ITD [PL] - Rozdział 2.2: Wrogie spotkanie

 


    Parne, nocne powietrze skondensowało się we mgłę. Dom Xie Lanshana znajdował się na styku trzech dzielnic. Było to typowe pogranicze, żaden oddział bezpieczeństwa miasta nie przyznawał się do tego terenu, nikt nie angażował się w sprawy tej starej ulicy. To stanowiło spory problem, chociaż bywało, że pojawiały się patrole, ale gdy przychodziło, co do czego, to nikt nie przyznawał się do tego terenu. Dlatego mimo pięknego otoczenia, było tu dość niebezpiecznie. Kradzieże i drobne przestępstwa były na porządku dziennym, nawet rośliny rosły samopas, nigdy nieprzycinane. Chwasty bujnie się rozrastały, zasłaniając widoczność na drogach, a wśród nich było zawsze mnóstwo śmieci.
    W drodze do domu Xie Lanshan raz jeszcze spotkał wujka Tana. Rano sprzedawał naleśniki, a wieczorem szaszłyki lub zupę z makaronem i ostrym chilli. Był ulicznym handlarzem i mógł sprzedawać swoje dania w dowolnej części miasta. Jednak tej nocy wybrał miejsce oddalone od tłumów. A że wieczór był ponury, to nie było dużego ruchu, a jego stoisko wyglądało na opustoszałe.
    Xie Lanshan uważał, że ten starszy mężczyzna jest interesującym kompanem do rozmowy. Czasami po pracy przechodził obok tego niewielkiego stoiska i wspierał jego biznes. Wujek Tan był miłym człowiekiem, wiedział, że Xie Lanshan jest „kocim szefem”, dlatego często dawał mu resztki gotowanego kurczaka lub wieprzowiny, aby mógł nakarmić bezdomne futrzaki.
    - Powinieneś już wracać, zaraz zacznie padać deszcz. – powiedział Xie Lanshan.
    Wujek Tan podniósł rękę i wskazał latarnię na rogu ulicy, po czym się do niego uśmiechnął.
    - Zauważyłem, że latarnie są zepsute, dlatego postawiłem tu swój stragan, żeby oświetlić ulicę młodym kobietom, które wracają z popołudniowej zmiany. Ta ulica jest zbyt ciemna i odosobniona, żeby chodziły samotnie w nocy.
    Ciągnące się po niebie ciężkie chmury zasłoniły księżyc i światło gwiazd. Mała lampka na wózku z jedzeniem była jedynym światłem w tej ciemnej niczym słoma uliczce. Gdy rozmawiali, nagle podbiegła do nich młoda kobieta. Gdy zobaczyła wujka Tana, jej bijące serce się uspokoiło. Z wrzącej wody w garnku unosił się kuszący aromat, a wujek Tan przywitał młodą kobietę, mówiąc:
    - Dzisiaj jak zwykle się spóźniłaś.
    - W ostatniej chwili główna pielęgniarka zleciła mi pilne zadanie. – Powiedziała młoda kobieta, podchodząc bliżej. - Wujku Tan, zawsze otwierałeś swoje stoisko, bez względu na pogodę, ale wczoraj cię tu nie było. Bałam się tak bardzo, że wracałam do domu okrężną drogą.
    Starszy mężczyzna pochylił się, westchnął głęboko i powiedział z goryczą:
    - Ech, wczoraj bolał mnie żołądek.
    Xie Lanshan uśmiechnął się, przypominając sobie, że wujek Tan zawsze był takim serdecznym człowiekiem. Był jak latarnia, gotowa spłonąć, aby rozświetlić czyjeś życie. Każdy w okolicy go znał i gdy tylko wspomniano jego imię, wszyscy dawali mu kciuka w górę. Pewnego razu starszej kobiecie skradziono dziesięć tysięcy juanów prosto z ręki tuż przed bankiem. Okradł ją złodziej na rowerze. Próbowała za nim pobiec, ale potknęła się, upadła i zaczęła płakać, gdy zobaczyła, jak ten ucieka. Wujek Tan był świadkiem zdarzenia i pchnął swój mały wózek, uderzając prosto w rower. Złodziej był zaskoczony i spadł z jednośladu. Oczywiście szybko się pozbierał i zaczął uciekać. Wujek Tan ścigał go przez co najmniej dwie ulice. Nie przestraszył się nawet wtedy, gdy złodziej wyciągnął nóż. Staruszek w jakiś sposób zdołał obezwładnić złodzieja i pilnował go do przyjazdu policji. Okazało się, że te dziesięć tysięcy juanów, które kobieta wypłaciła z banku, chciała przeznaczyć na operację nerek dla swojego syna. Kiedy zobaczyła, że wózek wujka Tana ucierpiał w zderzeniu z rowerem, nalegała, aby przyjął od niej choć 500 juanów w dowód wdzięczności, ale ten stanowczo odmówił przyjęcia pieniędzy. W końcu policja zajęła się sprawą i pozwoliła kobiecie wręczyć wujkowi Tanowi jedwabną szarfę, na której widniał złoty napis: Niech dobre serce zapewni ci spokojne życie.
    Wieczorna bryza była bardzo orzeźwiająca, przesiąknięta zapachem kropel deszczu. Wujek Tan obserwował, jak młoda pielęgniarka odchodzi, a następnie odwrócił się w stronę Xie Lanshana z uśmiechem na twarzy. Ten staruszek był biedny przez całe życie, ale nigdy nie martwił się swoją sytuacją finansową, codziennie witając świat uśmiechem.
    - W tym rejonie zdarzały się już napady. Kilka dni temu, podczas nocnej zmiany, napadnięta została młoda kobieta i ledwo uniknęła gwałtu. Dzisiaj rano w tej okolicy widziałem także samochody policyjne z waszej komendy. Podobno macie jakąś grubszą sprawę. – wujek Tan westchnął, widząc, że Xie Lanshan nie zaprzecza. - Chociaż to miejsce jest na uboczu, to jakby nie było, jest to skrzyżowanie. Gdyby cokolwiek się stało, od razu bym to zobaczył. Niestety, już niedługo stąd wyjadę, w sumie jeszcze tylko przez kilka dni będę tu sprzedawał jedzenie.
    Xie Lanshan był trochę zaskoczony.
    - Nie wspomniałeś o tym dzisiaj rano, dokąd wyjeżdżasz?
    Mężczyzna powiedział, że wyprowadza się z miasta. Jego córka dobrze sobie radziła na południu i chciała, by z nią zamieszkał.
    - Kiedy wyjeżdżasz?
    Xie Lanshan nie miał pojęcia, że wujek Tan ma córkę, od zawsze mieszkał sam w tanich mieszkaniach na wynajem, prowadząc skromne życie.
    - Już niedługo, planuję wyjechać pod koniec tego tygodnia.
    Wyraz twarzy wujka Tana stał się trochę ponury, gdy mówił:
    - Spędziłem tutaj prawie dziesięć lat swojego życia, czuję, jakbym tracił swój dom, to nie jest zbyt miłe uczucie.
    Brzmiał tak, jakby niechętnie opuszczał to miejsce.
    - Spędzenie reszty życia w spokoju brzmi całkiem nieźle.
    Usta Xie Lanshana wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Pożegnał go i poszedł w stronę domu. Wujek Tan miał niewiele ponad 170 centymetrów wzrostu, ale jego plecy wygięły się pod ciężarem wieku, sprawiając, że wydawał się o wiele niższy. Od dziecka pracował fizycznie, co mocno się na nim odbiło. Gdy Xie Lanshan na niego patrzył i poczuł, że ta samotna postać, oświetlona lampką z małego wózka, działała na niego kojąco.
    Kiedy wrócił do domu, przypomniał sobie, co Ding Li powiedziała mu z samego rana i nagle poczuł potrzebę, żeby poszperać na internetowych forach i poszukać informacji na temat swój i Mu Kuna. Przez pięć minut siedział przed komputerem, ale szybko zdusił ciekawość, jak tylko wpisał w pasek wyszukiwarki: Mu Kun. Powoli usunął każdą literę.
    Wszedł do łazienki, włączył zimną wodę i napełnił nią wannę. Zdjął z siebie ubranie, wziął głęboki oddech i zanurzył się w wodzie. Xie Lanshan już zapomniał, kiedy to weszło mu w krew. W każdym razie zanurzał się coraz głębiej, dosięgając dna wanny. Pod wodą wstrzymywał oddech i zmagał się z własnymi myślami.
    Wstrzymywanie oddechu pod wodą było umiejętnością, która wymagała pewnego treningu. Trzeba było odrzucić wszelkie myśli, wytrzymać ból, a następnie wprowadzić się w stan medytacji, aby w skupieniu odnaleźć prawdę. Gdy wstrzymywał oddech ponad pięć minut, czuł, że tętno mu słabnie, co powodowało drastyczną zmianę jego ciśnienia krwi. Mimo to, nadal nie stracił świadomości. Jedynie w chwili, gdy zbliżał się do granicy śmierci, przestawał myśleć o swoich doświadczeniach jako tajny agent. Nie musiał myśleć o broni, narkotykach, prostytutkach, które przedawkowały prochy ani ciałach młodych ludzi na ulicach. I jeszcze ta kobieta, całe we krwi, która pojawiała się w jego snach. Mogła to być jedna z ofiar, które zginęły z ręki Mu Kuna.
    Gdy Xie Lanshan wrócił z tajnej misji, był przez krótki czas w centrum uwagi całego biura. Był niczym bohater powieści fantasy, postrzegano go jako ostry nóż, który wbił się w toksyczne gniazdo przestępców. Zgłosiło się do nich kilka firm z branży filmowej, mając nadzieję dostać świetny materiał na scenariusz. Jednak Xie Lanshan nie czuł dumy, a tym bardziej nie uważał się za bohatera, trawił go strach i wspomnienie jego ucieczki z otchłani piekła. Dzięki rygorystycznemu szkoleniu w akademii policyjnej, był jednym z pierwszych tajnych agentów wysłanych na misję zaraz po ukończeniu nauki, co pozwoliło mu zdobyć pozycję. Był rozważny i sumienny, niezawodny w swojej pracy, będąc na służbie, nigdy nie dbał o swoje życie i potrafił dostosować się do każdej sytuacji. Był świetnym kierowcą, celnie strzelał i ogólnie bardzo sprawnie używał broni, dlatego szybko zyskał uznanie Mu Kuna, ale zauważył go handlarz narkotyków, jeden z zastępców wielkiego bosa, który wciągnął go do organizacji.
    W małym miasteczku, niecałe trzy kilometry od granicy Chin i Mjanmy, Xie Lanshan był z nim w barze. Po kilku setkach wódki, handlarz wdał się w awanturę. Wypatrzył młodą dziewczynę, która odrzuciła jego zaloty. Jednak ludzie Mu Kuna byli jak hieny. Handlarz okazał się na tyle miły, że nie zaczepiał dziewczyny, ale skupił się na chłopaku, z którym przyszła. Kiedy Xia Lanshan zauważył, że gangster wyciąga broń, szybko odepchnął jego rękę i schował mu pistolet do jego kieszeni. Chwycił butelkę wina i uderzył nią w głowę chłopaka. Cios był na tyle lekki, że nie spowodował dużych obrażeń, ale i tak był bardzo bolesny. Gangster spojrzał na niego wściekły i skomentował:
    - Butelka nawet się nie stłukła.
    Bez słowa, Xie Lanshan podniósł butelkę i rozbił ją o swoją głowę.
    - Spierdalaj!
    Po czym odwrócił się w stronę chłopaka i powiedział mu kilka słów. Następnie ponownie spojrzał na gangstera.
    - Stary, odpuść. Jesteś człowiekiem na wysokim stanowisku, nie trać czasu i energii na głupie dzieciaki. Jeśli chcesz się na kimś wyładować, to jestem do twojej dyspozycji.
    Gangster przyznał mu w duchu rację i ruszył w stronę drzwi, gdy nagle się zatrzymał, odwrócił, chwycił butelkę z baru, rozbił ją i dźgnął chłopaka w szyję jej ostrą krawędzią. Chłopiec nie zdążył zareagować i gdy upadał na podłogę, z niedowierzaniem patrzył na Xie Lanshana. Z oddali dało się słyszeć dźwięk syren policyjnych. Handlarze narkotyków zaczęli uciekać z baru, jak szczury z tonącego statku. Tylko Xie Lanshan stał przy drzwiach jak sparaliżowany. Po kilku sekundach jego instynkt wziął górę, zdjął koszulkę, rozerwał ją i opatrzył ranę na szyi chłopaka, mocno ścisnął jego dłoń i błagał ze łzami w oczach.
    - Proszę pana... ja także... ja także jestem Chińczykiem, uratuj mnie...
    Miał przeciętą tętnicę szyjną, po chwili krew trysnęła mu z ust wprost na twarz Xie Lanshana. Gangster krzyknął zza jego pleców:
    - Xie Lanshan! Kurwa, naprawdę chcesz, żeby cię złapali? Co ty odwalasz?!
    Ale on się nie poruszył. Podniósł lewe ramię chłopca nad swoją głowę, próbując wszystkiego, by powstrzymać krwawienie. Użył całej swojej siły, aby docisnąć kręgosłup chłopca, ale krwawienie nie ustawało. Oczy chłopaka zrobiły się zamglone, jego oddech był ledwie wyczuwalny. Nagle usłyszał dźwięk wystrzału, a kula wystrzelona z policyjnej broni świsnęła obok jego ucha. Jeden z gangsterów chwycił go i pociągnął w stronę samochodu, krzycząc:
    - Ten dureń jest już martwy! Nie wiedziałem, że jesteś takim przeklętym świętym!
    Uciekając przed pościgiem policyjnych samochodów, handlarz przyłożył lufę pistoletu do czoła Xie Lanshana i spojrzał na niego ze złością. Zacisnął zęby i wymusił wypowiedź:
    - Gdyby Mu Kun nie zażądał spotkania z tobą, zabiłbym cię tu i teraz.
    Xie Lanshan nie odezwał się, czuł, że cały jest pokryty krwią. Już przywykł do milczenia w takich sytuacjach.
    - Nie rozumiem, dlaczego szef Mu chce go zobaczyć?
    Powiedział inny gangster jadący autem.
    - Potrafi walczyć, i to bardzo dobrze.
    W końcu nawet mierzący do niego z pistoletu typ doceniał jego talent.
    - Potrafił ukryć się w lesie deszczowym przez trzy godziny, nawet gdy całe jego ciało oblazły mrówki. Potem z łatwością poradził sobie z trzema psami z sił specjalnych. No powiedz, czy ty byś tak potrafił?
    - Dobrze walczy? - Siedzący z tyłu gangster prychnął w odpowiedzi. - Raczej ma ładną buźkę.
    Następnego dnia doszło do pierwszego spotkania Xie Lanshana z Mu Kumen, który mignął przed jego oczami, wykonując szybki zamach lewą ręką. Wielki boss bez słowa poderżnął gardło kobiecie. Był leworęczny, szybki i precyzyjny, a wszystko zakończyło się w ułamku sekundy. Jakby robił to bez przerwy.
    Kobieta stała niecały metr od Xie Lanshana. Mu Kun delikatnie oblizał świeżą krew z ostrza noża i włożył go z powrotem do pochwy. Następnie objął ramieniem Xie Lanshana, przysuwając twarz do jego ucha i powiedział, dmuchając mu w małżowinę uszną gorącym powietrzem.
    - Słyszałem, że wczoraj próbowałeś uratować kogoś z taką raną. Patrz uważnie, nie sądzisz, że traciłeś tylko czas?
    Kobieta była miejscową plantatorką opium i nie miała z Mu Kunem żadnego konfliktu. Również sam boss nikomu nie wyjaśnił, dlaczego ją zabił. Wyglądało na to, jakby jej śmierć miała być groźbą, pokazującą Xie Lanshanowi, że Mu Kun ma nad nim absolutną władzę. A może jedynie ten mężczyzna bawił się w tak makabryczny sposób. Jakby na to nie patrzeć ten bezwzględny zabójca, Mu Kun, zdawał się polubić tego tajniaka. I nawet kiedy jego ludzie zaczęli podejrzewać, że Xia Lanshan może być policjantem działającym pod przykrywką, on nigdy w to nie uwierzył.
    Xie Lanshan pamiętał moment, gdy Mu Kun delikatnie uszczypnął jego podbródek i powiedział, żartując.
    - W twojej jednostce antynarkotykowej jest szpieg.
    Xie Lanshan jednak zachował zimną krew i zaprzeczył z poważną miną:
    - Mówisz o jednostkach antynarkotykowych naszego kraju, prowincji, a może miasta?
    Mu Kun był przebiegłym i podejrzliwym człowiekiem. Zawsze starał się poznać całą historię każdego z jego ludzi. Wielokrotnie przesłuchiwał swoich podwładnych, nawet już po wcieleniu ich w swoje szeregi. Xie Lanshan wiedział, że im więcej tajemnic się ukrywa, tym łatwiej jest się odkryć, dlatego nigdy nie zataił przed Mu Kunem faktu, że jego ojciec był kiedyś policjantem w jednostce antynarkotykowej, ani tego, że wyrzucili go z akademii policyjnej.
    - Mój ojciec kochał nawiązywać przyjaźnie z ludźmi w waszym kraju, zwłaszcza z policjantami. To było wygodne źródło, aby przemycać towary między krajami, ale ten kanał dystrybucji skończył się, kiedy odszedł. – powiedział Mu Kun. Bez przerwy go prowokował, przy okazji ujawniając kolejną tajemnicę.
    - Wciąż to sprawdzam, bo mam zamiar dać ci prezent. Powiem ci, dlaczego twój ojciec został zabity.
    Mu Kun powiedział mu, że w jednostce antynarkotykowej, w której pracował jego ojciec, był szpieg, którego nazywano „Apostoł”. Niestety Mu Kun nigdy nie dokończył swojego dochodzenia, ponieważ Xie Lanshan bardzo szybko go wydał. Podczas wspólnej obławy prowadzonej przez policjantów z USA, Chin i Mjanmy, siły Mu Kuna zostały całkowicie zniszczone, a on sam gdzieś przepadł.
    Na wspomnienie przeszłości Xie Lanshan odruchowo dotknął naszyjnika z nabojem, który miał na szyi, a woda wciąż otaczało całe jego ciało. Po kilku sekundach ścisnął kciukiem nabój, żyły na jego dłoni stały się bardzo wyraźne i rozprzestrzeniły się po ramieniu niczym winorośl. Następnie mięśnie w jego ciele zaczęły się napinać. Otworzył oczy pod wodą, a światło w jego spojrzeniu jarzyło się w ciemności. Pomyślał, że jeśli i tej nocy spadnie deszcz, to w końcu się ociepli i przyjdzie lato.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze