Counterattack [PL] - Rozdział 213: Żart

 

    Po wyjściu ze sklepu podeszli do auta. Chi Cheng zamierzał zapakować zakupy do bagażnika, ale Wu Suo Wei złapał go za ramię.
    – A może potruchtamy do domu?
    – Chcesz biec dźwigając zakupy?
    – To będzie niezły trening siłowy. Wiele osób biega z ciężarkami, żeby się wzmocnić.
    – Tak, ale one ściśle przylegają do ciała. Nikt nie trzyma obciążników w rękach – powiedział Chi Cheng i wrzucił zakupy do bagażnika. – Jak chcesz, to biegnij, spotkamy się w domu.
    – Nie! – krzyknął chłopak i wskoczył do auta. Za nic nie chciał, żeby Chi Cheng wszedł do domu przed nim. Musiał skorzystać z ostatniej deski ratunku. Napisał wiadomość do Jiang Xiao Shuaia: „Mistrzu mój, proszę, przekonaj Guo Chengyu, żeby został w domu, bo on mi zrobi krzywdę”.
    Doktor, który siedział obok swojego ukochanego, otworzył wiadomość, przeczytał i pokazał ją Guo Chengyu. Po chwili obaj się uśmiechnęli wymieniając znaczące spojrzenia. Minutę później Wu Suo Wei dostał odpowiedź: „On niczego nie planuje”.
    Chłopak się skrzywił, po czym zerknął na Chi Chenga. Zawsze emanował chłodną aurą, nawet kiedy nie był zły. A kiedy Wu Suo Wei pomyślał, co będzie, jak jego facet wpadnie w szał, zimne dreszcze przebiegły mu po plecach. Spokojnie, tylko spokój cię uratuje… Nie zrobiłeś nic złego, to ta dziewczyna cię napastuje. Tylko ją wykorzystujesz. Mężczyzna musi się poświęcić, by osiągnąć wyższy cel.
    Jednak jego pewność siebie przepadła, gdy tylko usłyszał dźwięk telefonu.
    – Gdzie jesteście? – zapytał go Chengyu.
    – Będziemy do 20 minut – odpowiedział Chi Cheng.
    – Streszczajcie się, bo zasnę.
    Chi Cheng nie odpowiedział, tylko się rozłączył. Wu Suo Wei złapał się za brzuch i skulił się wykrzywiając twarz, po czym wyjęczał:
    – Brzuch mnie boli, muszę do kibla.
    – Zaraz będziemy w domu, wytrzymaj.
    – Nie dam rady – jęczał chłopak. – Muszę iść teraz.
    Chi Cheng nie mógł mu odmówić, zatrzymał się przy KFC. Wu Suo Wei wybiegł z auta i spędził w toalecie sporo czasu, grając w grę na telefonie. Gdy w końcu wyszedł, wsiadł do samochodu i położył głowę na kolanach ukochanego, udawał osłabienie, jakby faktycznie miał biegunkę.
    – Naprawdę boli mnie brzuch.
    Chi Cheng położył dłoń na jego brzuchu i zaczął go delikatnie masować.
    – Co się stało, może zjadłeś coś, co ci zaszkodziło?
    – Nic nie jadłem. Tylko Guo Chengyu mnie odwiedził.
    Chi Cheng zabrał rękę, by odpalić silnik.
    – Pomasuj mnie jeszcze chwilę, nadal boli.
    Mężczyzna gładził go po brzuchu jeszcze przez jakiś czas, aż za oknem niebo pociemniało. Poklepał go jeszcze raz i powiedział:
    – W domu dam ci tabletkę. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
    Wu Suo Wei potajemnie przesunął ich zegarki godzinę do przodu.
    – Zobacz, jest po dziesiątej, Zadzwoń do Guo Chengyu i powiedz, żeby przyszli kiedy indziej. Nie będziemy przecież jeść kolacji o tej porze. Już pora kłaść się spać.
    – Nie martw się. On nie będzie miał z tym problemu, a my na głodniaka nie zaśniemy.
    – Nie chce mi się jeść. Chcę iść spać. I nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał.
    – Co się z tobą dzisiaj dzieje?
    Wu Suo Wei pomyślał przez chwilę, jakiej odpowiedzi udzielić.
    – Nie chcę, żeby u nas jedli. Zmarnują tylko nasz ryż.
    Chi Cheng zaczął się śmiać.
    – To o to się tak złościsz?
    Chłopak kiwnął głową nie wychodząc z roli i twardo udawał, jakby to nie on zapłacił za zakupy, jakie zrobili chwilę temu. Po chwili zadzwonił Guo Chengyu.
    – Powiedz tej małej sknerze, że zrobiliśmy zakupy i czekamy na was w waszym mieszkaniu. Jedzenie będzie gotowe, jak przyjedziecie.
    Gdy Chi Cheng się rozłączył, uśmiechnął się do chłopaka mówiąc:
    – Słyszałeś? Zrobili zakupy i ugotują nam kolację. Jesteś teraz zadowolony?


    Tymczasem Jiang Xiao Shuai klepnął po plecach Guo Chengyu i zaczął zwijać się ze śmiechu.
    – Wei Wei na pewno nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
    – Złośliwiec z ciebie – powiedział Guo Chengyu szczypiąc go w policzek.
    Doktor uśmiechnął się do niego, bo bawił się wyśmienicie.
    – Myślę, że nie będą się spieszyć z przyjazdem. Chodź, zajrzymy do ich sypialni.
    Gdy Jiang Xiao Shuai wszedł do pokoju, opadła mu szczęka na widok tych wszystkich luster.
    – Co za zboczeńcy.
    – Ciekawe, czy tobie by się podobało. Jak myślisz, zemdlałbyś z podniecenia, co?
    – Spadaj!


    Wu Suo Wei i Chi Cheng rzeczywiście się nie spieszyli. Kiedy w końcu wrócili do domu, kolacja była gotowa, a zapach jedzenia wypełnił cały dom.
    – Bzykaliście się w drodze powrotnej, że tyle wam to zajęło? – zażartował doktor.
    Wu Suo Wei złapał go za kołnierz i wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby.
    – Ty padalcu.
    Jiang Xiao Shuai uśmiechnął się szelmowsko, a w jego postawie nie było krzty współczucia.
    Tymczasem Chi Cheng oparł się o drzwi kuchni i patrzył na swojego przyjaciela, który krzątał się przy garach.
    – Rozumiem, że to ty gotujesz?
    – Widziałeś jego dłonie? Nie są stworzone do gotowania.
    Chi Cheng kopnął go w tyłek.
    – Spójrz lepiej na siebie. Możesz nauczyć go gotować. Dlaczego go tak rozpieszczasz?
    – Znasz przysłowie: przez żołądek do serca. Lepiej samemu przygotować przysmaki, by nie miał ochoty schrupać czegoś pysznego na zewnątrz, tak jak pewien ktoś.
    Zanim Chi Cheng mu odpowiedział, do kuchni wpadł Wu Suo Wei i za wszelką cenę próbował skupić na sobie ich uwagę.
    – O, co to? Niesamowicie pachnie.
    – To dziko rosnące warzywa – poinformował go Guo Chengyu. – Idealne dla łakomczuchów.
    Chłopak spocił się ze stresu. Jednak gdy usiedli do stołu i zaczęli jeść, rozmawiali na miłe i zabawne tematy. Wu Suo Wei, który zawsze miał sporo do powiedzenia, tym razem był wyjątkowo milczący. Jedynie skomplementował potrawy przygotowane przez Guo Chengyu i co chwilę zerkał na Chi Chenga. Widząc, że zachowuje się normalnie, był w stanie spokojnie zjeść kolację.
    Nagle Guo Chengyu zapytał:
    – Oglądaliście ten popularny serial?
    – Chodzi ci o ten, w którym główna bohaterka ma na imię Yin? – zapytał doktor, a Wu Suo Wei w jednej sekundzie miał gęsią skórkę na całym ciele. Oczywiście Jiang Xiao Shuai zrobił to specjalnie sprawiając, że jego przyjacielowi ryż stanął w gardle.
    Guo Chengyu spojrzał na niego i kontynuował:
    – A jak nazywał się główny bohater?
    Doktor zaczął chichotać, a Guo Chengyu skończył myśl:
    – Jakoś wypadło mi z głowy.
    Wu Suo Wei nie miał pojęcia, jakim cudem przełknął jedzenie, które miał w buzi.
    – To wy sobie pogadajcie, a ja pójdę zobaczyć, jak się ma Er Bao.
    Po tych słowach uciekł od stołu. Chi Cheng jedynie odprowadził go wzrokiem.


    Skończyli kolację po północy. Chłopak poczuł ulgę widząc, jak goście powoli zbierają swoje rzeczy.
    – Shuai, wziąłeś nam ubrania na zmianę? – zapytał Guo Chengyu.
    – Tak. Spakowałem piżamy i ciuchy na jutro.
    – Chwila… – jęknął przerażony Wu Suo Wei. – Zamierzacie zostać na noc?
    – A chcesz nas wyrzucić? – zapytał Guo Chengyu.
    – Mamy tylko jedną sypialnię. Reszta pokoi jest zajęta i najpierw musielibyśmy posprzątać. Lepiej wracajcie do siebie.
    – To możecie odstąpić nam sypialnię, a wy prześpicie się w którymś z pokoi. To chyba dobre rozwiązanie.
    – Macie tam bardzo fajne lustra – dodał Guo Chengyu i zaciągnął doktora do łazienki. Za to Wu Suo Wei zaczął suszyć głowę Chi Chengowi.
    – Dlaczego nic nie mówisz? Będą spać w naszym łóżku! A co, jeśli zostawią coś na naszej pościeli?
    – Nie martw się. Daj im się zabawić.

 Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

 

Komentarze