczupłe i długie, a wydają się jeszcze dłuższe, kiedy je rozkładasz.
    Wu Suo Wei czuł, że nie nadają na tych samych falach, dlatego ze złości ściągnął kołdrę na swoją stronę, zostawiając Chi Chenga na pastwę zimna.
    Mężczyzna złapał go za włosy.
    – Nie dotykaj moich pięknych włosów! – krzyknął chłopak. – Mógłbyś je czasem pochwalić. Spójrz, jakie są ciemne i lśniące!
    – Myślisz, że są ciemniejsze niż twoje łoniaki? – zażartował Chi Cheng. – Nic nie mówiłeś, jak cię za nie ciągnąłem. Nie rozumiem, czemu teraz się złościsz, kiedy ciągnę cię za włosy?
    Chłopak spojrzał na niego i też złapał go za włosy. Obaj mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Wu Suo Wei zaczął się męczyć i sapać.
Panie Wu, jest pan moim wymarzonym szefem, księciem z bajki, mężczyzną idealnym. W jego głowie pojawiło się wspomnienie słodkich słów sekretarki.
    – Powiedz, kim dla ciebie jestem?
    – Jesteś moją kukurydzą – odpowiedział Chi Cheng po chwili namysłu.
    – Kukurydzą? Dlaczego kukurydzą?
    – Bo jak cię rozgrzeję, to strzelasz.
    Po tej deklaracji nastąpiła demonstracja, a potem Wu Suo Wei zasnął z wyczerpania.
    Z kolei Chi Cheng bacznie mu się przyglądał, być może z powodu pytań, jakie zadał mu chłopak. I gdyby Wu Suo Wei otworzył teraz oczy, zobaczyłby w jego łagodnym spojrzeniu bezwzględną miłość i czułość.
    Mężczyzna delikatnie pogłaskał go po policzku, potem po nosie, ustach i podbródku… Myślał o tym, jak wytrzeszcza oczy, kiedy jest zły. O jego uśmiechu, gdy jest szczęśliwy, o jego zmarszczonych brwiach, gdy jego serce wali jak szalone, o jego minie, gdy szczytuje…
    Śpiący obok niego mężczyzna był jego prawdziwym skarbem, choć Chi Cheng nie potrafił wyrazić tego słowami. Głaskał go delikatnie opuszkami palców i wyobrażał sobie jego sylwetkę, gdy poruszał biodrami, gdy te dwie piękne długie nogi go oplatały. W takich chwilach Chi Cheng był skłonny zrobić dla niego wszystko.
    Po chwili zanurzył nos w jego włosach, uwielbiał, jak muskały go po nosie. Wciągnął w nozdrza jego zapach i wyczuł coś niepokojącego. Poczuł zapach lakieru do paznokci.
    Chi Cheng sporo czasu spędzał w otoczeniu kobiet i dobrze wiedział, jak pachną. Znał też zapach Wu Suo Weia i z łatwością był w stanie poczuć na nim obcą woń.
    Chłopak spał sobie smacznie, gdy nagle wyrwał go ze snu ostry ból.
    – Co ty robisz?
    – Trenuję twoje biodra.
    – Nie chcę, jestem zmęczony… Ach…
    Wu Suo Wei był w lekkim półśnie, ale stopniowo odzyskał energię, by na koniec ujeżdżać Chi Chenga, który klepał go w pośladki i krzyczał.
    – Ruszaj się szybciej!
    Chłopak odchylił głowę do tyłu i jęknął.
    – Ach… Za szybko, nie dam rady…
    Po chwili dostał kolejne dwa klapsy.
    – Szybciej!
    – Nie mogę… Dochodzę… Aaaach!


    Następnego dnia Gang Zi spotkał się z Chi Chengiem i opowiedział mu o Zhang Bao Guim.
    – Kiedy Wu Suo Wei pracował w korporacji, Zhang Bao Gui był jego szefem. A teraz, kiedy do niego poszedł, to go nie rozpoznał.
    – Nie poznał go? Pracował z nim trzy lata. Nawet jeśli zmienił imię, to przecież twarz ma taką samą.
    – Wu Suo Wei wygląda inaczej niż kiedyś.
    – O czym ty mówisz?
    – Kiedyś był nieco pulchniejszy – zaśmiał się Gang Zi.
    Na dowód wyciągnął stare zdjęcie chłopaka, zrobione, zanim Yue Yue z nim zerwała. Ważył wtedy z 90 kg i jego twarz faktycznie nie była tak wyrazista. Jedynie oczy miał takie same.
    Gdyby Gang Zi nie powiedział, że to Wu Suo Wei, to Chi Cheng by go nie poznał. I gdyby nadal tak wyglądał, to raczej by się z nim nie związał. Pomyślał, że od teraz w domu będzie zakaz picia coli, jedzenia chipsów i ogólnie wszystkich kalorycznych przekąsek.
    Mimo to patrzył na zdjęcie i się uśmiechnął, bo miał ochotę uszczypnąć te pulchniutkie policzki.
    – Zhang Bao Gui nie ukrywał, że się nad nim znęcał – powiedział Gang Zi.
    I w tej właśnie sekundzie z twarzy Chi Chenga zniknął uśmiech.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze